No siemano wszystkim! :D
Eh, boli mnie to, że dodaję posty teraz z takimi przerwami, no ale nic na to nie poradzę...
To jest ostatnie z zamówień dla Ichigo Matsumoto. ^^
Mam nadzieję, że Ci się spodoba. :D
Jak sam tytuł wskazuje, będzie tu o niewidomej dziewczynie, którą niby jesteście Wy. Xd Proszę, więc o wyrozumiałość, bowiem pierwszy raz piszę coś takiego, co uważam w pewien sposób za trudne. Nie mam w rodzinie, ani w znajomych, niewidomej osoby, więc musiałam trochę poczytać o tych ludziach, aby wiedzieć, co nieco i dobrze to wszystko odzwierciedlić.^^ Cały pomysł pochodzi właśnie od Ichigo, za co bardzo dziękuję. ^^ Ten scenariusz, to taka, jakby mini wersja wieloczęściowego opowiadania. Ja to tylko starałam się odzwierciedlić i mam nadzieję, że wyszło dobrze. ;)
słowa napisane kursywą, to myśli bohaterki.
~Od autorki~ : Byłabym niezmiernie wdzięczna, gdyby większość czytających to osób, napisała chociaż jakiś komentarz. Jest was tylu czytelników, a zaledwie kilku komentatorów. To w pewien sposób boli, że ja tak się staram, a i tak każdy przeczyta i ma gdzieś pokazanie swojej opinii. Oczywiście nie zmuszam, ani nic z tych rzeczy! Co to to nie! :) Jednak widząc nawet głupie ,, fajne'' czy coś innego, od razu się uśmiecham i dostaję większego powera do pracy. ^^ Chciałabym, abyście wiedzieli, że przy tym one shocie, naprawdę wyciskałam siódme poty. Sami przyznacie, że temat do łatwych nie należy, prawda?
Nie przynudzam już wam. :P
Gotowi? Lecimy~! ^^
słowa napisane kursywą, to myśli bohaterki.
~Od autorki~ : Byłabym niezmiernie wdzięczna, gdyby większość czytających to osób, napisała chociaż jakiś komentarz. Jest was tylu czytelników, a zaledwie kilku komentatorów. To w pewien sposób boli, że ja tak się staram, a i tak każdy przeczyta i ma gdzieś pokazanie swojej opinii. Oczywiście nie zmuszam, ani nic z tych rzeczy! Co to to nie! :) Jednak widząc nawet głupie ,, fajne'' czy coś innego, od razu się uśmiecham i dostaję większego powera do pracy. ^^ Chciałabym, abyście wiedzieli, że przy tym one shocie, naprawdę wyciskałam siódme poty. Sami przyznacie, że temat do łatwych nie należy, prawda?
Nie przynudzam już wam. :P
Gotowi? Lecimy~! ^^
- Chodź, _____. Złap mnie pod ramię i pomogę ci zejść ze schodów. - usłyszałaś dźwięk głosu swojej przyjaciółki, która po chwili ostrożnie wzięła twoją rękę i włożyła ją w wolną przestrzeń swojego przedramienia i zgiętej ręki w łokciu.
-Eh, ____... dam sobie radę. - mruknęłaś lekko oburzona. Odkąd pamiętałaś, nie lubiłaś tego litowania się nad tobą tylko dlatego, że byłaś w pewnym sensie niewidoma od urodzenia. Odkąd pamiętałaś, każdy wręcz traktował cię niczym szklaną figurkę, podatną na zniszczenie. A przecież to nie było tak, że kompletnie nic nie widziałaś, po prostu twój obraz był tak mega rozmazany, że nie umiałaś zidentyfikować czasami niektórych rzeczy.
-Jak zwykle niezależna. - zachichotała brunetka i nie słuchając cię, pomogła ci zejść ze schodów.
Powód twojej hmm... ślepoty? - tak myślę, że to najlepsze sformowanie - Jest prosty. Jak tylko niemowlę przychodzi na świat, jego oczy przez jakiś czas są osłonięte ochronną błonką. Owa błonka, po jakimś czasie powinna zniknąć, jednak u ciebie było inaczej. Ona nie zniknęła. Takich przypadków, jak twój, było niewiele w tamtych czasach, więc lekarze nie umieli ci pomóc. Mimo iż starali się to robić. Technologia kiedyś była biedniejsza jeśli chodzi o wiedzę anatomii człowieka. Teraz jest o wiele bardziej rozwinięta, tak jak i medycyna, więc istniała dla ciebie szansa usunięcia tych błonek operacyjnie. Z badań wynikało, że twoje gałki oczne były wykształcone i jedyne co ci groziło, to niewielka wada wzroku. Istniała szansa na wyleczenie jej poprzez noszenie okularów, soczewek, czy też używanie specjalnych kropli.
Jednak niestety, twoich rodziców nie było stać na operacje, mimo iż byłaś pełnoletnia i zabieg mógł zostać spokojnie wykonany. Była ona bardzo droga, a z zamożnej rodziny nie pochodziłaś, więc do operacji nie doszło. Mieszkałaś w Polsce wraz z rodzicami, i o jakieś półtora roku starszą siostrą. Twoja mama była z zawodu nauczycielką w liceum, a ojciec tłumaczem. Mimo to, i tak nie było ich stać na zabieg, nad czym ubolewali, bo chcieli dla ciebie, jak najlepiej. Kiedy chciałaś już się poddać i tracić nadzieję na to, że kiedykolwiek będziesz mogła ujrzeć świat na oczy - nawet jeśli nie wiedziałaś, jak wygląda i mogłabyś się mocno zawieść, gdybyś mogła w końcu ujrzeć - Tata przyszedł z nowiną. Powiedział, że na dwa miesiące zabiera cię na wakacje do Korei. Miał tam podpisać umowę na tłumaczenie pewnej książki znanego, koreańskiego autora. Istniała szansa, że za te pieniądze, dałoby radę zapłacić chociaż pół raty ceny operacji. Niestety jednak świat jest okrutny i przy takiej operacji, szpital wymagał wpłacenia całej sumy. Bynajmniej w Polsce.
W Korei zatrzymaliście się u przyjaciela twojego taty. Był on okulistą, który z przyjemnością samodzielnie zbadał twoje oczy. Miał on dwoje dzieci. Byli to dwudziestoletni bliźniacy w postaci pary. Minwoo i Nana. Od samego początku dogadywałaś się z nimi bardzo dobrze. W sumie, to nie było wasze pierwsze spotkanie, i jako nieliczni nie uciekli z pędem od ciebie, kiedy dowiedzieli się, że jesteś niewidoma. Wręcz przeciwnie! Starali się opiekować tobą, jak tylko mogli.
Pewnego dnia, owe rodzeństwo postanowiło cię zabrać na występ pewnego koreańskiego muzyka, z limitem miejsc na widowni. Na szczęście mieli oni zaklepane dla was trzy miejsca siedzące, do tego blisko sceny! Jakby tego było mało, mieli karty VIP, dzięki którym mogliście spotkać się z artystą po koncercie. Czy to nie było wspaniałe?
-____, tutaj siadamy. - pokierował cię dziewczyna, biorąc twoją dłoń, abyś dotknęła struktury żelaznego krzesła. Ciekawa byłaś, jak to wszystko wygląda. Ta scena, ludzie i inne. Nigdy nie byłaś na czymś taki, to było dla ciebie coś nowego. Tak w ogóle, to co to było, ta scena? Zastanawiałaś się. Kiedy pytałaś, bliźniaki nie bardzo umieli ci to wytłumaczyć tak, abyś zrozumiała. Wydaje mi się, że to jest taka, jakby ogromna skrzynia. Twój tata mówił, że nie jest ona obłożona deskami, ale przeważnie jakimiś płytkami. Do tego była podobno oświetlana przez reflektory. Tylko dla ciebie znowu nasuwało się pytanie... Co to są reflektory? Strukturę u wygląd płytek, mało wiele kojarzyłaś. Eh, życie niewidomej osoby jest naprawdę ciężkie, prawda? Tym bardziej, że nie widziałaś świata od urodzenia, co ciężko przez to wytłumaczyć i wyobrazić tobie było niektóre rzeczy.
- Um, komawo eonni. - uśmiechnęłaś się, patrząc martwym wzrokiem w niezwanym kierunku. Ostrożnie usiadłaś na krzesełku, kładąc laskę gdzieś obok. - Co to za piosenkarz? - zapytałaś mocno zaciekawiona, uśmiechając się szeroko. Byłaś taka podekscytowana przez ten koncert!
-Zobaczysz, jestem pewna, że ci się spodoba. - dziewczyna odpowiedziała zachwyconym głosem, przez co twoja ciekawość wzmocniła się. Byłaś ciekawa jaki ma głos owy wokalista. Jak i również jak wygląda. Nie wiedziałaś dokładnie, jak wyglądają ludzie. Zawsze uważałaś, że to po prostu taka figurka, która umie się ruszać i na pewno nie jest z kamienia.*
-No cóż, muszę ci zaufać, eonni. -zachichotałaś, po czym po sali rozniósł się głos prowadzącego. Krzyki dziewczyn siedzących obok was, trochę zaczynały cię przerażać. Nie rozumiałaś, czemu tak krzyczą. Czyżby nastąpiło jakieś zagrożenie? Jednak w ich barwach głosu słychać było radość, ekscytacje, euforię, nie strach. Nie rozumiałaś tego. W pewnym momencie krzyki się naostrzyły. Nawet Nana zaczęła wesoło wykrzykiwać jakieś imię.
-G-Dragon? - zapytałaś samą siebie, zaciskając w lekkim strachu dłonie na oparciach od krzesełka. Mimo iż nic nie widziałaś, kręciłaś nerwowo głową na boki, jakby próbując się rozglądać.
-Ne, to na niego przyszliśmy, ____. - w pewnym momencie zaprzestałaś swojej wcześniejszej czynności, kiedy poczułaś, jak ktoś obejmuje twoją dłoń. - Spokojnie, nie bój się. To normalne, że tak krzyczą. - potem przy uchu usłyszałaś ciąg dalszy głosu Minwoo, który po chwili gładził cię pokrzepiająco po ramieniu.
-To wszystko jest dla mnie... nowe... - powiedziałaś cicho, jednak nie wiedziałaś, że chłopak siedzi na tyle blisko, że cię usłyszał.
-Wiem, dlatego mówię ci, abyś się nie martwiła. Po prostu się baw. - skinęłaś niepewnie głową, przez co po chwili obejmujące cie ramię Minwoo zniknęło. Znowu poczułaś się dziwnie zagrożona i przerażona. Nawet czułaś przeszywający twoje plecy nieprzyjemny prąd. Jednak, nagle coś się zmieniło. Kiedy po ogromnej sali rozniósł się ciepły i przyjemny dla ucha głos, poczułaś ulgę, bezpieczeństwo. Miałaś wrażenie, jakbyś była we śnie, mimo iż niewidomi nie potrafią śnić i w snach słyszą jedynie głosy. Jednak to uczucie, które zaczeło ogarniać twoje ciało wraz z początkiem śpiewu artysty, było nie od opisania. Miałaś wrażenie, że czujesz, jakby coś przechodziło po twojej skórze. Ludzie często nazywali to odczucie ciarkami. Podobno wtedy widać na ciele, jakby małe pagórkowate krosteczki, a włosy jeżą się w tamtych miejscach. Szkoda tylko, że nie wiedziałaś, jak to wszystko dokładnie wygląda, z czym równało się to, że nie umiałaś sobie tego wyobrazić. Po dłuższej części koncertu, zaczełaś ulegać fascynacji głosem piosenkarza, z czym wiązał się fakt, że słuchałaś go z zachwytem. Teraz wiedziałaś, dlaczego te wszystkie dziewczyny tak krzyczały, jak tylko się pojawił na scenie.
Po całym koncercie, wraz z Minwoo i Naną, udaliście się, za kulisy, aby po ukazaniu karty, móc się spotkać z owym G-Dragonem. Kiedy weszliście do garderoby, usłyszałaś, jak Nana i Minwoo, witają się z owym wykonawcą i przystają. Ty również, to zrobiłaś, trzymając się pod ramieniem koleżanki, bowiem złożyłaś swoją laseczkę i kazałaś chłopakowi schować do swojego plecaka.
-Cześć wam, na pewno mnie znacie, ale i tak się przedstawię. Jestem Kwon Jiyong, lub po prostu G-Dragon. - nie widziałaś tego, jak chłopak przytula twoich znajomych, którzy przy okazji przedstawiali się mu. Dlatego też słysząc, że się zbliża do ciebie, wyciągnęłaś dłoń przed siebie, patrząc nieobecnym wzrokiem w tym samym kierunku.
- Naeun,_____. Miło mi cię poznać! - uśmiechnęłaś się wesoło nie spoglądając w ogóle na niego, przez co G-Dragon znieruchomiał, stojąc obok ciebie. Zamrugał kilkakrotnie powiekami i zmarszczył zaraz nos widząc, jak w dalszym ciągu nie patrzysz na niego, tylko gdzieś w przestrzeń. W końcu ustał na przeciwko ciebie i zawołał wesoło, machając przy okazji rękoma przed tobą.
- Hej, jestem tutaj. ____!
Bliźniaki popatrzyli po sobie, po czym westchnęli.
-Um, oppa, ona jest niewidoma. - poinformowała go w końcu dziewczyna, przez co chłopak, oniemiał. Spojrzał na nich niepewnie z pytającą miną, w końcu znowu spoglądając na ciebie. Widać było, że w danym momencie, był jeszcze bardziej zaskoczony niż chwilę temu. Jaka szkoda, że nie mogłaś tego zobaczyć.
- C-chincha? - zapytał rozchylając usta w niemym ,,o''
-Ne. - odpowiedziałaś, dalej się uśmiechając. Miał naprawdę miły i przyjemny głos. Miałaś wrażenie, że to naprawdę dobry człowiek.
-Oh, nigdy nie miałem okazji poznać niewidomej osoby. - zakłopotał się lekko. - Jak masz na imię? - ostrożnie chwycił twoją dłoń, ściskając ją delikatnie. Wręcz od razu poczułaś dziwne ciarki na plecach. Co to znaczyło?
-_____. - uśmiechnęłaś się szczerze.
- Bardzo ładnie. Skąd pochodzisz?
- Z Polski. - na twoje stwierdzenie chłopak lekko się zdziwił.
-Chincha? Specjalnie przyleciałaś na mój koncert z tak daleka?
-Anio, bo tak naprawdę nie znam cię, jako artysty. Jak wspomniałam, słyszałam cię pierwszy raz. Do Korei przyleciałam z ojcem, ponieważ przyjaźni się z tym, moich przyjaciół z którymi przyszłam. - tłumaczyłaś, czując w sobie lekki stres. Jeszcze nigdy nie rozmawiałaś ze sławną osobą, do tego z takim głosem! To było niesamowite uczucie. - Przyjście na koncert, zaproponowali mi właśnie oni. Wskazałabym ich, ale nie wiem dokładnie w którym miejscu stoją, bo słyszałam, jak ktoś się przemieścił. - zaśmiałaś się, żartobliwie wskazując palcem wskazującym wszystkie możliwe kierunki świata. Usłyszałaś wtedy cichy chichot Minwoo i Nany, przez co teraz mogłaś odgadnąć mniej więcej gdzie stoją. Nie wiedziałaś jednak, że oni śmieli się bardziej z miny zdezorientowanego Ji. Widocznie spodziewał się innej wypowiedzi niż twoja. Do tego dochodził fakt, że był zaskoczony, iż usłyszałaś, jak jego stylistka jedynie zrobiła krok. Mimo, iż oni tego nie słyszeli.
- Um, rozumiem. - zaśmiał się wesoło, przez co coraz bardziej wierzyłaś, że to wspaniały człowiek. Do tego zaczynało dochodzić ciekawość, jak może wyglądać. Nawet jeśli nie bardzo wiedziałaś, jak wyglądają ludzie. - A, więc mam rozumieć, że podobał ci się występ?
- Ne, oczywiście! Uważam, że masz bardzo ładny głos. - odpowiedziałaś nieśmiało. Nagle do głowy przyszła ci szalona myśl. Odwróciłaś się w prawą stronę, bowiem właśnie stamtąd dochodził głos bliźniaków. - Eonni, mogłabyś się przybliżyć? Chciałabym ci powiedzieć coś na ucho. - poprosiłaś koleżankę, w powietrzu wykonując dłonią jakiś gest w formie zachęty, bądź próby uchwycenia jej ramienia.
-Ne, oczywiście. - usłyszałaś radosny głos, a po chwili ciepłe dłonie na twarzy, które delikatnie nakierowały twoją głowę w stronę ucha. - Możesz mówić.
-Mogę zobaczyć, jak wygląda? - zapytałaś nieśmiało, czując, jak twarz w dwóch miejscach dziwnie cie grzeje. A może to było pieczenie?
-Ale, jak chcesz to zrobić? Chyba, nie chcesz...
-O co chodzi? - odezwał się w pewnej chwili Yong, podchodząc do was bliżej, co usłyszałaś bez problemu.
-Bo, ona chciałaby...
-Mogę dotknąć twojej twarzy? - zapytałaś w pewnym momencie, nie pozwalając dokończyć zdania Nanie. Nie wiedziałaś, jak zareagował chłopak. Ojciec ci opowiadał, o czymś takim, jak mimika twarzy. Podobno ludzie którzy byli zdziwieni lub źli, mieli lekko przymrużone oczy, lub zmarszczone czoło wraz z nasadą nosa. Wyglądali wtedy naprawdę poważnie i niekiedy groźnie. Ci co się uśmiechali, lub byli pogodni, przeważnie mieli delikatne zmarszczki przy oczach, a ich kąciki ust były skierowane do góry. Mimo iż byłaś niewidoma od dziecka, to wiedziałaś co nieco, jak wyglądał świat. Jeśli dobrze wytłumaczysz i opiszesz go niewidomemu, on wyobrazi to sobie odpowiednio. Tak, jakby nie był niewidomym od urodzenia...
W garderobie w dalszym ciągu była cisza. Trochę się bałaś, że artysta zaraz powie coś wrednego. Już nie raz spotykałaś się z obelgami, kiedy to proponowałaś innym ludziom coś takiego. Nie wiedzieli widocznie, że przez dotyk, mogłaś mało wiele wyobrazić sobie, jego wygląd. Nawet jeśli dla ciebie ludzie byli jedynie żywymi figurkami.
W pewnym momencie poczułaś, jak ktoś delikatnie chwyta cię za nadgarstki i unosi je do góry. W końcu twoje opuszki palców poczuły delikatną strukturę, i jakieś miękkie pasma. Zapewne była, to twarz i opadające włosy.
- Możesz, nie krępuj się. - usłyszałaś, czując, jak piosenkarz delikatnie obejmuje twoje donie i wodzi nimi, po swojej twarzy. Nie byłaś świadoma tego, jak chłopak właśnie przyglądał ci się uważnie. Największą uwagę skupiał na twoich oczach. Mimo iż w pewnym sensie radosnych, to pustych, bez połysku. Bez ani jednej krzty życia, niczym u jakiejś lalki.
-Eh, ____... dam sobie radę. - mruknęłaś lekko oburzona. Odkąd pamiętałaś, nie lubiłaś tego litowania się nad tobą tylko dlatego, że byłaś w pewnym sensie niewidoma od urodzenia. Odkąd pamiętałaś, każdy wręcz traktował cię niczym szklaną figurkę, podatną na zniszczenie. A przecież to nie było tak, że kompletnie nic nie widziałaś, po prostu twój obraz był tak mega rozmazany, że nie umiałaś zidentyfikować czasami niektórych rzeczy.
-Jak zwykle niezależna. - zachichotała brunetka i nie słuchając cię, pomogła ci zejść ze schodów.
Powód twojej hmm... ślepoty? - tak myślę, że to najlepsze sformowanie - Jest prosty. Jak tylko niemowlę przychodzi na świat, jego oczy przez jakiś czas są osłonięte ochronną błonką. Owa błonka, po jakimś czasie powinna zniknąć, jednak u ciebie było inaczej. Ona nie zniknęła. Takich przypadków, jak twój, było niewiele w tamtych czasach, więc lekarze nie umieli ci pomóc. Mimo iż starali się to robić. Technologia kiedyś była biedniejsza jeśli chodzi o wiedzę anatomii człowieka. Teraz jest o wiele bardziej rozwinięta, tak jak i medycyna, więc istniała dla ciebie szansa usunięcia tych błonek operacyjnie. Z badań wynikało, że twoje gałki oczne były wykształcone i jedyne co ci groziło, to niewielka wada wzroku. Istniała szansa na wyleczenie jej poprzez noszenie okularów, soczewek, czy też używanie specjalnych kropli.
Jednak niestety, twoich rodziców nie było stać na operacje, mimo iż byłaś pełnoletnia i zabieg mógł zostać spokojnie wykonany. Była ona bardzo droga, a z zamożnej rodziny nie pochodziłaś, więc do operacji nie doszło. Mieszkałaś w Polsce wraz z rodzicami, i o jakieś półtora roku starszą siostrą. Twoja mama była z zawodu nauczycielką w liceum, a ojciec tłumaczem. Mimo to, i tak nie było ich stać na zabieg, nad czym ubolewali, bo chcieli dla ciebie, jak najlepiej. Kiedy chciałaś już się poddać i tracić nadzieję na to, że kiedykolwiek będziesz mogła ujrzeć świat na oczy - nawet jeśli nie wiedziałaś, jak wygląda i mogłabyś się mocno zawieść, gdybyś mogła w końcu ujrzeć - Tata przyszedł z nowiną. Powiedział, że na dwa miesiące zabiera cię na wakacje do Korei. Miał tam podpisać umowę na tłumaczenie pewnej książki znanego, koreańskiego autora. Istniała szansa, że za te pieniądze, dałoby radę zapłacić chociaż pół raty ceny operacji. Niestety jednak świat jest okrutny i przy takiej operacji, szpital wymagał wpłacenia całej sumy. Bynajmniej w Polsce.
W Korei zatrzymaliście się u przyjaciela twojego taty. Był on okulistą, który z przyjemnością samodzielnie zbadał twoje oczy. Miał on dwoje dzieci. Byli to dwudziestoletni bliźniacy w postaci pary. Minwoo i Nana. Od samego początku dogadywałaś się z nimi bardzo dobrze. W sumie, to nie było wasze pierwsze spotkanie, i jako nieliczni nie uciekli z pędem od ciebie, kiedy dowiedzieli się, że jesteś niewidoma. Wręcz przeciwnie! Starali się opiekować tobą, jak tylko mogli.
Pewnego dnia, owe rodzeństwo postanowiło cię zabrać na występ pewnego koreańskiego muzyka, z limitem miejsc na widowni. Na szczęście mieli oni zaklepane dla was trzy miejsca siedzące, do tego blisko sceny! Jakby tego było mało, mieli karty VIP, dzięki którym mogliście spotkać się z artystą po koncercie. Czy to nie było wspaniałe?
-____, tutaj siadamy. - pokierował cię dziewczyna, biorąc twoją dłoń, abyś dotknęła struktury żelaznego krzesła. Ciekawa byłaś, jak to wszystko wygląda. Ta scena, ludzie i inne. Nigdy nie byłaś na czymś taki, to było dla ciebie coś nowego. Tak w ogóle, to co to było, ta scena? Zastanawiałaś się. Kiedy pytałaś, bliźniaki nie bardzo umieli ci to wytłumaczyć tak, abyś zrozumiała. Wydaje mi się, że to jest taka, jakby ogromna skrzynia. Twój tata mówił, że nie jest ona obłożona deskami, ale przeważnie jakimiś płytkami. Do tego była podobno oświetlana przez reflektory. Tylko dla ciebie znowu nasuwało się pytanie... Co to są reflektory? Strukturę u wygląd płytek, mało wiele kojarzyłaś. Eh, życie niewidomej osoby jest naprawdę ciężkie, prawda? Tym bardziej, że nie widziałaś świata od urodzenia, co ciężko przez to wytłumaczyć i wyobrazić tobie było niektóre rzeczy.
- Um, komawo eonni. - uśmiechnęłaś się, patrząc martwym wzrokiem w niezwanym kierunku. Ostrożnie usiadłaś na krzesełku, kładąc laskę gdzieś obok. - Co to za piosenkarz? - zapytałaś mocno zaciekawiona, uśmiechając się szeroko. Byłaś taka podekscytowana przez ten koncert!
-Zobaczysz, jestem pewna, że ci się spodoba. - dziewczyna odpowiedziała zachwyconym głosem, przez co twoja ciekawość wzmocniła się. Byłaś ciekawa jaki ma głos owy wokalista. Jak i również jak wygląda. Nie wiedziałaś dokładnie, jak wyglądają ludzie. Zawsze uważałaś, że to po prostu taka figurka, która umie się ruszać i na pewno nie jest z kamienia.*
-No cóż, muszę ci zaufać, eonni. -zachichotałaś, po czym po sali rozniósł się głos prowadzącego. Krzyki dziewczyn siedzących obok was, trochę zaczynały cię przerażać. Nie rozumiałaś, czemu tak krzyczą. Czyżby nastąpiło jakieś zagrożenie? Jednak w ich barwach głosu słychać było radość, ekscytacje, euforię, nie strach. Nie rozumiałaś tego. W pewnym momencie krzyki się naostrzyły. Nawet Nana zaczęła wesoło wykrzykiwać jakieś imię.
-G-Dragon? - zapytałaś samą siebie, zaciskając w lekkim strachu dłonie na oparciach od krzesełka. Mimo iż nic nie widziałaś, kręciłaś nerwowo głową na boki, jakby próbując się rozglądać.
-Ne, to na niego przyszliśmy, ____. - w pewnym momencie zaprzestałaś swojej wcześniejszej czynności, kiedy poczułaś, jak ktoś obejmuje twoją dłoń. - Spokojnie, nie bój się. To normalne, że tak krzyczą. - potem przy uchu usłyszałaś ciąg dalszy głosu Minwoo, który po chwili gładził cię pokrzepiająco po ramieniu.
-To wszystko jest dla mnie... nowe... - powiedziałaś cicho, jednak nie wiedziałaś, że chłopak siedzi na tyle blisko, że cię usłyszał.
-Wiem, dlatego mówię ci, abyś się nie martwiła. Po prostu się baw. - skinęłaś niepewnie głową, przez co po chwili obejmujące cie ramię Minwoo zniknęło. Znowu poczułaś się dziwnie zagrożona i przerażona. Nawet czułaś przeszywający twoje plecy nieprzyjemny prąd. Jednak, nagle coś się zmieniło. Kiedy po ogromnej sali rozniósł się ciepły i przyjemny dla ucha głos, poczułaś ulgę, bezpieczeństwo. Miałaś wrażenie, jakbyś była we śnie, mimo iż niewidomi nie potrafią śnić i w snach słyszą jedynie głosy. Jednak to uczucie, które zaczeło ogarniać twoje ciało wraz z początkiem śpiewu artysty, było nie od opisania. Miałaś wrażenie, że czujesz, jakby coś przechodziło po twojej skórze. Ludzie często nazywali to odczucie ciarkami. Podobno wtedy widać na ciele, jakby małe pagórkowate krosteczki, a włosy jeżą się w tamtych miejscach. Szkoda tylko, że nie wiedziałaś, jak to wszystko dokładnie wygląda, z czym równało się to, że nie umiałaś sobie tego wyobrazić. Po dłuższej części koncertu, zaczełaś ulegać fascynacji głosem piosenkarza, z czym wiązał się fakt, że słuchałaś go z zachwytem. Teraz wiedziałaś, dlaczego te wszystkie dziewczyny tak krzyczały, jak tylko się pojawił na scenie.
Po całym koncercie, wraz z Minwoo i Naną, udaliście się, za kulisy, aby po ukazaniu karty, móc się spotkać z owym G-Dragonem. Kiedy weszliście do garderoby, usłyszałaś, jak Nana i Minwoo, witają się z owym wykonawcą i przystają. Ty również, to zrobiłaś, trzymając się pod ramieniem koleżanki, bowiem złożyłaś swoją laseczkę i kazałaś chłopakowi schować do swojego plecaka.
-Cześć wam, na pewno mnie znacie, ale i tak się przedstawię. Jestem Kwon Jiyong, lub po prostu G-Dragon. - nie widziałaś tego, jak chłopak przytula twoich znajomych, którzy przy okazji przedstawiali się mu. Dlatego też słysząc, że się zbliża do ciebie, wyciągnęłaś dłoń przed siebie, patrząc nieobecnym wzrokiem w tym samym kierunku.
- Naeun,_____. Miło mi cię poznać! - uśmiechnęłaś się wesoło nie spoglądając w ogóle na niego, przez co G-Dragon znieruchomiał, stojąc obok ciebie. Zamrugał kilkakrotnie powiekami i zmarszczył zaraz nos widząc, jak w dalszym ciągu nie patrzysz na niego, tylko gdzieś w przestrzeń. W końcu ustał na przeciwko ciebie i zawołał wesoło, machając przy okazji rękoma przed tobą.
- Hej, jestem tutaj. ____!
Bliźniaki popatrzyli po sobie, po czym westchnęli.
-Um, oppa, ona jest niewidoma. - poinformowała go w końcu dziewczyna, przez co chłopak, oniemiał. Spojrzał na nich niepewnie z pytającą miną, w końcu znowu spoglądając na ciebie. Widać było, że w danym momencie, był jeszcze bardziej zaskoczony niż chwilę temu. Jaka szkoda, że nie mogłaś tego zobaczyć.
- C-chincha? - zapytał rozchylając usta w niemym ,,o''
-Ne. - odpowiedziałaś, dalej się uśmiechając. Miał naprawdę miły i przyjemny głos. Miałaś wrażenie, że to naprawdę dobry człowiek.
-Oh, nigdy nie miałem okazji poznać niewidomej osoby. - zakłopotał się lekko. - Jak masz na imię? - ostrożnie chwycił twoją dłoń, ściskając ją delikatnie. Wręcz od razu poczułaś dziwne ciarki na plecach. Co to znaczyło?
-_____. - uśmiechnęłaś się szczerze.
- Bardzo ładnie. Skąd pochodzisz?
- Z Polski. - na twoje stwierdzenie chłopak lekko się zdziwił.
-Chincha? Specjalnie przyleciałaś na mój koncert z tak daleka?
-Anio, bo tak naprawdę nie znam cię, jako artysty. Jak wspomniałam, słyszałam cię pierwszy raz. Do Korei przyleciałam z ojcem, ponieważ przyjaźni się z tym, moich przyjaciół z którymi przyszłam. - tłumaczyłaś, czując w sobie lekki stres. Jeszcze nigdy nie rozmawiałaś ze sławną osobą, do tego z takim głosem! To było niesamowite uczucie. - Przyjście na koncert, zaproponowali mi właśnie oni. Wskazałabym ich, ale nie wiem dokładnie w którym miejscu stoją, bo słyszałam, jak ktoś się przemieścił. - zaśmiałaś się, żartobliwie wskazując palcem wskazującym wszystkie możliwe kierunki świata. Usłyszałaś wtedy cichy chichot Minwoo i Nany, przez co teraz mogłaś odgadnąć mniej więcej gdzie stoją. Nie wiedziałaś jednak, że oni śmieli się bardziej z miny zdezorientowanego Ji. Widocznie spodziewał się innej wypowiedzi niż twoja. Do tego dochodził fakt, że był zaskoczony, iż usłyszałaś, jak jego stylistka jedynie zrobiła krok. Mimo, iż oni tego nie słyszeli.
- Um, rozumiem. - zaśmiał się wesoło, przez co coraz bardziej wierzyłaś, że to wspaniały człowiek. Do tego zaczynało dochodzić ciekawość, jak może wyglądać. Nawet jeśli nie bardzo wiedziałaś, jak wyglądają ludzie. - A, więc mam rozumieć, że podobał ci się występ?
- Ne, oczywiście! Uważam, że masz bardzo ładny głos. - odpowiedziałaś nieśmiało. Nagle do głowy przyszła ci szalona myśl. Odwróciłaś się w prawą stronę, bowiem właśnie stamtąd dochodził głos bliźniaków. - Eonni, mogłabyś się przybliżyć? Chciałabym ci powiedzieć coś na ucho. - poprosiłaś koleżankę, w powietrzu wykonując dłonią jakiś gest w formie zachęty, bądź próby uchwycenia jej ramienia.
-Ne, oczywiście. - usłyszałaś radosny głos, a po chwili ciepłe dłonie na twarzy, które delikatnie nakierowały twoją głowę w stronę ucha. - Możesz mówić.
-Mogę zobaczyć, jak wygląda? - zapytałaś nieśmiało, czując, jak twarz w dwóch miejscach dziwnie cie grzeje. A może to było pieczenie?
-Ale, jak chcesz to zrobić? Chyba, nie chcesz...
-O co chodzi? - odezwał się w pewnej chwili Yong, podchodząc do was bliżej, co usłyszałaś bez problemu.
-Bo, ona chciałaby...
-Mogę dotknąć twojej twarzy? - zapytałaś w pewnym momencie, nie pozwalając dokończyć zdania Nanie. Nie wiedziałaś, jak zareagował chłopak. Ojciec ci opowiadał, o czymś takim, jak mimika twarzy. Podobno ludzie którzy byli zdziwieni lub źli, mieli lekko przymrużone oczy, lub zmarszczone czoło wraz z nasadą nosa. Wyglądali wtedy naprawdę poważnie i niekiedy groźnie. Ci co się uśmiechali, lub byli pogodni, przeważnie mieli delikatne zmarszczki przy oczach, a ich kąciki ust były skierowane do góry. Mimo iż byłaś niewidoma od dziecka, to wiedziałaś co nieco, jak wyglądał świat. Jeśli dobrze wytłumaczysz i opiszesz go niewidomemu, on wyobrazi to sobie odpowiednio. Tak, jakby nie był niewidomym od urodzenia...
W garderobie w dalszym ciągu była cisza. Trochę się bałaś, że artysta zaraz powie coś wrednego. Już nie raz spotykałaś się z obelgami, kiedy to proponowałaś innym ludziom coś takiego. Nie wiedzieli widocznie, że przez dotyk, mogłaś mało wiele wyobrazić sobie, jego wygląd. Nawet jeśli dla ciebie ludzie byli jedynie żywymi figurkami.
W pewnym momencie poczułaś, jak ktoś delikatnie chwyta cię za nadgarstki i unosi je do góry. W końcu twoje opuszki palców poczuły delikatną strukturę, i jakieś miękkie pasma. Zapewne była, to twarz i opadające włosy.
- Możesz, nie krępuj się. - usłyszałaś, czując, jak piosenkarz delikatnie obejmuje twoje donie i wodzi nimi, po swojej twarzy. Nie byłaś świadoma tego, jak chłopak właśnie przyglądał ci się uważnie. Największą uwagę skupiał na twoich oczach. Mimo iż w pewnym sensie radosnych, to pustych, bez połysku. Bez ani jednej krzty życia, niczym u jakiejś lalki.
- Komawo, um... - zaczęłaś z lekkim zakłopotaniem na twarzy. Przygryzłaś wargę trochę przestraszona, chcąc oderwać dłonie od twarzy chłopaka. Jednak on ci na to nie pozwoli, przytrzymując mocniej twoje dłonie.
- Ji Yong... - powiedział w końcu półszeptem, poluźniając uścisk, kiedy to już sama zaczełaś badać strukturę jego twarzy.
-Jiyong - kolejny raz się uśmiechnęłaś, czując, jak robi ci się dziwne gorąco, a twoje serce przyspieszyło bicie. Czy to możliwe, abyś zakochała się w kimś, kogo nie znasz, i dodatkowo nie możesz ujrzeć na oczy?
- Dlaczego to robisz? - zapytał w pewnej chwili G-Dragon, przymykając powieki, kiedy tylko twoje dłonie zbliżały się do jego oczu.
- Ona przez, to próbuje nadać sobie w głowie pewną wizję twojego wyglądu. Może, to nieprawdopodobne, ale mój i Nany wręcz wyobraziła sobie doskonale. - tłumaczył młodszy chłopak, spoglądając chwilę na siostrę, aby znowu powrócić wzrokiem, na stojącego w bezruchu wokalistę.
- Mwo? - zapytał zaskoczony, bowiem myślał, że to w pewnym sensie nielogiczne.
-Może idealnie nas sobie nie odzwierciedliła, jednak kiedy opisywała, jak nas sobie wyobraziła, dużo szczegółów się zgadzało.
- Zmyślacie. - zaśmiałaś się, przestając dotykać twarzy Kwon. - Trudno nam sobie wyobrazić człowieka w całości. Nie można go raczej całego dotknąć. Jakbym miała opisać człowieka, to jest po prostu taka figurka, tylko nie z kamienia. Umiejąca się ruszać.* To, że trafiłam z paroma szczegółami, to jeszcze nic nie znaczy. - mruknęłaś zawstydzona, szukając w plecaku swojej złożonej laski. W końcu ją wyciągnęłaś i ostrożnie rozłożyłaś. - Komawo Ji Yong. Nawet w mojej wyobraźni wydajesz się być ciekawym człowiekiem. - uśmiechnęłaś się, czując w głębi serca pewną złość na swoją chorobę. Tak bardzo chciałaś wiedzieć, jak wygląda osoba z którą właśnie rozmawiałaś. A raczej chciałaś móc ujrzeć ją i spojrzeć w oczy, podczas rozmowy. Chyba pierwszy raz w życiu czułaś coś takiego! Do tego dochodziły te dziwne gilgotki w brzuchu i ciarki. Jednak niestety, widocznie nie było ci pisane, aby móc być takim, jak inni...
W końcu po chwili siedzieliście już na kanapach. Rodzeństwo, był bardzo zabsorbowane rozmową, kiedy ty milczałaś. Nie znałaś tego mężczyzny, więc bałaś się pytać o cokolwiek. Mimo, iż nie widziałaś, to miałaś wrażenie, że ktoś ci się cały czas przygląda. Takie odczucie będącym obserwowanym, miał już chyba każdy człowiek. Instynktownie zacisnęłaś dłonie, na leżącej na twoich kolanach złożonej laseczce. Czułaś się taka osamotniona, mimo iż nie byłaś tu sama. Jednak jakoś wyszło tak, że w końcu i ty zaczęłaś się udzielać.W końcu spotkanie dobiegło końca. Na odchodne z uśmiechem życzyłaś G-Dragon'owi wiele udanych piosenek, bowiem czuć w nich jego miłość do muzyki. Dodatkowo dodałaś, że chyba zaczniesz rozważać zostaniem jego fanką.
Wychodząc z garderoby, przy małej pomocy Nany, odwróciłaś się, uśmiechnęłaś wesoło i pomachałaś artyście. Miałaś nadzieję, że chociaż zrobiłaś, to do niego, a nie ściany, z czego miałabyś ubaw. To, co, że byłaś niewidoma, to ci nie przeszkadzało być radosnym i przyjacielskim człowiekiem.
Od tamtego dnia wręcz każdy dzień spędzałaś na rozmyślaniu o tajemniczym chłopaku imieniem, JiYong. Nie ważne było, czy jadłaś leżałaś, czy też gdzieś szłaś. Ten mężczyzna mocno zawirował ci w głowie. Twoim zdaniem, to było naprawdę śmieszne i żałosne, że taka osoba, jak ty, zakochała się w kimś.
Nie wiedziałaś ile czasu minęło od tego koncertu. Na pewno było coś ponad miesiąc lub może nawet dwa? W sumie, to było już nieważne.... I tak go już nie spotkam. Jednak tak naprawdę nie wiedziałaś, że po tym spotkaniu, zafascynowany tobą G-Dragon, robi wszystko, aby cie tylko odnaleźć. Pragnął móc się z tobą spotkać, porozmawiać, bądź nawet poznać lepiej. Kiedy cię zobaczył i zamienił parę słów, uznał, że chyba dopiero trzeci raz widział tak szczerą i ciepłą dziewczynę, bez szczypty fałszu na spotkaniach z fanami.
Pewnego dnia szłaś jedną z dobrze ci już znanych ulic Seulu. Nana przez cały ten czas oprowadzała cie po tej cichej dzielnicy w drodze do sklepów, przez co szybko zapamiętałaś trasę. Lubiłaś sobie robić od czasu do czasu, po prostu taki spacer, jak właśnie teraz. Idąc sobie normalnym tempem, instruując się laską, nagle na coś trafiłaś. Ustałaś w miejscu, przez chwilę nic nie mówiąc. Musiałaś się chwilę zastanowić, czy wpadłaś na osobę, czy po prostu na jakiś leżący worek śmieci. Kiedy twoja laska zderzyła się z przeszkodą, czułaś, że to nie jest na pewno nic twardego, jak chociażby ściana. W pewnej chwili usłyszałaś krok i ciche westchnienie.
- Oh, Mianhe. - powiedziałaś lekko speszona, stopniowo badając laską drogę przed sobą, czy aby owa osoba nadal ci na niej nie stoi.
-Odnalazłem cię. - ten głos... Twoja laska wręcz od razu wypadła ci z dłoni, przez co lekko się przestraszyłaś. Bez niej byłaś kompletnie bezradna. Do tego nie byłaś do końca pewna, czy to był właśnie on. Głos miał bardzo podobny do wokalisty, o którym nie mogłaś przestań myśleć.
-Ji... Yong? - zapytałaś z drżącym głosem. Kręciłaś powoli głową, , kiedy nikt się nie odzywał. Wyciągnęłaś ostrożnie przed siebie dłonie, chcąc sprawdzić poprzez dotyk, czy to był on. Kolejny raz usłyszałaś krok, a potem ktoś złapał delikatnie twoje dłonie. Kojarzyłaś ten dotyk. To musiał być On.
Twoje dłonie dotknęły aksamitnej struktury twarzy, i delikatnego łaskotania końcówek włosów, z każdym dalszym dotykiem.
- To naprawdę ty... - wyszeptałaś, poznając po dotyku jego rysy i budowę twarzy. - Co ty tu robisz? - dodałaś, nie wiedząc, że chłopak znowu ci się uważnie przygląda, a po chwili wesoło uśmiecha.
Co już poczułaś, kiedy jego policzki uniosły się lekko.
- A zwiedzam sobie i poszukuję takiej jednej dziewczyny. - odpowiedział, obejmując twoje dłonie, aby odsunąć je od swojej twarzy. Nie puszczał ich za to, patrząc na ciebie z niedowierzającą miną. Odnalazł cię... po tak długim czasie, udało mu się ciebie znaleźć...
-Dziewczyny? - zapytałaś głupio, nie ukrywając, że czujesz się lekko skrępowana przez jego bliskość.
- Ne, i właśnie ją odnalazłem.- jak tylko to powiedział, poczułaś, jak cię niepewnie obejmuje. Lekko się przestraszałaś, spinając od razu całe ciało, wytrzeszczając oczy i oddychając intensywniej. Jednak nie odepchnęłaś go. Nie potrafiłaś...
Po tym spotkaniu G-dragon zaproponował, że cie gdzieś zabierze. Nie miałaś pojęcia, gdzie i trochę się bałaś. Jednak dopiero dochodziło, to do ciebie w jego samochodzie, co idiotycznego zrobiłaś, jako niewidoma osoba. Byłaś zła na siebie, że tak bezmyślnie pozwoliłaś obcej osobie zabrać cię w nieznane ci miejsce. Do tego samochodem. No to teraz, jak coś się wydarzy, to nikt mnie nie uratuje. Super... Nawet nie miałabyś szans na ucieczkę, bo zapewne od razu przy starcie wpadłabyś na coś, nabijając sobie siniaka na czole. Brawo za bezmyślność, _____! Ughh...
- Ok, jesteśmy. Oh, czemu jesteś taka blada? Źle się czujesz? A może się boisz?
- Jeśli powiem, że tak, to wyjdę na idiotkę nie sądzisz? - mruknęłaś, wyciągając laskę z bocznej kieszeni plecaka.
-Ani, wcale tak nie uważam. - jego głos nie brzmiał na ironiczny. Był w dalszym ciągu przyjemny, co jednak trochę cię uspakajało. - Chodź pomogę ci wejść i jeśli naprawdę się martwisz, to spokojnie, jesli znasz numer do swojej koleżanki um... Nany? Dobrze pamietam?
-Ne.
- To pozwolę ci zadzwonić, tylko w zamian nie będziesz mogła zdradzić mojej tożsamości, rozumiesz? - skinęłaś potakująco głową. - No a później odwiozę cię do domu. - Po jego wypowiedzi kolejny raz skinęłaś niepewnie głową. Na ślepo próbowałaś odnaleźć jego ramie bądź bark, którego byś mogła się chwycić. - Tutaj. - usłyszałąs kolejny raz ten wesoły i melodyjny głos. Potem poczułaś już tylko dotyk i to, jak pomaga ci odnaleźć swoje ramię.
- Komawo. - szepnęłaś w miarę głośno i uśmiechnęłaś się do niego. On odwzajemnił od razu twój uśmiech, jednak ty nie mogłaś tego zobaczyć.
- Masz bardzo ładny uśmiech. Arraso, że często go wykorzystujesz. Nie lubię, kiedy ludzie są smutni i poważni. Są wtedy nudni.
- Chincha? - zapytałaś zaskoczona. - Dużo osób mi to mówi... że dużo się uśmiecham. - powiedziałaś cicho, nasłuchując uważnie kroki prowadzącego cię mężczyzny. - Mówią mi również, że jestem ładna. To prawda? - dopytywałaś się, a lekki rumieniec wdarł się na twoje policzki. Mimo wszystko nie bardzo wiedziałaś, jak sobie to wszystko wyobrazić. Ludzie opowiadali, jak wyglądasz, ale nie umiałaś tego sobie wyobrazić, na swój własny sposób. Niewidomi nie wiedzą, jakie są kolory, mimo iż niekiedy potrafią wyobrazić sobie, jak wyglądają niektóre meble, jak chociażby stół. Niewidomi od urodzenia nie znają nie tylko kolorów, ale również odcieni szarości, a nawet barwy białej. ** Nie jest prawdą, to, że mają ciemno czy też jasno pod powiekami. Może, to dziwnie zabrzmi, ale mają pustkę bądź mazaje, jeśli nie mają ślepoty kolorowej. To tak, jak widzący, kiedy zamknie oczy. Tak, właśnie widziałaś ty.
Chłopak spojrzał na ciebie uważnie, zwalniając koku, kiedy ostrożnie stąpałaś za nim przez duży salon.
Potem poczułaś, jak ostrożnie, podtrzymując cię za ramiona, sadza cie na czymś wygodnym. To była skórzana sofa, co rozpoznałaś po jej strukturze dermy.
-Napijesz się czegoś? - chłopak zmienił temat, nie odpowiadając na twoje pytanie. Może nie chciał cię urazić? Dla innych mogłaś być ładna, lecz dla niego, całkowicie przeciętna. Nie wiedziałaś jednak, że on uniknął tego pytania specjalnie, nie wiedząc, co ci odpowiedzieć.
-Raczej podziękuję. - no tak, przyjechać przyjechałaś tu samochodem z obcym ci mężczyzną, ale picia już nie zamierzasz od niego tknąć? No ładnie. W co ja się wpakowałam?
- Wiesz... nie musisz się mnie bać. I tak obdarzyłaś mnie ogromnym zaufaniem, przyjeżdżając tu ze mną. Nie znasz mnie. Spotkałaś tylko raz, do tego, nawet nie wiesz, jak wyglądam. Nie uważasz, że gdybym chciał ci coś zrobić, już dawno bym to zrobił?
Jego głos wydawał się brzmieć mocniej, z pewną szczyptą irytacji.
Przygryzłaś swoją wargę, czując ogarniający cię wstyd i niemoc. Zacisnęłaś swoje dłonie na skórzanym meblu, nasłuchując wszelakich odgłosów uważnie. Miałaś wrażenie, że chłopak stoi naprzeciwko ciebie. Niepewnie wyciągnęłaś dłoń przed siebie, aby to sprawdzić. Kiedy dotknęłaś go, gdzieś na wysokości brzucha, wręcz, jak poparzona oderwałaś dłoń, spalając ją szybko z tą druga, spoczywającą na twoich udach.
-M-mianhe. - wydukałaś, wyglądając na zdenerwowaną. Naprawdę czułaś się coraz bardziej nieswojo, będąc sam na sam z mężczyzną. Do tego w kompletnie obcym ci miejscu, którego nie znałaś.
- Jesteś taka urocza. Mimo wszystko byłbym niekulturalny, gdybym cię czymś nie poczęstował. Posiedź tu sobie, a ja zaraz wrócę. Kuchnia akurat jest praktycznie naprzeciwko nas, więc to zajmie mi chwilkę. - powiedział z uśmiechem, drapiąc się w głowę i mimo to wskazując palcem oba połączone ze sobą pomieszczenia.
-Tylko nie uciekaj. - zażartował, a do twoich uszu doszedł odgłos stawianych kroków i cichego podśpiewywania pod nosem. Jakbym Kurdę miała gdzie, ugh...
Po niedługiej chwili wrócił z napojami dla was. Usiadł się obok ciebie, podając ci szklankę. - Może jednak się skusisz? Wyglądasz na spragnioną. - usłyszałaś, a potem poczułaś dotyk na swoich dłoniach. Wręcz od razu wycofałaś dłonie, kładąc je po bokach swojej sylwetki.
-Nie rób tak więcej. - powiedziałaś cicho. Mężczyzna nie widział o co ci chodzi, patrząc na ciebie ze zdziwieniem. - Jeśli ktoś łapie zbyt gwałtownie bez uprzedzenia, niewidomego, ten może się przestraszyć. - skwitowałaś, odkręcając głowę w stronę dźwięku, z którego wydobyło się westchnienie z ust Kwon.
-Mianhe, nie wiedziałem. Wiesz, nigdy nie miałem okazji spotkać niewidomą osobę.
-Rozumiem. - uśmiechnęłaś się, nieświadomie zarażając tym Koreańczyka. Ostrożnie wyciągnęłaś dłonie w górę, aby przez przypadek nie strącić szklanki z jego dłoni. Ten nic nie mówiąc, kolejny raz dotknął twoich dłoni, tym razem ostrożniej, mniej gwałtownie, abyś mogła po chwili uchwycić szklankę. - Dziękuję, i chyba nie mam wyjścia z zaufaniem ci, że niczego mi tu nie dosypałeś, bo naprawdę jestem spragniona. - po swojej wypowiedzi, ostrożnie nakierowałaś naczynie do swoich ust, po chwili upijając łyk przyjemnej i chłodnej cieczy. Była to jednak woda. - Proszę, odpowiedz, na moje wcześniejsze pytanie. Nawet jeśli miały by być to przykre słowa, chcę wiedzieć.
- Które pytanie?
-Czy naprawdę jestem ładna? - mężczyzna przygryzł wargę i poruszył się nerwowo na kanapie obok ciebie.
-Nie jesteś ładna. - zaczął po chwili głuchej ciszy, w której mogłaś usłyszeć wnet wszystko. Nawet jego płytki oddech. - Jesteś śliczna. Masz uroczą buzię, duże oczy, delikatne usta. I te niewinne, jak i radosne usposobienie. - zaczął wymieniać. Wręcz od razu poczułaś przyjemnie rozlewający się gorąc w swoich ciele i te gilgotki w brzuchu. Ludzie mówią, że to są motyle. Zabawne, prawda? No, bo jak mogły się tam dostać? Przecież, motyli się nie je. Dziwne to...
- Mimo iż nie wiem, co znaczą niektóre słowa, to i tak dziękuję. - zachichotałaś niepewnie, biorąc po tym kolejny łyk wody.
- Miałaś zadzwonić do rodziny, aby się nie martwili.
-Och, racja! - Nachyliłaś się do przodu i zaczełaś szukać dłonią jakiegoś stoliczka, aby móc odstawić szklankę. Chłopak widząc, twoją nieporadność, odebrał do ciebie naczynie. Podziękowałaś mu delikatnym skinieniem głowy i wyjęłaś telefon. Był on zupełnie inny niż te wszystkie urządzenia górujące teraz na rynkach. Twój telefon był przeznaczony dla niewidomych. Był bardzo łatwy w obsłudze, dzięki wykropkowanym przyciskom i głosowi, który cię instruował, czy wybierasz odpowiedni numer. Chwilę potem, rozmawiałaś już ze swoim ojcem. Ji zamilkł, podpierając swoją brodę na ręce, podpartej łokciem na kolanie.
Dalszy czas, który spędziłaś na głębszym zapoznawaniu się z G-Dragonem, minął ci naprawdę szybko. Gdyby mężczyzna sam nie uświadomił ci, że przez to gadulstwo straciliście rachubę czasu i już jest ciemno. Nie wiedziałabyś, że jest już tak późno, a twój tata i rodzina u której mieszkałaś, naprawdę mogli się martwić..
– Jak wygląda noc? - zapytałaś, słysząc chwilę ciszy, kiedy to się zbieraliście do wyjazdu. Jednak nim mężczyzna zdążył odpowiedzieć, kontynuowałaś. - Ludzie mówią, że w nocy jest ciemno. Nie do końca wiem, co to znaczy, ciemno. Czy to jest to, co mam pod powiekami? Hmm, wątpię... Ja chyba pod powiekami nie mam nic. Nie wiem, jak opisać nic.* Może to są te dziwne mazaje? - zachichotałaś, próbując rozłożyć laskę.
- Wytłumaczyłbym ci, jednak to zapewne byłoby naprawie trudne. - stwierdził mężczyzna, patrząc w piękne, ciemne i gwieździste niebo.
-Rozumiem, nie wysilaj się. Dużo osób podejmowało już próbę. Może kiedyś się dowiem. Wiesz... mam duże szanse na odzyskanie wzroku poprzez operację. Jednak nie stać moich rodziców na to. Dlatego przyleciałam tu z tatą, w nadziei, że uzbiera odpowiednią ilość pieniędzy za przetłumaczenie książki. Bądź paru, jeśli mu się poszczęści. - tłumaczyłaś mu, nerwowo zaciskając dłonie na lasce, próbując się uśmiechnąć, jakby to za bardzo cie nie wzruszało i bolało. Jednak nie byłaś świadoma, że wyszedł ci jakiś dziwny grymas na twarzy. Nie byłaś pewna, czy powinnaś była mu o tym mówić. Przecież to nie była jego sprawa. Jak zwykle wygadana... Zrobiłam dobrze, czy źle?
I tak od tamtego czasu mijały miesiące. Jak tylko Jiyong miał czas, spotykałaś się z nim w miarę często. Po pewnym czasie dowiedziałaś się, że wokalista jest w tobie zakochany. Dodatkowo mówił, że nie obchodzi go to, że jesteś niewidoma. Cóż miałaś innego zrobić, jak nie odwzajemnić jego uczuć, skoro sama czułaś te wszystkie przyjemne ciarki czy gilgotki w brzuchu, kiedy byłaś blisko niego? Może to było głupie, jednak w głębi serca bałaś się, że jest z tobą tylko dlatego, że ci współczuje. Nie chciałaś tego. Nie chciałaś, aby był z tobą tylko dlatego, że los nie był dla ciebie sprawiedliwy. Wiele razu czułaś się dziwnie, kiedy to mężczyzna przytulał cię do siebie i mówił, że cieszy się, że jesteście razem. Potem następowało pytanie, a potem drugie, którego nie lubiłaś - Też się cieszysz? Cieszysz się, że jestem z tobą? Tak, to cie bardzo przybijało i sprawiało, że znowu myślałaś, o tym, że po prostu lituję się nad tobą, bo jak niby taka ładna dziewczyna nie miała nigdy chłopaka? A jeśli media by się o was dowiedziały, to ukazałyby wokalistę w naprawdę pięknych barwach. Bo, kto sławny wiąże się z niewiadomą?! Naprawdę nie wiem, co mam o tym myśleć...
Przez cały ten czas, twój tata nie zdołał zarobić odpowiedniej ilości pieniędzy. Brakowało jeszcze mniejszą połowę całego kosztu operacji. Mimo małego załamania podczas ciężkiej pracy, walczyliście dalej. I teraz tu gryzło cię sumienie, że rodzice pracują ponad swoje siły, abyś zaznała chodź trochę szczęścia i życia, skoro jest to możliwe. W końcu pewnego dnia nie wytrzymałaś, i powiedziałaś im co cię gryzie. Nie posłuchali... Pracowali ciężko dalej, więc wiedząc, że i tak ich nie przekonasz, dałaś sobie spokój. Nadal został tylko G-Dragon, Bóg wie, czy ci współczujący, czy naprawdę kochający. Jednak ostatnimi czasy ukazywał ci coraz bardziej to drugie.
W końcu doszło do ciebie, że masz wspaniałego faceta. Cieszyło cie to, bo nie ma nic wspanialszego niż odczucie byciem kochaną, przez drugą osobę. To jest wspaniałe uczucie. Jednak życie jest tak piękne, że oczywiście, kiedy już wszystko się u normalizowało, nadciągnęły czarne chmury w postaci menadżerki G-Dragona. Nie podobało jej się to, że jej podopieczny zakochał się w tobie. W zwykłej dziewczynie, do tego niewidomej. Podobno jej niezadowolenie trwało już od jakiegoś czasu, a on nie mówił ci o tym, bo nie chciał cie martwić. A najważniejsze nie chciał ci mówić, że jego menadżer nalegała, aby z tobą zerwał.
Jednak wszystko, i tak wyszło na jaw, a ''miła'' pani Park, postanowiła wtedy uwziąć się na tobie. Nie dawała ci spokoju, poniżając cię i wchodząc na sumienie durnymi tekstami, że wzbudziłaś w nim współczucie i żal, jaka to z ciebie sierotka, którą życie potraktowało okrutnie, że mężczyzna jest z tobą tylko dlatego, że kiedy ktoś się dowie, iż jest w związku z niewidomą dziewczyną, jego popularność wzrośnie. A kiedy to nie działało, zaczęła ci wmawiać, że fani mogą cię zniszczyć, aby tylko was rozdzielić. Nawet z ust tej kobiety potrafiły wyjść słowa, że G, jak każdy mężczyzna, będzie chciał, aby kobieta odpowiednio zaspokajała jego potrzeby. A ty niby nie dałabyś rady podołać temu zadaniu. Jaka szkoda, że nie wiedziała o ty, że mimo w pewnym sensie niepełnosprawności, robiłaś to idealnie. Tak, ty wraz z G-Dragonem, zaryzykowaliście i wasze pierwsze zbliżenie nie skończyło się katastrofą, a wręcz przeciwnie. Ową noc spędziliście naprawdę przyjemnie i romantycznie i na jednym razie się nie skończyło. Mimo, iż nie wiem do końca, jak on wygląda, bo przez to w pewien sposób nie może wzbudzić we mnie pewnych fantazji, to i tak było cudownie... Ach, jaka szkoda, że nie nie miałaś okazji ujrzeć tego przepięknie udekorowanego salonu w mieszkaniu mężczyzny małymi i dużymi świeczkami, których płomień rozjaśniał ciemne pomieszczenie. A potem tej twarzy wykrzywionej w ekstazie.
Jednak wracając, do owej pani menadżer...
Przez pewien czas myślałaś, że jest zakochana w swoim podopiecznym, i to tylko zazdrość. Myliłaś się... Chodziło jej tylko o to, że tą zazdrość będą ukazywały niektóre piosenkarki, czy też fanki w większej postaci sasaeng. Chociaż i tak widać było, że nie miała zamiaru dopuścić, do jakiegoś zamieszania wokół Ji. A ta cała chwilowa troska niby o ciebie, była zwykłym kiczem na wodę. Przekonałaś się o tym, kiedy to pewnego dnia, przyjechała do ciebie. Byłaś bardzo zaskoczona faktem, iż wiedziała, gdzie mieszkasz.
-Ile chcesz? - zaczęła bez pardonu, jak tylko znalazłyście się w pokoju Nany.
-S-słucham? - wydukałaś, ściskając mocniej uchwyt od rączki laski. Bałaś się...
-Ile potrzeba ci jeszcze na tą cholerną operację i fakt, abyś zapomniała o JiYong?! Czy ty nie rozumiesz, że fani, a zwłaszcza sasaeng, mogą cie zniszczyć?
- Ale...
-Robię to dla twojego dobra, więc przemyśl to. Jeśli się zgodzisz, dołożę pieniądze do twojej operacji. Jednak wtedy powrócisz do swojego kraju, jak tylko zabieg się uda. Zapominając o wszelakich uczuciach do JiYong, zapominając całkowicie o nim, rozumiesz? - poczułaś, jak kobieta chwyta cię i agresywnie tobą potrząsa za ramiona. Nie wiedziałaś, co się dzieje. Bałą się jej coraz to bardziej.
- Zostawisz ją w końcu? - nagle usłyszałaś ten ciepły głos, przez co, menadżerka przestała tobą potrząsać. Sama oderwała od ciebie dłonie, wykonując obrót, co udało ci się zarejestrować dzięki dobremu słuchowi. - Co ona ci takiego zrobiła, że tak ją dręczysz?! - to był nikt inny, jak twój ukochany.
- Co ty tu robisz?
- Może, to głupie, ale śledziłem cię, bowiem przeczuwałem, że w końcu zrobisz coś tak durnego, jak przekupstwo pieniędzmi.
-Śledziłeś? - kobieta prychnęła, robiąc kilka kroków. Zadrżałaś, kiedy objęła cię nagle ramieniem, jej palce zaczęły bawić się twoimi włosami. - Co ty w niej widzisz, Ji?
-Wiele rzeczy... Jednak ty nie masz serca, by samemu tego ujrzeć. - kroki, świst i poczułaś mocne pociągniecie, a potem przyjemne objęcie. Niepewnie, drżącymi dłońmi chwyciłaś się bluzki mężczyzny, kulać w sobie niczym bezbronne zwierzątko. Byłaś tak przerażona, że wręcz trzęsłaś się w ramionach G-Dragona. Ten zaś zaczął kłócić się z kobietą, do czasu, aż do pokoju ktoś nie wbiegł. Byli to bliźniacy, co rozpoznałaś po ich głosach. Jeszcze przez chwilę słyszałaś odzywki w twoją, jak i jego stronę. Przytuliłaś się do niego mocniej. Nastała cisza, w której słyszałaś jedynie jego przesuwającą się po twoich plecach dłoń, przyspieszony oddech, jak i bicie serca. Był zły, a nawet wściekły. Delikatnie oderwałaś się od niego, po czym drżącymi dłońmi odnalazłaś jego twarz. Mimo, iż byłaś niewidoma, to przymknęłaś powieki, delikatnisie wodząc opuszkami palców po jego twarzy. Ten nic nie mówił. Pozwalał ci na to, po chwili delikatnie całując w usta.
Minęło już ponad pół roku odkąd poznałaś JiYong na koncercie. Jakieś parę dni temu, wybuchła jakaś fałszywa plotka o G-Dragonie, że niby brał narkotyki. Ktoś nawet wrzucił do sieci fotkę, że niby to był on. Jaka szkoda, że nie mogłaś zobaczyć i utwierdzić się w przekonaniu, że to był naprawdę twój chłopak. W sumie, to gdyby chciał, mógłby cię oszukać, prawda? Jednak twoja miłość do niego, nie pozwalała ci tak myśleć. Gdyby tak było, to sama menadżerka nie przychodziłaby, do mieszkania Ji - gdzie aktualnie bywałaś tu często - i wyzywała zirytowanym głosem osobę, która zrobiła i wrzuciła zdjęcie do sieci. Oczywiście o tobie nie zapomniała, więc znowu musiałaś nasłuchać się obelg w swoja stronę. Czułaś się, jak jakaś szmata, która do niczego się nie nadaje. Chciało ci się płakać, jednak powstrzymywałaś się resztkami sił.
Lee załatwiła dwóch ochroniarzy dla wokalisty, bo Media, jak i sasaeng byli bezlitośni. Bez pardonu wchodzili w prywatną strefę twojego ukochanego. Nachodzili go w pracy, na lotnisku, wszędzie! Jeszcze brakowało, aby za nim do toalety latali, tacy byli zawzięci.
Po jego głosie mogłaś rozpoznać, że ten przez jakiś czas był twardy, milczał i starał się unikać mediów. Niestety, każdy ma swoje granice wytrzymałości...
Pewnego dnia - kiedy to nocowałaś u niego w mieszkaniu - wpadł do domu rozwścieczony, co mogłaś odgadnąć, po dźwięku stanowczo otworzonych przez niego drzwi. Potem szybkich kroków i faktem, że nagle zaczął tulić się do twoich kolan.
- Ji? - zapytałaś niepewnie, wodząc dłonią po jego głowie, kiedy to wyczułaś delikatną strukturę włosów. Jego włosów. Już znałaś to wszystko na pamięć, nawet jego mieszkanie, więc mogłaś bez problemu się po nim przemieszczać.
- Oni są popieprzeni! Ktoś ewidentnie się pode mnie podrabia i wstawia fotki, gdzie niby to ja palę trawkę. Chodź to nie jest prawda! - bolało cię to, że nie mimo iż chciałaś to nie mogłaś mu pomóc. Gładziłaś go czule po głowie, nasłuchując cichego szlochu ukochanego. Szczerze martwiłaś się o niego.
- Ji... - wyszeptałeś, bowiem zawsze lubiłaś tak do niego mówić. - Najważniejsze jest to, że to nie jesteś ty. W końcu pogłoski ucichną i znudzą się tym tematem.
-Mam nadzieję, inaczej chyba zwariuję. - wyszeptał, dalej tuląc się do twoich nóg, powstrzymując cisnące się do oczu łzy. W pewnym momencie miałąs wrażenie, że słyszysz kroki. Skupiłaś się bardziej przestając w międzyczasie głaskać czarnookiego po głowie. - Coś się stało? -zapytał, podnosząc na ciebie wzrok. Ty się nie odezwałaś, próbując nasłuchiwać dalej cichych odgłosów. Miałaś wrażenie, że ktoś jeszcze jest w mieszkaniu. I dobrze myślałaś, bowiem menadżerka przyjechała zmartwiona do swojego podopiecznego, po uprzednim ujrzeniu jego zachowania i popadania w rozpacz. Jednak kiedy już miała wejść do salonu, ujrzała was. A najbardziej ty zwróciłaś jej uwagę, kiedy to głaszcząc już Kwon po głowie, po twoich policzkach spływały ciche łzy. W tamtej chwili kobieta mogła ujrzeć, jak ze szczerym zmartwieniem i czułością, współczujesz artyście tego, co właśnie go spotkało. Mimo iż kobieta była świadoma twojego kalectwa, to wiedziała, że mimo iż nie widzisz cierpienia Yong, to to czujesz za pomocą zmysłów słuchu, czy też dotyku.
- Um, mianhe, że wam przeszkadzam, ale chciałam sprawdzić, czy...
- Nic się nie stało, eonni. - odwróciłaś głowę stronę, z której dochodził głos kobiety. - Kochanie, może zaparzysz kawę lub herbatę swojej menadżerce, skoro przyjechała tu specjalnie, aby zobaczysz, jak się czujesz, hm? - zaproponowałaś, teraz odwracając głowę w stronę ukochanego. Wręcz po chwili usłyszałaś, jak się zgadza i, to, że odszedł do ciebie. Jak ten tylko buszował w kuchni, czułaś wręcz na sobie wzrok kobiety. - Dlaczego eonni się tak na mnie ciągle patrzysz? - wręcz po jej wdechu mogłaś odgadną, że kobieta się spięła i przeraziła faktem, że wiedziałaś, iż tobie się przygląda. -Pewnie się zastanawiasz skąd wiem. - zaczełaś, kiedy kobieta milczała, nie wiedząc, co ma teraz odpowiedzieć. - Eonni, nigdy nie miałaś takiego wrażenia, że ktoś ci eis przygląda?
- M-miałam... - wydukała.
-No, to ja mam tak samo. Kiedy czuję się nieswojo w czyimś towarzystwie lub mam wrażenie, że ktoś się na mnie patrzy to tak jest. Nie jesteś pierwszą osobą, która jest zaskoczona tym faktem. - zaśmiałaś się, po chwili słysząc również śmiech Lee.
- Wiesz, co? Chciałabym ci coś powiedzieć.- usłyszałaś, a twój uśmiech zszedł z ust. Mogłaś teraz wszystkiego się spodziewać. - Chyba jednak się myliłam, że G-Dragon nie będzie przy tobie szczęśliwy. Od ostatniej kłótni uważnie wam się przyglądam i muszę stwierdzić, że on dzięki tobie jest naprawdę szczęśliwy. Do tego ta dzisiejsza scenka, kiedy to klęczał przy twoich nogach i rozpaczał, a ty go próbowałaś pocieszyć. Mało tego, patrząc na ciebie, odnosiłam wrażenie, że czujesz ból, że on musi teraz przechodzić przez takie rzeczy. To było niesamowite, bowiem nigdy nie udało mi się czegoś takiego zaobserwować. Chciałabym cie naprawdę przeprosić za wszystkie te moje akcje. - nie mogłaś uwierzyć, że to co słyszysz, to są słowa kobiety, która przez ostatnie miesiące wręcz cie dręczyła i naciskała, abyś rozstała się z wokalistą.
-Nic się nie stało, nie jestem na ciebie zła eonni.
-Jak to? - w jej głosie dosłyszałaś zaskoczenie.
-Wiedziałam, że się mylisz i w końcu to zauważysz. - cisza... kobieta zamarła słysząc twoje słowa. G-Dragon też nic nie mówił, i aby zmienić tą dziwną atmosferę, zaśmiał się, mówiąc jakiś żart.W końcu doszedł do was, stawiając na stoliczku kubek z kawą. Zapach kofeiny od razu połaskotał twoje nozdrza. Uwielbiałaś ten zapach, był taki aromatyczny i w pewien sposób pobudzający.
Po chwili poczułaś, jak chłopak delikatnie obejmuje twoją dłoń. Mimowolnie uśmiechnęłaś się w przestrzeń, nieśmiało zaciskając swoją.
- Czyli rozumiem, że przełykasz fakt, że mam niewidomą dziewczynę, pani menadżer? - samoistnie spięłaś się na wypowiedź chłopaka, bojąc się mimo wszystko odpowiedzi kobiety. To, że cię przeprosiła za te wszelakie prześladowania, jeszcze nic nie znaczyło.
- A mam inny wybór? W sumie od początku powinnam była was bardziej wspierać, a nie próbować oddalić. Przepraszam, byłam samolubna, bo bałam się, że jak wyjdzie jakieś zamieszanie, to nie podołam.
-Jak widzisz, akcja, że niby jestem narkomanem huczy głośniej, niż zapewne byłoby to z faktem, że mam niewidomą dziewczynę. I, jakoś dajesz radę.
- Ne... - odpowiedziała z pewnym wyrzutem i żalem w głosie. - Jeszcze raz przepraszam. Może w zamian mogę coś dla was zrobić? - zapytała. Ty nie odzywałaś się. Nie chciałaś od niej niczego w formie przeprosin. - _____? - wypowiedziała w pewnej chwili twoje imię. Niepewnie odkręciłaś lekko głowę w bok, przygryzając delikatnie wargę zębami. - Może... Może jednak wspomogę pieniężnie G-Dragona, aby mógł dołożyć się do twojej operacji oczu?
- Oh serio? Mogłabyś? - zapytał zadowolony mężczyzna, jednak tobie jakoś nie było do śmiechu.
- Ja nie chcę... - wyszeptałaś po chwili, przez co owa dwójka spojrzała na ciebie pytająco. - Gdybym potrzebowała pieniędzy od innych, to dawno bym już miała na tą operację. Nie mam zamiaru zachowywać się, jak jakiś żebrak. Nienawidzę litości i współczucia, tylko dlatego, że jestem niepełnosprawną osobą! - powiedziałaś już ze złością, czując, jak po twoim policzku spływa łza. - W sumie, na co mi ta operacja? Poznałam już moją miłość, więc nie potrzebuję więcej szczęścia. - teraz dałaś sobie upust rozpaczy. Miałaś ochotę wybiec z tego salonu, jednak nie było to możliwe, bo zaraz byś na coś wpadła. Przecież miałaś idealnie wyliczone kroki, co, gdzie się znajduje w mieszkaniu artysty. Więc jakbyś ruszyła biegiem przed siebie, to byłoby koniec.
- Skarbie... - usłyszałaś przy swoim uchu, a potem poczułaś, jak coś delikatnie jeździ po twojej szyi. Zapewne był to nos Ji, bowiem odkąd pamietasz, lubił tak robić. - Nie mów takich głupotek. Nikt się nad tobą nie użala. Nie uważasz, że twój ojciec wystarczająco się zaharowuje, próbując samemu wraz z twoją mamą uzbierać pieniądze na tą operację? - i tu cie złapał. Przez ostatnie słowa wzbudził w tobie niechęć do samej siebie. Jak mogłam być taka głupia? Przecież on ma rację! Jeszcze przez chwilę walczyłaś z sama sobą. W końcu zgodziłaś się...
Akurat przyjaciel twojego taty - u którego na początku się zatrzymaliście, bowiem twój tata wykupił dla was nieduże mieszkanko - miał znajomości w szpitalu, więc nie musiałaś czekać na operację długo. Musiałaś przyznać, że denerwowałaś się i to bardzo. Mimo iż operacja miała odbyć się bez niedogodności, ty i tak się stresowałaś.
- Kochanie spokojnie, wszystko będzie dobrze. - szeptał ci do ucha G, kiedy to siedział obok ciebie na łóżku szpitalnym i czule obejmował.
-A, jak nie będzie? - zapytałaś drżącym głosem, desperacko próbując objąć jego talię, aby móc się do niego przytulić. czułaś się przy jego boku tak bezpiecznie...
- Głupotki gadasz, wiesz? Nie cieszysz się, że będziesz mogła mnie w końcu zobaczyć?
-No cieszę... - wydukałaś niczym małe dziecko, któremu dorosły próbuje wytłumaczyć, że zrobił coś źle. - Ale mimo wszystko boję się. Boje się, że jednak coś pójdzie nie tak. - biadoliłaś, wtulając się w niego coraz to bardziej. - Boje się również, że możesz mnie stracić. A jak nie, to, że kiedy odzyskam wzrok i ujrzę w końcu świat na oczy, będę rozczarowana. Mało tego! Będę dodatkowo żałowała tych wszystkich pieniędzy mówiąc, że chyba wolałam, być dalej niewidoma, niż odzyskać wzrok. - G-Dragon nic już nie odpowiedział. Jako formę uciszenia cię, wybrał pocałunek. Czuły i głęboki, przez co miałaś wrażenie, że już chyba bez operacji schodzisz z tego świata.
Nadszedł dzień operacji, a ty wręcz cała chodziłaś. Bardzo się bałaś i chyba nawet gorzej niż podczas tych kilku dni, kiedy to robili ci potrzebne do operacji badania. Wręcz tylko na litość ubłagałaś Jiyong, aby chociaż przeszedł się z tobą po korytarzyku. Ten nie chciał narobić ci kłopotów przed samą operacją, bowiem wiedział, że kilka osób go rozpozna. I tak było. Ludzi poznawali go, jednak widząc, że jest z niewidomą osoba, nie robili mu zdjęć, ani nie dopytywali o autograf. Widocznie rozumieli, że to nie jest odpowiednia na takie pierdółki chwila, kiedy to idąc korytarzem, nazywał cię swoim kochaniem - nie krępując się faktem, że każdy dowie się, że jesteś z nim w związku - i pocieszał, że operacja się uda. Kiedy wróciliście do sali, akurat za wami wszedł lekarz. Stwierdził, że podane antybiotyki zaczynają działaś, wiec niedługo wezmą cie na salę.
-Boję się... - wyszeptałaś, czując ten delikatny dotyk na swojej głowie, kiedy to cie gładził, po głowie. W sumie powinnaś się cieszyć. W końcu ujrzysz na oczy G-Dragona i będziesz mogła patrzeć mu w oczy i ogólnie, robić praktycznie wszystko co każdy człowiek. No pomijając fakt, że przednio będziesz musiała nauczyć się kolorów od nowa, kształtów i innych. Zastanawiałaś się, czy twój wykreowany obraz chłopaka, chodź trochę przypomina tego w realu. Nana zawsze powtarzała, że jesteś szczęściarą, bowiem Kwon jest bardzo przystojny. Ten twój wykreowany też był całkiem niezły.
-Będzie dobrze. - pocieszał cię, całując czule w czoło, głaszcząc w międzyczasie twoją dłoń przyłożoną do jego torsu. - Wiesz, w sumie mam dla ciebie niespodziankę. Długo nad nią myślałem, rozmarzłem pewien aspekty i tak dalej, tylko... Tylko nie wiem, czy powiedzieć ci o niej teraz czy po operacji. Wiesz... nigdy nie wiadomo, czy nie odrzuciłabyś tego, co zamierzam ci zaproponować. - na te słowa aż ci eis zrobiło gorąco. Nie wiedziałaś już sama, czy masz pewne domysły co do niespodzianki, czy też nie. - Mógłbym ci się nie spodobać czy coś... - dodał, a ty automatycznie przygryzłaś swoją wargę tuląc się do niego bardziej.
- Ji Yong... - powiedział w końcu półszeptem, poluźniając uścisk, kiedy to już sama zaczełaś badać strukturę jego twarzy.
-Jiyong - kolejny raz się uśmiechnęłaś, czując, jak robi ci się dziwne gorąco, a twoje serce przyspieszyło bicie. Czy to możliwe, abyś zakochała się w kimś, kogo nie znasz, i dodatkowo nie możesz ujrzeć na oczy?
- Dlaczego to robisz? - zapytał w pewnej chwili G-Dragon, przymykając powieki, kiedy tylko twoje dłonie zbliżały się do jego oczu.
- Ona przez, to próbuje nadać sobie w głowie pewną wizję twojego wyglądu. Może, to nieprawdopodobne, ale mój i Nany wręcz wyobraziła sobie doskonale. - tłumaczył młodszy chłopak, spoglądając chwilę na siostrę, aby znowu powrócić wzrokiem, na stojącego w bezruchu wokalistę.
- Mwo? - zapytał zaskoczony, bowiem myślał, że to w pewnym sensie nielogiczne.
-Może idealnie nas sobie nie odzwierciedliła, jednak kiedy opisywała, jak nas sobie wyobraziła, dużo szczegółów się zgadzało.
- Zmyślacie. - zaśmiałaś się, przestając dotykać twarzy Kwon. - Trudno nam sobie wyobrazić człowieka w całości. Nie można go raczej całego dotknąć. Jakbym miała opisać człowieka, to jest po prostu taka figurka, tylko nie z kamienia. Umiejąca się ruszać.* To, że trafiłam z paroma szczegółami, to jeszcze nic nie znaczy. - mruknęłaś zawstydzona, szukając w plecaku swojej złożonej laski. W końcu ją wyciągnęłaś i ostrożnie rozłożyłaś. - Komawo Ji Yong. Nawet w mojej wyobraźni wydajesz się być ciekawym człowiekiem. - uśmiechnęłaś się, czując w głębi serca pewną złość na swoją chorobę. Tak bardzo chciałaś wiedzieć, jak wygląda osoba z którą właśnie rozmawiałaś. A raczej chciałaś móc ujrzeć ją i spojrzeć w oczy, podczas rozmowy. Chyba pierwszy raz w życiu czułaś coś takiego! Do tego dochodziły te dziwne gilgotki w brzuchu i ciarki. Jednak niestety, widocznie nie było ci pisane, aby móc być takim, jak inni...
W końcu po chwili siedzieliście już na kanapach. Rodzeństwo, był bardzo zabsorbowane rozmową, kiedy ty milczałaś. Nie znałaś tego mężczyzny, więc bałaś się pytać o cokolwiek. Mimo, iż nie widziałaś, to miałaś wrażenie, że ktoś ci się cały czas przygląda. Takie odczucie będącym obserwowanym, miał już chyba każdy człowiek. Instynktownie zacisnęłaś dłonie, na leżącej na twoich kolanach złożonej laseczce. Czułaś się taka osamotniona, mimo iż nie byłaś tu sama. Jednak jakoś wyszło tak, że w końcu i ty zaczęłaś się udzielać.W końcu spotkanie dobiegło końca. Na odchodne z uśmiechem życzyłaś G-Dragon'owi wiele udanych piosenek, bowiem czuć w nich jego miłość do muzyki. Dodatkowo dodałaś, że chyba zaczniesz rozważać zostaniem jego fanką.
Wychodząc z garderoby, przy małej pomocy Nany, odwróciłaś się, uśmiechnęłaś wesoło i pomachałaś artyście. Miałaś nadzieję, że chociaż zrobiłaś, to do niego, a nie ściany, z czego miałabyś ubaw. To, co, że byłaś niewidoma, to ci nie przeszkadzało być radosnym i przyjacielskim człowiekiem.
Od tamtego dnia wręcz każdy dzień spędzałaś na rozmyślaniu o tajemniczym chłopaku imieniem, JiYong. Nie ważne było, czy jadłaś leżałaś, czy też gdzieś szłaś. Ten mężczyzna mocno zawirował ci w głowie. Twoim zdaniem, to było naprawdę śmieszne i żałosne, że taka osoba, jak ty, zakochała się w kimś.
Nie wiedziałaś ile czasu minęło od tego koncertu. Na pewno było coś ponad miesiąc lub może nawet dwa? W sumie, to było już nieważne.... I tak go już nie spotkam. Jednak tak naprawdę nie wiedziałaś, że po tym spotkaniu, zafascynowany tobą G-Dragon, robi wszystko, aby cie tylko odnaleźć. Pragnął móc się z tobą spotkać, porozmawiać, bądź nawet poznać lepiej. Kiedy cię zobaczył i zamienił parę słów, uznał, że chyba dopiero trzeci raz widział tak szczerą i ciepłą dziewczynę, bez szczypty fałszu na spotkaniach z fanami.
Pewnego dnia szłaś jedną z dobrze ci już znanych ulic Seulu. Nana przez cały ten czas oprowadzała cie po tej cichej dzielnicy w drodze do sklepów, przez co szybko zapamiętałaś trasę. Lubiłaś sobie robić od czasu do czasu, po prostu taki spacer, jak właśnie teraz. Idąc sobie normalnym tempem, instruując się laską, nagle na coś trafiłaś. Ustałaś w miejscu, przez chwilę nic nie mówiąc. Musiałaś się chwilę zastanowić, czy wpadłaś na osobę, czy po prostu na jakiś leżący worek śmieci. Kiedy twoja laska zderzyła się z przeszkodą, czułaś, że to nie jest na pewno nic twardego, jak chociażby ściana. W pewnej chwili usłyszałaś krok i ciche westchnienie.
- Oh, Mianhe. - powiedziałaś lekko speszona, stopniowo badając laską drogę przed sobą, czy aby owa osoba nadal ci na niej nie stoi.
-Odnalazłem cię. - ten głos... Twoja laska wręcz od razu wypadła ci z dłoni, przez co lekko się przestraszyłaś. Bez niej byłaś kompletnie bezradna. Do tego nie byłaś do końca pewna, czy to był właśnie on. Głos miał bardzo podobny do wokalisty, o którym nie mogłaś przestań myśleć.
-Ji... Yong? - zapytałaś z drżącym głosem. Kręciłaś powoli głową, , kiedy nikt się nie odzywał. Wyciągnęłaś ostrożnie przed siebie dłonie, chcąc sprawdzić poprzez dotyk, czy to był on. Kolejny raz usłyszałaś krok, a potem ktoś złapał delikatnie twoje dłonie. Kojarzyłaś ten dotyk. To musiał być On.
Twoje dłonie dotknęły aksamitnej struktury twarzy, i delikatnego łaskotania końcówek włosów, z każdym dalszym dotykiem.
- To naprawdę ty... - wyszeptałaś, poznając po dotyku jego rysy i budowę twarzy. - Co ty tu robisz? - dodałaś, nie wiedząc, że chłopak znowu ci się uważnie przygląda, a po chwili wesoło uśmiecha.
Co już poczułaś, kiedy jego policzki uniosły się lekko.
- A zwiedzam sobie i poszukuję takiej jednej dziewczyny. - odpowiedział, obejmując twoje dłonie, aby odsunąć je od swojej twarzy. Nie puszczał ich za to, patrząc na ciebie z niedowierzającą miną. Odnalazł cię... po tak długim czasie, udało mu się ciebie znaleźć...
-Dziewczyny? - zapytałaś głupio, nie ukrywając, że czujesz się lekko skrępowana przez jego bliskość.
- Ne, i właśnie ją odnalazłem.- jak tylko to powiedział, poczułaś, jak cię niepewnie obejmuje. Lekko się przestraszałaś, spinając od razu całe ciało, wytrzeszczając oczy i oddychając intensywniej. Jednak nie odepchnęłaś go. Nie potrafiłaś...
Po tym spotkaniu G-dragon zaproponował, że cie gdzieś zabierze. Nie miałaś pojęcia, gdzie i trochę się bałaś. Jednak dopiero dochodziło, to do ciebie w jego samochodzie, co idiotycznego zrobiłaś, jako niewidoma osoba. Byłaś zła na siebie, że tak bezmyślnie pozwoliłaś obcej osobie zabrać cię w nieznane ci miejsce. Do tego samochodem. No to teraz, jak coś się wydarzy, to nikt mnie nie uratuje. Super... Nawet nie miałabyś szans na ucieczkę, bo zapewne od razu przy starcie wpadłabyś na coś, nabijając sobie siniaka na czole. Brawo za bezmyślność, _____! Ughh...
- Ok, jesteśmy. Oh, czemu jesteś taka blada? Źle się czujesz? A może się boisz?
- Jeśli powiem, że tak, to wyjdę na idiotkę nie sądzisz? - mruknęłaś, wyciągając laskę z bocznej kieszeni plecaka.
-Ani, wcale tak nie uważam. - jego głos nie brzmiał na ironiczny. Był w dalszym ciągu przyjemny, co jednak trochę cię uspakajało. - Chodź pomogę ci wejść i jeśli naprawdę się martwisz, to spokojnie, jesli znasz numer do swojej koleżanki um... Nany? Dobrze pamietam?
-Ne.
- To pozwolę ci zadzwonić, tylko w zamian nie będziesz mogła zdradzić mojej tożsamości, rozumiesz? - skinęłaś potakująco głową. - No a później odwiozę cię do domu. - Po jego wypowiedzi kolejny raz skinęłaś niepewnie głową. Na ślepo próbowałaś odnaleźć jego ramie bądź bark, którego byś mogła się chwycić. - Tutaj. - usłyszałąs kolejny raz ten wesoły i melodyjny głos. Potem poczułaś już tylko dotyk i to, jak pomaga ci odnaleźć swoje ramię.
- Komawo. - szepnęłaś w miarę głośno i uśmiechnęłaś się do niego. On odwzajemnił od razu twój uśmiech, jednak ty nie mogłaś tego zobaczyć.
- Masz bardzo ładny uśmiech. Arraso, że często go wykorzystujesz. Nie lubię, kiedy ludzie są smutni i poważni. Są wtedy nudni.
- Chincha? - zapytałaś zaskoczona. - Dużo osób mi to mówi... że dużo się uśmiecham. - powiedziałaś cicho, nasłuchując uważnie kroki prowadzącego cię mężczyzny. - Mówią mi również, że jestem ładna. To prawda? - dopytywałaś się, a lekki rumieniec wdarł się na twoje policzki. Mimo wszystko nie bardzo wiedziałaś, jak sobie to wszystko wyobrazić. Ludzie opowiadali, jak wyglądasz, ale nie umiałaś tego sobie wyobrazić, na swój własny sposób. Niewidomi nie wiedzą, jakie są kolory, mimo iż niekiedy potrafią wyobrazić sobie, jak wyglądają niektóre meble, jak chociażby stół. Niewidomi od urodzenia nie znają nie tylko kolorów, ale również odcieni szarości, a nawet barwy białej. ** Nie jest prawdą, to, że mają ciemno czy też jasno pod powiekami. Może, to dziwnie zabrzmi, ale mają pustkę bądź mazaje, jeśli nie mają ślepoty kolorowej. To tak, jak widzący, kiedy zamknie oczy. Tak, właśnie widziałaś ty.
Chłopak spojrzał na ciebie uważnie, zwalniając koku, kiedy ostrożnie stąpałaś za nim przez duży salon.
Potem poczułaś, jak ostrożnie, podtrzymując cię za ramiona, sadza cie na czymś wygodnym. To była skórzana sofa, co rozpoznałaś po jej strukturze dermy.
-Napijesz się czegoś? - chłopak zmienił temat, nie odpowiadając na twoje pytanie. Może nie chciał cię urazić? Dla innych mogłaś być ładna, lecz dla niego, całkowicie przeciętna. Nie wiedziałaś jednak, że on uniknął tego pytania specjalnie, nie wiedząc, co ci odpowiedzieć.
-Raczej podziękuję. - no tak, przyjechać przyjechałaś tu samochodem z obcym ci mężczyzną, ale picia już nie zamierzasz od niego tknąć? No ładnie. W co ja się wpakowałam?
- Wiesz... nie musisz się mnie bać. I tak obdarzyłaś mnie ogromnym zaufaniem, przyjeżdżając tu ze mną. Nie znasz mnie. Spotkałaś tylko raz, do tego, nawet nie wiesz, jak wyglądam. Nie uważasz, że gdybym chciał ci coś zrobić, już dawno bym to zrobił?
Jego głos wydawał się brzmieć mocniej, z pewną szczyptą irytacji.
Przygryzłaś swoją wargę, czując ogarniający cię wstyd i niemoc. Zacisnęłaś swoje dłonie na skórzanym meblu, nasłuchując wszelakich odgłosów uważnie. Miałaś wrażenie, że chłopak stoi naprzeciwko ciebie. Niepewnie wyciągnęłaś dłoń przed siebie, aby to sprawdzić. Kiedy dotknęłaś go, gdzieś na wysokości brzucha, wręcz, jak poparzona oderwałaś dłoń, spalając ją szybko z tą druga, spoczywającą na twoich udach.
-M-mianhe. - wydukałaś, wyglądając na zdenerwowaną. Naprawdę czułaś się coraz bardziej nieswojo, będąc sam na sam z mężczyzną. Do tego w kompletnie obcym ci miejscu, którego nie znałaś.
- Jesteś taka urocza. Mimo wszystko byłbym niekulturalny, gdybym cię czymś nie poczęstował. Posiedź tu sobie, a ja zaraz wrócę. Kuchnia akurat jest praktycznie naprzeciwko nas, więc to zajmie mi chwilkę. - powiedział z uśmiechem, drapiąc się w głowę i mimo to wskazując palcem oba połączone ze sobą pomieszczenia.
-Tylko nie uciekaj. - zażartował, a do twoich uszu doszedł odgłos stawianych kroków i cichego podśpiewywania pod nosem. Jakbym Kurdę miała gdzie, ugh...
Po niedługiej chwili wrócił z napojami dla was. Usiadł się obok ciebie, podając ci szklankę. - Może jednak się skusisz? Wyglądasz na spragnioną. - usłyszałaś, a potem poczułaś dotyk na swoich dłoniach. Wręcz od razu wycofałaś dłonie, kładąc je po bokach swojej sylwetki.
-Nie rób tak więcej. - powiedziałaś cicho. Mężczyzna nie widział o co ci chodzi, patrząc na ciebie ze zdziwieniem. - Jeśli ktoś łapie zbyt gwałtownie bez uprzedzenia, niewidomego, ten może się przestraszyć. - skwitowałaś, odkręcając głowę w stronę dźwięku, z którego wydobyło się westchnienie z ust Kwon.
-Mianhe, nie wiedziałem. Wiesz, nigdy nie miałem okazji spotkać niewidomą osobę.
-Rozumiem. - uśmiechnęłaś się, nieświadomie zarażając tym Koreańczyka. Ostrożnie wyciągnęłaś dłonie w górę, aby przez przypadek nie strącić szklanki z jego dłoni. Ten nic nie mówiąc, kolejny raz dotknął twoich dłoni, tym razem ostrożniej, mniej gwałtownie, abyś mogła po chwili uchwycić szklankę. - Dziękuję, i chyba nie mam wyjścia z zaufaniem ci, że niczego mi tu nie dosypałeś, bo naprawdę jestem spragniona. - po swojej wypowiedzi, ostrożnie nakierowałaś naczynie do swoich ust, po chwili upijając łyk przyjemnej i chłodnej cieczy. Była to jednak woda. - Proszę, odpowiedz, na moje wcześniejsze pytanie. Nawet jeśli miały by być to przykre słowa, chcę wiedzieć.
- Które pytanie?
-Czy naprawdę jestem ładna? - mężczyzna przygryzł wargę i poruszył się nerwowo na kanapie obok ciebie.
-Nie jesteś ładna. - zaczął po chwili głuchej ciszy, w której mogłaś usłyszeć wnet wszystko. Nawet jego płytki oddech. - Jesteś śliczna. Masz uroczą buzię, duże oczy, delikatne usta. I te niewinne, jak i radosne usposobienie. - zaczął wymieniać. Wręcz od razu poczułaś przyjemnie rozlewający się gorąc w swoich ciele i te gilgotki w brzuchu. Ludzie mówią, że to są motyle. Zabawne, prawda? No, bo jak mogły się tam dostać? Przecież, motyli się nie je. Dziwne to...
- Mimo iż nie wiem, co znaczą niektóre słowa, to i tak dziękuję. - zachichotałaś niepewnie, biorąc po tym kolejny łyk wody.
- Miałaś zadzwonić do rodziny, aby się nie martwili.
-Och, racja! - Nachyliłaś się do przodu i zaczełaś szukać dłonią jakiegoś stoliczka, aby móc odstawić szklankę. Chłopak widząc, twoją nieporadność, odebrał do ciebie naczynie. Podziękowałaś mu delikatnym skinieniem głowy i wyjęłaś telefon. Był on zupełnie inny niż te wszystkie urządzenia górujące teraz na rynkach. Twój telefon był przeznaczony dla niewidomych. Był bardzo łatwy w obsłudze, dzięki wykropkowanym przyciskom i głosowi, który cię instruował, czy wybierasz odpowiedni numer. Chwilę potem, rozmawiałaś już ze swoim ojcem. Ji zamilkł, podpierając swoją brodę na ręce, podpartej łokciem na kolanie.
Dalszy czas, który spędziłaś na głębszym zapoznawaniu się z G-Dragonem, minął ci naprawdę szybko. Gdyby mężczyzna sam nie uświadomił ci, że przez to gadulstwo straciliście rachubę czasu i już jest ciemno. Nie wiedziałabyś, że jest już tak późno, a twój tata i rodzina u której mieszkałaś, naprawdę mogli się martwić..
– Jak wygląda noc? - zapytałaś, słysząc chwilę ciszy, kiedy to się zbieraliście do wyjazdu. Jednak nim mężczyzna zdążył odpowiedzieć, kontynuowałaś. - Ludzie mówią, że w nocy jest ciemno. Nie do końca wiem, co to znaczy, ciemno. Czy to jest to, co mam pod powiekami? Hmm, wątpię... Ja chyba pod powiekami nie mam nic. Nie wiem, jak opisać nic.* Może to są te dziwne mazaje? - zachichotałaś, próbując rozłożyć laskę.
- Wytłumaczyłbym ci, jednak to zapewne byłoby naprawie trudne. - stwierdził mężczyzna, patrząc w piękne, ciemne i gwieździste niebo.
-Rozumiem, nie wysilaj się. Dużo osób podejmowało już próbę. Może kiedyś się dowiem. Wiesz... mam duże szanse na odzyskanie wzroku poprzez operację. Jednak nie stać moich rodziców na to. Dlatego przyleciałam tu z tatą, w nadziei, że uzbiera odpowiednią ilość pieniędzy za przetłumaczenie książki. Bądź paru, jeśli mu się poszczęści. - tłumaczyłaś mu, nerwowo zaciskając dłonie na lasce, próbując się uśmiechnąć, jakby to za bardzo cie nie wzruszało i bolało. Jednak nie byłaś świadoma, że wyszedł ci jakiś dziwny grymas na twarzy. Nie byłaś pewna, czy powinnaś była mu o tym mówić. Przecież to nie była jego sprawa. Jak zwykle wygadana... Zrobiłam dobrze, czy źle?
I tak od tamtego czasu mijały miesiące. Jak tylko Jiyong miał czas, spotykałaś się z nim w miarę często. Po pewnym czasie dowiedziałaś się, że wokalista jest w tobie zakochany. Dodatkowo mówił, że nie obchodzi go to, że jesteś niewidoma. Cóż miałaś innego zrobić, jak nie odwzajemnić jego uczuć, skoro sama czułaś te wszystkie przyjemne ciarki czy gilgotki w brzuchu, kiedy byłaś blisko niego? Może to było głupie, jednak w głębi serca bałaś się, że jest z tobą tylko dlatego, że ci współczuje. Nie chciałaś tego. Nie chciałaś, aby był z tobą tylko dlatego, że los nie był dla ciebie sprawiedliwy. Wiele razu czułaś się dziwnie, kiedy to mężczyzna przytulał cię do siebie i mówił, że cieszy się, że jesteście razem. Potem następowało pytanie, a potem drugie, którego nie lubiłaś - Też się cieszysz? Cieszysz się, że jestem z tobą? Tak, to cie bardzo przybijało i sprawiało, że znowu myślałaś, o tym, że po prostu lituję się nad tobą, bo jak niby taka ładna dziewczyna nie miała nigdy chłopaka? A jeśli media by się o was dowiedziały, to ukazałyby wokalistę w naprawdę pięknych barwach. Bo, kto sławny wiąże się z niewiadomą?! Naprawdę nie wiem, co mam o tym myśleć...
Przez cały ten czas, twój tata nie zdołał zarobić odpowiedniej ilości pieniędzy. Brakowało jeszcze mniejszą połowę całego kosztu operacji. Mimo małego załamania podczas ciężkiej pracy, walczyliście dalej. I teraz tu gryzło cię sumienie, że rodzice pracują ponad swoje siły, abyś zaznała chodź trochę szczęścia i życia, skoro jest to możliwe. W końcu pewnego dnia nie wytrzymałaś, i powiedziałaś im co cię gryzie. Nie posłuchali... Pracowali ciężko dalej, więc wiedząc, że i tak ich nie przekonasz, dałaś sobie spokój. Nadal został tylko G-Dragon, Bóg wie, czy ci współczujący, czy naprawdę kochający. Jednak ostatnimi czasy ukazywał ci coraz bardziej to drugie.
W końcu doszło do ciebie, że masz wspaniałego faceta. Cieszyło cie to, bo nie ma nic wspanialszego niż odczucie byciem kochaną, przez drugą osobę. To jest wspaniałe uczucie. Jednak życie jest tak piękne, że oczywiście, kiedy już wszystko się u normalizowało, nadciągnęły czarne chmury w postaci menadżerki G-Dragona. Nie podobało jej się to, że jej podopieczny zakochał się w tobie. W zwykłej dziewczynie, do tego niewidomej. Podobno jej niezadowolenie trwało już od jakiegoś czasu, a on nie mówił ci o tym, bo nie chciał cie martwić. A najważniejsze nie chciał ci mówić, że jego menadżer nalegała, aby z tobą zerwał.
Jednak wszystko, i tak wyszło na jaw, a ''miła'' pani Park, postanowiła wtedy uwziąć się na tobie. Nie dawała ci spokoju, poniżając cię i wchodząc na sumienie durnymi tekstami, że wzbudziłaś w nim współczucie i żal, jaka to z ciebie sierotka, którą życie potraktowało okrutnie, że mężczyzna jest z tobą tylko dlatego, że kiedy ktoś się dowie, iż jest w związku z niewidomą dziewczyną, jego popularność wzrośnie. A kiedy to nie działało, zaczęła ci wmawiać, że fani mogą cię zniszczyć, aby tylko was rozdzielić. Nawet z ust tej kobiety potrafiły wyjść słowa, że G, jak każdy mężczyzna, będzie chciał, aby kobieta odpowiednio zaspokajała jego potrzeby. A ty niby nie dałabyś rady podołać temu zadaniu. Jaka szkoda, że nie wiedziała o ty, że mimo w pewnym sensie niepełnosprawności, robiłaś to idealnie. Tak, ty wraz z G-Dragonem, zaryzykowaliście i wasze pierwsze zbliżenie nie skończyło się katastrofą, a wręcz przeciwnie. Ową noc spędziliście naprawdę przyjemnie i romantycznie i na jednym razie się nie skończyło. Mimo, iż nie wiem do końca, jak on wygląda, bo przez to w pewien sposób nie może wzbudzić we mnie pewnych fantazji, to i tak było cudownie... Ach, jaka szkoda, że nie nie miałaś okazji ujrzeć tego przepięknie udekorowanego salonu w mieszkaniu mężczyzny małymi i dużymi świeczkami, których płomień rozjaśniał ciemne pomieszczenie. A potem tej twarzy wykrzywionej w ekstazie.
Jednak wracając, do owej pani menadżer...
Przez pewien czas myślałaś, że jest zakochana w swoim podopiecznym, i to tylko zazdrość. Myliłaś się... Chodziło jej tylko o to, że tą zazdrość będą ukazywały niektóre piosenkarki, czy też fanki w większej postaci sasaeng. Chociaż i tak widać było, że nie miała zamiaru dopuścić, do jakiegoś zamieszania wokół Ji. A ta cała chwilowa troska niby o ciebie, była zwykłym kiczem na wodę. Przekonałaś się o tym, kiedy to pewnego dnia, przyjechała do ciebie. Byłaś bardzo zaskoczona faktem, iż wiedziała, gdzie mieszkasz.
-Ile chcesz? - zaczęła bez pardonu, jak tylko znalazłyście się w pokoju Nany.
-S-słucham? - wydukałaś, ściskając mocniej uchwyt od rączki laski. Bałaś się...
-Ile potrzeba ci jeszcze na tą cholerną operację i fakt, abyś zapomniała o JiYong?! Czy ty nie rozumiesz, że fani, a zwłaszcza sasaeng, mogą cie zniszczyć?
- Ale...
-Robię to dla twojego dobra, więc przemyśl to. Jeśli się zgodzisz, dołożę pieniądze do twojej operacji. Jednak wtedy powrócisz do swojego kraju, jak tylko zabieg się uda. Zapominając o wszelakich uczuciach do JiYong, zapominając całkowicie o nim, rozumiesz? - poczułaś, jak kobieta chwyta cię i agresywnie tobą potrząsa za ramiona. Nie wiedziałaś, co się dzieje. Bałą się jej coraz to bardziej.
- Zostawisz ją w końcu? - nagle usłyszałaś ten ciepły głos, przez co, menadżerka przestała tobą potrząsać. Sama oderwała od ciebie dłonie, wykonując obrót, co udało ci się zarejestrować dzięki dobremu słuchowi. - Co ona ci takiego zrobiła, że tak ją dręczysz?! - to był nikt inny, jak twój ukochany.
- Co ty tu robisz?
- Może, to głupie, ale śledziłem cię, bowiem przeczuwałem, że w końcu zrobisz coś tak durnego, jak przekupstwo pieniędzmi.
-Śledziłeś? - kobieta prychnęła, robiąc kilka kroków. Zadrżałaś, kiedy objęła cię nagle ramieniem, jej palce zaczęły bawić się twoimi włosami. - Co ty w niej widzisz, Ji?
-Wiele rzeczy... Jednak ty nie masz serca, by samemu tego ujrzeć. - kroki, świst i poczułaś mocne pociągniecie, a potem przyjemne objęcie. Niepewnie, drżącymi dłońmi chwyciłaś się bluzki mężczyzny, kulać w sobie niczym bezbronne zwierzątko. Byłaś tak przerażona, że wręcz trzęsłaś się w ramionach G-Dragona. Ten zaś zaczął kłócić się z kobietą, do czasu, aż do pokoju ktoś nie wbiegł. Byli to bliźniacy, co rozpoznałaś po ich głosach. Jeszcze przez chwilę słyszałaś odzywki w twoją, jak i jego stronę. Przytuliłaś się do niego mocniej. Nastała cisza, w której słyszałaś jedynie jego przesuwającą się po twoich plecach dłoń, przyspieszony oddech, jak i bicie serca. Był zły, a nawet wściekły. Delikatnie oderwałaś się od niego, po czym drżącymi dłońmi odnalazłaś jego twarz. Mimo, iż byłaś niewidoma, to przymknęłaś powieki, delikatnisie wodząc opuszkami palców po jego twarzy. Ten nic nie mówił. Pozwalał ci na to, po chwili delikatnie całując w usta.
Minęło już ponad pół roku odkąd poznałaś JiYong na koncercie. Jakieś parę dni temu, wybuchła jakaś fałszywa plotka o G-Dragonie, że niby brał narkotyki. Ktoś nawet wrzucił do sieci fotkę, że niby to był on. Jaka szkoda, że nie mogłaś zobaczyć i utwierdzić się w przekonaniu, że to był naprawdę twój chłopak. W sumie, to gdyby chciał, mógłby cię oszukać, prawda? Jednak twoja miłość do niego, nie pozwalała ci tak myśleć. Gdyby tak było, to sama menadżerka nie przychodziłaby, do mieszkania Ji - gdzie aktualnie bywałaś tu często - i wyzywała zirytowanym głosem osobę, która zrobiła i wrzuciła zdjęcie do sieci. Oczywiście o tobie nie zapomniała, więc znowu musiałaś nasłuchać się obelg w swoja stronę. Czułaś się, jak jakaś szmata, która do niczego się nie nadaje. Chciało ci się płakać, jednak powstrzymywałaś się resztkami sił.
Lee załatwiła dwóch ochroniarzy dla wokalisty, bo Media, jak i sasaeng byli bezlitośni. Bez pardonu wchodzili w prywatną strefę twojego ukochanego. Nachodzili go w pracy, na lotnisku, wszędzie! Jeszcze brakowało, aby za nim do toalety latali, tacy byli zawzięci.
Po jego głosie mogłaś rozpoznać, że ten przez jakiś czas był twardy, milczał i starał się unikać mediów. Niestety, każdy ma swoje granice wytrzymałości...
Pewnego dnia - kiedy to nocowałaś u niego w mieszkaniu - wpadł do domu rozwścieczony, co mogłaś odgadnąć, po dźwięku stanowczo otworzonych przez niego drzwi. Potem szybkich kroków i faktem, że nagle zaczął tulić się do twoich kolan.
- Ji? - zapytałaś niepewnie, wodząc dłonią po jego głowie, kiedy to wyczułaś delikatną strukturę włosów. Jego włosów. Już znałaś to wszystko na pamięć, nawet jego mieszkanie, więc mogłaś bez problemu się po nim przemieszczać.
- Oni są popieprzeni! Ktoś ewidentnie się pode mnie podrabia i wstawia fotki, gdzie niby to ja palę trawkę. Chodź to nie jest prawda! - bolało cię to, że nie mimo iż chciałaś to nie mogłaś mu pomóc. Gładziłaś go czule po głowie, nasłuchując cichego szlochu ukochanego. Szczerze martwiłaś się o niego.
- Ji... - wyszeptałeś, bowiem zawsze lubiłaś tak do niego mówić. - Najważniejsze jest to, że to nie jesteś ty. W końcu pogłoski ucichną i znudzą się tym tematem.
-Mam nadzieję, inaczej chyba zwariuję. - wyszeptał, dalej tuląc się do twoich nóg, powstrzymując cisnące się do oczu łzy. W pewnym momencie miałąs wrażenie, że słyszysz kroki. Skupiłaś się bardziej przestając w międzyczasie głaskać czarnookiego po głowie. - Coś się stało? -zapytał, podnosząc na ciebie wzrok. Ty się nie odezwałaś, próbując nasłuchiwać dalej cichych odgłosów. Miałaś wrażenie, że ktoś jeszcze jest w mieszkaniu. I dobrze myślałaś, bowiem menadżerka przyjechała zmartwiona do swojego podopiecznego, po uprzednim ujrzeniu jego zachowania i popadania w rozpacz. Jednak kiedy już miała wejść do salonu, ujrzała was. A najbardziej ty zwróciłaś jej uwagę, kiedy to głaszcząc już Kwon po głowie, po twoich policzkach spływały ciche łzy. W tamtej chwili kobieta mogła ujrzeć, jak ze szczerym zmartwieniem i czułością, współczujesz artyście tego, co właśnie go spotkało. Mimo iż kobieta była świadoma twojego kalectwa, to wiedziała, że mimo iż nie widzisz cierpienia Yong, to to czujesz za pomocą zmysłów słuchu, czy też dotyku.
- Um, mianhe, że wam przeszkadzam, ale chciałam sprawdzić, czy...
- Nic się nie stało, eonni. - odwróciłaś głowę stronę, z której dochodził głos kobiety. - Kochanie, może zaparzysz kawę lub herbatę swojej menadżerce, skoro przyjechała tu specjalnie, aby zobaczysz, jak się czujesz, hm? - zaproponowałaś, teraz odwracając głowę w stronę ukochanego. Wręcz po chwili usłyszałaś, jak się zgadza i, to, że odszedł do ciebie. Jak ten tylko buszował w kuchni, czułaś wręcz na sobie wzrok kobiety. - Dlaczego eonni się tak na mnie ciągle patrzysz? - wręcz po jej wdechu mogłaś odgadną, że kobieta się spięła i przeraziła faktem, że wiedziałaś, iż tobie się przygląda. -Pewnie się zastanawiasz skąd wiem. - zaczełaś, kiedy kobieta milczała, nie wiedząc, co ma teraz odpowiedzieć. - Eonni, nigdy nie miałaś takiego wrażenia, że ktoś ci eis przygląda?
- M-miałam... - wydukała.
-No, to ja mam tak samo. Kiedy czuję się nieswojo w czyimś towarzystwie lub mam wrażenie, że ktoś się na mnie patrzy to tak jest. Nie jesteś pierwszą osobą, która jest zaskoczona tym faktem. - zaśmiałaś się, po chwili słysząc również śmiech Lee.
- Wiesz, co? Chciałabym ci coś powiedzieć.- usłyszałaś, a twój uśmiech zszedł z ust. Mogłaś teraz wszystkiego się spodziewać. - Chyba jednak się myliłam, że G-Dragon nie będzie przy tobie szczęśliwy. Od ostatniej kłótni uważnie wam się przyglądam i muszę stwierdzić, że on dzięki tobie jest naprawdę szczęśliwy. Do tego ta dzisiejsza scenka, kiedy to klęczał przy twoich nogach i rozpaczał, a ty go próbowałaś pocieszyć. Mało tego, patrząc na ciebie, odnosiłam wrażenie, że czujesz ból, że on musi teraz przechodzić przez takie rzeczy. To było niesamowite, bowiem nigdy nie udało mi się czegoś takiego zaobserwować. Chciałabym cie naprawdę przeprosić za wszystkie te moje akcje. - nie mogłaś uwierzyć, że to co słyszysz, to są słowa kobiety, która przez ostatnie miesiące wręcz cie dręczyła i naciskała, abyś rozstała się z wokalistą.
-Nic się nie stało, nie jestem na ciebie zła eonni.
-Jak to? - w jej głosie dosłyszałaś zaskoczenie.
-Wiedziałam, że się mylisz i w końcu to zauważysz. - cisza... kobieta zamarła słysząc twoje słowa. G-Dragon też nic nie mówił, i aby zmienić tą dziwną atmosferę, zaśmiał się, mówiąc jakiś żart.W końcu doszedł do was, stawiając na stoliczku kubek z kawą. Zapach kofeiny od razu połaskotał twoje nozdrza. Uwielbiałaś ten zapach, był taki aromatyczny i w pewien sposób pobudzający.
Po chwili poczułaś, jak chłopak delikatnie obejmuje twoją dłoń. Mimowolnie uśmiechnęłaś się w przestrzeń, nieśmiało zaciskając swoją.
- Czyli rozumiem, że przełykasz fakt, że mam niewidomą dziewczynę, pani menadżer? - samoistnie spięłaś się na wypowiedź chłopaka, bojąc się mimo wszystko odpowiedzi kobiety. To, że cię przeprosiła za te wszelakie prześladowania, jeszcze nic nie znaczyło.
- A mam inny wybór? W sumie od początku powinnam była was bardziej wspierać, a nie próbować oddalić. Przepraszam, byłam samolubna, bo bałam się, że jak wyjdzie jakieś zamieszanie, to nie podołam.
-Jak widzisz, akcja, że niby jestem narkomanem huczy głośniej, niż zapewne byłoby to z faktem, że mam niewidomą dziewczynę. I, jakoś dajesz radę.
- Ne... - odpowiedziała z pewnym wyrzutem i żalem w głosie. - Jeszcze raz przepraszam. Może w zamian mogę coś dla was zrobić? - zapytała. Ty nie odzywałaś się. Nie chciałaś od niej niczego w formie przeprosin. - _____? - wypowiedziała w pewnej chwili twoje imię. Niepewnie odkręciłaś lekko głowę w bok, przygryzając delikatnie wargę zębami. - Może... Może jednak wspomogę pieniężnie G-Dragona, aby mógł dołożyć się do twojej operacji oczu?
- Oh serio? Mogłabyś? - zapytał zadowolony mężczyzna, jednak tobie jakoś nie było do śmiechu.
- Ja nie chcę... - wyszeptałaś po chwili, przez co owa dwójka spojrzała na ciebie pytająco. - Gdybym potrzebowała pieniędzy od innych, to dawno bym już miała na tą operację. Nie mam zamiaru zachowywać się, jak jakiś żebrak. Nienawidzę litości i współczucia, tylko dlatego, że jestem niepełnosprawną osobą! - powiedziałaś już ze złością, czując, jak po twoim policzku spływa łza. - W sumie, na co mi ta operacja? Poznałam już moją miłość, więc nie potrzebuję więcej szczęścia. - teraz dałaś sobie upust rozpaczy. Miałaś ochotę wybiec z tego salonu, jednak nie było to możliwe, bo zaraz byś na coś wpadła. Przecież miałaś idealnie wyliczone kroki, co, gdzie się znajduje w mieszkaniu artysty. Więc jakbyś ruszyła biegiem przed siebie, to byłoby koniec.
- Skarbie... - usłyszałaś przy swoim uchu, a potem poczułaś, jak coś delikatnie jeździ po twojej szyi. Zapewne był to nos Ji, bowiem odkąd pamietasz, lubił tak robić. - Nie mów takich głupotek. Nikt się nad tobą nie użala. Nie uważasz, że twój ojciec wystarczająco się zaharowuje, próbując samemu wraz z twoją mamą uzbierać pieniądze na tą operację? - i tu cie złapał. Przez ostatnie słowa wzbudził w tobie niechęć do samej siebie. Jak mogłam być taka głupia? Przecież on ma rację! Jeszcze przez chwilę walczyłaś z sama sobą. W końcu zgodziłaś się...
Akurat przyjaciel twojego taty - u którego na początku się zatrzymaliście, bowiem twój tata wykupił dla was nieduże mieszkanko - miał znajomości w szpitalu, więc nie musiałaś czekać na operację długo. Musiałaś przyznać, że denerwowałaś się i to bardzo. Mimo iż operacja miała odbyć się bez niedogodności, ty i tak się stresowałaś.
- Kochanie spokojnie, wszystko będzie dobrze. - szeptał ci do ucha G, kiedy to siedział obok ciebie na łóżku szpitalnym i czule obejmował.
-A, jak nie będzie? - zapytałaś drżącym głosem, desperacko próbując objąć jego talię, aby móc się do niego przytulić. czułaś się przy jego boku tak bezpiecznie...
- Głupotki gadasz, wiesz? Nie cieszysz się, że będziesz mogła mnie w końcu zobaczyć?
-No cieszę... - wydukałaś niczym małe dziecko, któremu dorosły próbuje wytłumaczyć, że zrobił coś źle. - Ale mimo wszystko boję się. Boje się, że jednak coś pójdzie nie tak. - biadoliłaś, wtulając się w niego coraz to bardziej. - Boje się również, że możesz mnie stracić. A jak nie, to, że kiedy odzyskam wzrok i ujrzę w końcu świat na oczy, będę rozczarowana. Mało tego! Będę dodatkowo żałowała tych wszystkich pieniędzy mówiąc, że chyba wolałam, być dalej niewidoma, niż odzyskać wzrok. - G-Dragon nic już nie odpowiedział. Jako formę uciszenia cię, wybrał pocałunek. Czuły i głęboki, przez co miałaś wrażenie, że już chyba bez operacji schodzisz z tego świata.
Nadszedł dzień operacji, a ty wręcz cała chodziłaś. Bardzo się bałaś i chyba nawet gorzej niż podczas tych kilku dni, kiedy to robili ci potrzebne do operacji badania. Wręcz tylko na litość ubłagałaś Jiyong, aby chociaż przeszedł się z tobą po korytarzyku. Ten nie chciał narobić ci kłopotów przed samą operacją, bowiem wiedział, że kilka osób go rozpozna. I tak było. Ludzi poznawali go, jednak widząc, że jest z niewidomą osoba, nie robili mu zdjęć, ani nie dopytywali o autograf. Widocznie rozumieli, że to nie jest odpowiednia na takie pierdółki chwila, kiedy to idąc korytarzem, nazywał cię swoim kochaniem - nie krępując się faktem, że każdy dowie się, że jesteś z nim w związku - i pocieszał, że operacja się uda. Kiedy wróciliście do sali, akurat za wami wszedł lekarz. Stwierdził, że podane antybiotyki zaczynają działaś, wiec niedługo wezmą cie na salę.
-Boję się... - wyszeptałaś, czując ten delikatny dotyk na swojej głowie, kiedy to cie gładził, po głowie. W sumie powinnaś się cieszyć. W końcu ujrzysz na oczy G-Dragona i będziesz mogła patrzeć mu w oczy i ogólnie, robić praktycznie wszystko co każdy człowiek. No pomijając fakt, że przednio będziesz musiała nauczyć się kolorów od nowa, kształtów i innych. Zastanawiałaś się, czy twój wykreowany obraz chłopaka, chodź trochę przypomina tego w realu. Nana zawsze powtarzała, że jesteś szczęściarą, bowiem Kwon jest bardzo przystojny. Ten twój wykreowany też był całkiem niezły.
-Będzie dobrze. - pocieszał cię, całując czule w czoło, głaszcząc w międzyczasie twoją dłoń przyłożoną do jego torsu. - Wiesz, w sumie mam dla ciebie niespodziankę. Długo nad nią myślałem, rozmarzłem pewien aspekty i tak dalej, tylko... Tylko nie wiem, czy powiedzieć ci o niej teraz czy po operacji. Wiesz... nigdy nie wiadomo, czy nie odrzuciłabyś tego, co zamierzam ci zaproponować. - na te słowa aż ci eis zrobiło gorąco. Nie wiedziałaś już sama, czy masz pewne domysły co do niespodzianki, czy też nie. - Mógłbym ci się nie spodobać czy coś... - dodał, a ty automatycznie przygryzłaś swoją wargę tuląc się do niego bardziej.
- Ji... - zaczęłaś półszeptem. - Bez względu na wszystko, i tak uważam, że jesteś wspaniałą osobą, więc jakbym mogła cie rzucić, tylko dlatego, że byś mi się nie spodobał za bardzo wizualnie. - mruknęłaś, ostrożnie badając dłonią strukturę jego policzka. - Poza tym, Nana mówi, że jesteś bardzo przystojny, wiec chyba aż tak źle nie jest. No chyba, że istnieje opcja, że zakładasz codziennie z rana jakąś maskę, bo jesteś jakiś cyborgiem. - zaśmiałaś się, po chwili kręcąc w miejscu, kiedy chłopak zaczaił cie delikatnie gilgotać.
-Oj ty i te twoje pomysły. - skwitował. - Wiesz, ta niespodzianka jest naprawdę...
-No powiedz ją żeń w końcu.
-No nie wiem, czy nie lepiej byłoby przełożyć, ją na...
-Ji... - mruknęłaś oburzona tym, że próbuje wszystko przeciągać. Odsunęłaś się od niego, i mimo iż praktycznie nic nie widziałaś przed sobą -poza mega rozmazanym konturem - jakiejś osoby, patrzyłaś przed siebie z niezadowoloną miną. Mężczyzna westchnął, widząc, że i tak już nie uda mu się wyminąć tego tematu.
-Arraso...
-Yah! - powiedziałaś wesoło, uśmiechając się od ucha do ucha. - A wiec, co to za niespodzianka? - zapytałaś mocno zaciekawiona, wyciągając przed siebie dłonie, wyczekując, aż Kwon położy coś na twoich dłoniach. Z uśmiechem wyczekiwałaś jego ruchu. Oczywiście, jak zwykle znowu zastanawiał się godzinę, czy dobrze robi. - Ji... szybciej, bo zaraz przyjdzie pielęgniarka i lipa z niespodzianki.
-Zawsze istnieje szansa, że... - zaczął weselej.
-Ani, ja chcem teraz. - mruknęłaś po czym poruszyłaś wyciągniętymi rękoma, pospieszając go tym. - Palli, palli kochanie.
- No już, już. To jest naprawdę poważne, ważne i w ogóle! - mówił z przejęciem, wyciągając coś z kieszeni, co wywnioskowałaś po potarciu spodni. Po chwili usłyszałaś cichy dźwięk, jakby mężczyzna coś otworzył w postaci pudełka. Przygryzłaś wargę, po chwili uśmiechając się wesoło. Jednak twoja mina zrzedła, kiedy poczułaś, jak chwyta jedną z twoich dłoni i wsuwa ci niepewnym ruchem na serdeczny palec coś okrągłego. Pierścionek, za....? O mamo...!
- A więc, moje pytanie brzmi...
-Panno _____, jedziemy już na sale operacyjną. - w pewnej chwili, kiedy to G, chciał ci oświadczyć coś ważnego, co było już dla ciebie pewnym, iż są to zaręczyny. Do sali weszła pielęgniarka, psując tą wspaniałą chwilę.
-Pacjentka nie może pojechać za chwilę? Na przykład pięć minut? Właśnie chciałem powiedzieć jej coś ważnego. - mruknął niezadowolony mężczyzna, obejmując twoja dłoń, aby zakryć pierścionek na twojej dłoni.
Przytuliłaś się do niego bardziej i zachichotałaś, kiedy to przez chwile zaczął użerać się z pielęgniarką. W końcu ta odpuściła, widząc, że G-Dragonem nie wygra. Jak tylko wyszła, usłyszałaś, jak twój ukochany wzdycha. To naprawdę musiało być dla niego ciężkie. W sumie, mogłaś już od razu odpowiedzieć my czy się zgadzasz, jednak wlałaś się z nim troszkę podroczyć.
- A więc, kontynuując... Czy mimo wszystko, na własne ryzyko, chcesz wyjść za ohydnego i grubego gremlina z krainy Oz? - w sali nastała chwila ciszy. No nie mogłaś, po prostu nie mogłaś po chwili parsknąć śmiechem na jego wyznanie.
-Mianhe cie kochanie, wiem, jakie to ważne i w ogóle... - próbowałaś mówić, mimo iż co drugie słowo to był istny chichot. Mężczyzna o dziwo również zaczął się śmiać ze swoich słów - Oczywiście, że się zgadzam. Dziękuję, to najwspanialsza niespodzianka pod słońcem.
-Najwspanialsza, to będzie, jak zobaczysz swojego przyszłego, ohydnego i grubego męża gremlina. - na ślepo walnęłaś go z piąstki w tors, chichocąc w najlepsze. W końcu pielęgniarka przyszłą kolejny raz. Czarnooki ucałował cię delikatnie w usta przed twoim wyjazdem na wózku inwalidzkim, szepcząc ci jeszcze do ucha, ze wszystko będzie dobrze. Nagle poczułaś, jak cały stres na nowo władanie twoim ciałem. Wieziona na wózku przez hol, nasłuchiwałaś wszystkich odgłosów otaczających cie dookoła. Bałaś się coraz bardziej. W końcu usłyszałaś dźwięk otwieranych drzwi, a potem pikanie aparatury. Mimowolnie zacisnęłaś dłonie na obręczach wózka, oddychając nierównomiernie. Kiedy pomogli ci się położyć na stole, wszystko poszło z górki. Nawet nie pamiętałaś w jakim dokładnie momencie zasnęłaś.
Kiedy się obudziłaś, czułaś, że masz coś przewiązanego na oczach. Delikatnie zaczełaś ruszać palcami od dłoni, po chwili czując, jak ktoś łapiecie za dłoń. Jęknęłaś przestraszona, od razu wyrywając dłoń z delikatnego uścisku.
-Spokojnie skarbie, to tylko ja. - usłyszałaś głos G-Dragona, od razu się uspokajając. - Operacja się udała, jednak musisz jeszcze trochę ponosić bandaż na oczach, aby nie podrażnić oczu. - skinęłaś jedynie głową, że rozumiesz wszystko. W sumie, to było prawdą, miałaś otwarte oczy, jednak lekko je mrużyłaś, bo mimo bandaża, czułaś, że każde dostające się światło przez materiał, mocno razi cie w oczy. To było dziwne, bo nie widziałaś, czegoś takiego, jak nic. Widziałaś przed sobą materiał, jednak nie wiedziałaś, jakiego jest koloru. Nie znałaś kolorów.
-Ji? - zapytałaś.
-Ne?
- Jakiego koloru jest ten bandaż? Mam wrażenie, że go widzę.
-Białego, to logiczne, że widzisz. Operacja się udała i jedynie będziesz musiała nosić coś korygującego wzrok, jak soczewki, czy zażywać specjalne krople. - skinęłaś głową. w pewnym momencie do sali wszedł twój ojciec z matką, która specjalnie tu przyleciała, jak i przyjaciel ojca z bliźniakami. Rozmawiali z tobą przez cały ten czas. Odpowiadali na rożnego rodzaju pytania, które cię intrygowały, jak i zadawali na temat zaręczyn i podobno gremliwatego wyglądu G-dragona, który jest niby gruby i obleśny. W sumie mimo bandaża, kiedy spuściłaś wzrok, widziałaś kolorową kołdrę i od razu zaczęły się pytania. Jednak jeszcze nikogo nie mogłaś zobaczyć. W końcu do sali przyszedł lekarz. Wypytywał o twoje samopoczucie i fakt, czy jesteś gotowa ujrzeć świat na ,,oczy''. Oczywiście zgodziłaś się. Lekarz kazał pozasłaniać trochę okna, abyś nie dostała przypadkiem pewnego szoku na widok tylu kolorów i jasności. To mogłoby się źle skończyć.
-Ok, zamknij powieki, a kiedy odwinę bandaż z twoich oczu i powiem ,,już'', będziesz mogła powoli otwierać powieki. - skinęłaś niepewnie głową. Kiedy lekarz zaczął odwijać bandaż, zacisnęłaś powieki i dłoń obejmowana przez tą artysty. - już. - usłyszałaś. Przełknęłaś nerwowo ślinę, oddychając szybko. W końcu decydując się, zacząłeś powoli otwierać powieki. Mrużyłaś je, kiedy tylko jasność w pomieszczeniu cie lekko raziła. Jak tylko miałaś już zdolność widzenia tego co przed tobą, zaczełaś nerwowo biegać po wszystkim wzrokiem. Przestraszona tym wszystkim, co było dla ciebie nowe, zamknęłaś na powrót powieki.
- Nie dam rady. - wydukałaś, zaczynajać się nerwowo wierci na łóżku. Po chwili poczułaś, jak ktoś chwyta cie za podbródek i całuje delikatnie w usta.
-Dasz radę skarbie. -słysząc ciepły i troskliwy głos ukochanego podjęłaś kolejną próbę. W końcu udało ci się normalnie otworzyć powieki. zamrugałaś kilkakrotnie, czując, jak adrenalina buzuje ci grubiańsko w żyłach. To wszystko było dla ciebie takie nowe. Wszystko było inne niż to sobie wyobrażałaś. O dziwo widząc lekarza, uznałaś, że tak mniej więcej wyobrażasz sobie ludzi. Spojrzałaś w przeciwną stronę niż siedział twój narzeczony. Jakoś tak bałaś się zobaczyć, komu to się oddałaś przez te kilka miesiecy. To... chyba normalne, prawda?
- Jeny, dziwnie mi jakoś tak patrzeć, na ten... nowy świat.
-Spokojnie młoda damo, jestem pewien, że początki będą dla ciebie trudne, bo mimo iz znasz nazwy kolorów, to nie wiesz, jak on wyglądają, tak samo, jak niektóre rzeczy. Widząc grupkę przed sobą, mało wiele zgadywałaś osoby stojące obok siebie. O dziwo pomyliłaś jedynie bliźniaki. W sumie, co się dziwić, byli wręcz identyczni. Jednak kiedy dotykałaś ich struktury twarzy, różnili się. W końcu odważyłaś się przenieść wzrok na swojego ukochanego. Głos i duszę miał przepiękną, a wygląd? Jak tylko odwróciłaś głowę i ujrzałaś przystojnego Azjatę, nie mogłaś uwierzyć, że z tym człowiekiem spędzisz resztę życia.
- Witaj kochanie. - pomachał przed tobą radośnie dłońmi, uśmiechając się niczym wariat.
Uniosłaś w zdziwieniu brew, po chwili śmiejąc się z niego.
-Rozumiem, że to ty jesteś tym grubym, ohydnym gremlinem.
-Ne, i co... nadal chcesz być ze mną? - próbował być poważny, jednak coś mu nie wychodziło.
-No powiem ci, że jesteś całkiem niezłym gremlinkiem. - zachichotałaś, zakrywając się po nos kołdrą. - A co to w ogóle gremlin? - dodałaś, a w całej sali rozniósł się chichot wszystkich zgromadzonych. - No co? Ja naprawdę nie wiem! Powiedzcie mi! - mówiłaś zdesperowanym głosem, przyzwyczajając się coraz bardziej do nowego świata.
-Oj ty i te twoje pomysły. - skwitował. - Wiesz, ta niespodzianka jest naprawdę...
-No powiedz ją żeń w końcu.
-No nie wiem, czy nie lepiej byłoby przełożyć, ją na...
-Ji... - mruknęłaś oburzona tym, że próbuje wszystko przeciągać. Odsunęłaś się od niego, i mimo iż praktycznie nic nie widziałaś przed sobą -poza mega rozmazanym konturem - jakiejś osoby, patrzyłaś przed siebie z niezadowoloną miną. Mężczyzna westchnął, widząc, że i tak już nie uda mu się wyminąć tego tematu.
-Arraso...
-Yah! - powiedziałaś wesoło, uśmiechając się od ucha do ucha. - A wiec, co to za niespodzianka? - zapytałaś mocno zaciekawiona, wyciągając przed siebie dłonie, wyczekując, aż Kwon położy coś na twoich dłoniach. Z uśmiechem wyczekiwałaś jego ruchu. Oczywiście, jak zwykle znowu zastanawiał się godzinę, czy dobrze robi. - Ji... szybciej, bo zaraz przyjdzie pielęgniarka i lipa z niespodzianki.
-Zawsze istnieje szansa, że... - zaczął weselej.
-Ani, ja chcem teraz. - mruknęłaś po czym poruszyłaś wyciągniętymi rękoma, pospieszając go tym. - Palli, palli kochanie.
- No już, już. To jest naprawdę poważne, ważne i w ogóle! - mówił z przejęciem, wyciągając coś z kieszeni, co wywnioskowałaś po potarciu spodni. Po chwili usłyszałaś cichy dźwięk, jakby mężczyzna coś otworzył w postaci pudełka. Przygryzłaś wargę, po chwili uśmiechając się wesoło. Jednak twoja mina zrzedła, kiedy poczułaś, jak chwyta jedną z twoich dłoni i wsuwa ci niepewnym ruchem na serdeczny palec coś okrągłego. Pierścionek, za....? O mamo...!
- A więc, moje pytanie brzmi...
-Panno _____, jedziemy już na sale operacyjną. - w pewnej chwili, kiedy to G, chciał ci oświadczyć coś ważnego, co było już dla ciebie pewnym, iż są to zaręczyny. Do sali weszła pielęgniarka, psując tą wspaniałą chwilę.
-Pacjentka nie może pojechać za chwilę? Na przykład pięć minut? Właśnie chciałem powiedzieć jej coś ważnego. - mruknął niezadowolony mężczyzna, obejmując twoja dłoń, aby zakryć pierścionek na twojej dłoni.
Przytuliłaś się do niego bardziej i zachichotałaś, kiedy to przez chwile zaczął użerać się z pielęgniarką. W końcu ta odpuściła, widząc, że G-Dragonem nie wygra. Jak tylko wyszła, usłyszałaś, jak twój ukochany wzdycha. To naprawdę musiało być dla niego ciężkie. W sumie, mogłaś już od razu odpowiedzieć my czy się zgadzasz, jednak wlałaś się z nim troszkę podroczyć.
- A więc, kontynuując... Czy mimo wszystko, na własne ryzyko, chcesz wyjść za ohydnego i grubego gremlina z krainy Oz? - w sali nastała chwila ciszy. No nie mogłaś, po prostu nie mogłaś po chwili parsknąć śmiechem na jego wyznanie.
-Mianhe cie kochanie, wiem, jakie to ważne i w ogóle... - próbowałaś mówić, mimo iż co drugie słowo to był istny chichot. Mężczyzna o dziwo również zaczął się śmiać ze swoich słów - Oczywiście, że się zgadzam. Dziękuję, to najwspanialsza niespodzianka pod słońcem.
-Najwspanialsza, to będzie, jak zobaczysz swojego przyszłego, ohydnego i grubego męża gremlina. - na ślepo walnęłaś go z piąstki w tors, chichocąc w najlepsze. W końcu pielęgniarka przyszłą kolejny raz. Czarnooki ucałował cię delikatnie w usta przed twoim wyjazdem na wózku inwalidzkim, szepcząc ci jeszcze do ucha, ze wszystko będzie dobrze. Nagle poczułaś, jak cały stres na nowo władanie twoim ciałem. Wieziona na wózku przez hol, nasłuchiwałaś wszystkich odgłosów otaczających cie dookoła. Bałaś się coraz bardziej. W końcu usłyszałaś dźwięk otwieranych drzwi, a potem pikanie aparatury. Mimowolnie zacisnęłaś dłonie na obręczach wózka, oddychając nierównomiernie. Kiedy pomogli ci się położyć na stole, wszystko poszło z górki. Nawet nie pamiętałaś w jakim dokładnie momencie zasnęłaś.
Kiedy się obudziłaś, czułaś, że masz coś przewiązanego na oczach. Delikatnie zaczełaś ruszać palcami od dłoni, po chwili czując, jak ktoś łapiecie za dłoń. Jęknęłaś przestraszona, od razu wyrywając dłoń z delikatnego uścisku.
-Spokojnie skarbie, to tylko ja. - usłyszałaś głos G-Dragona, od razu się uspokajając. - Operacja się udała, jednak musisz jeszcze trochę ponosić bandaż na oczach, aby nie podrażnić oczu. - skinęłaś jedynie głową, że rozumiesz wszystko. W sumie, to było prawdą, miałaś otwarte oczy, jednak lekko je mrużyłaś, bo mimo bandaża, czułaś, że każde dostające się światło przez materiał, mocno razi cie w oczy. To było dziwne, bo nie widziałaś, czegoś takiego, jak nic. Widziałaś przed sobą materiał, jednak nie wiedziałaś, jakiego jest koloru. Nie znałaś kolorów.
-Ji? - zapytałaś.
-Ne?
- Jakiego koloru jest ten bandaż? Mam wrażenie, że go widzę.
-Białego, to logiczne, że widzisz. Operacja się udała i jedynie będziesz musiała nosić coś korygującego wzrok, jak soczewki, czy zażywać specjalne krople. - skinęłaś głową. w pewnym momencie do sali wszedł twój ojciec z matką, która specjalnie tu przyleciała, jak i przyjaciel ojca z bliźniakami. Rozmawiali z tobą przez cały ten czas. Odpowiadali na rożnego rodzaju pytania, które cię intrygowały, jak i zadawali na temat zaręczyn i podobno gremliwatego wyglądu G-dragona, który jest niby gruby i obleśny. W sumie mimo bandaża, kiedy spuściłaś wzrok, widziałaś kolorową kołdrę i od razu zaczęły się pytania. Jednak jeszcze nikogo nie mogłaś zobaczyć. W końcu do sali przyszedł lekarz. Wypytywał o twoje samopoczucie i fakt, czy jesteś gotowa ujrzeć świat na ,,oczy''. Oczywiście zgodziłaś się. Lekarz kazał pozasłaniać trochę okna, abyś nie dostała przypadkiem pewnego szoku na widok tylu kolorów i jasności. To mogłoby się źle skończyć.
-Ok, zamknij powieki, a kiedy odwinę bandaż z twoich oczu i powiem ,,już'', będziesz mogła powoli otwierać powieki. - skinęłaś niepewnie głową. Kiedy lekarz zaczął odwijać bandaż, zacisnęłaś powieki i dłoń obejmowana przez tą artysty. - już. - usłyszałaś. Przełknęłaś nerwowo ślinę, oddychając szybko. W końcu decydując się, zacząłeś powoli otwierać powieki. Mrużyłaś je, kiedy tylko jasność w pomieszczeniu cie lekko raziła. Jak tylko miałaś już zdolność widzenia tego co przed tobą, zaczełaś nerwowo biegać po wszystkim wzrokiem. Przestraszona tym wszystkim, co było dla ciebie nowe, zamknęłaś na powrót powieki.
- Nie dam rady. - wydukałaś, zaczynajać się nerwowo wierci na łóżku. Po chwili poczułaś, jak ktoś chwyta cie za podbródek i całuje delikatnie w usta.
-Dasz radę skarbie. -słysząc ciepły i troskliwy głos ukochanego podjęłaś kolejną próbę. W końcu udało ci się normalnie otworzyć powieki. zamrugałaś kilkakrotnie, czując, jak adrenalina buzuje ci grubiańsko w żyłach. To wszystko było dla ciebie takie nowe. Wszystko było inne niż to sobie wyobrażałaś. O dziwo widząc lekarza, uznałaś, że tak mniej więcej wyobrażasz sobie ludzi. Spojrzałaś w przeciwną stronę niż siedział twój narzeczony. Jakoś tak bałaś się zobaczyć, komu to się oddałaś przez te kilka miesiecy. To... chyba normalne, prawda?
- Jeny, dziwnie mi jakoś tak patrzeć, na ten... nowy świat.
-Spokojnie młoda damo, jestem pewien, że początki będą dla ciebie trudne, bo mimo iz znasz nazwy kolorów, to nie wiesz, jak on wyglądają, tak samo, jak niektóre rzeczy. Widząc grupkę przed sobą, mało wiele zgadywałaś osoby stojące obok siebie. O dziwo pomyliłaś jedynie bliźniaki. W sumie, co się dziwić, byli wręcz identyczni. Jednak kiedy dotykałaś ich struktury twarzy, różnili się. W końcu odważyłaś się przenieść wzrok na swojego ukochanego. Głos i duszę miał przepiękną, a wygląd? Jak tylko odwróciłaś głowę i ujrzałaś przystojnego Azjatę, nie mogłaś uwierzyć, że z tym człowiekiem spędzisz resztę życia.
- Witaj kochanie. - pomachał przed tobą radośnie dłońmi, uśmiechając się niczym wariat.
Uniosłaś w zdziwieniu brew, po chwili śmiejąc się z niego.
-Rozumiem, że to ty jesteś tym grubym, ohydnym gremlinem.
-Ne, i co... nadal chcesz być ze mną? - próbował być poważny, jednak coś mu nie wychodziło.
-No powiem ci, że jesteś całkiem niezłym gremlinkiem. - zachichotałaś, zakrywając się po nos kołdrą. - A co to w ogóle gremlin? - dodałaś, a w całej sali rozniósł się chichot wszystkich zgromadzonych. - No co? Ja naprawdę nie wiem! Powiedzcie mi! - mówiłaś zdesperowanym głosem, przyzwyczajając się coraz bardziej do nowego świata.
* Wypowiedzi niewidomych osób dla newsweek, trochę przerobione na potrzeby scenariusza.
**fragment artykułu o niewidomych.
**fragment artykułu o niewidomych.
Adcnrjhcnf szlak...wcięło mi komenta...Dziękuję ci za ubranie w słowa wizji z mojej nieuleczalnie romantycznej główki .(=^.^=).
OdpowiedzUsuńKomawo!!
Jestem zauroczona twoją wizją i normalnie skopiuje sobie tekst na telefon by to czytać od nowa co jakiś czas ~(^o^)~ .
Genialny z nas team (^///////^) mam nadzieję, że za jakiś czas ponownie ulepisz piękną historie z któreś z moich pomysłów.
Kocham Cię x3
O jejku! Cudowne, no powiem ci że trudny temat sobie dałaś.... Podziwiam, scenariusz długi i jakoś mnie nie znudził :) Bardzo mi się podoba, bo jest zupełnie inny od innych one shotów <3 Cudnie, życzę weny :) / Rin
OdpowiedzUsuńJedno słowo: GENIALNE !!! Matko, ten scenariusz wciągnął mnie, jak czarna dziura. Nie mogę przestać wracać do niektórych fragmentów (m.in. scena poznania się na koncercie, kłótnia z menadżerką i oczywiście końcówka <3) Beautiful <3
OdpowiedzUsuńDobra więc może zaczne od tego... fewhfbfajkeh2auihiugbjhfZLAr!!!!!!!!!!!!!!! To było mega cudowne! Naprawdę !! Nigdy w życiu nie czytałam czegoś podobnego i cudownego! *___* Masz talent ... <3 mamuniu G-Dragon taki cudowny! I jak czytałam to serio można było sobie wyobrazić to co czuje ta niewidoma dziewczyna <3 o matko cudo cudo cudo!! <3
OdpowiedzUsuńO mamuniu *o* jak ja bym chciała tak pisać. A co do scenariusza to jest MISTRZOSTWO. Temat wybrałaś mega trudny, ale ci się udało. Ach to takie piękne, że aż chce się płakać <33
OdpowiedzUsuńNajlepsze opowiadanie na tym blogu według mnie oby takich więcej
OdpowiedzUsuńPo prostu cudowne <3
OdpowiedzUsuńLove love loveeee aż mnie coś tknęło jak to przeczytałam, wrażenie pozostaje świetne w pamięci już któryś raz to czytam i mam nadal ochotę na powtórkę. ~Magdalena~
OdpowiedzUsuńPopłakałam się jak to czytałam . Gratulacje
OdpowiedzUsuńPopłakałam się jak to czytałam . Gratulacje
OdpowiedzUsuńJej *.* wyszedł ci świetnie. Lecz chciałam powiedzieć, że dokładnie to samo znalazłam na tym oto blogu: http://zacnyjiyong.pinger.pl/a/2015/2/12/
OdpowiedzUsuńNapisałabym ci to wcześniej, ale zauważyłam to niedawno. Piszę ci to, ponieważ na tym blogu znajduję się także mój scenariusz, który został perfidnie skopiowany. Więc pomyślałam, że może chcesz wiedzieć. Chyba, że wyraziłaś na to zgodę więc nie było tematu.
Nie, nie wyraziłam. :/ Więc dziękuję za informacje. :* Napiszę kilka słów do niej, że tak nie ładnie. 3:)
Usuń