Paring: MinKey
No to przed wami pierwsze zamówienie dla Datenshi189^^
Mam nadzieję, że choć trochę Ci się spodoba, bo jakoś tak czuję... że zawiodłam. ;.;
Dziękuję wam za te ponad 9 tys. wejść! :O Jesteście tacy kochani :*** Dziękuję<3
Mam nadzieję, że choć trochę Ci się spodoba, bo jakoś tak czuję... że zawiodłam. ;.;
Dziękuję wam za te ponad 9 tys. wejść! :O Jesteście tacy kochani :*** Dziękuję<3
~*~
Przechadzał się korytarzem, będąc obiektem zainteresowania innych uczniów. Kim Kibum był trochę inny od nich, dlatego też zwracał na siebie uwagę, a najbardziej jego oczy. Mimo iż były skośne po matce, kształtem przypominające dwa migdały to ich kolor był niemożliwie i rzadko jasny, jak na owoc takiego związku, jaki tworzyli jego rodzice. Jego oczy był zielone, bez zbędnych dodatków odcienia żółci, niebieskiego czy czarnego. Zwykła, soczysta zieleń, idealnie łącząca się z czarnymi źrenicami. Miał je po ojcu, który był europejczykiem. Drugą furorę robiły blond włosy, bowiem w jego szkole malowanie ich było zakazane dla innych uczniów, którzy patrzyli na niego oschle iż ten bez oporu może mieć swój własny kolor włosów, który ''odziedziczył'' po swoim rodzicu. Tak, tu nasz kochany Key ukrywał pewne kłamstwo. Tak naprawdę miał je czarne, a że w trochę brzydki sposób puścił bajeczkę swojemu dyrektorowi, że to jego naturalny kolor - który oczywiście nie omieszkał się dopytać o to rodziców, którzy o dziwo, za namową syna potwierdzili ''prawdziwość'' jego słowa - to mógł mieć blond włosy do woli. Kibum mimo iż był metysem, to odkąd tylko przekroczył pierwszego dnia próg szkoły, nie bardzo cieszył się z tego, chyba pierwszy raz w życiu, że jest mieszanką człowieka rasy białej i żółtej, zamiast po prostu być w stu procentach którąś z tych dwóch. Tym bardziej iż bardzo się wyróżniał poprzez noszenie własnych kombinacji modowych, mimo cichego charakteru. On kochał modę i wszystko co jest z nią związane. Key przez to czuł się tu obco i tak w sumie był traktowany od ponad pół roku. Jednak najgorsze zaczęło się, gdy jego orientacja seksualna wyszła na jaw, a wianuszek dziewczyn, które to do niedawna niemal oblegały go za jego różnorodność, w ciągu jednej chwili wręcz czasami nie dawały mu spokoju. Bo która dziewczyna nie chciałaby mieć za przyjaciela geja? Od tamtego czasu było gorzej. Był poniewierany i wyzywany, zwłaszcza przez płeć męską. Owszem, był gejem, jednak, czy to coś złego? Przecież dużo osób jest homoseksualistami, jak i większość facetów uwielbia dbać o siebie i dobrze wyglądać, tak jak on. A to, że wzbudzał zainteresowanie wśród większej cześć dziewczyn - nawet mimo iż wolał facetów i były świadome iż jego orientacja się nie zmieni - to już nie jego wina! Doprawdy, świat potrafi być okrutny. Czasami zastanawiał się czy czasem nie trafił do szkoły pełnej rasistów...
Widział go grającego z pasją mecz na boisku.
Piłka nożna była dla Niego wszystkim. Key czując przyspieszone bicie serca i nierównomierny oddech wydostający się z jego rozchylonych ust, zarumienił się, na widok Jego idealnie umięśnionego brzucha, gdy tylko podwinął koszulkę, aby otrzeć słonawe kropelki potu z czoła i twarzy. Nie bez powodu był liderem drużyny piłkarskiej, za każdym razem wspaniale reprezentując ich szkołę na zawodach, rywalizującą z innymi ośrodkami nauczania. Jego obiekt westchnień był przeważnie nazywanym ,,Płonącą charyzmą'' czy też ,,Panem bramek'' co trochę kojarzyło się dwu znacznie dla blondyna. On zawsze dawał z siebie wszystko, będąc niemalże idealnym przykładem dobrego sportowca, a widząc go, nawet znienawidzony przez Kibuma w-f, nagle staje się być ciekawszy. Kim odkąd pamięta, Minho - tak brzmiało Jego imię - od zawsze był przez innych lubiany, mimo iż czasem był jedną wielką zagadką. Raz był pogodny i miły, a innym razem oziębły i obojętny.
Stał na bieżni przy osobach z jego, jak i innej klasy, kiedy w tym samym czasie trener ogłosił przerwę w meczu. Jego zielone tęczówki automatycznie skierowały się w stronę dźwięcznie hałasującego gwizdka. Świat od razu zawirował mu przed oczami, kiedy to dryblas w pewnym momencie uśmiechnął się w stronę uczniów, między którymi się znajdował. Ich spojrzenia spotkały się. Jasnooki miał wrażenie iż ten uśmiech, który pojawił się na tych pełny wargach, jest tylko dla niego. A może mu się tylko tak wydawało? Tak, na pewno tak było. Przecież nie stał sam, więc On mógł uśmiechać się równie dobrze do kogoś innego. Jednak nie wiedział iż w momencie, gdy zwiesił z obłudną nadzieją wzrok na swoje czarne adidasy, piłkarz dalej patrzył się w stronę uczniów. Na wyróżniającą się z ich blond czuprynę.
Od paru dni miał wrażenie, że ciągle ktoś go obserwuje. Jednak za kazdym razem, gdy tylko się oglądał po zatłoczonym korytarzu, nie dostrzegł niczego podejrzanego.
W sumie, jakby to nie było logiczne. Po cichym westchnieniu ruszył przed siebie, nie zwracając uwagi na zaczepiające go dziewczyny, które chichotały niewinnie. W tym samym momencie, kiedy to wchodził do gabinetu pielęgniarki, ciemne tęczówki uważnie go obserwowały, gdy tylko ich właściciel wyszedł z ukrycia.
Nie bronił się, słysząc kolejne obelgi drugi raz w tym tygodniu. Do tego to zabawne, że wiedział co się zaraz stanie, że sytuacja powtórzy się z przedwczoraj. Specjalnie nie wadził nikomu i unikał innych po tamtym zdarzeniu. Jednak, jak widać, to i tak nic nie dało... Nawet siedzenie w ukryciu.
Jego plecy boleśnie zetknęły się z zimnymi kafelkami mini łaźni znajdującej się w szatni dla piłkarzy, którzy po treningach mogli brać wspólnie prysznic. Znowu było tu tak cicho, bez ani jednej duszy, bowiem lekcje skończył się dobrą godzinę temu. Wszystko toczyło się na nowo...
Przez nieprzespaną noc był cichy i słaby, aby zaprotestować, kiedy jego krocze zostało brutalnie ściśnięte przez jedynego ze stojących tu Jego kolegów z drużyny, jak tylko inna dwójka unieruchomiła mu ręce, aby się nie szarpał, jak ostatnio... Jęknął żałośnie z bólu, a oni kolejny raz parszywie się śmiali w jego twarz... Dziś idealnie to wykorzystali. Wtedy mało wiele się bronił i uciekłby im, ale byli szybsi. Dziś już nie potrafił...
Po ostatnim razie zapamiętał ich doskonale. Wiedział wcześniej, jak wyglądają, bowiem przez ostanie tygodnie oglądał w ukryciu ich treningi, aby zobaczyć specjalnie Jego... Jednak tamtego dnia, kiedy to wracał szkolnych holem, zapamiętał ich twarze jeszcze lepiej. Wykrzywione w parszywym uśmiechu i trumfie, kiedy go tu pierwszy raz zaciągnęli. Ohydne dłonie macały go w okolicach krocza, przebrzydłe usta śmiały się mu prosto w twarz, mówiąc ohydne słowa. Miał wtedy ochotę zapaść się pod ziemię i nigdy z niej nie wynurzyć.
-Po cholerę nadal przychodzisz i nas oglądasz, jebany pedałkowaty mieszańcu, hę? - jeden z nastolatków - chwycił jego granatowy sweterek w okolicach torsu i zacisnął na nim pięść, aż mu knykcie zbielały. - Tamta sytuacja ci nie wystarczyła, abyś zrozumiał, że nie mamy ochoty, aby ktoś taki, jak ty, oglądał nasze treningi? -ton głosu krążący przy jego uchu był dla niego tak bardzo nieprzyjemny, jak i po chwili kopniak wymierzony prosto w jego brzucho. Jęknął żałośnie, opadając na kolana, potem los poczyniły dłonie. Z ledwością powstrzymywał cholerne i parszywie cisnące się łzy do oczu, podczas wypluwania śliny zmieszanej z niedużą ilością krwi. Mimo iż serce miał miękkie to uważał, że płacz jest czymś żałosnym. Jest dla mięczaków... On nie chciał być mięczakiem...
- Zakochałeś się w którymś z nas czy co kurwa?! - jego tułów został podniesiony za barki, przez obok stojącą dwójkę z bandy. Podbródek momentalnie został uchwycony, a głowa mocno odchylona do tyłu. Czarne tęczówki świdrowały kpiąco te jego, zielone. Jego serce zabiło mocniej, bał się... - A może nasz kochany i również lubiący penisy pieprzony liderek Choi Minho, wpadł ci w oko? - kocie oczy rozszerzyły się nienaturalnie, a czarna plamka w oku zwana potocznie źrenicą, chyba bardziej zmniejszyć już się nie mogła. Zdradziły go, jego cholerne, różniące się od tych innych oczy zdradziły go, bowiem tak naprawdę wiedział również o orientacji swojego obiektu westchnień. To dawało mu taki mały promyczek nadziei, iż ma szansę... - A, więc to tak... - nie spodobał mu się ten tajemniczy uśmiech i triumfalny błysk w oku Dongho - zastępcy lidera drożyny piłkarskiej. Poczuł mocny uścisk na włosach, odchylający po chwili jeszcze bardziej jego głowę do tyłu. Dźwięk rozsuwanego zamka i zniżanego ubrania. Rozchylając usta z bólu, momentalnie poczuł w nich nabrzmiałego członka, którego główka nieprzyjemnie zaczęła w rytmiczny sposób uderzać w jego migdałki. Nie spodziewał się takiego obrotu akcji. Parę dni wcześniej skończyło się zaledwie na ohydnych macankach i lekkim poturbowaniu jego wątłego ciała.
Siły nagle wróciły, a on próbował odepchnąć oprycha od siebie. Nie wyszło. Jego dłonie zostały boleśnie wykręcone do tyłu i przyłożone do pleców, gdy pieprzący jego usta koleś, przytrzymywał hardo jego głowę za potargane blond włosy. Kibum nie mając szans się bronić, chciał chociaż wykrzyczeć tak wiele. Jak bardzo chce, aby to się skończyło. Aby go zostawili w spokoju. - Lubisz być tak pieprzony w usta co, jebany mieszańcu? - dosłyszał, gdy mocno zaciskał lekko już mokre powieki od zbierających się łez, próbując z nadchodzącym odruchem wymiotnym zsynchronizować się z jego ruchami bioder, aby tylko oszczędzić swoje podniebienie. Znowu usłyszał dźwięk rozsuwanego zamka. Tym razem wydobył się kilka razy. Poczuł nieprzyjemny dreszcz zbiegający od karku aż do kręgosłupa. Nie chciał nawet wiedzieć co zaraz nastąpi, gdy ten tylko skończy swoją popierdoloną zabawę w robienie z jego buzi anusa. Poczuł, jak ktoś go obejmuje od tyłu i zaczyna nieprzyjemnie drażnić jego lekko już nabrzmiałego członka w ciasnych spodniach. Dziś żałował, że ubrał rurki, a nie jakieś luźniejsze spodnie. Z każdym pchnięciem nasłuchiwał obrzydliwe posapywania, które mieszały się z tymi jego - tak bardzo niechcianymi. Poczuł, jak penis Dongho pulsuje coraz bardziej w jego ustach, a on sam jest na skraju wytrzymałości przez drażniącą jego krocze dłoń jednego z oprychów. Potem dłoń znika, a ten zaciska mocniej palce na jego blond włosach i przybliża przez to jego głowę bardziej ku ciału, aby móc głębiej włożyć swe przyrodzenie w jego podrażnione już mocno podniebienie. Głośny jęk wydobył się z ust piłkarza, a ciepłe nasienie rozlewające się w buzi Key, wyciekało po chwili z kącików jego ust, torując sobie drogę po jego podbródku.
- Co wy kurwa odpierdalacie?! - Key czuł, nagle pustkę w buzi i fakt jak słabnie, pochylając się automatycznie lekko do przodu, w ostatniej chwili lądując dłońmi na chłodnych kafelkach, nie widząc nawet i nie skupiając się na tym czyj to był krzyk. Bardziej interesowały go jego myśli. Fakt iż czuł się brudny po tym co członkowie drużyny piłkarskiej mu zrobili... - Co kurwa, ledwo graliście na treningu, ale nadal macie siły, aby robić coś takiego?! - Czuł się faktycznie jak jakaś pieprzona dziwka... Do tego męska...
-O co ci chodzi palancie?!
-Palancie?! - Kibum usłyszał kpiący śmiech, gdy zakręciło mu się w głowie. Jeszcze donośne, jednak zniekształcone już krzyki, tępy huk razy kilka i po chwili ciepły i przyjemny głos przy uchu, gdy silne ramiona w ostatniej chwili - przed jego upadnięciem twarzą na płytki - objęły go i przytuliły do ciepłego torsu. Było mu w nich tak cholernie przyjemnie i dobrze. Nie minęło kilka sekund, a od razu zemdlał...
Kiedy otworzył oczy, biały sufit pomieszczenia, niemalże od razu wściekle zaczął razić go w oczy, wraz z włączonymi lampami. Czuł również, jak delikatny zapach, jaki to przeważnie panował w szpitalach, doszedł do jego nozdrzy. Jestem w szpitalu...? mruknął pod nosem i usiadł się, żałując w sumie tego, gdy poczuł niemiły ścisk w spodniach.
Od razu do głowy przyszła mi sytuacja która niedawno się wydarzyła. Ta obleśna dłoń na jego kroczu i penisa, bezwstydnie pieprzącego jego usta.
Kibum momentalnie poczuł, jak śniadanie niebezpiecznie podchodzi mu do gardła.
-Zbudziłeś się, to dobrze. Jak się czujesz? - słysząc miły, kobiecy i dobrze mu znany głos, odwrócił w tamtą stronę głowę. Od biurka zaczęła wstawać młodziutka kobieta w kitlu, która była pielęgniarką w jego szkole. Była bardzo przyjemną osobą i jedyną w sumie z którą Key miał dobry kontakt. Wiedział, że gdy coś go trapi, bez problemu może do niej przyjść i się wygadać, a ona spróbuje mu w możliwy sposób pomóc. Uśmiechnął się do niej, jednak po chwili zmarszczył w niezrozumieniu brwi i nos.
-Noona, jak ja się tu znalazłem, przecież...? - zaczął chrapliwym i cichym głosem, jednak młoda kobieta mu przerwała.
-Przyniósł cię tutaj ten taki uroczy i wysoki chłopak. -Key skrzywił się, dotykając palcami szyi, gdy poczuł lekki ból migdałków co od razu rzuciło się w oczy pielęgniarce. Chwyciła, więc jakieś opakowanie z tabletkami i podeszła do niego wraz z wodą w kubeczku. -Weź to, powinno zaraz ci przejść. - Key grzecznie odebrał do niej lek i po chwili popił go chłodną wodą, kolejny raz krzywiąc się z bólu.
-Uroczy i wysoki?
-Tak, ma dłuższe, ciemnobrązowe włosy i takie duże oczy niemalże, jak żaba! No ten który jest niby liderem szkolnej grupy piłkarskiej, jak no miał...? - jego oczy przybrały orbitalnej wielkości, a głowa nie chciała dopuścić do siebie myśli, że to mógł być... -Ma chyba na imię Minho - ...Minho. Key zamrugał gwałtownie dwa razy, patrząc tępo na kobietę, która przykładała dłoń do jego czoła.
-Noona, jesteś tego pewna?! - zapytał na zapas, krzywiąc się kolejny raz. Pamiętał w sumie tylko to, że ktoś przyszedł mu z pomocą i te silne, obejmujące go ramiona. Był wtedy tak słaby, że nawet nie pamiętał głosu swojego wybawcy. Jednak fakt, że tym kimś mógłby być ten popularny chłopak Choi Minho, jakoś nie mógł mu przejść przez gardło. Dlaczego miałby niby zainteresować się kimś takim, jak Key? A może tak naprawdę po prostu mu tylko pomógł, bo nie mógł znieść tego, jak go w tej łaźni traktowali? Zapewne taka istniała opcja, a jutro, gdy przyjdzie do szkoły, Choi zapewne nie będzie nawet pamiętał, jak wygląda...
-Tak, był bardzo zmartwiony i wściekły, gdy cię tu przyniósł i nie krzycz tak! Lepiej by było, jakbyś oszczędzał do jutra swoje bolące gardło. - blondyn był tym faktem niemile zaskoczony.
Jeżeli to prawda i tym który mu pomógł jest Minho, to może jednak, będzie go pamiętał? Wtedy łatwiej byłoby mu podziękować za pomoc, jednak przerażała go trochę wizja tej chłodnej strony Choi, którą nie raz miał szansę zaobserwować w stosunku do innych.
-Masz rację noona, bo jutro pewnie nie będę mógł mówić. - kobieta uśmiechnęła się lekko po czym spoważniała.
- Powiedz Kibum... co się takiego stało? - ten od razu skulił się w sobie, kolejny raz napataczając tą cholerną sytuację w której został potraktowany, jak ostatnia dziwka. Gdyby niby ''Minho'' mnie nie uratował, zapewne zrobiliby z nim gorsze rzeczy.
-Noona, nie rozumiem, dlaczego ty ciągle jeszcze tu jesteś? - odbiegł od tematu. Tak bardzo nie chciało tym rozmawiać.
-Aish Kibum, czy ty nie potrafisz odpowiedzieć mi normalnie na pytanie tylko ciekawi cię to, dlaczego ciągle jeszcze jestem w pracy? - skinął po chwili głową, nie chcąc jej o tym mówić. Czuł się brudny i wykorzystany. - Key słońce... czy oni cię...? - zamilkła na chwilę, nie wiedząc czy to dobry pomysł, aby mówić takie słowa na głos. Gdy tylko ten wysoki chłopak przyszedł tu z nieprzytomnym Kibumem, przeżyła chwilowy szok. - Zgwałcili...?- dodała już bardziej szeptem. Zielonooki wzdrygnął się na to słowo.
-Nie, nie zdążyli, ale podejrzewam, że zrobiliby to z satysfakcją.
-Jednak coś zdążyli zrobić, prawda? - zielone tęczówki od razu na nią spojrzały, a czarna źrenica bardziej się przykurczyła. Nie odezwał się jednak, chciał usłyszeć co ma dalej do powiedzenia. - Wiesz kiedy ten uroczy dzieciak cię tu przyniósł, wyglądałeś strasznie mizernie. Twoje włosy były w kompletnym nieładzie, a ubrania pomięte, co do ciebie jest niepodobnym, więc od razu przyszło mi na myśl, że coś się stało. Do tego miałeś trochę męskiego nasienia na brodzie i ubraniu... - długie palce Key zacisnęły się w pięść tak mocno, że jego knykcie momentalnie zbielały.
-Tak, noona. Jeden z nich z trumfem pieprzył mnie w usta, a drugi dobierał się do mojego... krocza. - ostatnie słowo wyszeptał, bowiem mimo iż był z nią blisko, to nie lubił rozmawiać o takich rzeczach.
- To już znamy przyczynę bólu twojego gardła. Wybacz Key, że to powiem, ale nieźle musiał obić ci przez to migdałki.
- Cholerny piłkarzyk... Boże, dlaczego ja nie mogę mieć tutaj spokoju? Dlaczego to mnie się czepiają?
-Nie wiem Key, wiesz... w sumie bardzo się wyróżniasz z tym kolorem oczu i blond czupryną, no i jak mogłabym zapomnieć o świetnym guście modowym! Do tego dochodzi fakt, że jesteś gejem i to nie lada przystojnym, który przyciąga niezły wianuszek dziewczyn.
-Noona, to powiedz mi co ja bym przeżywał gdybym jednak nie był tym gejem? - kobieta westchnęła cierpiętniczo.
-Chcesz może herbaty? - zapytała podchodząc do jednej z szafek przy któej stał czajnik z jeszcze gorąca wodą. Nawet nie czekała na jego odpowiedź. Zalała po prostu w kubku ziołową herbatę uspokajającą i w końcu podchodząc do niego z trunkiem, podała mu naczynie do rąk. - Nie wiem Key. Mogą istnieć dwie opcje, jedna - gorzej by cię poniewierali, a druga - wręcz każdy by chciał się z tobą trzymać. Wyróżniasz się i masz naprawdę fajna osobowość.
- W sumie racja. - westchnął i upił łyk gorącego napoju, zaraz wtykając oparzony język z buz, co rozbawiło jego przyjaciółkę.
-Uważaj, bo gorące. - ostrzegła, widząc podjęcie się przez chłopaka drugiej próby upicia ładnie pachnącej herbaty. - Wiesz może, dlaczego oni cię napadli?
- Bo ja... bo ja zakochałem się w ich liderze, który również jest gejem.
-W tym co cię tu przyniósł?
-Tak, noona.- nie wiedział czemu, ale dał się ponieść emocji i nadzwyczajnej w świecie się rozpłakał. Noona podeszła do niego i wyjęła z dłoni gorący napar, po czym przytuliła mocno. - Masz niezły gust, kochaniutki. - zaśmiała się żartobliwie, chcąc poprawić tym choć trochę atmosferę. Jej gładzący jego włosy dotyk i delikatny głos działał na niego tak bardzo uspokajająco. Uwielbiał ją, ona była jego jedynym przyjacielem. - Noona? - zapytał, gdy tylko oderwała się od niego, aby spojrzeć pytająco. - Masz może jakieś chusteczki? Wiesz, coś niemiłosiernie mnie...
-Tak, tak, mam, tylko na Boga, nie kończ tego zdania! - mruknęła zniesmaczona po chwili uśmiechając się od ucha do ucha, gdy tylko paczka z miękkim papierem wylądowała w dłoniach drobnego chłopaka. Ten czasami się zastanawiał czy uprawiała już kiedyś seks, bo naprawdę w niektórych chwilach była bardzo zawstydzona. Co było mega urocze. - Tylko nie krzycz za głośno, jak chociażby mój mąż, podczas naszych upojnych nocy,bo... - zacięła się i spojrzała na metysa z wielkim zawstydzeniem na twarzy. - Uznajmy, że tego ostatniego nie było. - dodała szybko, zlewając chichot Key.
- No po prostu będąc w łazience, nie bądź za głośno, bo gorzej twoje migdałki ucierpią to raz, a dwa, wszystkie sprzątaczki wystraszysz. -
-Noona!
-No co? Tylko się pospiesz, to może będę taka dobra i odwiozę cię kawałek. - powiedziała to poganiając go ręką aby poszedł.
-Nie widzę ku temu konieczności, więc nie patrz na mnie i idź odpocząć. - uśmiechnął się ostatni raz i zniknął za białymi drzwiami.
Key siedział na parapecie w swoim pokoju i popijał gorącą czekoladą, właśnie konsumowaną przez niego kanapkę. Nie wiedział co ma teraz zrobić. Iść do szkoły i zostać wyśmianym, że jeden z tych napakowanych piłkarzyków namiętnie pieprzył go w usta czy zostać w domu niczym tchórz, ukrywając się przed tym cholernym światem? Jeszcze przez chwilę bił się ze swoimi myślami i w końcu zadecydował. Pójdzie. Pójdzie do tej cholernej budy i postara się nie pokazywać, jak bardzo jego duma została zszargana. W sumie przecież obiecał sobie, że podziękuje Minho za uratowaniu mu tyłka. Jeśli to w ogóle był on... Jego przyjaciółka mogła się pomylić, jednak... jednak jej słowa iż to był lider drużyny piłkarskiej, by się zgadzały z opisanym przez nią wyglądem. Odstawił już pusty kubek na parapecie, po czym westchnął cierpiętniczo...
Zdziwienie, jakie go ogarnęło, gdy tylko wszedł do szkoły było niezrozumieniem faktu, dlaczego nikt z płci męskiej nie próbował zabijać go wzrokiem , a słowa, jakie wydobywały się z ich ust były zwykłą formą przywitania się. Nie najszybszego zbluzgania na ,,dzień dobry'' To było naprawdę dziwne i aż zaczął wierzyć w to, że podczas przesiadywania poprzedniej nocy na parapecie i oglądania gwieździstego nieba, nagle spadająca gwiazda postanowiła spełnić jego pragnienie, o którym w tamtym momencie rozmyślał.
Idąc holem nagle go ujrzał. Stał przy szafce, wyjmując z niej potrzebne rzeczy. Jak zwykle był ubrany modnie, ale wygodnie co sam Kibum uważał za atrakcyjne.
Chciał podejść do niego i podziękować za to, że mu pomógł. Jednak z jednej strony, wolał zrobić to, gdy nikogo nie będzie w pobliżu. Nie dlatego, że wtedy mógłby zdobyć od niego numer czy też to byłaby świetna okazja na zapoznanie się z nim. Po prostu w jakimś sensie uratował mu życie. Teraz po zwykłym wręcz zmuszeniu go do zrobienia laski, czuł się sponiewierany i brudny, a co dopiero, jakby jeden z ich go zgwałcił? Był prawie, że pewien iż byłby zdolny zakończyć swój żywot. Akurat Kim był osobą, która nie miała za mocnego charakteru. Łatwo było go zranić, bądź też wyprowadzić z równowagi, więc naprawdę, nie zdziwiłby się, gdyby do tego doszło.
-Kibum! -usłyszał i ustał, rozglądając się dookoła. Kiedy się odwrócił napotkał wzrok dryblasa, jednak to nie on był tym, który go wolał.
Tuż obok niego pojawiła się niższa kobieta, która zaczęła coś do niego mówić, jednak on nie zwracał na to uwagi, patrząc ciągle na wpatrującego się w niego dryblasa niczym ciele na malowane wrota. Wcześniej wspomniany uśmiechnął się lekko i kolejny raz skupił na swojej szafce. - Kibum, czy ty mnie w ogóle słuchasz?! - mruknęła jego nauczycielka od matematyki. Ten od razu na nią spojrzał i spalił buraka, przepraszając w końcu za swoje niegrzeczne zachowanie. Nauczycielka westchnęła i pogroziła, że drugi raz nie będzie powtarzała tego samego. Key słuchał jej uważnie, a jego oczy tylko na moment skierowały się w stronę, gdzie wcześniej stał Minho. Jednak już go tam nie było...
Przez cały dzień w szkole zastanawiało go, co się stało z Dongho. Resztę drużyny widział, którzy na jego widok od razu zawracali i szli w innym kierunku. To w jakiś sposób cieszyło Kibuma, że ta banda idiotów nie ukazywała mu się na oczy. Jednak mimo wszystko, nie dawało mu spokoju to, dlaczego nie ma tego głównego oprawcy?
Zamknął swoją szafeczkę i już miał ruszyć ku wyjściu, kiedy jego oczom rzuciła się sylwetka Choi z przewieszoną torbą przez ramię. Zapewne miał teraz trening, więc w sumie czemu by nie iść i zobaczyć znowu, jak gra? Jednak nim zrobił krok, przypomniała mu się ta cholerna sytuacja. Zamknął powieki i zacisnął mocno pięści.
- Dlaczego to nie może mi dać spokoju?! Ał... - warknął od razu łapiąc się za jeszcze dotkliwie bolące gardło. Niestety porady, jakie przesłała mu pielęgniarka, nie dały za dużych efektów i nadal odczuwał ból migdałek podczas, gdy głos samowolnie mu się podnosił. Cóż mógł poradzić, że zawsze tak się działo, gdy się złościł lub ekscytował? No, ale zawsze jakaś ulga, prawda?
-Co nie może ci dać spokoju, Kibummie? - Zielone oczy Key powiększyły się nienaturalnie, gdy tylko podniósł głowę i ujrzał stojącego na przeciwko siebie dryblasa.
-S-skąd wiesz, jak mam na imię? - wychrypiał, nadal nie mogąc uwierzyć, że właśnie rozmawia z liderem szkolnej drużyny piłkarskiej. Minho popatrzył na niego uważnie po czym zaśmiał się.
- No wiesz, nie trudno zapomnieć twoje imię, skoro jesteś częstym tematem rozmów i jako jedyny w szkole masz zielone oczy i blond włosy. - skwitował, poprawiając przyciężką torbę. Key popatrzył na niego i po chwili zrobił zażenowaną minę. No tak, szkoła i plotki na porządku dziennym. miła jednak tylko nadzieję, że ten jego mały sekrecik iż jest zakochany w Choi, nie wyszedł jeszcze na jaw z ust tych zboczonych dupków.
- No tak, w sumie skoro, ja cię znam, to dlaczego ty byś mnie nie znał, prawda? Jestem Kibum bądź dla znajomych Key, czyli najbardziej wyróżniający się z wyglądu chłopak w szkole. - blondynek zaśmiał się, jakby nagle towarzystwo przystojnego chłopaka, nie sprawiało, że jeszcze chwila, a zaraz na tym szkolnym korytarzu wyzionie ducha. Był tym wręcz zaskoczony i aż gratulował sobie w duszy. Wyciągnął dłoń w stronę wyższego, który po chwili uścisnął jego rękę.
-Minho, główny lider szkolnej drużyny piłkarskiej, ale to już chyba również wiesz dzięki szkole i oglądaniu niektórych moich treningów. - Kim w danym momencie wmurowało w ziemię po ostatnich słowach. Skąd on wiedział iż ten przychodzi i ogląda ich czasem na sali gimnastycznej? Key wręcz czuł, jak jego policzki robią się niebezpiecznie gorące i tylko modlił się, aby tylko się nie zarumienić.
- Skąd ty...?
-Wiesz, nie trudno było wyłapać w drzwiach blond czuprynę. - dryblas zaśmiał się i zmierzwił mu włosy. - A teraz wybacz, ale muszę iść, bo trener już się dobija i zapewne zaraz zacznie mnie szukać z chęcią mordu. - chłopak pokiwał ręką w której trzymał telefon po czym zaczął cofać się do tyłu. - Do zobaczenia jutro, Key. I dbaj o siebie! - krzyknął na odchodne i po chwili zniknął na schodach. Kocioooki stał jeszcze przez chwilę z oniemiałą miną i po chwili zaczął skakać z radości. Gdy skończył robienia owego czynu, na wszelki wypadek rozejrzał się dookoła czy czasem nikt tego nie widział.
To, by było żenujące, jakby ktoś rozniósł plotkę, jak to wręcz się nie posiadał z radości po rozmowie z panem charyzmą. Idąc już przed siebie w stronę wyjścia ze szkoły, przeklną, kiedy to przypomniał sobie, że nawet nie zdążył mu podziękować. Jedna może, teraz znajdzie się, jakaś lepsza okazja?
Udało się. Fakt faktem przez ostanie dni nie mógł nigdzie złapać charyzmy, ale ważniejsze jest to, że udało się mu z nim umówić. Nie mogąc go nigdzie złapać, postanowił napisać kartkę, że chce mu podziękować za pomoc podczas tamtej sytuacji, stawiając mu przepyszny i obfity obiad, co było wręcz ,,tradycją'' u Koreańczyków. Ku jego zdziwieniu, jeszcze tego samego dnia dostał odpowiedź, odnajdując tę samą kartkę z odpowiedzią w swojej szafce. Minho zaproponował mu, aby chwilę na niego poczekał po szkole, a wtedy rozmyślą w, jakie to miejsce mogliby pójść. Key właśnie siedział na schodach i bawił się nerwowo komórką, kręcąc nią w dłoniach różne akrobacje. Kiedy po chwili usłyszał głęboki głos tuż przy uchu, niemalże o mały włos od razu nie wyrzucił z dłoni telefonu. Piłkarza oczywiście to bardzo rozbawiło, a zwłaszcza ten divoski wyraz twarzy key, który wręcz mordował go wzrokiem. Zaraz jednak nie wytrzymał i sam się zaśmiał, odkręcając głowę na bok, bo wiedział idealnie, że właśnie zaczął się rumienić.
-To co, gdzie proponujesz postawić mi obiad w podzięce za pomoc, hm?
- Może być przydrożny bar? - Choi spojrzał na niego pytająco, jednak kiedy chciał coś powiedzieć, blondyn go wyprzedził. - Albo, może chodźmy do mnie! Moja mama zrobiła przepyszny Gimbap. - Key uśmiechnął się uroczo przez co byłoby grzechem nie odwzajemnić takiego uśmiechu.
Od paru dni miał wrażenie, że ciągle ktoś go obserwuje. Jednak za kazdym razem, gdy tylko się oglądał po zatłoczonym korytarzu, nie dostrzegł niczego podejrzanego.
W sumie, jakby to nie było logiczne. Po cichym westchnieniu ruszył przed siebie, nie zwracając uwagi na zaczepiające go dziewczyny, które chichotały niewinnie. W tym samym momencie, kiedy to wchodził do gabinetu pielęgniarki, ciemne tęczówki uważnie go obserwowały, gdy tylko ich właściciel wyszedł z ukrycia.
Nie bronił się, słysząc kolejne obelgi drugi raz w tym tygodniu. Do tego to zabawne, że wiedział co się zaraz stanie, że sytuacja powtórzy się z przedwczoraj. Specjalnie nie wadził nikomu i unikał innych po tamtym zdarzeniu. Jednak, jak widać, to i tak nic nie dało... Nawet siedzenie w ukryciu.
Jego plecy boleśnie zetknęły się z zimnymi kafelkami mini łaźni znajdującej się w szatni dla piłkarzy, którzy po treningach mogli brać wspólnie prysznic. Znowu było tu tak cicho, bez ani jednej duszy, bowiem lekcje skończył się dobrą godzinę temu. Wszystko toczyło się na nowo...
Przez nieprzespaną noc był cichy i słaby, aby zaprotestować, kiedy jego krocze zostało brutalnie ściśnięte przez jedynego ze stojących tu Jego kolegów z drużyny, jak tylko inna dwójka unieruchomiła mu ręce, aby się nie szarpał, jak ostatnio... Jęknął żałośnie z bólu, a oni kolejny raz parszywie się śmiali w jego twarz... Dziś idealnie to wykorzystali. Wtedy mało wiele się bronił i uciekłby im, ale byli szybsi. Dziś już nie potrafił...
Po ostatnim razie zapamiętał ich doskonale. Wiedział wcześniej, jak wyglądają, bowiem przez ostanie tygodnie oglądał w ukryciu ich treningi, aby zobaczyć specjalnie Jego... Jednak tamtego dnia, kiedy to wracał szkolnych holem, zapamiętał ich twarze jeszcze lepiej. Wykrzywione w parszywym uśmiechu i trumfie, kiedy go tu pierwszy raz zaciągnęli. Ohydne dłonie macały go w okolicach krocza, przebrzydłe usta śmiały się mu prosto w twarz, mówiąc ohydne słowa. Miał wtedy ochotę zapaść się pod ziemię i nigdy z niej nie wynurzyć.
-Po cholerę nadal przychodzisz i nas oglądasz, jebany pedałkowaty mieszańcu, hę? - jeden z nastolatków - chwycił jego granatowy sweterek w okolicach torsu i zacisnął na nim pięść, aż mu knykcie zbielały. - Tamta sytuacja ci nie wystarczyła, abyś zrozumiał, że nie mamy ochoty, aby ktoś taki, jak ty, oglądał nasze treningi? -ton głosu krążący przy jego uchu był dla niego tak bardzo nieprzyjemny, jak i po chwili kopniak wymierzony prosto w jego brzucho. Jęknął żałośnie, opadając na kolana, potem los poczyniły dłonie. Z ledwością powstrzymywał cholerne i parszywie cisnące się łzy do oczu, podczas wypluwania śliny zmieszanej z niedużą ilością krwi. Mimo iż serce miał miękkie to uważał, że płacz jest czymś żałosnym. Jest dla mięczaków... On nie chciał być mięczakiem...
- Zakochałeś się w którymś z nas czy co kurwa?! - jego tułów został podniesiony za barki, przez obok stojącą dwójkę z bandy. Podbródek momentalnie został uchwycony, a głowa mocno odchylona do tyłu. Czarne tęczówki świdrowały kpiąco te jego, zielone. Jego serce zabiło mocniej, bał się... - A może nasz kochany i również lubiący penisy pieprzony liderek Choi Minho, wpadł ci w oko? - kocie oczy rozszerzyły się nienaturalnie, a czarna plamka w oku zwana potocznie źrenicą, chyba bardziej zmniejszyć już się nie mogła. Zdradziły go, jego cholerne, różniące się od tych innych oczy zdradziły go, bowiem tak naprawdę wiedział również o orientacji swojego obiektu westchnień. To dawało mu taki mały promyczek nadziei, iż ma szansę... - A, więc to tak... - nie spodobał mu się ten tajemniczy uśmiech i triumfalny błysk w oku Dongho - zastępcy lidera drożyny piłkarskiej. Poczuł mocny uścisk na włosach, odchylający po chwili jeszcze bardziej jego głowę do tyłu. Dźwięk rozsuwanego zamka i zniżanego ubrania. Rozchylając usta z bólu, momentalnie poczuł w nich nabrzmiałego członka, którego główka nieprzyjemnie zaczęła w rytmiczny sposób uderzać w jego migdałki. Nie spodziewał się takiego obrotu akcji. Parę dni wcześniej skończyło się zaledwie na ohydnych macankach i lekkim poturbowaniu jego wątłego ciała.
Siły nagle wróciły, a on próbował odepchnąć oprycha od siebie. Nie wyszło. Jego dłonie zostały boleśnie wykręcone do tyłu i przyłożone do pleców, gdy pieprzący jego usta koleś, przytrzymywał hardo jego głowę za potargane blond włosy. Kibum nie mając szans się bronić, chciał chociaż wykrzyczeć tak wiele. Jak bardzo chce, aby to się skończyło. Aby go zostawili w spokoju. - Lubisz być tak pieprzony w usta co, jebany mieszańcu? - dosłyszał, gdy mocno zaciskał lekko już mokre powieki od zbierających się łez, próbując z nadchodzącym odruchem wymiotnym zsynchronizować się z jego ruchami bioder, aby tylko oszczędzić swoje podniebienie. Znowu usłyszał dźwięk rozsuwanego zamka. Tym razem wydobył się kilka razy. Poczuł nieprzyjemny dreszcz zbiegający od karku aż do kręgosłupa. Nie chciał nawet wiedzieć co zaraz nastąpi, gdy ten tylko skończy swoją popierdoloną zabawę w robienie z jego buzi anusa. Poczuł, jak ktoś go obejmuje od tyłu i zaczyna nieprzyjemnie drażnić jego lekko już nabrzmiałego członka w ciasnych spodniach. Dziś żałował, że ubrał rurki, a nie jakieś luźniejsze spodnie. Z każdym pchnięciem nasłuchiwał obrzydliwe posapywania, które mieszały się z tymi jego - tak bardzo niechcianymi. Poczuł, jak penis Dongho pulsuje coraz bardziej w jego ustach, a on sam jest na skraju wytrzymałości przez drażniącą jego krocze dłoń jednego z oprychów. Potem dłoń znika, a ten zaciska mocniej palce na jego blond włosach i przybliża przez to jego głowę bardziej ku ciału, aby móc głębiej włożyć swe przyrodzenie w jego podrażnione już mocno podniebienie. Głośny jęk wydobył się z ust piłkarza, a ciepłe nasienie rozlewające się w buzi Key, wyciekało po chwili z kącików jego ust, torując sobie drogę po jego podbródku.
- Co wy kurwa odpierdalacie?! - Key czuł, nagle pustkę w buzi i fakt jak słabnie, pochylając się automatycznie lekko do przodu, w ostatniej chwili lądując dłońmi na chłodnych kafelkach, nie widząc nawet i nie skupiając się na tym czyj to był krzyk. Bardziej interesowały go jego myśli. Fakt iż czuł się brudny po tym co członkowie drużyny piłkarskiej mu zrobili... - Co kurwa, ledwo graliście na treningu, ale nadal macie siły, aby robić coś takiego?! - Czuł się faktycznie jak jakaś pieprzona dziwka... Do tego męska...
-O co ci chodzi palancie?!
-Palancie?! - Kibum usłyszał kpiący śmiech, gdy zakręciło mu się w głowie. Jeszcze donośne, jednak zniekształcone już krzyki, tępy huk razy kilka i po chwili ciepły i przyjemny głos przy uchu, gdy silne ramiona w ostatniej chwili - przed jego upadnięciem twarzą na płytki - objęły go i przytuliły do ciepłego torsu. Było mu w nich tak cholernie przyjemnie i dobrze. Nie minęło kilka sekund, a od razu zemdlał...
Kiedy otworzył oczy, biały sufit pomieszczenia, niemalże od razu wściekle zaczął razić go w oczy, wraz z włączonymi lampami. Czuł również, jak delikatny zapach, jaki to przeważnie panował w szpitalach, doszedł do jego nozdrzy. Jestem w szpitalu...? mruknął pod nosem i usiadł się, żałując w sumie tego, gdy poczuł niemiły ścisk w spodniach.
Od razu do głowy przyszła mi sytuacja która niedawno się wydarzyła. Ta obleśna dłoń na jego kroczu i penisa, bezwstydnie pieprzącego jego usta.
Kibum momentalnie poczuł, jak śniadanie niebezpiecznie podchodzi mu do gardła.
-Zbudziłeś się, to dobrze. Jak się czujesz? - słysząc miły, kobiecy i dobrze mu znany głos, odwrócił w tamtą stronę głowę. Od biurka zaczęła wstawać młodziutka kobieta w kitlu, która była pielęgniarką w jego szkole. Była bardzo przyjemną osobą i jedyną w sumie z którą Key miał dobry kontakt. Wiedział, że gdy coś go trapi, bez problemu może do niej przyjść i się wygadać, a ona spróbuje mu w możliwy sposób pomóc. Uśmiechnął się do niej, jednak po chwili zmarszczył w niezrozumieniu brwi i nos.
-Noona, jak ja się tu znalazłem, przecież...? - zaczął chrapliwym i cichym głosem, jednak młoda kobieta mu przerwała.
-Przyniósł cię tutaj ten taki uroczy i wysoki chłopak. -Key skrzywił się, dotykając palcami szyi, gdy poczuł lekki ból migdałków co od razu rzuciło się w oczy pielęgniarce. Chwyciła, więc jakieś opakowanie z tabletkami i podeszła do niego wraz z wodą w kubeczku. -Weź to, powinno zaraz ci przejść. - Key grzecznie odebrał do niej lek i po chwili popił go chłodną wodą, kolejny raz krzywiąc się z bólu.
-Uroczy i wysoki?
-Tak, ma dłuższe, ciemnobrązowe włosy i takie duże oczy niemalże, jak żaba! No ten który jest niby liderem szkolnej grupy piłkarskiej, jak no miał...? - jego oczy przybrały orbitalnej wielkości, a głowa nie chciała dopuścić do siebie myśli, że to mógł być... -Ma chyba na imię Minho - ...Minho. Key zamrugał gwałtownie dwa razy, patrząc tępo na kobietę, która przykładała dłoń do jego czoła.
-Noona, jesteś tego pewna?! - zapytał na zapas, krzywiąc się kolejny raz. Pamiętał w sumie tylko to, że ktoś przyszedł mu z pomocą i te silne, obejmujące go ramiona. Był wtedy tak słaby, że nawet nie pamiętał głosu swojego wybawcy. Jednak fakt, że tym kimś mógłby być ten popularny chłopak Choi Minho, jakoś nie mógł mu przejść przez gardło. Dlaczego miałby niby zainteresować się kimś takim, jak Key? A może tak naprawdę po prostu mu tylko pomógł, bo nie mógł znieść tego, jak go w tej łaźni traktowali? Zapewne taka istniała opcja, a jutro, gdy przyjdzie do szkoły, Choi zapewne nie będzie nawet pamiętał, jak wygląda...
-Tak, był bardzo zmartwiony i wściekły, gdy cię tu przyniósł i nie krzycz tak! Lepiej by było, jakbyś oszczędzał do jutra swoje bolące gardło. - blondyn był tym faktem niemile zaskoczony.
Jeżeli to prawda i tym który mu pomógł jest Minho, to może jednak, będzie go pamiętał? Wtedy łatwiej byłoby mu podziękować za pomoc, jednak przerażała go trochę wizja tej chłodnej strony Choi, którą nie raz miał szansę zaobserwować w stosunku do innych.
-Masz rację noona, bo jutro pewnie nie będę mógł mówić. - kobieta uśmiechnęła się lekko po czym spoważniała.
- Powiedz Kibum... co się takiego stało? - ten od razu skulił się w sobie, kolejny raz napataczając tą cholerną sytuację w której został potraktowany, jak ostatnia dziwka. Gdyby niby ''Minho'' mnie nie uratował, zapewne zrobiliby z nim gorsze rzeczy.
-Noona, nie rozumiem, dlaczego ty ciągle jeszcze tu jesteś? - odbiegł od tematu. Tak bardzo nie chciało tym rozmawiać.
-Aish Kibum, czy ty nie potrafisz odpowiedzieć mi normalnie na pytanie tylko ciekawi cię to, dlaczego ciągle jeszcze jestem w pracy? - skinął po chwili głową, nie chcąc jej o tym mówić. Czuł się brudny i wykorzystany. - Key słońce... czy oni cię...? - zamilkła na chwilę, nie wiedząc czy to dobry pomysł, aby mówić takie słowa na głos. Gdy tylko ten wysoki chłopak przyszedł tu z nieprzytomnym Kibumem, przeżyła chwilowy szok. - Zgwałcili...?- dodała już bardziej szeptem. Zielonooki wzdrygnął się na to słowo.
-Nie, nie zdążyli, ale podejrzewam, że zrobiliby to z satysfakcją.
-Jednak coś zdążyli zrobić, prawda? - zielone tęczówki od razu na nią spojrzały, a czarna źrenica bardziej się przykurczyła. Nie odezwał się jednak, chciał usłyszeć co ma dalej do powiedzenia. - Wiesz kiedy ten uroczy dzieciak cię tu przyniósł, wyglądałeś strasznie mizernie. Twoje włosy były w kompletnym nieładzie, a ubrania pomięte, co do ciebie jest niepodobnym, więc od razu przyszło mi na myśl, że coś się stało. Do tego miałeś trochę męskiego nasienia na brodzie i ubraniu... - długie palce Key zacisnęły się w pięść tak mocno, że jego knykcie momentalnie zbielały.
-Tak, noona. Jeden z nich z trumfem pieprzył mnie w usta, a drugi dobierał się do mojego... krocza. - ostatnie słowo wyszeptał, bowiem mimo iż był z nią blisko, to nie lubił rozmawiać o takich rzeczach.
- To już znamy przyczynę bólu twojego gardła. Wybacz Key, że to powiem, ale nieźle musiał obić ci przez to migdałki.
- Cholerny piłkarzyk... Boże, dlaczego ja nie mogę mieć tutaj spokoju? Dlaczego to mnie się czepiają?
-Nie wiem Key, wiesz... w sumie bardzo się wyróżniasz z tym kolorem oczu i blond czupryną, no i jak mogłabym zapomnieć o świetnym guście modowym! Do tego dochodzi fakt, że jesteś gejem i to nie lada przystojnym, który przyciąga niezły wianuszek dziewczyn.
-Noona, to powiedz mi co ja bym przeżywał gdybym jednak nie był tym gejem? - kobieta westchnęła cierpiętniczo.
-Chcesz może herbaty? - zapytała podchodząc do jednej z szafek przy któej stał czajnik z jeszcze gorąca wodą. Nawet nie czekała na jego odpowiedź. Zalała po prostu w kubku ziołową herbatę uspokajającą i w końcu podchodząc do niego z trunkiem, podała mu naczynie do rąk. - Nie wiem Key. Mogą istnieć dwie opcje, jedna - gorzej by cię poniewierali, a druga - wręcz każdy by chciał się z tobą trzymać. Wyróżniasz się i masz naprawdę fajna osobowość.
- W sumie racja. - westchnął i upił łyk gorącego napoju, zaraz wtykając oparzony język z buz, co rozbawiło jego przyjaciółkę.
-Uważaj, bo gorące. - ostrzegła, widząc podjęcie się przez chłopaka drugiej próby upicia ładnie pachnącej herbaty. - Wiesz może, dlaczego oni cię napadli?
- Bo ja... bo ja zakochałem się w ich liderze, który również jest gejem.
-W tym co cię tu przyniósł?
-Tak, noona.- nie wiedział czemu, ale dał się ponieść emocji i nadzwyczajnej w świecie się rozpłakał. Noona podeszła do niego i wyjęła z dłoni gorący napar, po czym przytuliła mocno. - Masz niezły gust, kochaniutki. - zaśmiała się żartobliwie, chcąc poprawić tym choć trochę atmosferę. Jej gładzący jego włosy dotyk i delikatny głos działał na niego tak bardzo uspokajająco. Uwielbiał ją, ona była jego jedynym przyjacielem. - Noona? - zapytał, gdy tylko oderwała się od niego, aby spojrzeć pytająco. - Masz może jakieś chusteczki? Wiesz, coś niemiłosiernie mnie...
-Tak, tak, mam, tylko na Boga, nie kończ tego zdania! - mruknęła zniesmaczona po chwili uśmiechając się od ucha do ucha, gdy tylko paczka z miękkim papierem wylądowała w dłoniach drobnego chłopaka. Ten czasami się zastanawiał czy uprawiała już kiedyś seks, bo naprawdę w niektórych chwilach była bardzo zawstydzona. Co było mega urocze. - Tylko nie krzycz za głośno, jak chociażby mój mąż, podczas naszych upojnych nocy,bo... - zacięła się i spojrzała na metysa z wielkim zawstydzeniem na twarzy. - Uznajmy, że tego ostatniego nie było. - dodała szybko, zlewając chichot Key.
- No po prostu będąc w łazience, nie bądź za głośno, bo gorzej twoje migdałki ucierpią to raz, a dwa, wszystkie sprzątaczki wystraszysz. -
-Noona!
-No co? Tylko się pospiesz, to może będę taka dobra i odwiozę cię kawałek. - powiedziała to poganiając go ręką aby poszedł.
-Nie widzę ku temu konieczności, więc nie patrz na mnie i idź odpocząć. - uśmiechnął się ostatni raz i zniknął za białymi drzwiami.
Key siedział na parapecie w swoim pokoju i popijał gorącą czekoladą, właśnie konsumowaną przez niego kanapkę. Nie wiedział co ma teraz zrobić. Iść do szkoły i zostać wyśmianym, że jeden z tych napakowanych piłkarzyków namiętnie pieprzył go w usta czy zostać w domu niczym tchórz, ukrywając się przed tym cholernym światem? Jeszcze przez chwilę bił się ze swoimi myślami i w końcu zadecydował. Pójdzie. Pójdzie do tej cholernej budy i postara się nie pokazywać, jak bardzo jego duma została zszargana. W sumie przecież obiecał sobie, że podziękuje Minho za uratowaniu mu tyłka. Jeśli to w ogóle był on... Jego przyjaciółka mogła się pomylić, jednak... jednak jej słowa iż to był lider drużyny piłkarskiej, by się zgadzały z opisanym przez nią wyglądem. Odstawił już pusty kubek na parapecie, po czym westchnął cierpiętniczo...
Zdziwienie, jakie go ogarnęło, gdy tylko wszedł do szkoły było niezrozumieniem faktu, dlaczego nikt z płci męskiej nie próbował zabijać go wzrokiem , a słowa, jakie wydobywały się z ich ust były zwykłą formą przywitania się. Nie najszybszego zbluzgania na ,,dzień dobry'' To było naprawdę dziwne i aż zaczął wierzyć w to, że podczas przesiadywania poprzedniej nocy na parapecie i oglądania gwieździstego nieba, nagle spadająca gwiazda postanowiła spełnić jego pragnienie, o którym w tamtym momencie rozmyślał.
Idąc holem nagle go ujrzał. Stał przy szafce, wyjmując z niej potrzebne rzeczy. Jak zwykle był ubrany modnie, ale wygodnie co sam Kibum uważał za atrakcyjne.
Chciał podejść do niego i podziękować za to, że mu pomógł. Jednak z jednej strony, wolał zrobić to, gdy nikogo nie będzie w pobliżu. Nie dlatego, że wtedy mógłby zdobyć od niego numer czy też to byłaby świetna okazja na zapoznanie się z nim. Po prostu w jakimś sensie uratował mu życie. Teraz po zwykłym wręcz zmuszeniu go do zrobienia laski, czuł się sponiewierany i brudny, a co dopiero, jakby jeden z ich go zgwałcił? Był prawie, że pewien iż byłby zdolny zakończyć swój żywot. Akurat Kim był osobą, która nie miała za mocnego charakteru. Łatwo było go zranić, bądź też wyprowadzić z równowagi, więc naprawdę, nie zdziwiłby się, gdyby do tego doszło.
-Kibum! -usłyszał i ustał, rozglądając się dookoła. Kiedy się odwrócił napotkał wzrok dryblasa, jednak to nie on był tym, który go wolał.
Tuż obok niego pojawiła się niższa kobieta, która zaczęła coś do niego mówić, jednak on nie zwracał na to uwagi, patrząc ciągle na wpatrującego się w niego dryblasa niczym ciele na malowane wrota. Wcześniej wspomniany uśmiechnął się lekko i kolejny raz skupił na swojej szafce. - Kibum, czy ty mnie w ogóle słuchasz?! - mruknęła jego nauczycielka od matematyki. Ten od razu na nią spojrzał i spalił buraka, przepraszając w końcu za swoje niegrzeczne zachowanie. Nauczycielka westchnęła i pogroziła, że drugi raz nie będzie powtarzała tego samego. Key słuchał jej uważnie, a jego oczy tylko na moment skierowały się w stronę, gdzie wcześniej stał Minho. Jednak już go tam nie było...
Przez cały dzień w szkole zastanawiało go, co się stało z Dongho. Resztę drużyny widział, którzy na jego widok od razu zawracali i szli w innym kierunku. To w jakiś sposób cieszyło Kibuma, że ta banda idiotów nie ukazywała mu się na oczy. Jednak mimo wszystko, nie dawało mu spokoju to, dlaczego nie ma tego głównego oprawcy?
Zamknął swoją szafeczkę i już miał ruszyć ku wyjściu, kiedy jego oczom rzuciła się sylwetka Choi z przewieszoną torbą przez ramię. Zapewne miał teraz trening, więc w sumie czemu by nie iść i zobaczyć znowu, jak gra? Jednak nim zrobił krok, przypomniała mu się ta cholerna sytuacja. Zamknął powieki i zacisnął mocno pięści.
- Dlaczego to nie może mi dać spokoju?! Ał... - warknął od razu łapiąc się za jeszcze dotkliwie bolące gardło. Niestety porady, jakie przesłała mu pielęgniarka, nie dały za dużych efektów i nadal odczuwał ból migdałek podczas, gdy głos samowolnie mu się podnosił. Cóż mógł poradzić, że zawsze tak się działo, gdy się złościł lub ekscytował? No, ale zawsze jakaś ulga, prawda?
-Co nie może ci dać spokoju, Kibummie? - Zielone oczy Key powiększyły się nienaturalnie, gdy tylko podniósł głowę i ujrzał stojącego na przeciwko siebie dryblasa.
-S-skąd wiesz, jak mam na imię? - wychrypiał, nadal nie mogąc uwierzyć, że właśnie rozmawia z liderem szkolnej drużyny piłkarskiej. Minho popatrzył na niego uważnie po czym zaśmiał się.
- No wiesz, nie trudno zapomnieć twoje imię, skoro jesteś częstym tematem rozmów i jako jedyny w szkole masz zielone oczy i blond włosy. - skwitował, poprawiając przyciężką torbę. Key popatrzył na niego i po chwili zrobił zażenowaną minę. No tak, szkoła i plotki na porządku dziennym. miła jednak tylko nadzieję, że ten jego mały sekrecik iż jest zakochany w Choi, nie wyszedł jeszcze na jaw z ust tych zboczonych dupków.
- No tak, w sumie skoro, ja cię znam, to dlaczego ty byś mnie nie znał, prawda? Jestem Kibum bądź dla znajomych Key, czyli najbardziej wyróżniający się z wyglądu chłopak w szkole. - blondynek zaśmiał się, jakby nagle towarzystwo przystojnego chłopaka, nie sprawiało, że jeszcze chwila, a zaraz na tym szkolnym korytarzu wyzionie ducha. Był tym wręcz zaskoczony i aż gratulował sobie w duszy. Wyciągnął dłoń w stronę wyższego, który po chwili uścisnął jego rękę.
-Minho, główny lider szkolnej drużyny piłkarskiej, ale to już chyba również wiesz dzięki szkole i oglądaniu niektórych moich treningów. - Kim w danym momencie wmurowało w ziemię po ostatnich słowach. Skąd on wiedział iż ten przychodzi i ogląda ich czasem na sali gimnastycznej? Key wręcz czuł, jak jego policzki robią się niebezpiecznie gorące i tylko modlił się, aby tylko się nie zarumienić.
- Skąd ty...?
-Wiesz, nie trudno było wyłapać w drzwiach blond czuprynę. - dryblas zaśmiał się i zmierzwił mu włosy. - A teraz wybacz, ale muszę iść, bo trener już się dobija i zapewne zaraz zacznie mnie szukać z chęcią mordu. - chłopak pokiwał ręką w której trzymał telefon po czym zaczął cofać się do tyłu. - Do zobaczenia jutro, Key. I dbaj o siebie! - krzyknął na odchodne i po chwili zniknął na schodach. Kocioooki stał jeszcze przez chwilę z oniemiałą miną i po chwili zaczął skakać z radości. Gdy skończył robienia owego czynu, na wszelki wypadek rozejrzał się dookoła czy czasem nikt tego nie widział.
To, by było żenujące, jakby ktoś rozniósł plotkę, jak to wręcz się nie posiadał z radości po rozmowie z panem charyzmą. Idąc już przed siebie w stronę wyjścia ze szkoły, przeklną, kiedy to przypomniał sobie, że nawet nie zdążył mu podziękować. Jedna może, teraz znajdzie się, jakaś lepsza okazja?
Udało się. Fakt faktem przez ostanie dni nie mógł nigdzie złapać charyzmy, ale ważniejsze jest to, że udało się mu z nim umówić. Nie mogąc go nigdzie złapać, postanowił napisać kartkę, że chce mu podziękować za pomoc podczas tamtej sytuacji, stawiając mu przepyszny i obfity obiad, co było wręcz ,,tradycją'' u Koreańczyków. Ku jego zdziwieniu, jeszcze tego samego dnia dostał odpowiedź, odnajdując tę samą kartkę z odpowiedzią w swojej szafce. Minho zaproponował mu, aby chwilę na niego poczekał po szkole, a wtedy rozmyślą w, jakie to miejsce mogliby pójść. Key właśnie siedział na schodach i bawił się nerwowo komórką, kręcąc nią w dłoniach różne akrobacje. Kiedy po chwili usłyszał głęboki głos tuż przy uchu, niemalże o mały włos od razu nie wyrzucił z dłoni telefonu. Piłkarza oczywiście to bardzo rozbawiło, a zwłaszcza ten divoski wyraz twarzy key, który wręcz mordował go wzrokiem. Zaraz jednak nie wytrzymał i sam się zaśmiał, odkręcając głowę na bok, bo wiedział idealnie, że właśnie zaczął się rumienić.
-To co, gdzie proponujesz postawić mi obiad w podzięce za pomoc, hm?
- Może być przydrożny bar? - Choi spojrzał na niego pytająco, jednak kiedy chciał coś powiedzieć, blondyn go wyprzedził. - Albo, może chodźmy do mnie! Moja mama zrobiła przepyszny Gimbap. - Key uśmiechnął się uroczo przez co byłoby grzechem nie odwzajemnić takiego uśmiechu.
-No jeśli chcesz to czemu by nie. - odparł wyższy, po czym oboje ruszyli w stronę domu Key. Ten po raz kolejny nie mógł się nadziwić, że nie czuje już kompletni żadnego skrępowania przy tym uroczym dryblasie. Może ,,uroczym'' to niezbyt odpowiednie słówko, bowiem przez jedną chwilę, kiedy to rozmawiali o tej sytuacji, Key miał okazję ujrzeć przez chwilę tą drugą, stronę Minho, kiedy to mówił, że Dongho, należała się większa kara niż zwykłe wymierzenie mu w twarz prawego sierpowego. Podobno Choi złamał mu tym ciosem nos, który mocno napuchł i z tegoż też powodu, ten ohydny osobnik nie pojawił się do tego czasu w szkole. Key aż się dziwił iż ten nie miał przez to problemów w szkole u dyrekcji. Czyżby istniała opcja, że jeśli ten rozgada iż brunet go pobił, ten powie, do jakiego to czynu dopuścił się w męskiej łaźni dla drużyny? Zielonooki jednak nie chciał drążyć tego tematu, jak i w sumie sam Choi, który to kolejny juz raz został przyłapany na wpatrywanie się w przystojnego chłopaka.
-Czemu tak ciągle na mnie patrzysz? - zapytał zaciekawiony, na co Minho zrobił zaskoczoną minę i od razu odwrócił wzrok w przeciwna stronę.
-Kto się niby patrzy? -mruknął pod nosem, wkładając duże dłonie do kieszeni spodni. Kibum zamrugał kilkakrotnie powiekami i zignorował to, wyjmując w końcu klucze od domu, gdy tylko w oddali ujrzał swój blok.
- Tu mieszkam. - skwitował, pokazując palcem na drzwi wejściowe do klatki, po czym po skinieniu głową wysokiego chłopaka, weszli do środka, po chwili znajdując się i również we wnętrzu mieszkania państwa Kim. - Już jestem, mamo! - krzyknął donośnie. Odpowiedziała mu cisza, zakłócana jedynie tykaniem zegarka. - Dziwne... Nie przypominam sobie, aby mama miała dziś, jakieś plany. - mruczał do siebie, jakby zapomniał, że właśnie za nim stoi Minho, który wodził wzrokiem po ładnie umeblowanym, niedużym mieszkaniu.
- Boisz się, że cię zgwałc... ops, sorka. To było nie na miejscu. - dopowiedział zażenowany, gładząc z niezręcznością namalowaną na buzi, swoje przydługie włosy z tyłu głowy.
-Nic się nie stało. - Key mimo iż próbował udać, że te słowa w niego nie uderzyły poprzez uśmiechnięcie się, coś mu nie wyszło i zamiast tego zrobił grymas. - Lepiej chodźmy zjeść Gimbap, bo nie wiem, jak ty, ale ja jestem strasznie głodny. - Kim ruszył przed siebie, od razu zastając na stole gotowe jedzenie i kartkę w której jego rodzicielka poinformowała go, że musiała wyjść w pilnej sprawie i wróci niedługo. Gdy Minho usiadł przy stole, gdzie stało jedzenie, Key pośpiesznie nalał im jakiegoś soku do picia i podał pałeczki. Podczas konsumpcji nie obeszło się bez kolejnych rozmów w której to dowiedzieli się o sobie co nieco. Nagle dryblas odłożył pałeczki i zaśmiał się, kiedy do kącika ust Kibuma, przykleił się kawałek ryżu.
-Masz kawałek ryżu, o tu. - instruował nowego kolegę, który od razu zaczął szukać palem odpowiedniego miejsca. - Nie tu, eh. Daj, pomogę Ci. Minho nachylił się nad nim i zawisł na chwilę, patrząc w zielone tęczówki Kim. Przełknął głośno ślinę i w sumie stwierdził, że daje Key szansę na ucieczkę przed tym co zamierzał odważyć się zrobić. Ten jednak nie uciekał i wręcz patrzył się na niego wyczekująco. Choi nie tracąc ani chwili dłużej, pocałował niepewnie i delikatnie usta zielonookiego, jakby bojąc się, że ten zaraz się rozpadnie jeśli włoży w to więcej siły. Odsunął twarz i zlizał ze swoich ust jedzenie, które jeszcze chwilę temu tkwiło w kąciku ust drugiego chłopaka. Key popatrzył na niego niezadowolony po czym samemu wstając z krzesła, musnął odważniej pełne wargi piłkarza. Ten widząc iż nie zrobił niczego złego oddał pocałunek.
-Wróciłam, synku! - nagle oderwali się od siebie, stojąc w szoku pochyleni ku sobie, gdy usłyszeli stukot obcasów zbliżających się w stronę kuchni. - Synku? O tu jesteś. - kobieta spojrzała na nich pytająco. - Od kiedy to się je Gimbap w takiej pozycji, hę? - mruknęła na co owa dwójka od razu się wyprostowała. - A któż to? Twój nowy kolega czy może chłopak?
-Mamo... -mruknął oburzony Key z zawstydzeniem uciekając wzrokiem, gdzie popadnie.
- Jestem Minho i tak, jestem nowym chłopakiem pani syna. - Kobieta przywitała się z nim radośnie, śmiejąc się po chwili z miny zszokowanego Kibuma.
-Oj do mojego synka jeszcze chyba nie doszedł fakt, że ma takiego uroczego i przystojnego chłopaka.
- Spokojnie w końcu to do niego dojdzie, prawda, kochanie? W sumie to te podziękowanie było całkiem miłe. - Key o mało co szczęka nie spadła na ziemię, kiedy to, gdy spojrzał w stronę Minho, ten puścił mu buziaka w powietrzu, kończąc wesołym uśmiechem.
Wiedział bardzo dobrze iż temu chodziło o ten pocałunek, na którym o mały włos nie przyłapała ich jego rodzicielka. Key coś czuł, że ciąg dalszy dnia, jak i relacje pomiędzy nimi, od teraz będą baaardzo ciekawe...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńRozwaliłaś mnie z tym Hannibalem haha. No, szkoda, że nie ma takich fajnych. zawsze, albo marudne, albo nie wiedzą co ci dolega i nawet na ból głowy potrafią dać ci miętowe kropelki. Oczywiście nie wiem, jak jest w innych szkołach ,ale u mnie to non stop się darzyło co poszłam do innej szkoły. oO Dziękuję, że widzisz postępy w mojej pracy, będę jednak starała się być jeszcze lepsza! ^^ ( matko zabrzmiałam niczym chłopacy z SHINee XD ) ie jest pogmatwany jest cudowny, dziękuję! <3 ;*
UsuńNie umiem komentować. Wybacz. Czytam wszystko co piszesz, ale MinKey ubóstwiam oby więcej z nimi one shotów, a może jakieś opowiadanie? Ogólnie lubię twoje one shoty bo zawsze są długie. Pozatym umiesz pisać ^^ Tak, że wgl dużo weny i wiedz, że czytam wszystko. Arisa
OdpowiedzUsuńP.S Mówiłam, że nie umiem komentować
Dziękuje za tak miłe słowa i, że mimo wszystko odważyłaś się skomentować. <3 Niestety nie planuje, jak na dana chwile opowiadania yaoi, bo ruszam z tym, gdzie jest wątek hetero. ^^ Dla meni nie liczy się czy umiesz komentować czy też nie. Dla mnie ważna jest opinia czytelników, więc nawet ucieszę się ze zwykłej buźki w treści komentarza. ^^ Mam nadzieję, że kiedyś znowu się przełamiesz i zaszczycisz mnie swoim komentarzem, one dają tak wiele. ^^ Pozdrawiam i dziękuje jeszcze raz! <3 :*
UsuńNaprawdę pierwsze zamówienie dla mnie? Wow! *.* To już drugi fik z dedykacją. *.* Coś mnie chyba za bardzo rozpieszczasz unni.^^ Oczywiście nie, żeby mi to przeszkadzało. :P
OdpowiedzUsuńWedług mnie wcale nie zawiodłaś, a już szczególnie jak przeczytałam, że kolesie chcą grupowo zgwałcić Key. Moja mania do cierpienia i gwałtów. *.* Ubóstwiam takie motywy w fikach.^^ Oczywiście gdyby to rozbudować powstałaby z tego wieloczęściówka i opowiadanie psychologiczne, wiec uratowanie biednego Bummiego przez swojego herosa jest również dobrym zakończeniem.^^ Serio jestem happy, że w fiku z dedykacją dla mnie użyłaś mojego favourite motywu. xD Oczywiście tego cierpienia psychicznego zawsze mi będzie mało, ale to obrzydzenie do siebie jakoś mi wystarczy.^^ Ja chyba na serio jestem zjebana i chyba sama będę musiała uważać chcąc opisać gwałt, żeby nie przesadzić. :P Wzięliby mnie jeszcze później w kaftan zamknęli. W sumie biały jest twarzowy.^^ Niepraktyczny, ale podobno nawet mi pasuje. Swoją drogą fiki w psychiatryku też uwielbiam. *.* Ja chyba po prostu lubię jakieś zaburzenia psychiczne, bo sama jestem ich najlepszym przykładem. :P Szkoda tylko, że jak w szkole mam psychologie to kompletnie nic nie rozumiem. :P
Pielęgniarka była mega! Normalnie aż chciałabym sama zostać taką higienistką w szkole, ale później uzmysławiam sobie, że u nas nie ma takich ładnych chłopców z TAKIMI problemami, więc rezygnuję. :P No ale wyszła Ci mega postać, która nadaje charakter całemu opowiadaniu. Ostatnio coś często używam słowa "mega"...
Zakończenie też wyszło (znowu chciałam napisać mega :P) świetnie i uroczo. To trzeci najlepszy element w tym fiku. Minho tak bez ceregieli powiedział, że jest chłopakiem Key. No mistrz po prostu.^^ W takiej odsłonie to nawet ja go lubię. xD
Zapomniałabym wspomnieć o Kibumie. :P Co za spryciarz z niego. Tak okłamywać dyrektora co do swojego koloru włosów. xD Swoją drogą na pewno byłoby mu łatwiej w ciemnym kolorze, bo by go nie wytykali palcami, no ale to w końcu fashionista.^^
Całość mi się bardzo podobała i w ogóle mnie nie zawiodłaś. <3 Jeszcze raz dziękuję za dedykacje. <3
Nie zawiodłam? Oh, chwała Bogu i niebiosom! :D Cieszę się ogromnie, że Ci się spodobało i nawet nielubiany przez Ciebie Minho. ;P W ogóle to może dziwne, ale... ten pomysł przyszedł mi do głowy, gdy sie przebudziłam w nocy. oO Od razu buchnęłam do komórki i zaczęłam pisać najważniejsze cechy, czyli owa próba gwałtu i biedny Kibum nielubiany przez bardziej męską stronę uczniów niż żeńską. Tak był ubóstwiany za swój rzadko spotykany wygląd. Bo, któż widział pół Azjatę z jasnymi oczyma? oO
UsuńJa to ciągle słyszę, że mi do twarzy w czerwonym. :PI wiesz co Ci powiem? Dla mnie nie jesteś zjebana i przyszłabym Ci z pomocą, gdyby chcieli Cię włożyć w kaftan i umieścić w białym pokoju bez ścian i okien. Najwyżej mnie też by zamknęli, biorąc za równie psychiczną i chociaż byś miała towarzystwo, haha. ;P Uwielbiam być słuchaczem, wiec mogłabyś mi się zachwycać takimi rzeczami do woli, najwyżej, bardziej bym się zgorszyła, keke. ;P Nie no żartuję oczywiście i nie uważa, cię za jakiegoś psychola, bo lubisz, jak twój bias w opowiadania cierpi. Wiesz... nie znam Cię aż tak dobrze, ale śmiem wątpić, że gdyby takie coś miało się wydarzyć naprawdę, to wolałabyś go uratować niż patrzeć na jego cierpienie. ;) Dziękuję za komentarz! <3 :*
Chyba niebiosa nic do takich zboczeństw. :P Prędzej już diabełkowi, ale to szczegół. :P
UsuńJa mam sporo pomysłów tak pozapisywanych. Chyba dwa shoty i mase pojedyńczych scen na Childhood. Tylko pisać nie ma kiedy (bo leniuchowanie i marudzenie na brak czasu zajmuje kupę czasu :P)... No ale zawsze warto sobie pomysł zanotować, szczególnie gdy jest taki fajny, a zazwyczaj te przychodzą niespodziewanie. :P
Fajnie by było siedzieć razem w wariatkowie.^^ Byłyby wspólne tematy do rozmów i wtedy już zyskali by pewność, że zamknięcie było dobrym pomysłem. xD
W opowiadaniach kocham cierpienie i ból, ale w realu to się oburzam, że moje kochane chłopaki tak się męczą... Mają zdecydowanie za dużo zajęć i powinni odpoczywać. Później mam wyżuty sumienia, że ja się obijam, a oni harują 24/dobę... Biedni śpią po jakichś kontach i jadą na energetykach... Chlip. :'(
MinKey ❤_❤ Moje modlitwy zostały wysłuchane XD Kobieto, ale Ty umiesz pisać, weny, weny i jeszcze raz weny ! Kocham tego oneshot'a i nie powiem - chciałabym WIĘCEJ ! :D
OdpowiedzUsuńKey, Minho w dokładnie takim wydaniu w jakim lubię. Nic dodać nic ująć. Zaliczam to opowiadanie do kategorii THE BEST ^ ^ <33333
Jestem znów~~! I tak, wiem, wywlekam starocie, ale who cares ;3 Piszesz mi, że zaskoczyła Cię długość mojego komentarza, ale hej, sama takie piszesz! Za co jeszcze raz dziękuję ^.^ Ja tu u Ciebie będę się stopniowo zadomawiać >.<
OdpowiedzUsuńHm... Minkey, ah Minkey. Szczerze mówiąc, to było moje pierwsze OTP x.x a raczej... to byłby (nie tak dawne) czasy, kiedy jeszcze nie shippowałam, ale po tym jak obejrzałam ich randkę na lodowisku w Londynie zwykłam mawiać: "gdybym miała wybrać OTP, byłoby to Minkey" xD Czemu? Ah, jak ja uwielbiam tę ich relację opartą na wzajemnym uprzykrzaniu sobie życia, za którym i tak kryje się piękna przyjaźń! Ale dość ględzenia nie na temat, bo Twój sposób przedstawienia Minkey i tak odbiega od tego co tu popisałam >.<
(btw. uwielbiam to zdjęcie Key na samej górze)
No i generalnie spodobał mi się motyw jego "inności". Czytałam to wczoraj po nocy a w głowie zaczęły mi się tworzyć skojarzenia z odległymi lekcjami biologii, na których to mówiliśmy o genetyce, i poczęłam kminić czy to możliwe, żeby miał azjatyckie rysy, zielone oczy i blond włosy (dopiero potem zorientowałam się, że farbowane!), ale niestety nie doszłam do żadnych twórczych wniosków, bo biologia to zdecydowanie nie była moja mocna strona xD Ojejku, ale ja dzisiaj zbaczam z tematu, wybacz.
Hm... co mi przyszło na myśl, to że może powinnaś zacząć oddzielać w jakiś sposób, choćby jakimiś gwiazdeczkami czy czymś takim (u mnie są takie małe znaczki) poszczególne części akcji, bo w jednej chwili Key rozmyśla na temat okrucieństwa i nietolerancji w szkole, a w następnej linijce już jest na trybunach i obserwuje Minho. Nie wiem czy rozumiesz o co mi chodzi ;-; po prostu ja bym to jakoś od siebie oddzieliła, żeby było wiadomo, że akcja przenosi się gdzie indziej, czy coś. Ale nie wiem, może się mylę ;-;
Cieszę się (choć to okrutne), że Key nie jest akceptowany. Mam tu na myśli to, że czasem autorki zapominają kompletnie o tym, że ich kochani oppa nie mogli by sobie tak swobodnie ze sobą być, a ich życie stanowiłoby wyboistą ścieżkę, usłaną cierniami, nie błogą krainę tęczy i jednorożców. Dlatego lubię jak ktoś podejmuje ten problem w swoich ff. Choć oczywiście, to co robili Bummiemu łamie mi serce ;-;
Pani pielęgniarka była taka kochana <3
Hm... Key jest tu taki... taki, jakim czasem robi się Taemina, o ile się nie mylę. Taki wiesz, po uszy zakochany, rumieniący się na samą myśl o rozmowie z obiektem swoich westchnień, panem idealnym Choi Minho >.< nie ma w tym Bummiem tej Divy, ale to być może przez to, że jest tak zasraszony i sponiewierany przez rówieśników.
No okay, okay~~ scena w domu Key była przesłodka *-* choć skojarzyła mi się z Secret Garden >.< no ale mimo wszystko ;3 i ta szybka odpowiedź Minho na pytanie matki Key <3
Jejku, ten komentarz to bełkot i masa niepotrzebnych dygresji, wybacz >.< Jeszcze się mnie tu spodziewaj.
Pozdrawiam ~~<3
taa, kiedyś nie oddzielałam, ale teraz to robię. :P
UsuńBoże, serio ten one shot to stare dzieje, bo musiałam namęczyć się z myślenie, o czym to było. xDD
No i ciesze się, że ktoś zacznie komentować mojego bloga. Obserwatorów przybywa, a komentatorów, jak nie ma, tak nie ma. :(
To smutne, serio. :(
No cóż, pozdrawiam i dziękuję za taaaki długi komentarz, bo dla mnie nie jest jakimś bezsensownym bełkotem, jak uważasz. :P Będę sie ciebie spodziewała, hihih! :*
Z małym opóźnieniem się pojawiam i tutaj (byłabym wcześniej, no ale to wymagałoby ogarnięcia, czyli rzeczy kompletnie mi obcej, wybacz. I za brak ogaru w komentarzach też przepraszam, zwykle wychodzi mi pomieszanie z feelsów z czymś, co mogłoby mieć sens, ale jednak go nie ma ;.;). Aw, chociaż moje otp to absolutnie 2min i Jongkey, to jednak mam słabość do Minkey :3 Może dlatego, że jednym z pierwszych opowiadań jakie czytałam to było Minkey... no ale nieważne, do rzeczy.
OdpowiedzUsuńSam pomysł jest w porządku :3 Co mnie tu razi najbardziej, to brak zwykłej zadziorności Kibuma. Sądzę, że w takiej sytuacji, chociaż byłby na przegranej pozycji, zdążyłby nieźle dopiec agresorom, nie poddałby się tak łatwo. Nie zrozum mnie źle, po prostu średnio mi pasuje widok Key jako chłopaka tak skłonnego do nieśmiałych zachowań, rumienienia się, etc; i tak łatwo poddającego się. Minho jest jak zwykle, czarujący, odważny i opiekuńczy, kocham go takiego :3 *miłość* Pielęgniarka mnie rozbroiła :3 Kochana postać, dobrze, że Kibum mógł mieć w niej oparcie. Tak samo matka Key, cudowna reakcja :3 Co jeszcze mi się podoba, to tak samo jak w Baekyeolu, ta doza realizmu- brak ogólnej aprobaty i poklasku dla homoseksualizmu, chociaż oczywiście to, co stało się Kibumowi jest bolesne (no ale bądźmy szczerzy, nie umieszczajmy bohaterów w radosnych tęczowych światach, to nie ma prawa bytu ;..;). Podoba mi się też to, że Kibum się tak wyróżnia, bo to jest w nim wyjątkowe. Sama scena w domu Key, psok;ld <3 aw, cukier, lukier, słodycz <3 Uwielbiam takie fluffiaste zakończenia :3
Co do języka, kilka razy zauważyłam słowa, które wydają mi się być użyte w trochę złym kontekście, lub po prostu jakoś stylistycznie odbiegające sformułowania, np. "potwierdzili ''prawdziwość'' jego słowa"; nie pasuje mi tu ta prawdziwość, prędzej po prostu "potwierdzili jego słowa".
A co jeszcze, uwielbiam Kibuma w blond włosach *o* Ghhh, jakby ten kot miał jeszcze zielone oczy, to prawdopodobnie umarłabym ;.; Byłoby tak bardzo źle ;.; Gorzej, niż mi jest na ogół ;.;
Ok, to ja jeszcze się tu pojawię jak sądzę nieraz, ale jak już wspominałam, ogar nie jest moją mocną stroną. Niemniej, weny życzę :3 <3
To, akurat jedno ze starszych one shotów. :P Na ogól sądzę, że polepszyła mi się pisownia, ale nie mnie to oceniać w sumie. Xd Dziękuję po raz enty za cudowny i długi komentarz! Ostatnio świeciło tu pustkami, jeśli chodzi o nie i chyba przez to nieco mi wena podupadła. ;_; ale może jednak ty i ShizukaAmaya, sprawicie, że wróci ze zdwojoną siłą? :D Może jeszcze dziś coś przeczytam, ale się zastanowię, bo padnięta po stażu jestem, haha. XD
UsuńGdy porównuję Minkey z Guardian Angel, to faktycznie widać różnicę :3 Ojej, z tą weną są problemy ;.; Mam nadzieję, że do ciebie wróci, może dzięki nam, ale pewnie dałaby radę i bez naszej pomocy :3 ^^ W takim razie życzę ci tego natchnienia, i sporo czasu na odpoczynek :)
Usuń