Prace zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa. Uszanuj moją pracę, jak i czas spędzony na pisaniu tego, i nie umieszczaj ich na innych stronach! Dziękuje! :D

środa, 16 czerwca 2021

Park Chanyeol - Pregnant +16

( polecam puścić melodię od początku)


( Napisane dawno dawno temu... Opis też. Nie chciałam go usuwać, bo przecież jest opisany hmm, powód? Przyczyna? Napisania takiego, a nie innego scenariusza. Zajrzałam tu i postanowiłam chociaż dodać to, co czekało na dodanie, przypominając sobie nieco, jakie fajne czasy były, kiedy pisałam opowiadania...)

Mam nadzieję, że nie zabijecie za ten scenariusz. Napisane pod wpływem nerwów, za igranie na mojej cierpliwości i dobru, przez pewną osobę. 
I niestety, ale to jeszcze nie powrót. :( Naprawdę jest mi przykro, ale muszę również wstrzymać akcje kontynuacji NW ze względów prywatnych.  Nie wiem, kiedy coś znowu dodam. Aktualnie przygotowuje się do przeprowadzki, poszukania sobie pracy i wg... Mam nadzieję, że jednak mimo mojej nieobecności, ktoś będzie nadal pamiętał o moim blogu i tu zaglądał, bo pisałam tu dla Was. Nie tylko dla siebie. Gdyby było odwrotnie, nic by tu się nie znalazło.
Tyle się zmienia w moim życiu, że nie mam czasu na pisanie, to przykre. Dorosłość jest przykra... Zasmakujecie, zrozumiecie...

***

~ Pierwszy  miesiąc ~



,, Drogi pamiętniku, wybacz, że dawno nie pisałam. Nie było czasu, za co cię przepraszam. Wiesz... Praca, śmierć ojca i inne sprawy, zajęły nam naprawdę sporo czasu. Nawet starać się, o dziecko tak naprawdę nie ma kiedy... Za co ubolewam. To już kolejny rok. Ciągle bez zmian. Czasami mam wrażenie, że lekarze nas oszukują i któreś z nas jest bezpłodne. W najgorszym przypadku oboje. Chociaż, to byłoby już nieprawdopodobne, tym bardziej, że każde badanie wyklucza taką możliwość.
Ale wiesz co? Mam dobre przeczucia ostatnio. To ten kobiecy instynkt! Niezawodny i często się sprawdzający! Jestem pewna, że po tym ciężkim, dla nas roku starań, w końcu się udało!
Ps. Postanowiłam, że nie powinnam się martwić tym ostatnim dziwnym zachowaniem Chanyeola. Jestem pewna, że to przez pracę chodzi dziwnie zamyślony. Dość często mnie zbywa, twierdząc, że ma dużo pracy. To naprawdę boli, ale muszę, to zaakceptować i być silna. On jest taki zaangażowany ostatnio. Wieść, o dziecku wszystko zmieni, prawda? 

Twoja _____. ''


*

Chanyeol

- Kochanie, obiad! - słyszę jej wołanie. Melodyjny i wesoły głos rozbrzmiewa się po pomieszczeniach, docierając, aż do mojego słuchu. Znowu ma dobry dzień i nie wiem... Powinienem się cieszyć i mieć nadzieję, że poprawi mi swoją charyzmą zniszczony humor? Czy może przeklinać? Po pracy czułem się okropnie. Jestem ostatnio taki nerwowy i przewrażliwiony. Jakiś taki skołowany...

Podniosłem się do siadu na czarnej sofie. Stała ona w naszym niedużym salonie. Były też dwa fotele i wiszący naprzeciwko mnie telewizor plazmowy.
Popatrzyłem w lewo, w stronę okna i westchnąłem pod nosem.
W sumie, czym ja się oszukuję? Tak naprawdę miałem nadzieję, że zaraz zrobię sobie drzemkę i zapomnę, o jej głosie na kilka chwil.
Do diabła! Skąd ona bierze w sobie tyle energii na to wszystko?! Tyle nerwów, zawodów, powolnej utraty nadziei, a ona? Ona cieszy się, jest wesoła. Jeszcze gdyby było z czego, to bym zrozumiał.
Z ciężkim westchnieniem spoglądam na wiszący na ścianie czarno-biały zegarek.
Wstaję z miejsca, aby udać się do kuchni, a gdy tam dochodzę, staję w progu wejścia.

Jak zwykle widzę w jej oczach radość. Czuję, że coś się ze mną dzieje. Nie czuję już takiej radości i podniecenia na jej widok tak, jak wtedy, gdy ją po raz pierwszy zobaczyłem. Pamiętam, że było to w Seulskim parku.
Później czułem to samo, na pierwszej randce, i na naszym ślubie. Nie rozumiem tego... Tej nagłej zmiany moich uczuć. Nie mogło się przecież między nami nic wypalić! Nie po tym, jak staramy się, o dziecko!
Może jednak, coś faktycznie jest nie tak?
Patrzę na nią i jedyne co w niej widzę, to Hyeri.
Przygryzłem dolną wargę i usiadłem przy kuchennym stole.
Obiad podano.
Wyrzuty sumienia, sztuczne uśmiechy, brak tematu do rozmów z mojej strony, a potem szybki prysznic i spać. Jednak  ____, nie pozwala mi na spanie, wychodząc z łazienki, w seksownej bieliźnie, cicho chichocząc.
- Kochanie, mam ochotę na małe igraszki w łóżku. - mówi, to tak ponętnie, że zrobiłaby na pewno wrażenie, na nie jednym mężczyźnie. Niestety, na mnie ostatnio nie robiło. Nie mam wyjścia. Kochamy się, jednak z mojej strony brak w tym uczucia. Bynajmniej ja tego nie widzę, gdy ona wydaje się być usatysfakcjonowana.
Kiedy zasypia, przypatruję się jej jeszcze przez chwilę, doszukując się w sobie tej miłości do niej. 

Badum...
Badum...
Badum...

Serce bije leniwie, bez emocji, nie to co kiedyś.
Bije tak, jak gdybym wpatrywał się w ścianę, a nie kobietę swojego życia.
Wzdycham ciężko tak, że tylko ja to słyszę. W międzyczasie piszę kilka słów do Hyeri, a następnie usuwam historię wiadomości. Nawet jeśli _____, nie przeglądała moich wiadomości, wolałem być ostrożny.
Serce zabiło mocniej.

Badum
Badum
Badum...

Przygryzłem dolną wargę i usiadłem przy stole. Obiad podano. Wyrzuty sumienia, sztuczne uśmiechy, brak tematu do rozmów z mojej strony, a potem szybki prysznic i spać. Jednak  ____, nie pozwala mi na spanie, wychodząc z łazienki, w seksownej bieliźnie, cicho chichocząc. Nie mam wyjścia. Kochamy się. Jednak brak w tym uczucia. Bynajmniej ja tego nie widzę, gdy ona wydaje się być usatysfakcjonowana.
Kiedy zasypia, przypatruję się jej jeszcze przez chwilę, doszukując się w sobie tej miłości do niej. 

Badum...
Badum...
Badum...

Serce bije leniwie, bez emocji, nie to co kiedyś. Bije, tak, jak gdybym wpatrywał się w ścianę, a nie kobietę swojego życia.
Wzdycham ciężko tak, że tylko ja to słyszę. W międzyczasie piszę kilka słów do Hyeri, a następnie usuwam historię wiadomości. Nawet jeśli _____, nie przeglądała moich wiadomości, wolałem być ostrożny.
Serce zabiło mocniej.

Badum
Badum
   Badum...

Przepraszam _____, nie wiem co się ze mną dzieje.



*

                             ~ Drugi miesiąc ~                           

                                                                          
,, Tak, tak, tak! Udało się! Drogi pamiętniku! Cud! Jestem w drugim miesiącu ciąży! Czyż, to nie wspaniale?! Widziałam dziś pierwszy raz na monitorze, nasze maleństwo! Naszą małą i słodką fasolkę! Na pewno doda nam więcej kolorów, do naszego życia! Siedzę właśnie w pokoju i kolejny dziś raz przyglądam się zdjęciu USG. Nadal nie mogę uwierzyć w to, że w końcu się udało! Jeśli wszystko będzie dobrze, to już za niecałe 7 miesięcy ujrzymy nasze maleństwo. Jeszcze dziś podziękuję bogu za to wszystko. Myślisz, że Chanyeol, będzie szczęśliwy? Jeszcze nic mu nie powiedziałam. Ostatnio jeszcze mniej ma czasu dla mnie. Nie ma go od rana do nocy. Martwię się, o niego. Gdy próbuję zagaić rozmowę, coraz częściej zbywa mnie swoim zmęczeniem, natłokiem pracy i tak dalej. On nie wie, ale... mimo wszystko ronię co wieczór kilka łez, kiedy kładę się sama do łóżka. Mam nadzieję, że teraz tego nie będzie. Muszę na siebie uważać i nie przejmować się, aby nie zaszkodzić dziecku. Tak zalecił lekarz.


_______. ''


*

Chanyeol


No i stało się. Jak byłem niepewny, co się ze mną dzieje, tak dowiedziałem się tego kilka dni później: Kiedy, to rżnąłem ostro Hyeri, na stole w jej kuchni.
Zaprosiła mnie do siebie, aby opić wygrany przetarg naszej firmy, w którym braliśmy czynny udział. 
Ja pracowałem już w tej firmie kilka lat, moja kochanka, od niedawna.
Teraz już wiedziałem, że czuję coś do niej, a raczej, że cholernie mnie pociąga. W sumie kogo by nie pociągała?! Każdy mężczyzna w firmie, dostaje wręcz ślinotoku na jej widok. Hyeri, zawsze przechadzała się po korytarzu w niebotycznie wysokich czarnych szpilkach. Na tych swoich długich i szczupłych nogach. Obcisła ołówkowa spódnica, uwydatniała jej seksowne i kołyszące się kształty. Wszystkie koszule, które nosiła z wielkim dekoltem sprawiały, że widząc ją w takim stroju, wręcz mi stawał.
I reszcie pewnie też...
Mruknąłem coś pod nosem, nie mogąc uwierzyć w jej piękno. To możliwe?
Pomasowałem pod biurkiem pośpiesznie - oraz niezauważalnie - swoje prącie przez materiał spodni i bokserek.
Dlaczego _____, już mnie tak nie podniecała? Nie rozumiałem tego. Przecież nie było nudy w naszym życiu. Czyżby, to przez to, że było tyle spięć przez brak ciąży? Mimo, iż się staraliśmy? Może dlatego, że widziałem ją częściej ubraną w luźne codzienne ciuchy, dresy, niż te kobiece i seksowne? Sam już chyba nie wiedziałem.
Zegarek na ścianie wybił dwudziestą. W windzie spotykam - ją.
Znowu.
Kolejny wieczór pieprzymy się ostro, i szybko w moim samochodzie, gdzieś na odludziu miasta. 
Jest mi dobrze, niemiłosiernie dobrze.
Gdy wracam do domu, znowu jestem padnięty, znowu ignoruję moją żonę. Czuję się z tym źle, ale naprawdę nie mam siły na cokolwiek.
Chce mi coś powiedzieć, ale proszę ją, aby zrobiła, to jutro. Tyle, że oboje wiemy, że jutro będzie, to samo. Mimo wszystko, jest znowu prze szczęśliwa.
Dwa tygodnie później, gdy nic się nie zmieniło w moim życiu, uznałem, iż muszę wszystko zakończyć.To wszystko trwało zbyt długo i... nie miało sensu? Tak, zapewne. Uznałem, że chcę być z Hyeri. Będzie ciężko, to wszystko powiedzieć, ale dam radę.
Tak w ogóle jestem na tyle ostatnio okropny, że nadal nie pozwoliłem powiedzieć  _____, tego, co chciała mi wyznać. Tak, przez pieprzone dwa tygodnie. Skurwiel ze mnie, prawda?
Widziałem, jak ostatnio chodziła jeszcze bardziej przygaszona, niż ostatnio. Tym razem nie ukrywała też tego, że płacze. Czułem się, jak ostatni gnój, no ale cóż... coś się kończy i zaczyna, prawda?
Idę do salonu z kubkiem kawy i siadam przy niej.
- Musimy poważnie porozmawiać. - 
powiedziałem, to dość poważnym tonem głosu. Niski tembr dodał tylko powagi moim słowom.
- Dobrze. - zgodziła się na to.
Jej delikatny uśmiech próbuje zakryć ten cały smutek i ból, jaki jej sprawiłem przez ostatni czas. 
Uciekający wzrok stara się również nie zdradzać mi tych emocji.
W końcu zaczynam mówić, jak to ostatnio zrobiło się między nami chłodno, i to najbardziej z mojej winy.

Przeprosiłem ją za to i w końcu podałem powód. W końcu to zrobiłem. 
- _____, od jakiegoś czasu cię zdradzam. Wiem, jak to brzmi, ale... nie czuje już niczego do ciebie. - wydycham nieco nerwowo powietrze przez usta, po czym ponownie nabieram haust powietrza, i dodaje po chwili. - Pragnę rozwodu _____.
Pierwsza chwila: Jej ciało się spina, oczy zrobiły się większe, wręcz przerażone. Dość szybko gromadzą się w nich łzy.
- To wszystko moja wina. - Zaczyna się winić za wszystko. W szczególności za brak większej troski w stosunku do mnie. Za małą ilość seksu, mimo iż było go tak naprawdę dość sporo. Za spowodowanie tylu nerwów, bowiem nie może zajść w ciąże. Obwinia ten fakt najmocniej, że to on spowodował, iż wszystko zaczęło się między nami rozpadać.
- _____, to nie tak. - kłamię i wmawiam jej, że tak nie jest. Nie chcę jej urazić, mimo, iż jej słowa to sama prawda...
Nie chcę, aby pomyślała sobie, że to ją tak naprawdę winię.
- Jak nie?! - patrzę na nią zaskoczony. - W takich przypadkach zawsze jest wina jednej ze stron! - Irytuję się, na to jej całe majaczenie, więc mój głos zaczyna się podnosić.
- ____, proszę cię! skończ i nie pogrążaj się! - znowu ją ranię. Nagle padają słowa, które mną mocno wstrząsają:
- Jestem w ciąży Chanyeol... - szepcze, a gorzkie łzy cisną jej się do oczu, wywołując we mnie ból w klatce piersiowej. Szok na tę wiadomość sprawił, że zdrętwiało całe moje ciało. -
To ci próbuje przekazać od kilku tygodni, ale ty niczego nie widzisz. Nie widzisz mojego samopoczucia, bladości, mdłości i innych czynników.
Patrzę na nią, jak ciele na malowane wrota, a szczęka to mi chyba opadła do samej ziemi, leżąc samotnie u mych stóp.
- C-co? - Nagle czuję się, jak ostatni skurwiel świata.
Nie, nie, nie, nie! To nieprawda! To tylko zły sen! - Krzyczę w myślach, będąc cały czas w szoku. Czuję się diametralnie ciężki, jakby jakiś ciężar spadł mi na barki, albo siły nieczyste przyciągały mnie bliżej ziemi, a może piekieł?
Tak, piekło to jedyne co mnie w życiu na pewno spotka.
Nagle, jakby mi odbiło! Pragnę cofnąć się w czasie, znajdując dla niej czas, mimo nerwów. Kochać ją nadal mocno, udowadniając, że jest jedyną na świecie!
Jednak jest już za późno...
- Dobrze, rozwiedźmy się. - jej na pozór dość spokojny głos przykuwa moją uwagę. Jednak ja widzę, jak drżą jej ręce, a wręcz całe ciało. - Jednak, chcę abyś wiedział, że nie usunę tego dziecka. Nawet jeśli nie chcesz, już być przy mnie. Za długo na nie czekałam, aby z niego zrezygnować tylko dlatego, że coś się między nami popsuło. - szepcze, a po jej policzkach w końcu płyną słone łzy. Ciągle próbuje być twarda na zewnątrz. Jednak ja wiem, że w środku sypie się jej cały ten cudowny świat, który niegdyś zbudowaliśmy razem. - Co z kredytem i mieszkaniem? - pyta w końcu, podchodząc do okna, a ja wzdycham cicho, czując ogromną gulę w gardle.
Wkurwiony wsuwam dłonie w swoje dłuższe blond włosy i zaciskam na nich mocno swoje długie palce.
Boli. 
Serce jednak bardziej.
Co ja najlepszego zrobiłem?!
- _____, poczekaj, ja... ja cię nie zostawię w takim stanie. - w końcu mówię to co mi ślina na język przyniesie. Czyżby sumienie zaczęło gryźć? Na pewno. Matka też wychowywała mnie całe życie na dżentelmena. Jak widać, nie do końca ''odrabiałem'' lekcje.  - Ja...
- Nie Channie. - powstrzymuje mnie gestem uniesionej i otwartej dłoni. - Nie rób tego, proszę. Nie potrzebuje nagle twojego współczucia i zmiany zdania, tylko dlatego, że... że dopiero teraz coś do ciebie doszło, jak wiele złego zrobiłeś. - zwiesza wzrok w dół, a jej warga drży mocniej. Zwinęła w pięść dłonie na sukience. - Może, to głupie, ale... - przestała mówić na chwilę. Myślała intensywnie, czy chce powiedzieć to, co ma teraz w głowie, czy nie? - Nie oczekuję też od ciebie odpowiedzialności za maleństwo. Nawet jeśli oboje je planowaliśmy. Wiem, mam do tego prawo, aby obarczyć cię tą odpowiedzialnością, ale ja nie potrzebuję więcej bólu. Widocznie przez natłok czasu zapomniałeś, o co w tej relacji chodzi. - przygryza dolną wargę, a ja czuję, jak kolejne sztylety wbijają się w moje serce. - Już wolę je wychowywać sama, niż... w taki sposób, że będziesz nas rzadko widywał i tak dalej. Będzie mi, to sprawiało przykrość, ból, bo... będę chciała, abyś wrócił. Z drugiej zaś strony wiem, że raczej już ci tak mocno nie zaufam.
Słuchałem ją uważnie, mając wrażenie, że zaraz umrę od samego poczucia winy... Nawet nie wiedziałem, gdzie mam podziać ręce, a co dopiero speszony wzrok małego szczeniaczka. Ja naprawdę jestem pojebany! Albo, to te dwie kobiety wiedzą, jak idealnie mnie owinąć swoimi uczuciami wokół palca.
- Wiem, że nie powinnam decydować, o czymś takim, ale... twoja zdrada jest tylko dla mnie dowodem, że skoro nie myślałeś, o mnie... to, o dziecku tym bardziej. - spojrzała mi w oczy. Była w nich pustka. Jakby całe życie z niej uszło. Dostrzegłem w nich również zawód. Zawód za to, jak się zachowałem, że byłem samolubny, myśląc tylko, o sobie, a nie o niej. O nas.


- _______, to nieprawda! Ja... - nie było mi dane dokończyć zdania.
- Daj mi dokończyć, proszę... - z zaskoczeniem wpatrywałem się na ponownie uniesioną dłoń. - Jeśli będziesz chciał, pozwolę ci zobaczyć, to maleństwo. - uśmiechała się czule, nawet wręcz z przymusem, gładząc się po jeszcze szczupłym brzuchu. Podeszła powolnym krokiem do szafki, jakby bała się, czy podjęła dobrą decyzję. Wyjęła z niego swój pamiętnik, do którego uwielbiała się zwierzać, po czym wyjęła prostokątny papier.
To było zdjęcie.
Popatrzyła na nie z czułością, a w jej oczach stanęły łzy, kiedy w końcu podawała mi zdjęcie USG. - Na razie tylko tyle, mogę ci pokazać. - Jej wiecznie radosne oczy były teraz takie smutne, usta poharatane, od nadmiernego kaleczenia ich przygryzaniem.
W końcu odebrałem od niej fotografię i przeniosłem na nią swój wzrok, a moje serce zakuło boleśnie. Świat niebezpiecznie zawirował mi przed oczyma. Powietrza nagle, jakby brakło w pomieszczeniu. Było mi cholernie duszno i słabo
Kurwa, co ja najlepszego zrobiłem?!
Na zdjęciu z badania widniało małe maleństwo, fasolka mająca zaledwie kilka centymetrów. W końcu wszystko się udało. Szkoda tylko, że dopiero w takim momencie...
Wpatrywałem się w ten obrazek, niczym ciele na malowane wrota, a przed oczami malowało mi się co by było, gdybym jej nie zdradził. Gdyby między nami było wszystko ok. Przynajmniej z mojej strony. Zamiast uciekać, jak tchórz, mogłem również starać się, to wszystko ratować. Wolałem drogę tchórzostwa, czego zaczynałem powoli żałować.
- Jakie maleństwo... - szepnąłem, nie wiedząc do końca, że to zrobiłem. Już myślami wyobraźni słyszałem śmiech dziecka, gdy biorę je na ręce. Wyobrażałem sobie kolejny raz, jak będzie wyglądało w różnym wieku, gdy zamyśleń wybudził mnie zrozpaczony krzyk.


- Myślałeś w ogóle, o tym, kiedy mnie zdradzałeś?! Że staramy się, o coś, a raczej kogoś?! - zapytała, a ja poczułem, jak złość we mnie narasta. Mimo to, bolące serce mocno dawało, o sobie znać. - No tak... po co ja w ogóle pytam? Odpowiedź jest oczywista... - powiedziała już ciszej, siadając nagle na fotelu, niczym uczeń dostający naganę od nauczyciela. - Nie ważne. - szepcze. - Mam na dziś już dość. Położę się w pokoju gościnnym. Proszę, daj mi dziś już spokój.  - wstała z fotela z zamiarem podniesienia zdjęcia leżącego przy moich nogach. Jednak, ja byłem szybszy.
- Um, mogę? Mogę jeszcze na nie popatrzeć? - oszalałem....
- Nie rozumiem cię Chanyeol, wiesz? - mruknęła beznamiętnym głosem, przez co poczułem dziwny dreszcz na ciele. - Rób, jak uważasz, bylebyś  go nie zgubił. Ja naprawdę nie mogę się denerwować i przez, to stracić dziecka. Za długo na nie czekałam. - próbowała być twarda, ale drżący głos zdradzał jej emocje. - Przemyśl, to wszystko: kredyt, mieszkanie, ja też, to zrobię. Trzeba z tym zrobić teraz porządek. - otarła pospiesznie swoje ciemne od tuszu łzy, pod oczyma.
Spojrzała na mnie ostatni raz, tym smutnym i zranionym wzrokiem. Następnie przeniosła wzrok na zdjęcie, które trzymałem w drżących dłoniach. Jej oczy znowu się zaszkliły. Chciałem coś jeszcze powiedzieć, ale ona czym prędzej udaje się na górę. Jedyne co słyszałem i słyszę nadal w głowie, to jej szloch i trzask szklanej ramki z naszym ślubnym zdjęciem.

***

~ Trzeci miesiąc ~


,,Za co drogi pamiętniku? Za co muszę tak cierpieć przez całe swoje życie?
Wpierw utrata rodziców w wypadku w młodym wieku. Następnie śmierć babci na moich oczach. Niemoc zajścia w ciąże. Robienie wielu badań i dochodzenie do tego, co jest nie tak, a teraz to...
Strasznie cierpię.
Nie.
Cierpię wręcz chorobliwie okropnie i mocno.
Mam wrażenie, jakby ktoś wyrwał moje serce i zdeptał na moich oczach.
A raczej, że zrobił, to Chanyeol.
Nadal nie mogę się pogodzić po tym, co mi powiedział. Miał kochankę... zdradzał mnie, kiedy ja próbowałam wszystko ratować: zajść w ciążę, sprawić, aby to całe życie było dla nas cudowne. Co zrobiłam źle? To, że nie dałam mu dziecka w najlepszym czasie?
Siedzę teraz na parapecie przy oknie i mam okropne myśli. Mam ochotę zrobić sobie krzywdę. Kolejny raz. Patrzę teraz na moje blizny przeszłości na rękach i chce mi się płakać. Moje życie zostało zrujnowane w tak okropny sposób.
Czuję się gorsza. Ona. Ta kochanka... na pewno jest lepsza we wszystkim, w czym jestem gorsza. Jestem pewna, bo który facet zdradziłby swoją ukochaną z gorszą od niej? Oni zawsze szukają lepszych, ładniejszych, seksowniejszych.
Zrobiłam kolejne USG. Moja mała fasolka jest już, o wiele większa. Słyszałam bicie jej serca. Czy, to nie cudowne? 
Minęło kilka tygodni, a ten dupek nadal nie powiedział mi, co zrobimy z domem, kredytem. Myślę, o przeprowadzce. Mam już nawet ładną kawalerkę na oku. Dam sobie radę, prawda? Mam przynajmniej nadal dla kogo żyć, bo już nie żyję dla Chanyeola.
Połowa mojej duszy umarła...

    Twoja ______''


*

Chanyeol


- Co?! - pytam wręcz rozzłoszczony tym, co właśnie powiedziała. Patrzę na nią surowym wzrokiem. Nie mogłem sobie wyobrazić, jak ona zamierza się wyprowadzić do wynajmowanej kawalerki! Płacić za nią sama i dodatkowo dokładać się do kredytu! Ona kompletnie oszalała! Najgorsze w tym wszystkim jest to, że to przeze mnie. Poniekąd, to rozumiem, dlaczego nie chce mieszkać ze mną pod jednym dachem. Sam długo zwlekałem z moją propozycją. Bałem się, że mnie wyśmieje po tym, co jej zrobiłem. Jednak nie mogę pozwolić na to, aby kompletnie sama robiła coś takiego. Do tego dojdzie w końcu dziecko, urodzi się i co potem ona zrobi? - Nie zgadzam się _____. Czy ty wiesz, jak wtedy będziesz żyła?! Dziecko potrzebuje dużo witamin i w ogóle, a tego byś sobie nie dostarczyła.
- Uważasz, że nie umiałabym, o siebie zadbać? Dać sobie rady, a do tego byłabym wtedy złą matką? - Nagle stanęła naprzeciwko mnie, wpatrując się przeszywająco swoimi oczyma, w te moje. W końcu jej palec wskazujący dźgnął mnie w tors. - Myślisz, że skoro jestem wrażliwa, to jestem słabeuszem? -  podniosła głos, uśmiechając się kpiąco. Przekręciłem oczyma, przykładając dłoń do czoła. Gdy ona usiadła się na krześle lekko zgarbiona, jej brzuch był teraz nieco większy, ale niewiele.
Zakryła twarz dłońmi, próbując się uspokoić.
- Nie, to nie tak ____. - westchnąłem i kucnąłem przy niej, a bardziej przed jej kolanami. Ujmując jej drobne dłonie, odsunąłem je od jej twarzy.  Zacząłem wpatrywać się prosto w jej smutne oczy. - Mimo tego, że chcę rozwodu i mam kogoś innego, nie pozwolę ci zrobić takiej głupoty. To też moje dziecko...
 niepewnym ruchem starłem łzę z jej zarumienionego policzka. - Chyba również mam prawo rządzić jego losem, nie sądzisz? - westchnąłem, próbując załagodzić sytuację.


- Ten dom jest tak samo twój, jak i mój, pamiętaj o tym. Zostań tu i postarajmy się sobie nie wchodzić w drogę, ok? - zapytałem niepewnie, patrząc prosto w jej smutne oczy. - Kiedy wszystko będzie spłacone, wyprowadzę się, zostawiając ci dom i dając alimenty, hmm? - Serce zakuło mnie boleśnie na tę myśl, ale zignorowałem to.
Nasze spojrzenia zatrzymały się na sobie zbyt długo, niżeli było, to odpowiednie w danej sytuacji.
_____, wyswobodziła pośpiesznie swoje dłonie z mojego uścisku i popatrzyła speszona, gdzieś w bok, prychając pod nosem.
Zastanawiała się i była nadal zła.
Widziałem, to po jej lekko zmarszczonym czole. Wyglądała zawsze uroczo z taką miną. Jednak... nie czuję tego rozczulenia w danym momencie. Czuję się, jak bezuczuciowy sukinsyn. Którym w sumie na daną chwilę jestem.
- Dobra, zostanę. - zgadza się niechętnie i nie ukrywając tego faktu.
Mimo wszystko ulżyło mi nieco, że do jednego ją przekonałem. Gdy miałem się odezwać, kontynuowała.
- Ale, to ja odejdę z twojego życia, kiedy spłacimy kredyt. - tak stanowczej, to dawno jej nie widziałem. - Co do władzy nad domem, alimentami i twoją opieką nad dzieckiem, jeszcze to ustalimy. W sumie nie mam prawa zabraniać ci go widywać. Jednak chcę, abyś wiedział, że będzie, to dla mnie ciężkie.
Wzdycham cicho i przeczesuję swoje włosy. W końcu siadam się obok niej i opieram łokcie na rozchylonych na boki kolanach, wsuwając dłoń w swoje włosy. Spuszczając głowę, przymknąłem powieki, myśląc nad tym wszystkim. W końcu wstałem i zacząłem przechadzać się po salonie.
- Dobrze, na razie niech tak zostanie, jak sobie życzysz. - kiedy kończę owe zdanie, ona wstaje, patrzy na mnie ostatni raz i wychodzi z salonu, a następnie z mieszkania.
Chciałem zapytać, o jej wizytę u ginekologa i kolejne zdjęcie. Czułem wewnętrzne pragnienie, aby znowu zobaczyć to maleństwo, dotknąć... jej brzucha, pocałować i... Nie! Nie mogłem.
Teraz Była Hyeri.



*


~ Czwarty/ piąty miesiąc ~


,,Drogi pamiętniku... Minął już kolejny miesiąc, a ja nie umiem się wyzbyć tych wszystkich uczuć do tego dryblasa. Za każdym razem, kiedy go widzę, pragnę się do niego przytulić, pocałować, nawet byłabym zdolna do wybaczenia mu tego wszystkiego!
Tylko po co? Aby do mnie wrócił?
 Potrzebuję go, on dobrze, o tym wie... ale ja, jestem na tyle uparta, że kiedy próbuje mi pomóc, odpycham go od siebie. Tak będzie lepiej prawda? Nawet jeśli potem płaczę?
 Jeszcze mniej ze sobą rozmawiamy. Często go nie ma w domu i nocuje poza nim.
Dobrze wiem u kogo...
Wtedy, będąc sama, pozwalam sobie płakać w ciszy. Jednak czując w sobie obecność dziecka, przestaje, bojąc się cały czas, o niego.
Dziś dowiedziałam się, że prawdopodobnie, to będzie chłopiec. Gdy, to usłyszałam, obiecałam sobie, że wychowam swoje dziecko na dzielnego i dobrze wychowanego syna. Aby nie zrobił w życiu takiego błędu, jak jego ojciec.
Wiem pamiętniku, to chore, ale która mama tak nie myśli?
Chcę dziś pokazać panu ,,Ch'',
 płytę z wizyty. Jak dziecko się rusza, słychać bicie jego serca. Myślisz, że... mimo wszystko będzie mu się podobało? Widzę, jak patrzy w dziwnie tęskny sposób na mój brzuch. Już nie raz przyłapałam go na tym, jak przybliża dłoń do niego, a potem szybko odsuwa, jakby przestraszony.
Oh, właśnie wrócił, dość wcześnie w sumie.
Do następnego wpisu pamiętniczku!''

____________. ''


*


Chanyeol

Kiedy byłem w kuchni, usłyszałem za sobą, jak ______, schodzi po schodach. Po chwili już jej kroki i jak staje za mną, cicho się witając. Odwracam się do niej i delikatnie uśmiecham z myślą, czy powinienem ją przytulić? Nie robię tego jednak.
Pyta mnie w końcu, czy chcę zobaczyć płytę z wizyty, u ginekologa? Jestem głupi, bo po dłuższej chwili ciszy odmawiam oschłym głosem, raniąc ją przy tym. Mimo, iż pragnę ujrzeć, to maleństwo.

 

Wzrok ______, ciemnieje, robi się smutny, przygaszony. Odwraca wzrok, jakby tracąc nadzieję na coś między nami. Jest kompletnie sztywna, nieosiągalna.
- Oh... w porządku, tylko zaproponowałam. Nie musisz być zaraz taki oschły. - szepcze, po czym odchodzi, trzaskając po dłuższej chwili drzwiami od gościnnego pokoju. Nocuje tam od kilku miesięcy.
Zamknąłem powieki i przygryzłem dolną wargę, mając ochotę sobie coś zrobić za to zachowanie. Nie wiem, może najlepszym sposobem będzie dźgnięcie się nożem prosto w serce?Albo... rzucenie się pod pociąg?
Kiedy ______, nic mi nie pokazywała, byłem zły, a kiedy sama chciała pokazać, tak ją potraktowałem. Zachowałem się tak, jakbym się rozmyślił i nie chciał jednak tego dziecka, mimo iż zgodziłem się na alimenty. 
Jestem pojebany.
Zalewam sobie kawę i dodaje mleka, patrząc na zegarek. Pożarłem się dziś z Hyeri, o _____. Uważa, że powinienem ją zostawić, a nawet pozwolić odejść, kiedy chciała. Nie umie zrozumieć, po co trzymam żonę u siebie, i cały czas razem mieszkamy przy okazji? Mogłem teraz być przecież przy Hye. Jednak wkurzyło mnie to, jak nieczule się zachowała w stosunku do ciężarnej osoby.
Upijam kilka łyków kawy, odkładam kubek na blat, po czym wchodzę na górę. Pukam do drzwi mojej - jeszcze - żony.
Nie odzywa się.
Moje serce zaczyna bić niebezpiecznie szybko.
Kiedy po cichu wchodzę do wnętrza pokoju, słyszę, jak leży na łóżku i cicho płacze, mówiąc coś pod nosem. Widziałem, jak dłoń przesuwa się pod kołdrą, zapewne gładząc krągły brzuszek. Mówiła do dziecka, często to robiła.
Nie rozumiejąc swojego zachowania, podchodzę bliżej. Kładę się na łóżku obok niej i wtulam w jej ciepłe plecy. Szepcząc jej do ucha, przepraszałem cicho.
Ciało ____, na ten gest tężeje i spina się. Nie mija kilka sekund, a po chwili drży jeszcze bardziej, kiedy z jej ust wydobywa się gorszy szloch. Ona, jest taka bezbronna, a ja ją tak krzywdzę. Może faktycznie powinienem ją zostawić samą w tym domu? Jednak się boje. Znam jej przeszłość. Znam jej cierpienie i to, że niegdyś się kaleczyła, i próbowała odebrać sobie życie.
Nigdy jednak nie uważałem jej za nienormalną, czy że jest chora psychicznie.
Kiedy próbuje ją przekręcić w swoją stronę, odpycha mnie z nadzwyczaj dużą siłą, wstając i siadając na brzegu łóżka.
- Odejdź. - prosi drżącym głosem, patrząc gdzieś w bok, byleby tylko nie zetknąć swojego spojrzenia z tym moim. - Nie rób mi nadziei, jeśli nie masz zamiaru być dalej ze mną. - Więcej nie trzeba było mi powtarzać.
Wychodzę i przepraszam ją za swoje zachowanie, nie rozumiejąc tego impulsu.
Gdy następnego dnia jej nie ma w domu, szukam płyty z jej wizyty na USG, w pośpiechu.
Kiedy ją znajduję, włączam w salonie na laptopie i oglądam przez słuchawki ruszające się maleństwo.
W uszach dudni mi dźwięk bicia malutkiego serduszka.
Powtarzam czynność kilka razy, dotykając opuszkami palców ekranu na którym widnieje dziecko.
Moje dziecko...
Byłem ciekaw, jaką ma płeć. Chwyciłem za dokumenty dołączone do płyty z filmem i zacząłem je studiować.
- To chłopiec... boże, będę miał syna! - nieświadomie moje oczy się zaszkliły, a po policzku spłynęła łza. Z każdą chwilą było tych łez coraz więcej, gdy uświadomiłem sobie, co złego robiłem.
Jednak było już za późno. Nie cofnę czasu, a _____, już mi nigdy nie zaufa tak, jak kiedyś.
- C-Chanyeol? Co ty robisz? - Słysząc jej głos, odwracam przerażony głowę w bok, zsuwając słuchawki na szyję. Następnie szybko próbuję wyłączyć filmik widniejący na ekranie laptopa. Jak, na złość, to się nie udaje, bo dłonie tak mocno mi drżą.
A niech się dzieje co chce!
W końcu zamykam klapę urządzenia, uznając, że to najszybszy sposób.
Unikając jej wzroku, jak ognia, odrzucam używane wcześniej rzeczy na bok.
Wstałem na równe, ale drżące nogi tak gwałtownie, że przez chwilę zakręciło mi się niebezpiecznie w głowie.
- Chanyeol... Dlaczego to robisz? 
Cholera...
Nie zważałem na jej słowa i wariujący błędnik w głowie, gdy kierowałem się w stronę drzwi wyjściowych. Chwyciłem obuwie sportowe i wyszedłem w samych laczkach, jak tchórz.
Nie rozumiałem swoich poczynań, wsiadając do czarnego samochodu marki Hyundai.
Odjechałem spod domu z piskiem opon.
Miałem nadzieję, że nie widziała moich łez...


*


,, Witaj pamiętniku, to znowu ja. Stało się coś niesłychanego wczoraj.
 Kiedy wróciłam do domu, on oglądał filmik z USG, z małym. Najlepsze w tym wszystkim było to, że był wzruszony i dotykał opuszkami palców ekranu.
Czyżby coś w nim pękło nagle?
Do tego fakt, że ostatnio przyszedł do mojego pokoju i się do mnie przytulił, kompletnie zbił mnie z tropu... W co on gra?!
Jest już późno, dwudziesta trzecia, a go nadal nie ma. Jest u tej swojej dziwki?
Przepraszam, nie mam prawa jej tak nazywać. Po prostu jestem wściekła za to, że zniszczyła moje cudowne małżeństwo i prawie, że życie...
Nie chcę tego, ale martwię się, o niego.
Powinnam napisać, aby wrócił? ''



*

~ Szósty/siódmy miesiąc ~

,, Tu znowu ja.
Wiem, że rzadko piszę, ale... uznałam, że tak będzie najlepiej. Raz na miesiąc, czy coś.
 Po prostu... jest mi teraz cholernie smutno, ciężko i czuję się samotna. Channie, nie odzywa się do mnie praktycznie.
 Ja do niego też.
Wkurzają mnie coraz, to bardziej te ciche dni. Kiedy pytam, o filmik:
Dlaczego to zrobił?
Dlaczego go oglądał z taką czułością?
Wtedy zaczyna się denerwować, zmieniać temat, unikać mnie jeszcze bardziej...
Drogi pamiętniczku, jeśli tak ma wyglądać moje życie, to nie wiem, czy nie łatwiej byłoby mi żyć w samotności. W sumie... na co mi on? Na co mi Chanyeol?
Niby od jakiegoś czasu coś w nim pękło. Sprawiło to, że pomaga mi w różnych sprawach, których nie jestem w stanie wykonać ze względu na ciążę.
Jednak jest mi tylko ciężej.
Widząc go takiego, troszczącego się, a zaraz zachowującego tak, jakby to dziecko nie było jego. Męczą mnie, te bez sensu wahania nastroju Chanyeola, jakby nie mógł się zdecydować.
Kocham go... nadal kocham tego dupka i nie mogę przestać!
Czy... Czy jeszcze kiedyś ktoś pokocha mnie, a ja kogoś?


Twoja _____.


*

Chanyeol


Stałem oparty prawym ramieniem, o framugę, uważnie jej się przyglądając.
Miała już, o wiele większy brzuch. Teraz ciężej było jej się schylać, długo stać, no i nie mogła dźwigać. Dlaczego? Podsłuchałem kiedyś jej rozmowę telefoniczną z ginekologiem, że nie może się przemęczać. Istniało ryzyko, że wtedy może źle się skończyć dla niej, jak i... dziecka. Czego bym bardzo nie chciał.
Nie wiem, co się ze mną ostatnio działo. Po obejrzeniu filmiku z USG, zacząłem częściej myśleć, o _____. Jednak byłem tak głupi, że zamiast przy niej często być i pomagać, ja uciekałem znowu, jak tchórz. Bywały też i takie dni, że brałem się na odwagę, i coś tam zrobiłem dla niej. Kiedy oczywiście tego nie widziała, bo na przykład, nie było jej w domu.
W końcu nie mogłem tak uciekać. Jednak za każdym razem, kiedy mnie ujrzała, ciągle padało, to pytanie, o ten filmik. Dlaczego go oglądałem? To bardzo mnie irytowało...
Czułem się wtedy, jakiś taki... słaby? Tak, to będzie dobre określenie.
- Zostaw to, sięgnę Ci. - odparłem z westchnieniem, kiedy to ______, próbowała sięgnąć jakiś talerz z szafeczki. Bezskutecznie.
Jak, to u kobiet w ciąży bywało, brzuch napierający na blat kuchenny, uniemożliwiał jej tej czynności.
Stanąłem za nią i sięgnąłem upragnioną przez nią rzecz, odkładając na blacie kuchennym. Ta, odwróciwszy się zaskoczona w moją stronę, popatrzyła pytająco w moje czekoladowe oczy.
Nawet nie zarejestrowała faktu, że teraz przygniata swój brzuch, do tego mojego.
- Jeszcze mi, to biedne maleństwo zmiażdżysz i co wtedy? - zaśmiałem się, jakoś tak automatycznie dotykając jej brzucha. Akurat w tym momencie poczułem... kopniaka?! Wow! To było coś niesamowitego. - O, poczułem to! Poczułem kopniaka! - odparłem radośnie. Mój uśmiech wywołał dziwne zmieszanie na twarzy _____. 
Patrzyła na mnie tak, jakbym jej co najmniej powiedział, że widziałem statek UFO.
Nagle zamarłem, uświadamiając sobie co przed chwilą zrobiłem.
Odsunąłem się gwałtownie do tyłu, patrząc gdzieś w bok.
Karcąc się w myślach, zaciskałem dłonie w pięści, oddychając nierównomiernie.
Ja naprawdę wariuję!
- Jesteś pijany, czy jak? - mruknęła, robiąc poważną minę. Popatrzyłem się na nią zaskoczony. - Nie poznaję cię. - szepcze, a ja czuję bolące kłucie w sercu. - Uciekasz, znikasz, a teraz bawisz się w ojczulka?
- Przecież nim będę! - nie zdążyłem pomyśleć, a moje usta wypaliły to, co miałem na języku.
- Chanyeol... - spojrzała na mnie w tak poważny sposób. Wiedziałem, że to co zrobiłem było głupie. Jej wzrok jednak złagodniał. 
Westchnęła tak cicho, że ledwo to usłyszałem. Jej usta to rozchylały się, to zamykały, jakby szukając odpowiednich słów, które chciała mi przekazać.
- Nie rób tak więcej, nie utrudniaj, proszę Cię. - westchnęła łamiącym się głosem, po czym wyszła pośpiesznie z kuchni. Nawet na mnie nie patrząc.
Trzask drzwi uświadomił mnie, o tym, że znowu poszła płakać.
Miała racje, moje wahania nastroju tylko utrudniały nam naszą relację. Co najdziwniejsze, jeszcze nie złożyłem wniosku, o rozwód. A czas mijał nieubłaganie. Jakoś tak, zawsze brakowało czasu.
Aby problemów było mało, zaczynał mi się coraz, to bardziej załączać instynkt ojcowski.
_____, tego nie wiedziała, ale potajemnie zrobiłem kopie wszystkiego, co przynosiła z wizyt od ginekologa. Dzięki temu, mogłem czasami poczuć namiastkę tego ojcostwa.


 *

 ~ Dziewiąty miesiąc ~

 
Odkąd Hyeri, dowiedziała się, o ciąży ____, zaczynało się robić między nami spięcie.
Nawet gorący seks nie zawsze ochładzał burzliwą atmosferę.
Mówią, że seks jest najlepszy na kłótnie. Gówno prawda... Owszem, jest chwilowe zapomnienie, ale później rzeczywistość uderza ze zdwojoną siłą.
Jakby tego było mało, były inne problemy. Ciągle myślałem, o dziecku. Ponowne wymysły ____, odnośnie kredytu, przeprowadzki i innych rzeczy, zaprzątały mi głowę. Chodziłem przez, to często nieobecny.
Hyeri, to widziała. Robiła mi przez, to większe jazdy, że nie skupiam się na naszej relacji.  Bo... w sumie związkiem, ciężko było, to chyba nazwać.
Ciągle się kłóciliśmy, o byle gówno.
Kiedyś siedząc w biurze, nagle przypomniałem sobie, jak zaczynała się rozłąka między mną, a moją żoną. Było dość podobnie i wiedziałem, gdzie to wszystko prowadzi.
- Po cholerę mieszkasz z tą wywłoką! Chanyeol, czy ty tego nie widzisz? Nie widzisz, że ona gra ci na uczuciach i emocjach? - kobieta wymachiwała energicznie rękoma, czemu się tylko przyglądałem z niemym wyrazem twarzy. - Nie pokazuje ci niczego, przez co bardziej cię ciągnie do tego bękarta! - trzask szklanki rozległ się w kuchni, gdy została strącona przez damską rękę. Nie wiedziałem, czy był, to zamierzony efekt, czy przypadkowy?
Oboje zignorowaliśmy stłuczone i leżące szkło na kafelkach.
- Słucham?! Coś ty powiedziała?! - warknąłem, bowiem Hyeri, przesadziła i to ostro.
- To co słyszałeś! - po tych słowach, momentalnie przyszpiliłem kobietę za ramiona do ściany, będącej za nią. Gdyby moje oczy mogły płonąć, to wściekłe języki ognia wydobywałyby się z nich.
Tolerowałem wszystko, ale nie poniżanie mojej jeszcze żony i przyszłego bogu winnego dziecka!
Puściłem szczupłe ramiona kobiety, widząc, że uściskiem dłoni, sprawiam jej tym ból. Nie przestawałem wściekle wpatrywać się, w jej również nabuzowane złością oczy.
- Mam tego już naprawdę dość! Niby ją dla mnie zostawiłeś, ale to gówno prawda! Pewnie ciągle żywisz do niej uczucia co? - teraz, to ona popchnęła mnie, do tyłu dłońmi, napierając na mój tors. Mało brakowało, abym wszedł z nią w roztłuczone szkło.
- Hyeri, ogarnij się i uspokój, proszę cię. - zmrużyłem lekko swoje powieki. Chwyciłem szufelkę i zmiotkę leżącą przy lodówce i zacząłem pośpiesznie zmiatać szkło. Nie chciałem rozlewu krwi, któregoś z nas. - Nawet jeśli, to uczuć nie da się wyzbyć od tak, wiesz? - wyrzuciłem szkło do kosza. - Ja już jej nie koch... - nagle przez gardło nie było mi w stanie przejść słowo ,,Kocham''.
Czyli, że co? Nadal kocham ____? Podobno serce tak od razu nie zapomina...
- Widzisz?! Nawet nie umiesz potwierdzić, że nic do niej nie czujesz! I co ja mam z tym fantem zrobić? - krzyczała, a wyraz jej twarzy nie był już taki, jak zawsze. Przerażał mnie z każdą kolejną sekundą, minutą, chwilą... - że akurat musiałeś zrobić jej tego bachora w tym czasie, co zaczęliśmy kręcić! - tym razem kolejna szklanka została stłuczona z premedytacją przez kobietę.
- Hyeri!Przestań zbijać te szklanki. - poprosiłem, jednak ta była w jakimś swoim amoku.
-  O! A może teraz to i ją też sobie pieprzysz, hmm? - zakpiła, krzyżując swoje ręce na piersi.
- Słucham?! - Teraz, to już rozjuszyła mnie na amen!
Była cholernie seksowna, ale jej zachowanie wręcz zabijało tą cudowną otoczkę, jaką się tuszowała. Jak widać, bycie uroczym, miłym, kokieteryjnym, to tylko gra aktorska. Tak, naprawdę jest parszywą jędzą, a ja dla takiej zostawiłem moją żonę. Cudowną kobietę, o wielkim i dobrym sercu. Jestem dupkiem, cholernym dupkiem!
- Czy cię kobieto popierdoliło?! - warknąłem, napinając wszystkie mięśnie w ciele. Nagle spokorniałem. Nie chcąc się kłócić, zszedłem nieco z tonem. - Przepraszam... - podszedłem do kochanki, chcąc ująć dłonią jej policzek i pocałować czule. Ta jednak odtrąciła mój gest, zarzucając niedbale włosy za siebie.
- Chyba, to ciebie popierdoliło Park Chanyeol. - mruknęła, stając do mnie plecami. Nastała chwila ciszy, nim kontynuowała. - Myślisz, że takie żałosne gesty coś dadzą? Głupie przepraszam? Proszę cię... - śmiała się wręcz ze mnie, odwracając swoją głowę do tyłu. W tym momencie miałem wrażenie, jakbym rozmawiał z jakimś demonem, nie kobietą. 
Kolejna wymiana zdań była znowu dość burzliwa. W końcu moja kochanka dała mi ultimatum.
- Albo ja, albo ona, wybieraj! - patrzyłem na nią mocno zaskoczony i nagle poczułem się tak, jakby ktoś wylał na mnie kubeł zimniej wody.

Już chciałem jej coś odpowiedzieć, kiedy przerwał nam mój telefon. Wyciągnąłem go dość prędko z kieszeni, jakby bojąc się, że coś się dzieje z ____. Termin porodu, był coraz, to bliżej. To była jej przyjaciółka. Popatrzyłem zaniepokojony na Hyeri.
- Co? Już do ciebie wydzwania? - zakpiła, prychając przy tym. - Jesteś żałosny Chanyeol.
- Nie, to jej przyjaciółka, muszę odebrać. - odparłem, nie robiąc tego od razu, przez co telefon ciągle dzwonił.
- No, to na co czekasz? Odbierz w końcu. - mruczała, krzyżując ręce na piersi, przez co jej dekolt się uwydatnił. Niestety nieco się w niego zapatrzyłem, a telefon w końcu przestał dzwonić.
- Kurwa... - mruknąłem i już chciałem oddzwonić, kiedy urządzenie zaczęło znowu wydzwaniać. Na ekranie ponownie pojawiła nazwa przyjaciółki  ______. - Halo? - w słuchawce było słychać głośne dźwięki karetki, jak i rozmowę ratowników. Wręcz od razu serce mi stanęło, a wyobraźnia przesyłała mi same okropne wizje.
- Chanyeol? ______, dostała skurcze i do tego zaczęła krwawić. Właśnie jedziemy karetką do szpitala. Jest z nią źle Chanyeol. Proszę, jeśli to nie problem, przyjedź, jak najszybciej do szpitala. Wiem, jak wygląda sytuacja między wami, jednak... - ucichła na chwilę.
- Jednak co?! - warknąłem nieumyślnie na dziewczynę.
- _____, może umrzeć, albo nawet oboje... więc dobrze by było, gdybyś  w razie czego, był też na miejscu. To przecież nadal twoja żona i dziecko, prawda? - kobieta załkała do słuchawki, pociągając nosem.
- Co?! Jak to zaczęła krwawić?! Co się dzieje z dzieckiem i _____?! - przerażony wieściami, ledwo minąłem potłuczone szkło i ruszyłem w bardziej ustronne miejsce. Do łazienki.
- Mówią, że prawdopodobnie mogło stać się coś z łożyskiem. - kolejny zrozpaczony jęk przyjaciółki mojej żony, wręcz doszczętnie we mnie uderzył. Moje serce w danym momencie, już chyba w ogóle nie biło.
- Chanyeol? Jesteś tam? - głosy w słuchawce, jak i ten Boram, odbijały się echem w mojej głowie. Moje oczy zaszkliły się, a ja nawet nie zarejestrowałem tego, że właśnie ubieram pośpiesznie buty, ignorując głosy Hyeri.
- Tak, jestem. Zaraz tam będę. - odparłem i gdy już miałem wychodzić, poczułem mocny uścisk na ramieniu. Popatrzyłem w stronę powodu, który mnie zatrzymywał.
Hyeri,  trzymała mnie mocno za ramię, a jej oczy zaszkliły się.
- Nie odchodź. Jesteś teraz ze mną, nie z nią! - krzyczała rozpaczliwie, szarpiąc nieco moje ramię.
- Nie utrudniaj... I puść mnie, proszę! - załkałem, bojąc się coraz, to bardziej, że nie zdążę zobaczyć żywej ____, ani dziecka.
- Naprawdę wybierasz ją Chanyeol? Nie mnie? - kobieta jęknęła żałośnie, aż wbijając swoje długie paznokcie w moje ramię. I nagle to do mnie dotarło. Ja cały ten czas wciąż kochałem _____. Moje uczucia zmalały, ale odkąd oznajmiła mi, o ciąży, ja chyba zacząłem na nowo się w niej zakochiwać, kochać ją, a nie Hyeri! Zacząłem wszystko rozumieć i byłem na siebie tak cholernie wściekły! Jak mogłem polec tylko dlatego, że w naszym związku nastała trudna sytuacja?
Byłem okropnym dupkiem.
Chciałem zostawić żonę, dla kilku ulotnych chwil z inną kobietą, bo poleciałem na wygląd i seksowne ciało. Zwyczajny, naturalny i delikatny wygląd mi się znudził. Na pewno nie byłem pierwszym, który tak skrzywdził swoją kobietę.
- Pewnie mi tego nie wybaczysz, ale... To koniec Hyeri. Muszę ratować moją rodzinę, zanim będzie za późno na cokolwiek. O ile już i tak nie jest.  - ostatnie słowa dodałem już nieco bardziej pod nosem. Po tych słowach wyszedłem, zostawiając za sobą pewien epizod życia. Kończąc go w momencie trzaśnięcia drzwiami od mieszkania. Teraz musiałem wrócić do kontynuacji poprzedniego, który został okrutnie przerywany przez moją głupotę.

 
Patrzyłem na ______, czule, siedząc przy szpitalnym łóżku, na którym leżała nieprzytomnie. Ledwo ją odratowali, jak i dziecko.
Gdyby Boram, nie była wtedy u mojej żony, kto wie, jakby się ten scenariusz zakończył? Zapewne tragiczne...
Mogłem w tym momencie nie mieć ani żony, ani dziecka.
Przeczesałem na bok zagubiony kosmyk włosa z czoła ukochanej, wpatrując się w nią czule. Moje oczy kolejny raz niebezpieczne się zaszkliły. Byłem taki szczęśliwy, że idzie wszystko w dobrym kierunku.
Zniżyłem głowę, wtulając twarz w jej drobna dłoń. Ucałowałem delikatny wierzch skóry.
- Wybacz mi ______, że byłem takim głupcem. Wybacz, zraniłem cię. Jest mi wstyd. Musiała się wydarzyć taka tragedia, aby doszło do mnie, jaki cud prawie straciłem. - Nawet nie wiedziałem, że moja ukochana właśnie zdążyła się wybudzić.
- Ch... Chanyeol? - sapnęła cicho, poruszając lekko swoją dłonią, do której tuliłem mokre od łez policzki.
Wręcz od razu oderwałem się od niej, stając na prostych nogach. Wytarłem pośpiesznie łzy rękawem bluzy.
- _______, kochanie. - jęknąłem, pochylając się nad wątłym ciałem ukochanej, aby czule ucałować czoło - Dobrze, że odzyskałaś przytomność. Już się bałem, że cię stracę. - uśmiechnąłem się czule, jednak ona go nie odwzajemniła.
- Co ty tu robisz? - zapytała cicho. Patrząc na mnie uważnie, zrobiła nagle przerażony grymas na twarzy. Jej oczy zaszkliły się niebezpieczne, wypuszczając w końcu kilka łez. Dłonie automatycznie podążyły na szczuplejszy brzuch.
- Dziecko... co z dzieckiem? - mówiła ochrypłym głosem, próbując się wręcz podnieść do pozycji siedzącej. Jednak ból, jaki poczuła w ciele, stanowczo jej tego uniemożliwił.
Za pomocą pilocika, powoli podniosłem górę łóżka, aby była w pozycji na wpół siedzącej. Pomogłem jej się wygodniej ułożyć, chłonąc wzrokiem każdy element jej wyrazu twarzy.
- Odpowiadając kolejno na twoje pytania: Jestem tu, bo wezwała mnie Boram, kiedy jechała z tobą w karetce do szpitala. - zacząłem wyliczać na palcach, dotykając kolejno każdy opuszek. - Z dzieckiem wszystko z dobrze. Mamy pięknego synka wiesz? - niepewnie przygryzłem dolną wargę. - Musimy w końcu nadać mu imię. Może... Jongin? - uśmiechnąłem się do niej.
- Jongin?
- Yhym. -  Podszedłem do kojca stojącego prawie przy łóżku, w którym cicho leżało niemowlę. Delikatnie wziąłem je na ręce i usiadłem z nim na łóżku obok żony. - Jak tak na niego patrzę, to nie wiem do kogo jest bardziej podobny. Do mnie, czy do ciebie? - nie byłem w stanie powstrzymywać się od tych ciągłych uśmiechów.

Widziałem, jak _____, zamiast na dziecko, to patrzy na mnie z tą zdziwioną i pełną niezrozumienia miną. Po chwili w jej oczach pojawiły się łzy.
- C-Chanyeol... - jęknęła, pozwalając, aby łzy spływały jej po policzkach. Chyba nie miała siły dłużej walczyć, próbując przy okazji być obojętna. - Nie wiem, czy się cieszyć, czy płakać... Jesteś tu, patrzysz na mnie czule i na nasze dziecko. Dlaczego to robisz? Przecież mnie nie kochasz. - odparła i w końcu spojrzała na śpiące w moich ramionach niemowlę.
Poczułem ogromny ból w sercu, widząc w jej oczach przerażenie i pewnego rodzaju strach, niemoc. Bała się? Czego?
- _____, jestem takim głupcem! - głos niebezpiecznie mi się załamał. - Jestem okropnie zły na siebie za to, co ci zrobiłem. To też nie tak, że cię nie kocham. Moje uczucia owszem, osłabły, jednak ja... wciąż cię kocham. - pierwsza samotna łza podążyła w dół mojego prawego policzka. - Jest mi tak wstyd, że musiała wydarzyć się prawie tragedia, aby doszło do mnie, że Hyeri, nie była dla mnie tak bardzo ważna, jak ty.
Starałem się nie rozkleić i nie pozwolić ciału, na drgawki. Trzymałem przecież niemowlę! nie mogłem pozwolić na to, aby stała mu się krzywda.
- Tak naprawdę od zawsze ty byłaś moim życiem. - przygryzłem dolną wargę, i popatrzyłem czule w oczy ukochanej.
- Chanyeol, jak to... nie była ważna? Nie rozumiem. Przecież... nadal z nią jesteś. - zmarszczyła swój nos, kiedy próbowała się nieco poprawić, jednak przeszywający ból znowu dawał, o sobie znać.
- Nie skarbie. Już z nią nie jestem. Już wszystko jest skończone. Jak tylko dowiedziałem się od Boram, że mogę was stracić... boże... - w moich oczach pojawiły się łzy, a ja spojrzałem czule na, to drobne maleństwo w moich ramionach. Tak bardzo upragnione i wyczekiwane. - _____? - zacząłem, spoglądając w końcu na ukochaną. - Tak bardzo cię przepraszam... - szepnąłem, siadając z dzieckiem obok ukochanej. Jej wzrok podążył na niemowlę w moich dłoniach. Niepewnie dotknęła drobnego ciałka dziecka.
- Przeprosiny, to trochę za mało Chanyeol.
- Wiem... Chciałbym jednak do ciebie wrócić. Naprawić, to wszystko, wiesz? Mam jednak świadomość, że pewnie nigdy mi nie wybaczysz. Może nawet też nigdy nie zaufasz, ale proszę cię, daj mi chociaż szansę. - popatrzyłem w jej oczy ze skruchą, i po chwili na naszego syna, uśmiechając się szeroko. - Wiesz, jestem taki szczęśliwy, bo zostałem tatą.
 ______, siedziała i patrzyła na mnie poważnie. Jej broda, aż drżała, zdradzając, że jej właścicielka chce się rozpłakać.
Widziałem, że intensywnie myśli nad tym, co powiedziałem. Jej milczenie było dla mnie kolejną karą za to, co jej zrobiłem. Już chyba bym wolał, aby zaczęła na mnie krzyczeć, nawet aby mnie uderzyła z dłoni w policzek.
- Chanyeol, ja... - przygryzła dolną wargę, patrząc na mnie niepewnie. Nie mogąc dłużej utrzymać kontaktu wzrokowego, spuściła go na swojego pierworodnego. - Ja myślę, że... Jongin, będzie potrzebował ojca. - odparła dość cicho. Wręcz ucieszyłem się, że wyraziła zgodę na zaproponowane przeze mnie imię dla naszego dziecka. - Jednak... Jeśli chodzi, o moje uczucia, to jestem w rozsypce. Mocno mnie skrzywdziłeś i boję się ponownie ci zaufać.
Na te słowa poczułem okropne kłucie w klatce piersiowej. Będę pewnie cierpiał przez długi czas i pokutował za swoje czyny.
- Boję się, że to tylko sen. Obudzę się i okaże się wszystko obłudą. Znowu zrobi się między nami przepaść. Ty ponownie zrobisz mi, to samo. Wtedy kolejnego takiego ciosu, już nie wytrzymam. - ostatnie słowa wręcz już wyszlochała, zakrywając twarz w dłoniach. Popatrzyłem na nią z ogromnym bólem i smutkiem. Odłożyłem Jongina, do kojca, usiadłem ponownie obok na szpitalnym łóżku i przytuliłem ją do siebie. Aby ja trochę uspokoić, zacząłem gładzić jej rozpuszczone włosy.
- _____, rozumiem twoje obawy. Musiałbym chyba stanąć na jednej rzęsie, abyś mi całkowicie wybaczyła. Jednak... Proszę, spróbuj chociaż zaryzykować i dać mi szansę. - popatrzyłem na nią smutno, odgarniając kilka włosów za jej ucho. - dostałem już mocną nauczkę. - szepnąłem, modląc się w duchu, aby te bóle serca nie doprowadziły mnie, do jakiejś nagłej śmierci.
- Masz rację, każdy zasługuje na drugą szansę. Jednakże wiedz, że naprawa tego wszystkiego, będzie wymagała od ciebie naprawdę dużej cierpliwości i pracy. - westchnęła, patrząc w końcu gdzieś w bok.
Nie mogąc się powstrzymać, odwróciłem jej głowę w moją stronę, uniosłem twarz za podbródek i pocałowałem delikatnie jej usta. Moje serce przyjemnie zadrżało na ten czuły gest. Jak gdyby zbudziło się na nowo.
Od razu przypomniał mi się nasz pierwszy pocałunek, mimo, iż było, to bardzo dawno.
Długo tych ust nie całowałem. Byłem wręcz nagle za nimi stęskniony.
Mimo, iż _____, mówiła, że nie wybaczy mi tak szybko, to byłem zaskoczony, kiedy oddała pocałunek. Z utęsknieniem!
Drobne dłonie w końcu odsunęły mnie delikatnie, a smutne oczy popatrzyły czujnie.
-Naprawdę zakończyłeś wszystko z Hyeri?
- Nie myśl, o tym, naprawdę wszystko skończone. - uśmiechnąłem się lekko. - Wciąż cię kocham skarbie, a to co zrobiłem, będzie dla mnie karą na całe życie. - westchnąłem, wtulając ją w siebie mocno. Teraz muszę to wszystko odpokutować, jednak... jestem dobrej myśli, że się wszystko ułoży.