Prace zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa. Uszanuj moją pracę, jak i czas spędzony na pisaniu tego, i nie umieszczaj ich na innych stronach! Dziękuje! :D

piątek, 17 stycznia 2014

Nuhreul Wonhae II

Witajcie moi mili! ^^
Czas na kolejny rozdział NW. ^^ Wiem, że na razie może, być hmm... nudnawo i w ogóle, ale to dopiero początki. Jestem pewna, że dalszy obrót akcji wam się spodoba, ale nic więcej nie mówię. :P Musicie po prostu być cierpliwi i poczekać, bo chcę wam, jak najlepiej ukazać moją wizję co do tego opowiadania. ^^
No cóż, nie wiem czy kolejny rozdział będzie za tydzień czy dwa, bo będę miała egzaminy, co równa się siedzeniem z nosem w książkach. Z czego ''wyśmienicie'' się cieszę... -.- 



Stałam przed jakąś kawiarnią, gdzieś w spokojniejszej dzielnicy Bucheon. Ruch tutaj był stanowczo mniejszy, niż dwie ulice wcześniej, gdzie ludzi było niemalże jak mrówek. Jak zwykle podążali w kierunku swojej trasy szybkim krokiem, jakby czas był w danym momencie najważniejszy. No cóż uroki pracy, szkoły i innych pierdół.
Westchnęłam cicho, po czym włożyłam rękę do kieszeni i wyjęłam z niej komórkę, wchodząc od razu w notatnik. Spojrzałam na adres i również ten sam, który widniał na złotawej tablicy tuż przy wejściu do kawiarni. Nie zgubiłam się, co było u mnie powodem do radości. Chyba przy okazji w drodze powrotnej do domu, kupię jakiegoś szampana i to uczczę, serio. Bo wy nie wiecie, że byłam czasem taką gapą, że nie raz potrafiłam zgubić się na łatwej trasie. Nic tylko oklaski za taką wspaniałą orientacje w terenie. No ,ale cóż poradzić, musiałam z tym żyć, więc w wybitny sposób miałam na to wylane. 
Spojrzałam w górę na wielki, pochyły koloru, hm... chyba cappuccino, napis -  Paradise coffe. Przez chwilę patrzyłam jeszcze w tamtą stronę i weszłam do wnętrza budynku. Od razu, jak tylko znalazłam się przy jednym ze stoliczków, ustałam na chwilę, podziwiając wnętrze lokalu. Było naprawdę piękne. Nagle w pewnym momencie podeszła do mnie kelnerka, o delikatnej azjatyckiej urodzie. Przywitała mnie, jednak ja zamiast jej odpowiedzieć, niegrzecznie ją zignorowałam, dalej stojąc i podziwiając ową kawiarnię. Ściany były w większej mierze kremowe, idealnie komponując się z tymi ciemnego brązu. Były one bardziej w głębi pomieszczenia, między innymi chociażby przy ladach. Cała panująca tu atmosfera była bardzo miła i przyjemna. Również zwrócił moją uwagę rozprzestrzeniający się zapach świeżo zaparzonej kawy, którą aktualnie robił podeszłego wieku barista. Stał on za półokrągłą ladą, uśmiechając się do obsługiwanych klientów. To mu nie przeszkadzało, aby przy okazji ze skupieniem zalewać kawę gorącą wodą ze złotego czajniczka. Na końcu wystarczyło nałożyć piankę i zrobić na niej wzorek z kakao, i gotowe. Patrzyłam na to wszystko z zainteresowaniem. Nagle przyszło mi na myśl, że jak wyjdzie z mieszkaniem, to spróbuję się tutaj zatrudnić. Zawsze chciałam spróbować sił jako barista, przez moje uwielbienie do różnego rodzaju kaw. To by było całkiem fajne doświadczenie. Jednak  jeśli z ową posadą by nie wyszło, to nawet nacieszyłbym się byciem tą kelnerką, aby tylko zarobić parę groszy.
-Um, przepra…?
-Oh, przepraszam, zamyśliłam się. Dziękuję, ale nie potrzebuję pomocy. - Na pewno wyglądałam komicznie z tą swoją zagubioną miną szczeniaka i nie lepszym, pełnego zażenowania uśmiechem.  Ostatnio często włączał mi się tryb zawieszenia.
Nie chcąc dłużej stać w przejściu i widzieć, jak owa dziewczyna coraz bardziej się na mnie dziwnie patrzy, od razu ruszyłam przed siebie. Zaczęłam się rozglądać po całym pomieszczeniu, stawiając coraz niepewniejsze kroki. Szukałam nikogo innego, jak Baekhyuna, którego to poznałam jakiś dobry tydzień temu. Naprawdę nie wiedziałam co się ze mną działo, kiedy to w ostatniej chwili minęłam stoliczek na który w pięknym stylu bym wpadła. Jakoś mnie to za bardzo nie dziwiło, bowiem odkąd pamiętam, upadki, jak i w pewnej mierze wpadki to moja codzienność. Właśnie wtedy, kiedy to się zatrzymałam i uchroniłam moje ciało od paru dodatkowych siniaków, ujrzałam go. Siedział przy białym stoliczku obok okna, wpatrując się przez nie z nieobecnym wzrokiem. Był zamyślony.

 W wyciągniętych i leżących praktycznie na całej długości kolorowej podstawki rękach,  obracał ślamazarnie komórkę w dłoniach. Wzięłam duży haust powietrza, a wraz z wypuszczeniem go, zrobiłam krok do przodu, potem kolejny będąc coraz to bliżej niego. Kiedy ustałam obok stoliczka przy którym siedział, jego czarne tęczówki spojrzały na mnie od razu.
–O, już jesteś. - Kiwnęłam  potakująco głową, przyglądając się, jak wstaje z krzesła, mając szeroki uśmiech na ustach. Kiedy go odwzajemniłam, wskazał mi dłonią krzesło stojące pod drugiej stronie stoliczka. Owy mebel był cały biały, a na jego siedzisku znajdowała się kremowa poduszka w kształcie koła. Usiadłam w wyznaczonym miejscu naprzeciwko niego, po chwili obserwując, jak kelner zmierza w naszą stronę. Aby zostawić nam karty z propozycjami, jakie tu serwują. Otworzyłam sztywną, bordową okładkę, na której przedzie była wykreowana nazwa kawiarni złotym napisem. Zaczęłam czytać zapisane na czarno nazwy wypieków i napoi, próbując wyszukać coś godnego sobie. Jednak nie wiedziałam na co się zdecydować. Nie to, że jestem jakimś maniakiem jedzenia, a tym bardziej słodkości, ale gdybym mogła, to z chęcią spróbowałbym wszystkiego po kolei. Jednak przecież nie mogłam, bo to nie ja dzisiaj miałam płacić, a szanowny pan Baekhyun siedzący i uważnie mi się właśnie przyglądający.

 Chwila moment… jak to przyglądający?!
Podniosłam wzrok i naprawdę mi się przyglądał. No tak, zapewne już się na coś zdecydował, nie to co niektórzy.
– Nie to, że marudzę, ale już chyba parę minut zastanawiasz się nad wyborem.  Jeśli nie jesteś głodna lub…
- Nie, w porządku. Już się zdecydowałam. - Widocznie tylko ja potrafię wybierać przez parę minut zamówienie, albo kłamał co do tych minut, bo sam wybrał już na pamięć coś dla siebie. Baekhyun zawołał kelnera, który podszedł do nas i zapisał nasze zamówienia i chwyciwszy w jedną dłoń karty, oddalił się od naszego stolika. Postanowiłam wziąć kawałek jabłecznika i spróbować cappuccino o smaku waniliowym z dodatkiem cynamonu. Nigdy takiego nie piłam, a po opisie wydaje się być bardzo smaczne.
Odwracając wzrok od lady, przy której stal kelner, który chwilę temu nas obsłużył, spojrzałam nieśmiało na siedzącego naprzeciwko mnie chłopaka. Również mi się przypatrywał i to tak perfidnie, że mimo iż  nawet odwróciłam speszona głowę w bok, on i tak nadal zawzięcie mi się przyglądał. 

Może nie bardzo mi to przeszkadzało, ale moje policzki uważały inaczej, rumieniąc się, jak u jakiejś dziewicy - którą w skrócie mówiąc nadal byłam - robiąc mi przy tym na złość. 
– Dlaczego mi się tak przyglądasz? - Zagadnęłam w końcu, znowu na niego patrząc. Zdziwiło mnie jednak to, że na moje pytanie od razu się speszył, odwracając głowę w bok. Zaczął w danym momencie poruszać ustami, jakby co najmniej się karcił pod nosem. Wyglądało to naprawdę zabawnie, i tylko resztkami sił opanowałam się przed śmiechem. W ogóle tak chwilę myśląc, to doszłam do pewnego wniosku. Jakiego? A takiego, że mój wzrok widocznie nie ma tyle mocy, aby uświadomić go, że samym intensywnym wgapianiem się we mnie - niczym w oszałamiającą wystawę w muzeum - zabiera mi moją przestrzeń osobistą! I do tego sprawia, że jeszcze chwila, a moje serce zakończy swój dwudziestoletni żywot, o! Z tego co mi wiadomo, to do kosmitów nie należę lub innych dziwnych stworzeń, więc nie przesadzajmy z gapieniem się we mnie, jak w jakiś rzadki okaz!
-Po prostu pierwszy raz rozmawiam z dziewczyną innej narodowości i tak jakoś zaciekawił mnie twój wygląd. Jesteś z Europy,  Ameryki? - Odezwał się po chwili ciszy, kiedy to w końcu zdecydował uraczyć mnie swoim spojrzeniem. Nie ukrywałam swojego zdziwienia, podnosząc niemalże od razu brew do góry. Owszem, byłam Europejką, jednakże zawsze uważałam, że jakoś się wyróżniam pomiędzy tymi innymi. Moje oczy były ciemnobrązowe, niemalże czarne, co było raczej rzadkością u kobiet w Europie, które przeważnie mały jasny odcień tęczówek. Kolor moich długich włosów podobnie wahał się pomiędzy ciemnym brązem, a odcieniem czerni. Zaś cerę miałam bladą, choć może nie aż tak bardzo, bo miałam jednak typową, jak na Europejkę ciemniejszą karnacje niż niektóre dziewczyny w Azji. Niektórzy nawet pytali się mnie, czy nie mam w rodzinie jakiś Azjatów. Bądź czy któryś z moich rodziców nim nie jest, co mnie bardzo dziwiło. Nie uważałam, że jestem do nich podobna. Za każdym razem, gdy odpowiadałam ,,nie’’ spotykałam się z wielkim zaskoczeniem od strony innych. To było dziwne… Chociaż w sumie, co ja mu się dziwię? Sama miałam zapewne nie lepszą minę, kiedy rozmawiałam pierwszy raz twarzą w twarz z azjatą, świeżo po przyjeździe do Seulu.
– Z Europy. – kiwnął potakująco głową na moją odpowiedź, i po chwili zrobił zdziwioną minę.
– Dopiero się zorientowałem, że nawet nie wiem, jak brzmi twoje imię. I nie wiem jakim cudem nie zapytałem o to, kiedy wymienialiśmy się numerami. - Stwierdził z rozbawieniem, masując swój kark dłonią. Faktycznie, nawet ja zastanawiałam się, jak mogło do tego dojść. No tak, przecież po wymianie numerów, spojrzał na mój zegarek i rzucając krótkie ,, Zgadamy się jeszcze! ‘’ Ruszył przed siebie niczym huragan w tylko w mu znanym kierunku. Aż ciekawiło mnie, jak zapisał mój numer, skoro nie znał mojego imienia…
– To w takim razie, jak mnie zapisałeś?
-Um, dziewczyna od rysunków. - Powiedział optymistycznie i zaśmiał się.

 No cóż… mogło być gorzej.
– Aha, no to teraz możesz zmienić. Jestem Ania. - Wstałam z krzesła i ukłoniłam się lekko, na co on powtórzył czynność. Przez chwilę po tym chyba się zamyślił nad czymś, bo w zabawny sposób zaczął formować dzióbek z ust. I nagle zrobiłam to. Teraz to ja perfidnie się w niego wgapiałam, jak on chwilę temu we mnie. W końcu, kiedy do mnie doszło, że patrzę na niego wystarczająco zbyt długo - czego na szczęście nie zauważył - przeniosłam wzrok na jego dłonie. Wyglądały na naprawdę zadbane, i wydawały się być naprawdę duże w porównaniu z moimi, o wiele drobniejszymi. Jego palce były długie, jak i płytka paznokci co lubiłam najbardziej u chłopaków.
– Mieszkasz tutaj?
- Nie, mieszkam w Seulu wraz z Taeyeon, ale zamieszkałyśmy teraz chwilowo u jej babci, bo szukamy mieszkania. Mamy zamiar się tutaj przeprowadzić jeśli coś znajdziemy.
– Studiujecie w tam, czy coś?
-Tak, jednak, jak się uda to planujemy się również przenieść do jakiegoś uniwersytetu tutaj. Dodatkowo pracujemy tam dorywczo, gdzie się da, ponieważ musimy spłacać same mieszkanie i naukę. Niestety nie pochodzimy z zamożnych rodzin, co jest skutkiem,  że ledwo wiążemy tam koniec z końcem i grozi nam teraz komornik. A nie chcemy wyciągać pieniędzy od naszych rodziców.
–Oł, nie fajna sprawa, ale podziwiam wasze podejście co do rodziców. Mi samemu byłoby głupio wyciągać od nich pieniądze, gdybym był biedniejszy. - Popatrzył na mnie w naprawdę ciepły i w jakimś stopniu współczujący sposób. Chciałam, aby tego nie robił co do tego drugiego. Poczułam się trochę tak, jakby wziął mnie za dziewczynę praktycznie z jakiś slumsów, mimo iż tak nie było. W sumie tak naprawdę tego nie ukazał, jednak kobieta zawsze lubi dodać coś od siebie. Mimo wszystko przez to ,,dodanie’’ to trochę mnie to… zabolało? Owszem, pochodziłam z biedniejszej rodziny, jednak to nie oznaczało, że słowo ,,biedniejszy’’ musi zaraz oznaczać, że rodzinę praktycznie na nic nie stać, a córka wyjechał do Korei po lepsze życie. Po prostu nie mogliśmy szaleć z pieniędzmi i pozwolić sobie fundować full wypas wakacje w ciepłych krajach, czy ciągłe zmienianie auta na coraz to nowsze modele. Tak w ogóle, to po jego wypowiedzi stwierdziłam, iż widocznie jego rodzina jest w o wiele lepszej sytuacji niż moja. No, ale to nie ważne…
-A więc… Co w takim razie zrobicie, jeśli tutaj wam nie wyjdzie? Bo pracę na pewno będziecie musiały znaleźć mimo iż jest tu trochę tańszy czynsz za mieszkania niż tam. Oczywiście nie uważam, że tak może się stać, bo myślę optymistycznie. Mimo iż trochę gryzie się to z moją wypowiedzią, jednak wierzę, że wam się uda coś szybko znaleźć. Co do studiów, to również jest ciut taniej, bo sam wiem po sobie, jak to było. Ludzie tutaj są naprawdę mili i pomocni. 
 –Nie wiemy, jesteśmy również dobrej myśli. Umm… mogę zapytać ile masz lat skoro wspomniałeś o tych studiach?
-Pewnie nie uwierzysz, ale dwadzieścia pięć. - zaśmiał się, a mnie wgięło w krzesło. Naprawdę nie powiedziałbym, że jest w takim wieku! Szok na masę orbitalną, normalnie! Zapewne moja mina musiała wyglądać tak, jakby ktoś powiedział mi, że Baekhyun to tak naprawdę wokalista, jakiegoś k-pop’owego zespołu. W sumie to mógłby być. Podczas rozmowy jego głos był delikatny, jednak nadal męski, więc pewnie miałoby wspaniałe brzmienie podczas śpiewu. Co tu jeszcze, hm… O! Na pewno był przystojny i podejrzewam nawet, że ma bardzo ciekawy charakter i poczucie humoru.
- Owszem, pewnie komuś innemu bym nie uwierzyła, że jesteś ode mnie o pięć lat starszy. - Uśmiechnęłam się lekko do niego, widząc, jak po chwili sam odwzajemnił uśmiech. Spojrzałam w bok na idącego już w naszą stronę czarnowłosego kelnera z zamówieniami. Położył nam je przed nami, życzył ,,smacznego’’ i odszedł, a my dziękując mu, wzięliśmy się za konsumpcje. Nagle ogarnął mnie smutek i zamiast jeść ciasto, zaczęłam w nim dziobać łyżeczką. W sumie doszło do mnie, że postępujemy wraz z Taeyeon nierozsądnie z całym tym planem przeprowadzki. Nie myślałyśmy o skutkach ubocznych, a to był błąd przy tak ważnej sprawie. Stanowczo będę musiała dzisiaj z nią to przestudiować. Nawet jeśli zacznie marudzić, że już zmywanie jest ciekawszym zajęciem. Naprawdę, aż dziwnie mnie to, że jeszcze nie zagubiła się w tym porąbanym świecie z tą swoją nadmiernością optymizmu w mózgu. 
Podejrzewam, że jeśli będzie potrzeba to jej babcia zgodzi się nas przenocować dłużej. To naprawdę wspaniała i troskliwa kobieta, która z chęcią nas przygarnęła pod swoje skrzydła. Jednak musimy być świadome, że nie możemy stale na nią patrzeć. 
Nagle ocknęłam się, kiedy poczułam, jak ktoś wyjmuje mi widelczyk z dłoni, który nawet nie wiem kiedy, zastąpił mi łyżeczkę. Spojrzałam przed siebie, widząc sprawcę. Ten zaśmiał się, jak gdyby nigdy nic, odkładając sztuciec na moim talerzyku.

–Nie wiem czy ci nie smakuje, czy to dlatego, że nagle posmutniałaś, ale zobacz, co aż zrobiłaś z tego powodu z ciastem. Czemu ono było winne? - jęknął żartobliwie. - Teraz wygląda, jak jakieś niezidentyfikowane danie. - Śmiał się dalej, kiedy w tym czasie spojrzałam na wypiek i myślałam, że roztopię się tam z zażenowania przed jego osobą. Ciasto było rozwalone na całym talerzyku, gdzieniegdzie wnet zmielone i wyglądające jak jakiś placek, bądź paćka, jak kto woli. Owszem wyglądało to zabawnie, ale czułam, że zachowałam się trochę niekulturalnie. – Nie martw się! - dodał wesoło i potargał czubek mojej głowy.  Zdziwiłam się na ten gest, patrząc ciągle na niego lekko zaskoczona. I nagle ni stąd, ni zowąd przyszło mi do głowy słowo ,, bekon’’. Nawet nie wiedziałam dlaczego. Czyżby jakoś tak... skojarzyło mi się z jego imieniem? Chyba Taeyeon dodała mi dzisiaj czegoś rano do kawy, bo przeważnie ona ma takie dziwne skojarzenia. Uśmiech bekona diametralnie wymazał cały ten smutek panujący na mojej twarzy i sprawił, że samoistnie odwzajemniłam uśmiech. Naprawdę, jego osoba na mnie dziwnie działała. Siedząc przy nim czułam się, jakby dookoła nas była wiecznie tęczowa aura, niczym przy Taeyeon. To było w pewien sposób podejrzane. Może on jest tym jej ,,dilerem''? – Życie jest zbyt krótkie, aby marnować je na smutek,  A… An…An… Wybacz, mogłabyś powtórzyć swoje imię? - Wiedziałam, że to kiedyś nadejdzie i nie będzie wiedział za bardzo, jak wymówić moje imię. Widząc jego zagubienie, szybko przyszłam mu z pomocą, wymawiając swoje imię parę razy. 

Musiała minąć dłuższa chwila zanim w miarę poprawne je wymówił. A przecież te do trudnych nie należało. Jego radość, kiedy udało mu się w końcu załapać, była niesamowita. Znowu miałam ochotę się przez niego zaśmiać i kolejny raz przyłapałam się na myśleniu sobie, że jest bardzo przystojny. Dobrze, że na razie tylko o tym i nie dopadła mnie jeszcze wizja zbereźnych wizji, które ostatnimi czasy często miewałam. 
Chwyciłam białą filiżankę z cappuccino, które innymi słowy było naprawdę pyszne - jak podejrzewałam. Upiłam łyk, przypatrując się, jak szatyn nagle zaczął czegoś szukać w swojej torbie. Po chwili wyjął z niej gruby, siwy zeszyt, który położył przede mną.
–Proszę, stwierdziłem, że same postawienie ciasta i kawy nie wystarczy za zniszczenie twojej ciężkiej pracy. - Popatrzyłam na niego zdziwiona. Przecież moje prace mało wiele przeżyły, a niektóre z nich wyglądają nawet teraz lepiej niż poprzednio! Efektem lekkiego zamazania, jaki spowodowała woda, był naprawdę super! 
I znowu to robił. Uśmiechał się w ten swój eye smile'owy sposób, zabijający coraz to bardziej moje irracjonalne myślenie. 

Wziął szybki łyk jeszcze lekko parującej w jego kubku czekolady i dodał.
– I nie chcę słyszeć żadnego słowa ,, ale ‘’ bądź ,,nie musiałeś ‘’ - Skoro czuł się winny i gryzło go sumienie, aby odkupić mi zeszyt, to nie mogłam zrobić nic innego, jak go przyjąć.
–Och, jest bardzo ładny i akurat lubię siwy kolor, dziękuję. - Wzięłam od niego rzecz i schowałam do kolorowego plecaka w kwiaty. Resztę pobytu w kawiarni spędziliśmy na rozmowach i w sumie mogę śmiało powiedzieć, że bliższemu poznawaniu siebie. Dowiedzieliśmy się trochę o sobie. Chociażby, ja dowiedziałam się, że on również planuje poszukać dla siebie jakiegoś mieszkania, bowiem ma już swoje lata i raczej w tym wieku nie powinien siedzieć już pod dachem rodziców. Jednak uważał, że to będzie zapewne trudne, bo jego matka jest przeciwna temu. Mimo iż mają pieniądze i jej synek powinien już dawno opuścić gniazdko. No i tak podejrzewałam, że pochodzi z tej ,,lepszej’’ rodziny, ale wracając… Jego ojciec za to podobno bardzo za nim stoi. Już niby sam zaczął szukać dla swojego syna jakiegoś niedużego mieszkania, mając dosyć jej biadolenia, co jeszcze bardziej złości jego rodzicielkę. Bowiem sądzi ona, iż to będzie dodatkowy kosz płacenia za rachunek, a wiek Byun - gdzie niektórzy jego rówieśnicy maja już założone rodziny - nic nie ma do tego. Widocznie nie mogła znieść faktu, że jej syn nie jest maminsynkiem i woli poznawać życie po swojemu. We własnym mieszkaniu. Trochę mnie to dziwiło, że mimo pierwszego naszego takiego spotkania, tak się przy mnie otworzył. Ludzie podobno uważają mnie za godną zaufania, nawet przy pierwszym spotkaniu. Może z jego strony też tak było?
Odłożyłam łyżeczkę na talerzyku, kończąc tym tą przepyszną paćkę, jaką zrobiłam z deseru. Dopiłam do końca cappuccino i lustrując uważnie wnętrze kawiarni, stwierdziłam, że stanowczo muszę tutaj spróbować złożyć CV. Oho, chyba znowu się nakręcam.
– Wiesz co? Mówisz naprawdę dobrze po Koreańsku. - Oznajmił mi po tym, jak moja głowa odwróciła się w jego kierunku. 
–Naprawdę tak sądzisz? - Zapytałam, bo uważałam, że w niektórych momentach niezbyt przyjemnie kaleczyłam słowa. Jeśli fakt, że teraz kiwał potakująco głową miałam wziąć za prawdę, to cieszyłam się w duchu, że jednak może nie jest aż tak źle. W sumie Taeyeon - odkąd zaczęłyśmy się trzymać na studiach - mocno piłowała moją wymowę i chyba dzięki niej zawdzięczam ten większy zanik dukania, co na początku ją bawiło.
–Masz może, jakieś plany dzisiaj? - Przez chwilę zastanawiałam się nad jego pytaniem. W sumie poza umówionym spotkaniem z Taeyeon, które miało być za jakieś dwie godziny, to nie miałam nic ciekawego do roboty. Ciekawa jestem co też ona wymyśliła takiego? Przez telefon nie chciała mi nic powiedzieć, twierdząc, że to niespodzianka. Była tak bardzo wesoła, że podczas rozmowy zastanawiałam się czy, aby nic znowu nie brała. I na serio nie ma żadnego dilera, jak to podejrzewałam.Może udało się jej coś zrobić w związku z uczelnią bądź pracą? Byłoby fajnie mieć choć jedno z głowy. 
Spojrzałam na szatyna, który zaczął mrużyć oczy, jakby chciał samemu wyczytać co chodzi po mojej głowie. Zignorowałam jego usilne próby zrobienia tego, które widocznie wychodziły na marne sądząc po jego minie.

 W końcu uśmiechnęłam się.
– W sumie jestem umówiona z Taeyeon, ale dopiero za dwie godziny.
– A miałabyś ochotę na małe zwiedzanie w tym czasie? Bo akurat również mniej więcej za tyle czasu mam spotkanie i nie bardzo opłaca mi się iść do domu. - Zwiedzanie? W sumie to brzmiało bardzo korzystnie i to wręcz dobra okazja na to, aby poznać to miasto bliżej. Wtedy jeśli uda nam się coś znaleźć, nie będzie problemu z przemieszaniem się. Poza tym dwie godziny to nie jest wcale aż tak mało czasu. W ogóle ta cała akcja przy tych fontannach i dzisiejsze spotkanie wyglądało trochę, jak jakieś przeznaczenie. Oczywiście istnieje też coś takiego, jak zbieg okoliczności, który również mógłby być prawdopodobny.
–Pewnie, nie znam tego miasta i z chęcią poznam. - W sumie to trochę ryzykowałam, mówiąc to, bo skąd mogłam wiedzieć czy to czasem nie jest jakiś cichy morderca? Tak, Tak, Ania, ty i te twoje przemyślenia… W sumie to serio było podejrzane, bo Baekhyun bardzo się ucieszył na moją odpowiedź. Istnieje również opcja, że może nie mieć żadnych przyjaciół, ani znajomych , chociaż… Kto by nie chciał się kumplować z bogatym i do tego zabawnym i przystojnym mężczyzną?! I do tego na pewno mądrym! Chyba tylko idiota z wielkim ego. Na studiach musiał się pewnie nieźle odganiać od dziewczyn, jak i może nawet od płci męskiej. Wszystko mogło być możliwe.
– Ok, to co? Zbieramy się, nie? - Kiwnęłam głową, słysząc w międzyczasie, jak woła kelnera, który po chwili do nas podszedł. Mężczyzna zapłacił za wszystko i wyszliśmy. Na dworze była naprawdę przepiękna pogoda. W sumie był już prawie maj, więc co się dziwić. Spojrzałam w górę na przyjemy zielony kolor, jakie posiadały korony drzew. Słońce przyjemnie grzejące na bezchmurnym niebie przedzierało się przez owe konary, okalając moją twarz przyjemnym ciepłem. A lekki wiaterek od czasu do czasu pozwolił sobie musnąć skórę na moim ciele.
–To co chciałabyś zwiedzić, jako pierwsze?
-Zdam się na ciebie. - Oznajmiłam z uśmiechem i znowu miałam swoją dziką myśl, czy obdarzenie go od razu takim zaufaniem jest dobre? Jednak on był drugą osobą zaraz po babci Taeyeon, która mogła pomóc z odnalezieniem się w tym mieście.
– Ok, będzie trudno samemu wybrać, ale… O, wiem! Znam parę naprawdę ładnych miejsc! - Pstryknął palcami, jakby odkrył coś niesamowitego i ruszył przed siebie. Dobrze, że nie chwycił Mnie za dłoń i pociągnął za sobą, bo bym chyba runęła na ziemię, jak kłoda. Już kolejny raz przyłapuje się, że się w niego wpatruje i cieszę w duszy niczym małe dziecko, że udało mi się poznać takiego człowieka. Chociaż skąd mogłam mieć pewność, że to czasem nie jest nasze ostatnie spotkanie i już więcej się nie zobaczymy? Mimo, iż był bardzo wesoły i tolerancyjny, to nie miałam pewności, czy tak naprawdę w duszy, aż nie pragnie, aby to spotkanie się skończyło. Chociaż, gdyby tak było to nie zapytałby się, czy mam jakieś plany i potem wyskoczył z propozycją zwiedzania. Po zakończonym posiłku zapewne, pożegnalibyśmy się i na tym by sie zakończyło.
Jak zwykle kolejny raz odbiegłam trochę od rzeczywistości do swojego świata i kredek, bo chłopak nagle ustał i obrócił się, w końcu machając do mnie ręką, abym w końcu się ruszyła. Zapewne głupiej uśmiechnąć się do niego w danym momencie bardziej nie mogłam, ale machnęłam na to ręką i podeszłam do niego bliżej. Nasza wędrówka nie polegała na chodzeniu do typowych miejsc, które są przeznaczone do zwiedzania dla turystów. Mój przystojny przewodnik, bekon, bardziej wolał oprowadzać mnie po mieście. Jak i konkretniej uliczkach w których jest pełno sklepów lub chociażby targ, abym na wszelki wypadek mniej więcej wiedziała gdzie co jest. I za to byłam mu wdzięczna, bo szczerze powiedziawszy, jakoś nie miałam siły na większe atrakcje niż zwykły spacer po mieście. Musiałam przyznać, że śmiechu było co nie miara. Byun rozbawiał mnie na wszelkie możliwe sposoby. Kiedy widział, że udało mu się mnie rozśmieszyć, nawet głupim tekstem, jakim często były niemożliwe suchary. Widać było, jak czuje satysfakcje z tego powodu. Przez te jego żarty ciągle miałam wrażenie, że jeszcze chwila, a z moich oczu poleci potok łez od bolącego już prawie brzucha. W końcu naszą końcową trasę zakończyliśmy w pobliskim parku z Buble Tae w rękach. Jak się okazało, była ona jego ulubionym i chętnie pitym napojem. W sumie co się dziwić, skoro są naprawdę przepyszne i sama jestem ich wielbicielką!
Siedzieliśmy już na jednej ze stojących w okolicy ławeczek, popijając ze smakiem trunek. Park był naprawdę śliczny i przechadzało się nim dużo ludzi. Niektórzy biegali,spacerowali, bądź uganiali się za swoimi psami co od razu przywołało u mnie wspomina z tamtego dnia.
–Jakbym widziała ciebie z Sangchu, tamtego dnia. - Zaśmiałam się, wskazując delikatnie głową przed siebie, na podobny obrazek gonitwy co wtedy przy fontannach.
–O, pamiętasz imię mojego psa! - Powiedział zaskoczony, patrząc na mnie z rozbawieniem, a potem w skupieniu na przebiegającą właśnie grupkę osób.

–Jakże bym mogła zapomnieć… - Mruknęłam z nutką ironii, jednak po chwili i tak roześmiałam się, widząc jego minę. - Dziękuje oppa, za pokazanie miasta. - Odsunęłam usta od fioletowej słomki i uśmiechnęłam się do niego. Jego usta również uformowały się w uśmiechu, jednak bardziej subtelniejszym.
– Oppa?
-No tak, trochę niekulturalnie byłoby w waszym zwyczaju powiedzieć do ciebie normalnie po imieniu, bez uprzedniej zgody z twojej strony.
– No w sumie... - zastanowił się przez chwilę - Jednak jeśli nie powiesz tego, to wydaje mi się, że ktoś to zrozumie. Jesteś z innego kraju i u was panują inne zwyczaje co do zwrotów grzecznościowych.
– W sumie to masz rację. - Pociągnęłam duży łyk jabłkowej bubble tae, patrząc gdzieś przed siebie.
-Naprawdę fajnie mi się z tobą rozmawia i z chęcią pożartował bym sobie z tobą dłużej, ale niestety nasz czas dobiega końca.

Skwitował patrząc z grymasem na zegarek, jaki miał zawieszony na lewym nadgarstku. Nie mogłam uwierzyć, że naprawdę to powiedział. Halo? Czy ktoś nie robi czasem sobie ze mnie jaj? No niech ktoś mi powie, że zaraz nie wyskoczy ekipa telewizyjna z informacją ,, Mamy cię! Jesteś w ukrytej kamerze! ‘’.  Aż mi się cieplej zrobiło na sercu, pomijając fakt, że od początku spotkania na widok uśmiechu Baekhyuna w stylu ,, eye smile ‘’ wali mi jak oszalałe. W Polsce chłopacy traktowali mnie raczej neutralnie, mimo iż miałam jako taki wygląd i bardzo wesoły charakter.  Bynajmniej przeważnie każdy zadawał mi pytania czemu nikogo nie mam, skoro dysponuje takimi atutami? Chociaż w sumie skoro nie zaliczałam się do grupy ,, łatwa ‘’ lub ,, tapeciara ‘’ gdzie w obydwu wariatach najważniejszy był duży cyc, to o czym tu mówić? Oczywiście nie uważam i nigdy nie uważałam, że wszyscy chłopacy na takie lecą. Jednak każdy mi przyzna, że duża większość z nich owszem. Tylko czyhają na odpowiednią okazję, aby sobie ulżyć parcie w spodniach i nie móc wysilać się za bardzo przy ''zdobywaniu'' dziewczyny. To trochę dziwnie, zabrzmiało, no ale nieważne. Po przylocie do Korei i mieszkaniu tu przez rok, udało mi się związać z naprawdę miłym chłopakiem imieniem Minwoo. Jednak niedawno się z nim rozstałam. Nie wiem czy zdążyłam go pokochać, jednak pewnie, by to niedługo nastąpiło, bo jako takim uczuciem go darzyłam. Jednak miałam jeszcze na tyle rozsądku, aby nie być z damskim bokserem, który po informacji o rozwodzie swoich rodziców zmienił się.  Od tej feralnej informacji, potrafił mnie uderzyć, jak tylko jego zdaniem ,, kokieteryjnie ‘’ spojrzałam na płeć przeciwną. O, albo zgadzałam się ze zdaniem z jakimś chłopakiem. Najgorzej chyba było, kiedy to uznał, że powinnam mu udowodnić swoją miłość poprzez współżycie. Byłam z nim zaledwie jakieś trzy miesiące i w tym ostatnim to wszystko się zaczęło. Do dziś nie rozumiałam co w niego strzeliło, że zachowywał się, jakbym była co najmniej jego własnością. Gdyby nie fakt, iż w dzień, kiedy to przyszedł do mnie, a w tym samym czasie Taeyeon była u mnie w pokoju - o czym nie wiedział - zostałabym przez niego zgwałcona. Przyjaciółka słysząc moje krzyki, jak i te jego, nie patyczkowała się i od razu zadzwoniła na policję. W razie czego, aby opóźnić jego zamiary, zeszła na dół, a jej obecność bardzo zaskoczyła chłopaka. Przestraszył się, rzucił słowem, że nie będzie z taką szmatą, jak ja i szybko wybiegł z domu, wprost w ręce policji. No i oczywiście, trzeba było trochę tam do nich pochodzić i wszystko tłumaczyć. Jednak nie wiem co dalej się z nim stało, nie obchodziło mnie to szczerze mówiąc. Jednak przez dłuższy czas, przez tego dupka nie było ze mną za dobrze, a zwłaszcza po nazwaniu mnie szmatą. I powiedzcie mi za co? Oczywiście nikt nic nie wie. Eh… No to teraz odrzućmy moją nudną przemowę z życia wziętą. Wróćmy do świata żywych, gdzie bekon już coraz bardziej niecierpliwie wyczekiwał mojej wypowiedzi, bądź odpowiedzi. Chwilę temu miałam wrażenie, że jeszcze coś do mnie mówił. Mimo iż stał ode mnie kawałek, podszedł bliżej, kładąc dłoń na moim lewym barku.
–Ania, wszystko w porządku? - Zapytał się mnie troskliwie, masując po chwili dłonią już moje przedramię. Jego mina była zmartwiona, a oczy już tak nie błyszczały przez bijący od nich smutek.
–Tak, tak. Wybacz, zamyśliłam się.
–No właśnie zauważyłem. Pytałem się w którą stronę idziesz? To może jeszcze przejdziemy się oboje. - Zasugerował, patrząc kolejny raz na zegarek. Rozejrzałam się po okolicy, jednak nie bardzo dokładnie wiedziałam, gdzie się znajdujemy, mimo iż kojarzyłam sklepy po drugiej stronie ulicy. Ten chyba  zauważył, że się lekko tarmoszę z moją orientacją w terenie podczas kręcenia głowa na wszystkie strony świata. Zapytał w końcu o adres. Niestety nie znałam go, ale podałam mu mniej więcej miejsce gdzie znajduje się blok babci Taeyon. Widać było, że od razu wiedział, o co chodzi i, jak się okazało, oboje zmierzaliśmy w tym samym kierunku. Wiedząc, że czas nas goni, ruszyliśmy więc przed siebie, wychodząc po chwili z parku. Stanowczo muszę tutaj kiedyś zabrać Taeyon. Ona uwielbia robić zdjęcia, a owe widoki są tu naprawdę wspaniałe i w sam raz na jakaś sesję zdjęciową.
 Idąc już chodnikiem, przystaliśmy po chwili przed pasami i sygnalizacją świetlną.
– Ja będę zaraz skręcał, chyba już trafisz sama co?
- Jasne! - Uśmiechnęłam się standardowo do niego, jednak w duszy czułam smutek, że zaraz się rozejdziemy. Jednak skoro mówił do mnie takie miłe rzeczy w parku, to istniała jakaś szansa na to, że zaczniemy utrzymywać znajomość?
Zapaliło się zielone światło. Ruszyliśmy w ciszy na drugą stronę. Żołądek wręcz, to chyba zaczynaj mi podchodzić coraz bardziej do gardła. Przez całą tą drogę zastanawiałam się, czy, aby się nie zakochałam w nim od pierwszego... wejrzenia? W sumie, to było trochę głupie. Kątem oka zerknęłam na jego skupiony wyraz twarzy. Oczywiście tak się zapatrzyłam, że nie zauważyłam wysokiego krawężnika. Potknęłam się oczywiście o niego - bo jakże mogłoby być inaczej. Automatycznie przymknęłam powieki, czując, jak tracę równowagę i zaraz zaliczę czułe zbliżenie z matką ziemią. Jednak zamiast czegoś twardego, poczułam jak moja twarz i ciało zderzają się z czymś miększym. Dopiero po chwili zorientowałam się, że właśnie mam wlepioną twarz w tors mojego przystojnego przewodnika. Nieświadoma tego, jak w miarę blisko mogą znajdować się nasze twarze, podniosłam głowę do góry. Moje oczy zrobiły się orbitalnie większe. Usta rozchyliły w szoku, kiedy otarliśmy się przypadkowo nosami, ponieważ Baekhyun miał lekko zniżoną głowę. Jego mina też była nie lepsza, a czarne tęczówki biegały jak szalone, wpatrując się w te moje. Zmieszana i ogarnięta zawstydzeniem - co czułam już bardzo wyraźnie na swoich policzkach i ciele, poprzez szalenie bijące i prawie, że doprowadzające mnie do palpitacji serce - odskoczyłam od niego, niczym poparzona. Spuściłam głowę i zagryzłam z tych nerwów wargę.
– Umm… P-przepraszam i d-dziękuję za wszystko B-Baekhyun oppa… - Mruknęłam szybko jękliwie. Oczywiście musiałam się jąkać, a mój głos dodatkowo drżał coraz, to bardziej, z każdym wymawianym słowem. Ukłoniłam się lekko i ze spuszczoną głową popędziłam w swoją stronę, nie czekając na jego odpowiedź. Po paru przebytych metrach przeklinałam się w duszy, że teraz to na pewno mogę pożegnać się z myślą o znajomości z nim.  Będąc już blisko mieszkania pani Lee, rozdzwoniła się moja komórka. Szczerze mówiąc ze strachem ją wyjmowałam myśląc, że to może Baekhyun dzwoni. Jednak widząc na wyświetlaczu zdjęcie mojej świrniętej przyjaciółki, odetchnęłam z ulgą, jednak poczułam się dziwnie zawiedziona.
–Tak?   
-Gdzie jesteś?! Bo ja już wychodzę aktualnie z klatki babuni, bo jeszcze chwila, a się spóźnimy! 
 - Właśnie jestem w pobliżu i zaraz skręcam na plac zabaw, ale powiesz mi w końcu, gdzie się tak spiesz… halo...? Halo…? Taeyeon?! - No tak, jakże mogłoby być inaczej. Rozłączyła się. Nie zdążyłam dobrze podnieść głowy, a czarnooka była już przy mnie. Nic nie mówiąc, chwyciła mnie za przegub i pociągnęła wpierw przez plac zabaw. Potem kawałek osiedla, w końcu zatrzymując się ze mną na parkingu za blokami przy niebieskim samochodzie. Pani Lee pomachała do mnie zza kierownicy i gestem dłoni kazała nam wsiąść do pojazdu. Spojrzałam pytająco na przyjaciółkę, lecz ta nadal milczała. Szczerze mówiąc trochę mnie to zaczynało irytować. Gdyby, to było moje urodziny, to nie nalegałabym, aby mi w końcu powiedziała, a z tego co dobrze pamiętam, obchodzę je w listopadzie, tak jak i ona. – Czyli mam rozumieć, że nikt mi nic nie powie gdzie jedziemy? - Zapytałam z nadzieją pochylając się bardziej do przodu, jednak mogłam sobie o niej pomarzyć. Pani Lee i Taeyeon wymieniły się znaczącymi spojrzeniami i dalej milczały.  – Nawet jednego słowa? - Podniosłam palec wskazujący do góry, robiąc smutną minę. Obie pokiwały przecząco głowami, uśmiechając się podejrzliwie. Nie chciałam już drążyć bardziej tego tematu, bo naprawdę dzisiejszy dzień mnie wymęczył. Opadłam bezradnie z powrotem na tylne siedzenie, bo pasy już bardzo zaczęły mnie uwierać i westchnęłam. Przymknęłam powieki i miałam teraz to gdzieś, gdzież to jestem wywożona. Długo sobie tak nie posiedziałam, bo poczułam, jak samochód zwalnia, a potem się zatrzymuje. Widząc, że obie odpinają z uśmiechem pasy i wychodzą z pojazdu, zrobiłam to samo. Wychodząc przy okazji rozprostowałam lekko zastygłe mięśnie i spojrzałam na nie szczenięcym wzrokiem. Jednak nawet on nie pomógł i w dalszym ciągu nie wiedziałam co za niespodziankę wykombinowała brunetka.   
– Powodzenia dziewczynki, hwaiting! – powiedział wesoło kobieta.
-Hwaiting! - Powtórzyła Taeyeon, robiąc identyczny ruch co jej babcia czyli typowe zaciśniecie dłoni w pięść i gwałtowne opuszczenie łokcia w dół, wraz ze zgiętą w tym miejscu ręką. W moim kierunku też to zrobiła i zaczęła wymachiwać wolną dłonią, abym też to zrobiła. Spojrzałam na nią z jakąś taką niechęcią i powtórzyłam mrucząc ,, hwaiting ’’. Chyba ta sprawa z Baekhyun’em sprzed paru minut tak na mnie podziałała. 
– Idźcie już, bo ta pani od nieruchomości już na was czeka.
–Kto niby? –zapytałam zastanawiając się, czy czasem się nie przesłyszałam. Przekręciłam  dodatkowo głowę na bok, patrząc to na przyjaciółkę to na jej babcię. – Taeyeon, czy wyjaśnisz mi w końcu, o co tu biega? I dlaczego spotykamy się z kimś od nieruchomości? Czyżbyś… 
- Znalazłam dla nas mieszkanie, a raczej jednopiętrowy domek! -  Wyprzedziła mnie, do tego krzycząc i wskazując coś za sobą wyciągniętą ręką, jakby wygrała co najmniej w totolotka. Wybałuszyłam oczy, patrząc na nią poważnie. Aż nie mogłam przełknąć słów, jakie właśnie usłyszałam z jej ust. Byłam zirytowana, że o niczym mi wcześniej nie powiedziała, tylko sama zaplanowała. Czułam, jak moja optymistyczna strona właśnie gdzieś sobie wyfrunęła w daleką krainę. Z lękiem podążyłam wzrokiem w stronę kierunki, jaki w dalszym ciągu wskazywała jej ręka i palec wskazujący. Zamarłam widząc, że owy domek jak na jedno piętrowy wydaje się być nawet duży, jak tylko na nas dwie. Myślałam, że zaraz spłonę ze złości. Jak ona mogła mi nic nie powiedzieć? To raz. Dwa - ciekawa byłam, za co ona chciałaby opłacać ten domek, dodatkowo jednopiętrowy?! A trzy – w dalszym ciągu musimy spłacić zaległy czynsz w tamtym mieszkaniu. Chyba przez ten czas, kiedy to miała okres, przedawkowała tabletki przeciwbólowe i teraz wychodzą efekty uboczne, jakim jest zainteresowanie kupnem i zacieszanie się, jak głupi do sera z tego powodu. – Jednak właśnie ta kobieta co tam stoi, ma nas oprowadzać po nim. Mówię ci, na zdjęciach wygląda przekonująco, tak jak i cena jest przystępna! - Znowu spojrzałam na nią, zagryzając nerwowo wargę. Właśnie, może nie ma co się stresować i być tym cholernym optymistą? Przecież go nie kupiła, a tylko zgłosiła się, jako chętny obejrzenia owego budynku. –Ania, nie bądź złą na moją wnuczkę, bo chcę dla was dobrze. Opłatą czynszu za tamte mieszkanie się nie martwcie, jak i formalnościami, bo już wszystko pozałatwiałyśmy i rodzice podesłali wam trochę pieniędzy.
 –Słucham? Czynsz? Rodzice? Pieniądze? - Nie mogłam w to uwierzyć. Dziś chyba maiłam jakiś cholerny dzień, który przeplatał się szczęściem i pechem. Nie zdążyłam nic odpowiedzieć, bo Taeyeon pociągnęła mnie za rękę w stronę kobiety i budynku. Ujrzałam tylko, jak kobieta z wielkim uśmiechem mi macha, bo zostałam odwrócona w stronę tej drugiej. Widząc, jak moja kumpela się kłania, zrobiłam szybko to samo.
 – Pani Lee?
-Tak, to ja. – powiedziała wesoło.
-Zapraszam za mną. – kobieta uśmiechnęła się ciepło do nas i ruszyła idąc przed nami.
-Ania, zobaczysz, że ci się spodoba, więc nie złość się, dobrze? - Zapewniła, patrząc na mnie niczym słodki psiak. Wiedziała idealnie, że za każdym razem przekupywała mnie tymi lśniącymi, czarnymi diamencikami i swoim aegyo. W ogóle, wiedziała, jak używać swojego uroczego wyglądu do manipulowania innymi. Może Taeyeon, nie wyglądała, ale była naprawdę sprytnym człowieczkiem. Spojrzałam na nią z lekką obawą, kiedy ustałyśmy przed drzwiami owego domku. Co prawda, kiedy zobaczyłam go z bliska już podbił moje serce swoim urokiem, ponieważ był ozdobiony przepięknymi białymi cegłami czy czymś takim. 

Nie znam się na tym za dobrze, bo budowlańcem nie jestem ani kimś podobnym, tylko studentką ASP, więc w sumie nie muszę mieć wiedzy na ten temat.
Kiedy doszłyśmy do przedstawicielki, która miała nas oprowadzić po owym budynku, ujrzałyśmy jej  zaskoczoną, a po chwili zagubioną minę.
-Coś się stało, proszę pani? - Taeyeon podeszła do niej bliżej, na co kobieta westchnęła.
- To dziwne, ale chyba już ktoś ogląda mieszkanie. - Stwierdziła, patrząc to na lekko uchylone przez nią dosłownie parę sekund temu drzwi i notes, który wyjęła i zaczęła studiować.
-Czyli to oznacza, że nie możemy go obejrzeć? - Taeyeon spojrzał na mnie smutnym wzrokiem, kiedy to obie spojrzałyśmy na siebie w tym samym momencie. Widziałam, jak bardzo zafascynowała się owym obiektem. A kiedy tak się dzieje, to mimo sporów czy nawet apokalipsy, ona nie odpuściłaby tego tak łatwo. Jak już się nakręci to koniec, i właśnie dlatego bałam się, że kiedyś to będzie dla niej zgubne.
-Ale oczywiście, że możecie! Jednakże musicie się liczyć z tym, że osoba która prawdopodobnie teraz go ogląda, może się na niego zdecydować. Budynek jest naprawdę przepiękny i bardzo teraz tani, jak na swoją dotychczasową wartość, którą obniżyliśmy na krótszy okres w formie promocji. To jak? Chcecie mimo wszystko dalej oglądać? - W jednej sekundzie radość zawitała na twarzy mojej przyjaciółki, która już nawet nie była skłonna nic odpowiedzieć. Westchnęłam cicho i zrobiłam to za nią, patrząc przy okazji kątem oka, jak już czatuje przy otwartych drzwiach. No i próbuje wypatrzeć wnętrza mieszkania przez niedużą szparę w nich.
- Tak proszę pani. Źle czułybyśmy się wiedząc, że musiała pani praktycznie przyjść tutaj na darmo. Tracąc swój cenny czas, który mogła przeznaczyć, na pokazanie jakiegoś innego budynku innym. - Kobieta aż uśmiechnęła się na moje słowa i za chwilę zachichotała, jak na starszą osobę przystało. Wskazała dłonią na drzwi, abyśmy weszły i tak zrobiłyśmy. Przedstawicielka oprowadziła nas po dolnych partiach mieszkania i musiałam przyznać, że nawet ja nie mogłam wyjść z podziwu jego cudnego wyglądu. W pewnej chwili kobieta poinformowała nas, abyśmy się rozejrzały, a ona pójdzie zobaczyć kto jest jeszcze w środku. Podeszłam do Taeyeon i zapytałam się jej ile teraz kosztuje ten domek. Kiedy odszepnęła mi do ucha cenę, myślałam , że zaraz tam zasłabnę i tylko skórzany fotel uratował mi życie, na który to klepnęłam od razu. Aktualna cena mieszkania była teraz o połowę mniejsza niż normalnie, więc w sumie nie dziwiłam się, że ktoś tutaj jest i ogląda je. Z tego co wiedziałam, akurat było i również stać mnie i Taeyeon na kupno tego mieszkania, tylko nasuwało się pytanie… Czy dałybyśmy radę je spłacać? Bo nie mamy przecież stałej pracy, ani tu, ani w Seulu. Fakt faktem zawsze mogłybyśmy udostępnić komuś pokój, bo podobno są aż trzy, i wtedy mniej byśmy wkładały w niego.
-Jest śliczny prawda?! - Zagadnęła po chwili, a ja oniemiała wyposażeniem samego salonu połączonego z kuchnią, zapomniałam przez chwilę języka w buzi. Nagle doszły do nas rozmowy i kroki na schodach. Od razu wstałam z fotela i ustalam za Taeyeon, która patrzyła nieobecnym wzrokiem na dziwnie poważną twarz kobiety.
-Dziewczynki bardzo mi przykro, ale owy domek został już kupiony. - Powiedziała bezradnie, a my stałyśmy, jak osłupiałe.
-Co?! - Zapytałyśmy równocześnie. Muszę przyznać, że w sumie już sama zaczynałam się zgadzać na kupno owej budowli. Co by chyba na maksa rozweseliło brunetkę, mimo iż w głowie miałam lekkie obawy. Jednak, jak widać, szczęście nam nie dopisuje, a zwłaszcza chyba mi. Pech zwyciężył nad nim dzisiejszego dnia. No cóż mogłyśmy zrobić, jak nie podziękować przedstawicielce. Kiedy to robiłyśmy, akurat kątem oka zauważyłam schodzącego mężczyznę w garniturze i kogoś niższego za nim. Automatycznie cała nasza trójka zwróciła w tamtą stronę głowę. Ja wraz z Tae zamarłam, widząc kupca, który również na nasz widok wydawał się być zaskoczony…



4 komentarze:

  1. Waaa świetne!! Chcę już trzeci odcinek _(*w*)_ ...Pewnie będą mieszkać razem we trójkę! Yeey to było by słodkie jak w komedii romantycznej <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział :) Uwielbiam twój styl <3
    A ta historia naprawdę mi się podoba, zwłaszcza za to, że są momenty komediowe, jak i dramatyczne (swoją drogą, co to za chłopak, który robi takie rzeczy swojej dziewczynie ;/ ) no nic X3 życzę weny i powodzenia na egzaminach <3333

    OdpowiedzUsuń
  3. Przez cały rozdział wyczekiwałam pojawienia się jakichś nowych postaci (chyba wiesz kogo :P). Niestety nadzieja matką głupich... Ech... No ale będę czekać na kolejny rozdział i może wtedy moja cierpliwość popłaci. Przecież właśnie tak powinien działać nasz świat. Czekasz to dostajesz.Oj miałabym długą listę życzeń. :P
    No ale serio łudziłam się do ostatinigo akapitu, że może będzie jakieś niespodziewane wejście, a tu się okazuje że bohaterka zamiast romansu z lśniącym przystojniakiem, zamieszka z słodziakiem. Co prawda perspektywa nie najgorsza, ale te nadzieje.:P Niektórzy to mają farta w życiu i chyba dobrze czasem poczytać o czymś tak pięknym. Wpadasz niespodziewanie na przystojniaka, spotykacie się w kawiarni, będziecie razem mieszkać. Może jeszcze łóżko biedakowi się załamie i wykorzysta szerokie łoże małżeńskie Ani? xD Dobra, to byłby szczyt szczęścia, eee no... Okropne zrządzenie losu, chciałam powiedzieć. :P A ten jeszcze pomyliłby sobie rzeczywistość i zaczął udawać psa, liżąc towarzyszkę. Hehhe. Te moje zboczone wyobrażenia.^^ Nie będę ci zamykać drogi na nowe pomysły tak w prost je wypowiadając tylko już skończe swoje dziwne rozkminy przyszłości. Sami sobie wymyślą ciekawy scenariusz, a ty im w tym dopomożesz. xD
    Powodzenia w szkole. <3

    OdpowiedzUsuń
  4. W mojej głowie rodzą się wątki co do dalszej części i jestem ciekawa co wymyślisz. :D
    Będę cierpliwie czekać (doczekam się niedługo nowego rozdziały, prawda?)
    Życzę weny~~<3

    OdpowiedzUsuń