Prace zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa. Uszanuj moją pracę, jak i czas spędzony na pisaniu tego, i nie umieszczaj ich na innych stronach! Dziękuje! :D

czwartek, 2 stycznia 2014

BaekHun - bezdomny.

 Witajcie~!^^
No i przedostatnie z zamówień. Zamówienie dla Fumi Yamato! :D
Akurat ten paring miał mieć inną historię. Jednak, tak się złożyło, że ja i pewna autorka, wpadłyśmy w tym samym czasie na niemal identyczny pomysł. oO Serio! Obie byłyśmy zaskoczone z tego powodu, że nasze historie byłyby bardzo podobne. Nawet nie pisałyśmy o naszych pomysłach wcześniej. oO Mimo rozmowy z nią i uzgodnieniu, że jej nie będzie przeszkadzało, jak wstawię coś podobnego do jej one shota. Ja i tak postanowiłam napisać coś innego. Naprawdę czułabym się z tym źle, bo uważam iż twój teraz jest oryginałem. A mój byłby tylko, jakby kopią twojego. :P No cóż, widać, jak podobne mamy czasem pomysły, keke. :P
Tak w ogóle, to dziękuję za te ponad 13 tys. wejść! To bardzo miłe, że tyle was wchodzi każdego dnia i czyta moje prace. :* Komwao! <3 Ten shot jest trochę świąteczny i chyba widać tu oznaki mojej chwilowo zimowej depresji, więc chyba się nic nie stanie, że dodaje go po świętach? Niestety ze względu na pewne okoliczności, nie mogłam dodać go szybciej. Mam nadzieję, że mimo wszystko spodoba ci się kochana. :* Bo niby jestem do niego przekonana, ale zawsze jest jakieś ,,ale'' xd

 ~ ~ 

Święta. Znowu nadeszły kolejny raz, jak co roku. Ulice, jak zwykle zostały ozdobione kolorowymi i uroczymi pierdółkami. Przez co nadawały sklepom i ulicom magicznego uroku. Lampki zawieszone na choinkach i w niektórych oknach sklepów, radośnie migotały. Zachęcając tym zabieganych przechodniów do zatrzymania i samoistnego uśmiechnięcia się. Dziś ulice były wyjątkowo zatłoczone, przez co, co chwila czułem, jak ktoś niechcący szturcha mnie w ramię. Z kolejnym usłyszanym ,,przepraszam'', robiło się to już męczące i irytujące. Taki sobie wyjątkowy ja, nigdzie się nie spieszyłem, a tym bardziej do nikogo. Trzeci raz w roku spędzę święta sam... Bez matki, ojca i starszego brata. Więc po co? Wszystko byłoby, jak dawniej. Właśnie - byłoby, gdyby te perfidne trzy lata temu, pijany kierowca ciężarówki, nie wsiadł tego dnia za kółko, a potem przez brak panowania nad swoim pojazdem, wjechał w ten moich rodziców. Nie muszę chyba mówić, co się dalej stało. Akurat dzisiaj mijają równo trzy lata, od tej tragedii. To się nazywa mieć pecha, którego moja rodzina chyba miała od zawsze. Akurat trzy miesiące przed tym wypadkiem, zginęli moi dziadkowie. Również w wypadku samochodowym. Doprawdy, albo życie jest takie okrutne, albo jest coraz więcej idiotów na drogach. Idiotów, którzy nie potrafią dostosować prędkości do warunków atmosferycznych. No tak, bo najlepiej zapierdalać na złamanie karku, bowiem czas to zając i zaraz ucieknie. Normalnie pogrzeb za pogrzebem. Żałoba za żałobą. Nic więcej nie chcieć... jak samemu podjąć się czynu targnięcia na swoje życie. Jednak, jak na razie tego nie uczyniłem. Byłem durnym tchózem, aby się tego podjąć.
Stojąc kawałek dalej przed jakąś uśmiechającą się rodziną, poczułem ogromny ból w klatce piersiowej. Zacisnąłem mocno pięści, przygryzając wręcz prawie do krwi usta. Chciało mi się płakać, jednak nie mogłem, po prostu nie mogłem, bo uważałem, to za żałosne. Biorąc lodowaty haust powietrza, ruszyłem przed siebie. Czułem, że jeśli dłużej zostanę w tej otaczającej mnie radosnej atmosferze, to szlag mnie trafi.
Kolejny raz mijałem znajome mi uliczki. Śnieg zaczął prószyć coraz to bardziej, przez co od razu opatuliłem się mocniej szalikiem. Jakbym co najmniej bał się, że zaraz jakaś psotna śnieżynka, wpadnie mi za kołnierz kurtki. Łaskocząc mnie przez to swoim chłodem. Nagle do moich uszu doszły jakieś kpiące śmiechy. No tak, zapewne to już jakaś mocno znudzona ciągłym siedzeniem w domu, banda. Pewnie tradycyjnie nabijała się z czegoś, albo kogoś. Boże, co za idioci na tym świecie żyją...
Z ociągnięciem zatrzymałem się i spojrzałem beznamiętnym wzrokiem w bok.
Moje podejrzenia nie był mylne. Jak zwykle ta cała rozwydrzona, łaknąca alkoholu i pieniędzy hołota, dręczyła, jakiegoś młodego chłopaka. Zauważyłem, jak jeden go popycha, a zaraz drugi daje mu kopniaka w sam brzuch. Reszta znowu śmiała się donośnie. Czułem, jakiś impuls, który nakazywał mi nie być obojętnym w tej sprawie. Oceniając w końcu sytuację, w jakiej się znajdowałem w danym momencie. Stwierdziłem, że miałbym w sumie szansę, aby mu pomóc. Jęknąłem żałośnie nie mając najmniejszej ochoty na jakiekolwiek sprzeczki. Przecież jutro miała być wigilia, więc każdy powinien być choć z przymusu dla wszystkich miły!
W końcu ruszyłem w stronę zbirów, ustając kawałek od nich z kpiącą miną.
-Widzę, że bardzo dobrze się bawicie. - powiedziałem z pewnością siebie. Zmierzyłem wzrokiem każdego z osobna. Dopiero teraz dojrzałem iż owy chłopak - mimo iż bardzo przystojny, wygląda na zaniedbanego. Jego włosy były niechlujnie ułożone, chyba nawet posklejane, no i stanowczo przy długie! Całkowicie mu, to nie pasowało. Ubranie wyglądało naprawdę nieestetycznie, tak jak jego reszta wierzchniej garderoby. Od razu zacząłem się zastanawiać, czemu taka osoba, jak on, jest, hmm... bezdomnym? Trudno było mi to określić. Zawsze również istniała opcja, że pochodził z jakiś slumsów. Jednak nie, na pewno nie! Wiem, że tak się nie powinno robić, ale sugerując po jego ubraniach... to wyglądały na kupione w tych droższych sklepach. Ciekawe...
-Kim jesteś? - zapytał w końcu jeden z nich, mierząc mnie uważnie wzrokiem. Na moje oko to był ich liderek. - Szukasz problemów malutki? Jeśli nie, to lepiej spadaj zanim się rozmyślę. - jego uśmiech był tak obleśny, że aż śniadanie podeszło mi do gardła. A może to był obiad? Ah, idota ze mnie, przecież go nie jadłem!
Spojrzałem badawczo na młodego chłopaka i poczułem się dziwnie, kiedy nasze spojrzenia spotkały się.
Od razu odwróciłem się do tyłu i ruszyłem przed siebie. Zrobiłem zaledwie dwa kroki, bo stwierdziłem jednak, że się zatrzymam. Coś w środku wręcz kazało mi pomóc nieznajomemu. Na moje usta wpełzł tajemniczy uśmiech, co nie umknęło uwadze owym zbirom. Ich miny był naprawdę przezabawne.
-W sumie, to sam nie wiem... DRYBLASIE. - powiedziałem drwiąco, bo nie rozumiałem dlaczego nazwał mnie ,,malutkim'' ? Przecież był takiego samego wzrostu co ja! No dobra, może wyższy o te pięć, czy tam sześć centymetrów na oko. No, ale kim on do cholery jest, żeby mnie tak obrażać?!
- Jak mnie nazwałeś? -  Łoo, chyba powinienem się bać takiego samca, zamiast patrzeć na niego z ironią. Serio, w co ja się cholera pakuje?
- Co, nie pasuje ci ta nazwa? Ok, niech ci będzie, zamieniam to na ,, konusie''
Brązowowłosy chłopak zaśmiał się pod nosem. Zaraz jednak od razu spoważniał, kiedy lider paczki spojrzał na niego oschle.
-Z czego się śmiejesz śmieciu? - warknął i gestem głowy nakazał kolejny raz zaatakować chłopaka. Patrzyłem z przestrachem, jak dostaje z prawego sierpowego w lewy policzek, a potem kolanem w samo brzucho. Opadł po tym na ziemię, wypluwając niemalże od razu krew z ust. - A ty co? Grasz bohatera z jakiejś kreskówki? - zadrwił, łapiąc mnie za kołnierz kurtki. Nie potrafię nawet opisać, jaki odór wydostawał się z jego ust. Myślałem, że tam zaraz wyzionę ducha, jeśli nie przestanie chuchać mi parą z tego śmierdzącego pyska. Jak i wwiercać krzywego wzroku w moją twarz.
-Och, nie bij mnie...- zacząłem z udawanym przerażeniem, widząc, jak obcy chłopak ukradkiem powstrzymuje się od śmiechu. Na pewno nie chciał znowu dostać, sądząc po tym, jak zaraz zrobił skwaszoną minę. Widocznie mocno oberwał, skoro po chwili złapał się za brzuch. - Jestem przecież taki chudy i wątły. Zapewne zabiłbyś mnie już jednym ciosem! - drwiłem sobie z niego coraz to bardziej, robiąc dziwną minę.
 Nie powiem, sprawiało mi to frajdę i uczucie przyjemnej adrenaliny w ciele. Mądry człowiek na pewno, już dawno by zwiał. Wiedząc, że lepiej nie zadzierać z ludźmi takiego pokroju. Jednak ja widocznie należałem do grupy tych durnych i głupich. Lubiących się pchać w tarapaty.
Mężczyzna zadrwił i już chciał wykonać cios, jednak ja byłem szybszy i niemalże od razu przerzuciłem go przez ramię. Jednak lekcje hapkido na coś się opłaciły.
Dwójka rabusiów patrzyła na mnie z szokiem, co właśnie przed chwilą zrobiłem. Nie zwracałem na to jednak największej uwagi.
- W nogi! - Chwyciłem szybko równie zszokowanego szatyna za nadgarstek i pociągnąłem go za sobą. Biegnąc po śniegu, musieliśmy naprawdę uważać. Było wyjątkowo ślisko i do tego sypał śnieg, co utrudniało nam szybszą ucieczkę. Nie wiedziałem w którą stronę mam biec. Gdy jednak wpadłem na pomysł, nagle za nami rozległy się nawoływania, w których nie zabrakło wyzwisk.
- Dzięki za ratunek, ale biegniesz za wolno. - usłyszałem i poczułem, jak chłopak wyrywa swoją rękę z mojego uścisku. Nie minęła chwila, a teraz to, ja byłem ciągnięty przez niego. Ciekaw byłem, gdzież to mnie wyprowadzi, bo na pewno nie do mojego domu.
- Za to ty nie wiesz w jaką stronę biec. - odburknąłem w końcu. Po minięciu przez nas dwóch krętych uliczek, zatrzymałem się gwałtownie, sprawiając tym, że i on nagle ustał. Teraz to ja wyrwałem z uścisku rękę, patrząc na niego poważnie, przy okazji dysząc głośno z przemęczenia.
-Tam są! - usłyszeliśmy.
-Kurwa... - mruknąłem pod nosem i zacząłem się pośpiesznie rozglądać. Nagle zorientowałem się, że mój dom jest niedaleko. - Chodź, szybko! Akurat mieszkam niedaleko. - chwyciłem mocno jego nadgarstek i pociągnąłem za sobą. Już w biegu wyciągałem klucze, kiedy to ujrzałem znajomy budynek przed nami, będący oświetlony jedynie latarnią. Krzyki ucichły, jednak my woleliśmy się nie zatrzymywać.Wbiegliśmy pod niedużą górkę, zatrzymując się po chwili przed drzwiami mojego lokum. Ręce tak mi się trzęsły, że nie mogłem znaleźć odpowiedniego klucza. Nieznajomy w pewnej chwili wyrwał mi je z ręki, przez co spojrzałem na niego z politowaniem.
- No chyba żartujesz sobie ze mnie... - mruknąłem widząc, jak ten wręcz wkłada po kolei każdy klucz i  sprawdzając, który działa.
- Zanim ty odnajdziesz ten dobry, ja już nim otworzę drzwi. - no tak, oczywiście musiałem natrafić na pewnego siebie idiotę, który oczywiście musiał pokazać, że jest lepszy ode mnie, nawet jeśli chodziło o znalezienie odpowiedniego klucza.
- Ta i przy okazji zaraz umrzesz z rąk tamtych idiotów, poza tym, co ty sobie myślisz próbując włamać się do mojego mieszkania!
-Włamać? Stary, ja próbuję uratować nas przed tymi psycholami, więc wyluzuj.
- S-stary? - zakpiłem nie mogąc uwierzyć w to co właśnie usłyszałem. - Mam dopiero dwadzieścia jeden lat! Czy ja ci wyglądam na starego człowieka? - wręcz warknąłem, patrząc na niego nienawistnie. - A ty ile masz szczeniaku, żeby się tak do mnie odzywać, co? - naprawdę dzisiejszy dzień nie był tym moim i jak zwykle nerwy nosiły mnie niemiłosiernie. Czarnooki chłopak popatrzył na mnie ze zmarszczonym czołem, zaprzestając poszukiwania tego właściwego klucza. W końcu wyprostował się i zmieszał, unikając ze mną kontaktu wzrokowego. - Aish, nie ważne, oddaj mi to. - fuknąłem, wyrywając klucze z jego ręki. W końcu wybierając odpowiedni klucz otworzyłem drzwi i wszedłem do środka. Nie słysząc specyficznego przymknięcia odwróciłem się i wręcz miałem ochotę walnąć wielkiego face palma. Nieznajomy stał bokiem do wejścia ze spuszczoną głową. - Nie zamierzasz wejść? - zapytalem, podchodząc bliżej wyjścia. Oparłem się o framugę z umieszczonymi dłońmi w obu kieszeniach i patrzyłem na niego ironicznie. Chłopak popatrzył na mnie nagle, uważnie mi się przyglądając. W jego oczach widziałem pewien promyk, hm... radości? Jednak on zniknął po chwili, przez co jego oczy wydawały mi się teraz smutne i w pewien sposób sprawiające, że chłopak wydawał się być przytłoczony.
- Um, dziękuję ci za pomoc i przepraszam za to wcześniej. Faktycznie jesteś starszy ode mnie, bo mam dopiero dziewiętnaście lat. - powiedział cicho, a nad jego twarzą zaczęła unosić się para wydostająca z ust. - Wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku... hyeong. - spojrzał na mnie ten ostatni raz i odwróciwszy się do mnie tyłem, zaczął odchodzić. Nagle zaczął padać śnieg, a mną coś drgnęło, kiedy to patrzyłem, jak oddala się coraz to bardziej w tych poniszczonych ubraniach. W sumie skoro i tak sam spędzałem świętą, to chyba nie byłoby złym pomysłem, aby go zaprosić, jako tego niespodziewanego gościa? To byłoby nieodpowiednie, aby pozwolić mu marznąć na dworze w ten ważny dzień, prawda? I do tego pozwolić być samemu! Jeśli już mamy przeżywać te święta w samotności, to skoro nadarzyła się okazja, to lepiej zrobić to razem. W sumie gdzieś w głębi duszy coś podpowiadało mi, że nie będę żałował.
-Stój! - krzyknąłem i zacząłem do niego podchodzić. - W zamian za uratowanie ci tyłka i zapomnienie o nazwaniu mnie starym, nalegam abyś spędził ze mną wigilię.
- Dziękuję, to miłe, ale nie chcę się narzucać. Pewnie twoja rodzina już czeka, więc idź. - mruknął i odwrócił się do mnie tyłem, aby ponowić swój poprzedni czyn.
-Jesteś bezdomnym, prawda? - zapytałem, patrząc z zaciekawieniem, jak szatyn nagle staje i zaciska mocno pięści. Nawet miałem wrażenie, że lekko spuścił głowę w dół, a to zapewne oznaczało iż trafiłem w samą dziesiątkę.
-Nie powinno cię to obchodzić, idź lepiej do rodziny, pewnie już na ciebie czeka. Wesołych świą...
-Nie mam rodziny. - wypaliłem w pewnym momencie spuszczając głowę w dół. Chłopak odwrócił się i po patrzył na mnie zaskoczony. W końcu biorąc haust powietrza w płuca, podszedłem do niego jeszcze bliżej. - Spędzam święta sam już trzeci rok z rzędu. - jęknąłem żałośnie przez drżący głos, a w moich oczach, jakby zaczęły wzbierać się łzy. - Proszę, przyjmij moją propozycję i spraw, abyśmy oboje nie byli samotni chociaż dzisiejszego dnia. Nie uważasz, że nasze spotkanie, to pewnym stopniu... przeznaczenie? - czarnooki zaczął mi się przyglądać, a jego mina ukazywała, że mocno nad tym się zastanawia.
Miałem nadzieję, że chociaż dzisiejszego dnia nie będę znowu sam, kolejny raz próbując podjąć się tego cholernie żałosnego rytuału odkąd tylko umarli moi rodzice...

 Jak się dowiedziałem podczas przygotowań do kolacji, chłopak miał na imię Oh Sehun. Był trochę skryty i nie chciał mi, jak na razie powiedzieć tego, dlaczego jest bezdomny w tak młodym wieku, a co najważniejsze, jak zarabia na swoje życie? Kiedy nakrywałem do stołu, ten akurat brał kąpiel. Pożyczyłem mu jakieś swoje czyste ubrania i pozwoliłem użyć kosmetyków. Czułem się przez to w pewien sposób wspaniale. Czy to dlatego, że właśnie pomagałem człowiekowi w potrzebie?
Stojąc w bezruchu z głową pełną myśli i rozważań, nawet nie usłyszałem, jak brunet wchodzi do salonu i mi się przygląda. Nieświadom niczego westchnąłem i zacząłem rozkładać talerze. W pewnym momencie o mało co jeden mi nie wypadł z dłoni, kiedy w końcu zorientowałem się, że nie jestem sam w pomieszczeniu.
- Oszalałeś! Chcesz doprowadzić mnie do zawału? -mruknąłem pretensjonalnie, lustrując go oburzonym wzrokiem.
-Wybacz, myślałem, że słyszysz moje kroki. - zaśmiał się, gestykulując do tego niepotrzebnie rękoma.
Psem przecież nie jestem... Rozumiem również co do mnie mówi...
- Może ci pomóc? - zaproponował. Oczywiście skorzystałem z jego  propozycji, tłumacząc po chwili, aby zaczął powoli znosić jedzenie z kuchni. Zrobił to posłusznie, a po chwili ja dołączyłem do niego. W końcu oboje usiedliśmy przy stole bez dzielenia się opłatkiem, bowiem u nas nie było takiego zwyczaju. W sumie, to praktycznie w każdym kraju na świecie, Boże narodzenie obchodzone było w trochę inny sposób.
Pomiędzy nami panowała cisza, która wręcz wywiercała mi coraz większą dziurę w mózgu i miałem jej kompletnie dosyć. Spojrzałem na Sehuna. Cholera, intrygował mnie ten chłopak. Naprawdę coraz bardziej dręczyło mnie to, czemu taki młody, przystojny, wysoki i do tego zapewne z niezłym ciałem, mężczyzna, nie ma domu, ani nikogo kto mógłby mu pomóc.
- Dlaczego nic nie mówisz?
-Bo ty też się nie odzywasz, hyeong. - uśmiechnął się, biorąc do buzi kawałek wołowiny. Popatrzyłem na niego z ironią i odłożyłem sztućce.
- Czy to ja muszę odezwać się pierwszy, aby rozpocząć pomiędzy nami konwersację?
-Spokojnie hyeong, nie musisz się tak zaraz bulwersować. Naprawdę jesteś dziwnym człowiekiem.
- Co za dzieciak, no... - wstałem gwałtownie unosząc prawą rękę do góry i mówiąc z pełną buzią. Oh popatrzył na mnie pytająco, opierając po bokach talerza swoje dłonie z trzymanymi w nich sztućcami. Chyba nigdy nie czułem się tak zażenowany, jak w danym momencie. Marudząc tylko mi znane przekleństwa pod nosem, usiadłem i od razu wlepiłem swoje spojrzenie w talerz.
- Hyeong, jesteś naprawdę zabawny. - usłyszałem wesoło brzmiący głos czarnookiego. - Naprawdę dziękuje za zaproszenie. Mój humor o wiele się polepszył. Już nawet nie pamiętam, kiedy ostatni raz śmiałem się tak szczerze, jak teraz. - Spojrzałem na niego uważnie, widząc, jak chłopak po chwili, jakby się zmieszał. Wręcz od razu napotykając mój wzrok spuścił głowę i zabrał ręce ze stołu, chowając je zaraz pod nim na swoich kolanach. - Przepraszam. - szepnął po chwili.
- Jesteś naprawdę dziwny. Nabijasz się z ludzi, a po chwili ich przepraszasz. - mruknąłem rozbawiony, śmiejąc się zaraz samemu.
Naprawdę nasza relacja wydawała mi się nadzwyczaj dziwna i zabawna.
Nawet nie wiem, jak to się wszystko dalej potoczyło po dalszym ciągu naszej rozmowy, że wylądowaliśmy na dywanie oparci plecami o sofę, popijając na przemian wino z butelki. Nic nie byłoby w tym dziwnego, gdyby była to już druga butelka, a my oboje byliśmy już z deka wstawieni. A co za tym również idzie? Wielgachne otwarcie się przed innymi i wyżalenie, jaki to świat nie jest okrutny i lubi nas - za przeproszeniem - dymać w dupsko.
 -Odkąd moi rodzice zginęli w wypadku, ja co roku próbuję w wigilię popełnić samobójstwo, jednak za każdym razem kończy się to fiaskiem. To jest straszne... Próbować sobie odebrać życie, którego tak się nienawidzi i do tego nie móc jednocześnie zrobić tego porządnie, tylko tchórzyć za każdym razem. - śmiałem się gorzko, biorąc ogromnego łyka czerwonego alkoholu.
-Dlatego nalegałeś, aby z tobą został? Bałeś się znowu tego uczucia strachu i porażki przed nieudanym zabójstwem, prawda? - Sehun odebrał ode mnie butelkę, popijając po chwili samemu równie duży łyk.
-Tak, pewnie myślisz, że jestem psychicznie chory i najlepiej oddać mnie do psychiatryka. - zaśmiałem się gorzko, biorąc kolejny łyk alkoholu. Doprawdy, jak tak dalej pójdzie to będzie źle.
-Nie, wcale tak nie myślę, bowiem rozumiem co czujesz. - spojrzałem na niego zaciekawiony, a moje milczenie było znakiem dla chłopaka, że ma kontynuować.
 - Sam próbowałem odebrać sobie życie przez mojego ojca, bowiem matka zmarła dobry rok temu, i wtedy wszystko się zaczęło. Masz rację, jestem bezdomnym od dłuższego czasu i do dziś się zastawiam, jakim cudem, ja jeszcze żyję i wyglądam, jako tako, jak człowiek przez to co robię. Jak tylko zmarła moja rodzicielka, bardzo pomógł nam najlepszy przyjaciel mojego ojca. Miał on córkę imieniem Nana, z którą postanowili mnie zaręczyć tylko dla ich korzyści, nie naszych. Na moje nieszczęście dziewczyna mimo iż była naprawdę ładna, miła i mądra, zakochała się we mnie w tym czasie.
-Wybacz, że ci się wtrącę, ale skoro osoba z którą miałeś się ożenić, się w tobie zakochała i w sumie ma same pozytywy, to czemu uważasz, że to było nieszczęście?
- Jesteś rasistą? - zapytał patrząc na mnie uważnie. - Uuu, dobre wino. - skwitował zaraz, popijając wino i wykrzywiając po chwili swoją twarz, jakby co najmniej to była wódka.
To było co najmniej dziwne...
- Nie, dlaczego pytasz?
-Ponieważ jestem... gejem i no, nie chciałbym, abyś czuł się nagle niekomfortowo.
-Um...czekaj, czekaj. Teraz chyba rozumiem sens twojej wypowiedzi. - odpowiedziałem z wielką gulą w gardle, bo nagle dziwnym trafem Oh Sehun zaczął mnie pociągać tak, że wręcz zacząłem się wpatrywać w jego usta z zamiłowaniem. Cholerne procenty. - Jest w porządku i w sumie ciekawiło mnie, jak wygląda znajomość z osobą która lubi tę samą płeć i nawet nie miałbym nic przeciwko pocałunkowi, no ale proszę, kontynuuj. - spojrzałem na niego i zaśmiałem się idiotycznie.
 Serio, nie wierzę, że to powiedziałem. Jestem cholernym debilem, który po alkoholu zamienia się nagle w pana ,, Chcę spróbować tego i tamtego i nie miałbym nic przeciwko, jakby nawet słoń włożył mi swoją trąbę w tyłek. ''
-Pocałunkowi? - zapytał się mnie, mrużąc zabawnie powieki. - Serio? - dopytał, a ja skinąłem twierdząco głową. - To może chcesz spróbować, zanim kontynuuję? - popatrzyłem na niego zaskoczony, kiedy nagle przysunął bliżej twarz, wręcz prawie wywiercając swoim wzrokiem dziurę w moich ustach i oczach.
Dopiero po chwili odwróciłem głowę w bok czując, jak moje policzki zaczynają być coraz bardziej gorące.
- Nie napalaj się tak, udając, że umiesz się całować. - mruknąłem nie patrząc na niego.
-Żartowniś z ciebie. Masz, teraz twoja kolej. - Sehun zaśmiał się, podając mi butelkę z winem. - Ok, na czym to ja... Ach tak! Powiedziałem tej dziewczynie o mojej orientacji. Przyjęła to jako tako normalnie i uszanowała moje zdanie o zerwaniu zaręczyn, jednak wiedziałem, że bardzo ją zraniłem. Uzgodniliśmy, że zerwane zaręczyny będą leżały po obu stronach, mimo iż nalegałem, aby było tylko po mojej.
- Serio? Ej, naprawdę miła dziewczyna ci się trafiła.
-Tak, no cóż, nic nie poradzę na to, że... wolę mężczyzn.
- Fakt... - skwitowałem, upijając łyk alkoholu. Odwróciłem głowę w bok, aby na niego spojrzeć. Kiedy przyłapałem go na wpatrywaniu się we mnie, zareagował najpierw, jakby speszony. Momentalnie odwrócił głowę i spuścił ją w dół, aby zaraz uśmiechnąć się ledwo widocznie pod nosem, kontynuując.
- Potem wszystko potoczyło się gwałtownie. Jak wspomniałem, mieliśmy oboje ogłosić, że chcemy zerwać zaręczyny. Jednak ja byłem uparty i zanim mieliśmy wszcząć nasz plan w życie, wstałem od stołu i poinformowałem szybciej nasze rodziny, że nalegam natychmiastowego zerwania zaręczyn. Mój ojciec wręcz zbladł, tak jak i państwo Oh, kiedy dodałem, że jestem gejem i nie zamierzam zmuszać się do pokochania Nany, bo to się nie uda. Ta, zaczęła mnie bronić, kiedy mój ojciec wpadł w szał, chcąc wyrzucić mnie natychmiastowo z domu. Najbardziej bolały mnie jego słowa, kiedy to powiedział, że nie ma zamiaru utrzymywać i żyć pod jednym dachem z takim brudnym człowiekiem, jak ja. Najgorzej i tak chyba zabolały słowa, mówiące, że nie chce mnie znać i, że nawet nie mam prawa nazywać się jego synem, myśleć o tym i próbować przekroczyć próg tego domu. Tak oto jestem kim jestem, zarabiając czasem na życie w formie pomocy w różnorakich pracach, co ostatnio jest naprawdę ciężkie. Przez to, że nie chodzę w zbyt często zaniedbany, bo nie mam warunków, aby o siebie dbać, ludzie nie chcą mnie przyjąć przez co zacząłem... eh, w sumie nie ważne.
 Nie powiem, bardzo ciekawiło mnie to, czego nie chciał mi wyjawić. W sumie coś mi tam w głowie świtało, co takiego mógł zrobić przez presję wywołaną brakiem jakichkolwiek pieniędzy i solidnym dachem nad głową. Jednak nawet nie chciałem dopuścić do siebie tego, że mógł być męską dziwką.
 -Powiedz to... obiecuję, że nie zachowam się negatywnie w stosunku co do tego.- zacząłem. Chłopak popatrzył na mnie i, jakby ignorując moją prośbę, odebrał mi szklane naczynie. Wypił całą resztę wina i odstawił butelkę na bok. Chwycił ostrożnie moje policzki i przysunął się bliżej. Widząc jego twarz tak blisko swojej, miałem wrażenie, że galopujące już wręcz serce, zaraz wyskoczy mi z piersi, pozostawiając nieżywego. Nawet jeśli byłem już wystarczająco pijany i zbyt odważny niż zazwyczaj.
-Może jednak nadal chcesz sprawdzić, jak to jest całować się z chłopakiem? Po tym, co bym ci powiedział i tak pewnie byś czuł do mnie odrazę, więc czemu by nie spróbować bez wyjawiania mojej małej tajemnicy?
-Huh? - jęknąłem, jakby nieprzytomnie, będąc coraz bardziej otumaniony jego bliskością i tymi ponętnymi ustami, które już praktycznie, że stykały się z moimi, kiedy się poruszały podczas mowy.
- Kiedy cię pocałuję, wtedy dopiero uznasz czy faktycznie umiem się całować, czy też nie. - jego ciepły oddech teraz owiał moją szyję przy uchu. Automatycznie przymknąłem powieki i rozchyliłem bardziej usta. W pewnym momencie poczułem, jak coś miękkiego przesuwa się po mojej skórze na szyi, która była obejmowana przez jego duże dłonie, a po chwili już linii szczęki. To były jego wargi. - Chyba pierwszy raz odkąd zacząłem robić pewną rzecz, mam ochotę kogoś pocałować z własnej woli. - szepnął. Jego nos trącił ten mój, a oczy niepewnie spojrzały w te moje, lekko już rozleniwione i chcące czegoś więcej. Jednak, kiedy zamierzał mnie pocałować, ja nagle oprzytomniałem niczym polany lodowatą wodą. Przecież nigdy nie pociągali mnie mężczyźni, więc naprawdę nie rozumiałem swojego durnego poddawania się tym czarom Oh Sehuna. A może tak naprawdę byłem bi, tylko jeszcze tego nie odkryłem? Aish, to było naprawdę poplątane i frustrujące!
Odepchnąłem go od siebie i wstałem gwałtownie z miejsca, patrząc na niego niepewnie.
- Um, może jesteś głodny? Bo ja zgłodniałem. Chyba odgrzeję jakieś mięso.
 -Przepraszam. - usłyszałem po chwilowo krępującej dla nas cichy. Spojrzałem na niego, przełykając ślinę.
 - Nie powinienem był. Jesteś zapewne hetero, prawda? To musiało być dla ciebie kłopotliwe. Te moje durne zachowanie. Przepraszam cię za to, ale naprawdę cię polubiłem przez tą chwilę. - wstał również, patrząc na mnie z pełną skruchą. - Jednak oczywiście standardowo wszystko popsułem. Lepiej będzie, jak już pójdę, bowiem nasza znajomość nie ma pewnie sensu. Nie chciałbyś zapewne znać męskiej dziwki. Och, co robić, właśnie wygadałem mój żałosny sekret. Pewnie teraz mnie i już w ogóle znienawidzisz, mimo iż mówiłeś, że nie zachowasz się wrednie co do tego. Dziękuję za to co dla mnie zrobiłeś. Bóg ci to kiedyś wynagrodzi. Nie będę zły, jak o mnie zapomnisz. Śpij dobrze hyeong i wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku. - powiedział to tak zbolałym głosem, że aż we mnie coś pękło. Nie czekając na moją odpowiedź odwrócił się i zmierzył w stronę przedpokoju. Ja nie potrafiłem się ruszyć i zamiast podbiec do niego i go zatrzymać, stałem w salonie, jak taki kołek.
Drzwi trzasnęły. Nastała cisza, której tak nienawidziłem. Zawsze miałem wrażenie, że przez to, że tyle czasu jestem tylko sam, słyszę głosy, których nienawidziłem. Miałem wrażenie, że były one złe, bo tylko dzięki nim i swojej samotności, zacząłem za dużo myśleć. Tak zaczęły rodzić się moje plany na samobójstwo w Wigilię czy też poza nią, cięcie się raz w miesiącu, gdy tylko rany się podgoiły. Za każdym razem, gdy widzę swoje blizny, mam ochotę płakać i nie sprawiać sobie bólu, jednak nie mam już tyle siły i znowu się poddaję. Tnąc swoją skórę na nowo, w tych samych miejscach, aby nie robić sobie nowych ran. W sumie, to chyba czułem się dziwnie ciężki, że nie wyjawiłem swojego sekretu Sehunowi. Pewnie, gdyby zobaczył blizny zapytałby mnie wprost, dlaczego to robię, a ja wygadując się mu, poczułbym się zapewne lepiej. Jednak ja już nie miałem odwagi zapytać, co sprawiło, że mówił do mnie na początku w tak dziwny sposób...

,, Po tym, co bym ci powiedział i tak pewnie byś czuł do mnie odrazę, więc czemu by nie spróbować bez wyjawiania mojej małej tajemnicy? ''

,, Chyba pierwszy raz odkąd zacząłem robić pewną rzecz, mam ochotę kogoś pocałować z własnej woli. ''

,, ...naprawdę cię polubiłem przez tą chwilę.  ''

 A kiedy w końcu się wygadał, normalnie mnie wmurowało.

,, Lepiej będzie, jak już pójdę, bowiem nasza znajomość nie ma pewnie sensu. Nie chciałbyś zapewne znać męskiej dziwki. '' 

Czy poczuł się przez to lepiej? Pewnie nie... Zamiast go przytulić i powiedzieć, że nie ma tak mówić, ja po prostu nadal stałem w salonie i patrzyłem pustym wzrokiem przed siebie, pozwalając mu odejść.

Nagle zorientowałem się, że jeszcze mogę go dogonić. Z niezbyt przemyślanym pomysłem w głowie, założyłem jedynie buty i wybiegłem z domu, nawet go nie zamykając.
Daleko nie wybiegłem, bowiem chłopak siedział na murku tuż przy moim domem, będąc w skulonej pozycji, przez co nawet mnie nie zauważył. Podszedłem do niego bliżej i ostrożnie położyłem dłoń na jego ramieniu.
- Sehun-ah... - szepnąłem, przez co chłopak gwałtownie podniósł głowę, patrząc na mnie zaskoczony. Jego oczy były już mocno zaczerwienione od płaczu. Po chwili rozchylił swoje usta i westchnął, kiedy zauważył, że nie mam na sobie kurtki, przez co wyleciał z nich mały, biały obłoczek.
-Dlaczego wyszedłeś? Dlaczego nie masz kurtki na sobie? Jest zimno, jeszcze się przezię...
-Bez ciebie nie wracam. - mruknąłem, kiedy to wtuliłem się w niego mocno. Byłem pewien, że jest mocno zaskoczony.
-Co?
-Może to głupie, bo nie rozumiem swoich uczuć, ale również cię polubiłem przez tą chwilę. Poza tym nie chcę tam wracać i być znowu sam. Zostań ze mną, proszę. Chcę ci pomóc.- spojrzałem na niego błagająco, a kiedy nie odpowiadał, dodałem szybko. - Nie obchodzi mnie to, że jesteś gejem i podobam ci się. Nie wiem czy to przez alkohol, ale ty chyba również mi się podobasz, co świadczy o tym, że widocznie jestem bi nie hetero, jak myślałem. Nie obchodzi mnie również i to, że jesteś, bądź byłeś męską prostytutką. Rozumiem, że nie robiłeś tego dla przyjemności, ale przeżycia. Do tego nie masz wręcz, że dachu nad głową. Boli mnie to, dlatego przyjmij moją propozycję i zamieszkaj ze mną. - uśmiechnąłem się do niego niepewnie, trzęsąc się trochę z zimna.
 Ten jednak patrzył na mnie przerażająco poważnym wzrokiem. Trochę się zaniepokoiłem.
-Hyeong, nawet nie próbuj litować się nade mną. - mruknął i odsunął mnie od siebie. - Gdybym wiedział, że wyjdziesz, to bym się tu nie zatrzymał. - dodał, po czym starł ślady po łzach i zeskoczył z murka. - Dziękuję ci za wszystko i miło było spędzić z tobą tą chwilę, jednak ja naprawdę nie potrzebuję litości. Idź się schowaj do domu, bo się przeziębisz. - spojrzał na mnie ostatni raz poganiając mnie ręką, abym wrócił do środka. Odwrócił się ostatecznie i zaczął podążać przed siebie. Tym razem nie zamierzałem stać niczym słup soli. Zacisnąłem hardo zęby i podbiegłem do niego, tuląc się po chwili do jego pleców.
- Nie jestem litościwy. - zacząłem z szlochem. - Ja po prostu myślałem, że nam obojgu będzie wtedy raźniej. - Sehun nic nie odpowiedział. Czułem, jak się spina na całym ciele.
-Dlaczego to robisz?
-Hmm?
-Dlaczego tak mi ufasz? Znasz mnie od paru godzin i proponujesz mi takie rzeczy? Jesteś nienormalny? Pomyślałeś chociaż czy nie jestem również jakimś złodziejem lub poszukiwanym mordercą? - w sumie, Oh miał rację. Zachowywałem się trochę szczeniacko, nierozsądnie i z jednej strony samolubnie. Jednak ja wręcz czułem, że jest on dobrym człowiekiem, a moje odczucia zawsze były trafne.
- Możliwe, że jestem nienormalny, to raz. Nie miałbyś za bardzo z czego mnie okraść, to dwa. Nie obchodzi mnie to, czy jesteś poszukiwanym mordercą czy też Kubą Rozpruwaczem. Jeśli faktycznie chciałbyś mnie zamordować, już dawno byś to zrobił, to trzy. - Mój nowy znajomy widocznie bardzo był zaskoczony moją wypowiedzią, bo wręcz od razu zamilkł i prawdopodobnie przestał przez chwilę oddychać. Co wywnioskowałem po tym, że nie odczuwałem jego unoszącej się klatki piersiowej kiedy go obejmowałem. - Boże, powiedziałem kilka zdań i chyba zabiłem człowieka... Halo, Oh Sehun, ziemia wzywa! - mruknąłem odrywając się od niego.
-Jesteś naprawdę szajbniętym człowiekiem. - usłyszałem i zaśmiałem się na to stwierdzenie. Patrzyłem na niego uważnie, kiedy się odwrócił do mnie. Jednak długo nie wytrzymałem tego wpatrywania się w niego, bo speszony powróciłem głowę w bok. - Na pewno mógłbym z tobą zamieszkać?
- Oczywiście, tylko nie myśl sobie, że będziesz tu żył i jadł za darmo.
- Nawet bym nie mógł. Jestem pewien, że teraz uda mi się znaleźć coś lepszego poza... poza byciem męska prostytutką. To naprawdę nie jest zbyt przyjemne.
-Ok, ok, nie zagłębiajmy się w szczegóły Hunnie. - speszyłem się i dopiero do mnie doszło, że przez lodowate powietrze, jakby bardziej wytrzeźwiałem.  Szatyn chyba też, bo gadał rozsądniej.
-Hunnie? -zapytał, marszcząc przezabawnie swój nos.
-Och, tak, jakoś zdrobniłem twoje imię. Jeśli uważasz, że jest...
- Nie, jest w porządku!- dodał szybko. Popatrzył na mnie i po chwili zrobił przerażoną minę. Złapał mnie za nadgarstek i wprowadził do mieszkania. - Ty chyba chcesz być naprawdę chory! - mruknął zaniepokojony i rozebrał się. - Mam nadzieję, że masz jakiś mód i cytryny, albo chociaż coś na przeziębienie.
-Ale nic mi nie bedzię.
-Nie marudź, tylko powiedz, gdzie chowasz prochy i marsz wziąć gorącą kąpiel. - powiedział bardzo poważnie, przez co trochę się przeraziłem. W końcu mruknąłem coś pod nosem i wskazałem mu szafkę. Sięgnął potrzebny lek i wstawił wodę. Popatrzył na mnie ze ściągniętymi brwiami i westchnął. - Chyba coś ci powiedziałem.
-A jak mnie zgwałcisz, okradniesz i zabijesz potem? - Sehun popatrzył na mnie z ironią. Przyłożył dwa place do kącików oczu i przez kilka sekund trwał w takiej pozycji. 
-Jeśli zaraz nie pójdziesz, to Bóg wie, czy tego nie zrobię pomijając tą pierwszą i ostatnia część. - wcięło mnie na fakt, kiedy oblizał swoje usta.
-Eh, ok, już idę. - mruknąłem i zrobiłem, tak jak mnie prosił. Stojąc pod strumieniem wody, dużo nad tym wszystkim myślałem. Miałem nadzieję, że Oh, naprawdę okaże się dobrym człowiekiem i nie ucieknie mi jutro z domu, albo okaże się faktycznie niebezpieczną osobą. Kolejne moje myśli krążyły nad tym, czy faktycznie on zaczął mnie pociągać? Czy to po prosu, był mój głupi wymysł, po paru procentach? Z westchnieniem zakręciłem już wodę i wyszedłem z wanny. Cały opatulony wyszedłem z łazienki i udałem się do kuchni. Szatyn z zamiłowaniem robił jakąś miksturę, mieszając dodatkowo coś w garnku.
- O już jesteś, siadaj na kanapie, zaraz dam ci mała mieszankę na przeziębienie z recepty mojej zmarłej babci.
-Mam się bać? -zapytałem podczas siadania na wygodnym meblu.
-Znowu zaczynasz?
-No co? Nie moja wina, że to ty zacząłeś straszyć mnie pierwszy.
-Bo jesteś naiwny, więc co miałem zrobić, abyś zrozumiał, jak poważną rzecz mi zaproponowałeś. - Sehun usiadł obok mnie, podając mi ciepły napar. Wziąłem go i upiłem niepewnie, jakby bojąc się oparzenia ust i tego, że jednak mógł coś tam dosypać. W sumie owy syropek czy, jak to tam nazywa się ta tajemnicza mikstura, był naprawdę pyszny w smaku. Kiedy skończyłem pić oddałem mu pustą szklankę, oblizując przy tym usta. Nagle zaprzestałem, czując, jak duże dłonie obejmują moją twarz, a drugie usta składają na tych moich, jeszcze słodkich, niepewny pocałunek. Kiedy się odsunął patrzyłem na niego, jakby przerażony, a raczej mocno zaskoczony. - Um, wszystko w porządku? Przepraszam, że pocałowałem cię bez uprzedzenia, ale gfjksdak. - nie wytrzymałem. Wręcz teraz ja chwyciłem jego policzki i złączyłem nasze usta. Przez ten pocałunek poczułem, jak w moim brzuchu szaleją motylki. Nie chciałem się odsuwać. Wręcz było mi wspaniale, kiedy do tego wszystkiego doszedł jeszcze subtelny dotyk Oh. Jego ręce błądziły po moich plecach i czasem karku.
- Teraz jest w porządku. - zaśmiałem się, czerwieniąc wręcz o razu.
- To dobrze. I, jak to jest całować chłopaka? Uważasz, że umiem całować?- zapytał niepewnie, uśmiechając się delikatnie. 
-Wspaniale. - skwitowałem i pocałowałem go kolejny raz. Tego wieczoru do niczego więcej nie doszło, niż przytulanek i paru wymienionych buziaków. Parą również się nie staliśmy, uznając, że to wszystko za szybko. Woleliśmy poznać się lepiej i zaprzyjaźnić, a potem pomyślimy co zrobimy z tym fantem.Jednak jednego byłem pewien, to zapewne musiało być przeznaczeni, że go spotkałem. Obydwoje praktycznie bez rodzin, zagubieni i niewiedzący co ze sobą zrobić. Jednak teraz wszystko się zmieni. Oboje mamy podobne sytuacje, więc zapewne będziemy rozumieli się bez słowa. Te święta od czasu zginięcia moich rodziców, stanowczo są tymi najlepszymi...

7 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co ćpam? Cappuccino codziennie, które powinnam ograniczyć i to stanowczo, bo moja nadpobudliwość i suchary wręcz zabijają i mnie samą. xD Cieszę się, że Ci się podoba i przepraszam, że musiałaś tak długo czekać. ;.; Niestety czas, jak i teraz samopoczucie wręcz robią sobie ze mnie jaja z wena w tle, ale podołałam i jestem sama szczęśliwa. ^^ Co do błędów, dziękuje za pomoc. ;* Ok, a teraz mogę umrzeć i ja, bo jak zrobię ten banner do jutra, będę mistrzem. :D

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  2. Zaraz się popłaczę, bo mi nie opublikowało komentarza D: dbhjasndasjd życie mnie dzisiaj nienawidzi. Od nagłego braku terpentyny, białej farby i zaśnięcie na podłodze to teraz jeszcze to T"T Ok, spróbuje od początku....
    Chyab zaczęłam od tego, że jestem słowna i tak jak obiecałam przeczytałam w weekend :3 Zastanawiałam sie czy dzisiaj jest na pewno niedziele, ale mnie już uświadomili, że tak xD Wiem, jestem rozgarnięta. Ale pewnie jakbym miałą czarne rolety to nie wiedziałabym nawet czy jest dzień czy noc >D
    W tym momencie też coś pisałam niezwiazanego z opowiadaniem, ale trudno, pominę to, bo nie pamiętam co pisałam xD Wiec co do opowiadania (jak zwykle najpierw musze pogadać od rzeczy xd) :
    Ostatnio jakoś EXO mi nie wchodzi. Może dlatego, że zaczełam mieć swoich ulubieńców co do paringów i ostatnio nikt o nich nie piszę ? D: No ale cóż, Baekhun czytałam po raz pierwszy i może nie stanie sie moim ukochanym paringiem, to mi się podobało i czytało sie dobrze!
    Strasznie szkoda mi Baekhyuna. Serio ma pecha w życiu... najpierw dziadkowie, potem rodzina i w dodatku w wigilię D: Życie go nienawidzi jeszcze bardziej niż mnie xD Ale los się do niego uśmiechnął i zesłał mu Sehuna! Dobrze się zachował, że mu pomógł, po pewnie jak zwykle w takich przypadkach, inni odwracali wzrok i olewali to, że nad kimś się znęcają D: Ale sehun ma swojego anioła stróża Bacona, który go przygarnął >D
    Gdzieś tam podskórnie podejrzewałam, że Sehun sie sprzedaje, i miałam racją! No i nie ma co się dziwić Baekhyunowi, że pociągał go Sehun. W koncu spójrzmy na niego - ta urocza twarz i cudowne ciało... toż to bóstwo <3 Chociaż pewnie alkohol też swoje robi jak zawsze xD
    Szkoda mi obu... jeśli chodzi o historie Sehuna, to nie wiem co to był za ojciec, że w taki sposób potraktował własnego syna... Pewnie gdybym ja tam była, to juz bym walczyła o jego prawa do pieniedzy ojca w sądzie! xD No ale wtedy nie poznałby Baekhyuna...
    wiesz co dla mnie jest jeszcze wielkim plusem w tym oneshocie? To, że nie było zbyt słodko przy końcówce. Nie było od razu " Ohc, Sehunnie, kcoham cię kochanie ty moje. Pocałowaliśmy się, wiec teraz jesteśmy razem, a jutro weźmiemy ślub!" Oczywiscie wyolbrzymiam, ale mam nadzieję, że domyślasz się o co mi chodzi xD Było tak... naturalnie? Ech, ostatnio non stop brakuje mi słów o; Za mało rozmów z ludźmi...
    Hm, chyba ten komentarz wyszedł mu nieco dłuższy, ale i tak wydaje mi się krótki. Ale ostatnio u mnie ciężko z pisaniem i robieniem tego co powinnam xD Mam nadzieję, że mi to wybaczysz, następnym razem postaram sie aby było dłużej!
    No i jestem tak w ogóle ciekawa co masz w planach na najbliższy czas ;3
    Weeeny <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Chciałabyś, aby był dłuższy? :P Czy ty chcesz walczyć ze mną na długości komentarza czy jak? Kekke. :P Mi się tam podoba i w ogóle dziękuję za tak długi komentarz! ;** Ja nigdy nie lubiłam przyspieszać akcji i robić tak, ze tęcza wręcz wylewała się z monitora. W sumie moja lekka depresja też ma coś do ich losów bohaterów. A co, chciałam im trochę uprzykrzyć życie, aby pokazać sobie, że moje nie jest tak tragiczne w stosunku do nich. Idiotyczne pocieszenie, co? XD Co mam w planach? Tu Cię zmartwię, bo zamierzam ruszyc moje nowe opowiadanie i w trakcie napisać ostatnie zamówienie - scenariusz z G-Dragonem. Może Cię jednak zaciekawi to, że narrator będzie opowiadał o tym, jakbyś ty była niewidoma. Em, nie wiem, jak Ci to napisać... Pewnie nie nie widziałaś w jakiej formie to piszę, o wiem, napisze Ci tu przykład.:
    ,, Powiedziałaś zdrobniale, kiedy poruszał ciągle nimi, czując nowy zapach, a ty zachichotałaś, widząc, jak trąca nimi o twoją wyciągniętą dłoń. Nie zdążyłaś zbytnio się z nim zaprzyjaźnić, bo po chwili jego uszy nastawiły się ciekawsko do przodu, dwu kolorowe oczy skierowały w bok, wraz z głową, a z płuc wydobyło się ciche rżenie...''
    Na razie postanowiłam skupić się na tym opowiadaniu, stąd zrobiłam wtedy te zamówienia. :) Jednak kto wie, czy czasem nie ogarnie mnie jakiś pomysł i wstawię pomiędzy rozdziałami opowiadania. ;) Co do Exo, to powiem Ci tak : Lubię ich, bo są naprawdę dobrzy, ale moim zdaniem jest zbyt wielki wysyp teraz na nich. ;/ Mam wrażenie, że ci co lubili SHINee, nagle o nich zapomnieli. ;.; To jest w pewien sposób smutne i nie mam zamiaru tymi słowami nikogo obrazić czy coś! XD Dlatego też w moim nowym opowiadaniu tylko Baekhyun będzie z Exo, bo planuję wstawić tam jakiś lśniących chłopców, ale nie mówię ilu i kto to będzie. ;)
    Jeszcze raz dziękuję za taki długi komentarz i wenę. Przyda się. ;.; Pozdrawiam! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mała wojna na komentarze nigdy nie jest zła xD (jezu, mam zapłon, nie ma co...) No i nie musisz dziękować, to dla mnie sama przyjemność ^^ Chociaż ostatnio nie mam czasu na te przyjemności ;<
      Nie uważam, że to idiotyczne pocieszenie. Sama czasami kiedy mam kiepski humor myśle, że inny maja gorzej i jakoś mi się poprawia ( ojej, źle to brzmi xD )
      Już wcześniej spotkałam sie ze scenariuszami, ale no.. jakoś to nie dla mnie. Jestem strasznie wybredna D:
      Zgadzam się co do sprawy z EXO, również kocham ich oglądac, słuchać ( zwłaszcza ich program exo showtime mnie rozwala xD ) ale jest ich wysyp i wiele osób przerzuca sie z shinee na nich, przez co tak naprawde jest już mało naszych lśniących chłopców co sprawia, że moje serduszko cierpi ;<

      Usuń
  4. Waaaa a jednak przeczytałam tego FF <3 Baaardzo urocze i słodkie :D
    Od czasu do czasu romansik obyczajowy yaoi to wcale nie taka zła rzecz hahaha xD .
    Swego czasu tylko czytałam yaoi co już ci pisałam, dlatego też teraz bardziej łaknę hetero bo na ten typ zawsze jest mało chętnych fanek.
    Ja naprawdę tego nie rozumiem ;__; uwielbiam czytać o szczęściu w miłości swoich idoli zarówno z facetami jak i kobietami.
    Marcia coś ci powiem!! A JA WOLĘ SHINee !! Exoo wole mnie nie bierze.
    Taemin i Minho to moi biasi z tego zespołu, potem Big Bang GDragon i Taeyang, oraz FTIslnad Lee Hong Ki i Jae Jin ;3 ten drógi to taki uroczy ukejek <3 dla mnie.
    Ale okey zboczyłam z tematu!
    FF rewelka! Taki trochę smutny ale w sumie ciepły i z happy endem a to moje serduszko kocha :3
    Czekam na moje zamówienie <3 w ręcz już z podekscytowaniem.
    ciekawa jestem bardzo jak rozwiniesz w sumie teraz naszą wspólną wizję ^////////^ Tak więc powodzenia w tworzeniu masz talent kochanie ;)

    OdpowiedzUsuń