Może wydawać się długie...jednak mimo wszystko zapraszam do przeczytania :)
Za jakiekolwiek błędy-Mianhe!
______________________________________________________________________
Spojrzałaś na ubrania, które leżały rozłożone na łóżku. Westchnęłaś z ogromną niechęcią, opadając tuż obok nich. W trakcie leżenia, zauważyłaś, że coraz bardziej byłaś za tym, aby iść. Dlaczego? Powód był prosty. Wiedziałaś, że i On również tam będzie. Kim Jongin, o pseudonimie Kai. Przystojniak, o koreańskich korzeniach, dużych i ciemnych oczach, ciemnobrązowych włosach i lekko oliwkowej karnacji. Był popularny w twojej szkole, chociażby przez swój przystojny wygląd i charyzmę. Co prawda, nie należał do żadnego klubu sportowego, jak często bywało w takich szkołach, bądź filmach. Po szkole uczęszczał na zajęcia taneczne, pokazując później na konkursach, co potrafi robić ze swoim ciałem, a potrafił wiele. Sam widok Kaia bez koszulki, przyprawiał damskie grono, o palpitację serca.
Tak, te podchody, to mogła być dla ciebie idealna szansa, na poznanie go.
Szczerze mówiąc szło ci to w szkole opornie. Jednym z powodów był fakt, że on był popularny, a ty nie.
Z każdym kolejnym stchórzeniem, powtarzałaś sobie, że kolejnym razem będzie inaczej, i do niego podejdziesz, zagadasz. Jednak obiecanki cacanki, a ty do tej pory nic nie zrobiłaś, w tym kierunku.
- Co mam zrobić? Gdy samo wzdychanie do ciebie mi nie wystarcza? Matko... o czym ja myślę? - zakryłaś twarz dłońmi, próbując odgonić z głowy rodzące się grzeszne myśli.
Zrezygnowana wstałaś, ubrałaś się i zrobiłaś dość lekki makijaż. BB krem, jasny cień do oczu, czarna kreska eyelinerem na powiece i szminka w naturalnym kolorze, aby jedynie podkreślić ciemno-różowy odcień ust.
Na przystanku autobusowym spotkałaś się z dwiema kumpelkami, z którymi całą drogę do uczelni żartowałaś sobie.
Kiedy byłyście na miejscu, udałyście się w stronę boiska sportowego, gdzie miała być zbiórka. Była dzisiaj naprawdę ładna pogoda, jak na czerwiec. Stanęłyście przy siatce, dalej konwersując w najlepsze. Miałyście do nadrobienia kolejny z babskich wieczorów, jakie robiłyście raz w miesiącu, bądź częściej, jeśli wszystkie miałyście czas.
Nagle coś Cię tchnęło, aby obejrzeć się do tyłu. Odwróciłaś się i ujrzałaś tą ciemnobrązową czuprynę posiadacza, na którego widok, o mało co nie dostawałaś palpitacji serca. Właśnie wygłupiał się ze swoimi kumplami, udając zalotne gesty w ich kierunku.
- _____, twój książę patrzy w naszą stronę, a ty prawie, że ślinisz się na jego widok.
-Hmm? - spojrzałaś na nie i następnie w stronę Jongina. Od razu poczułaś, że zalewasz się rumieńcem, kiedy wycierając odruchowo kąciki ust ujrzałaś, że na ciebie spogląda.
Jego mina była raczej chłodna i poważna. Czułaś zażenowanie, że dałaś się złapać na gorącym uczynku.
Cholera...
Niby inne laski też dostawały ślinotoku na jego widok, ale to były Koreanki, więc takie rzeczy były na początku dziennym. Ty miałaś Polskie korzenie, wyróżniając się przez to, na tle innych dziewczyn. Także, musiała go twoja reakcja nieco zdziwić, że zachowujesz się podobnie do nich - pomijając okropne dla uszu piszczenie na jego widok.
Od razu odwróciłaś głowę w bok na swoje koleżanki, które chichotały w najlepsze, kiedy ty miałaś ochotę zapaść się pod ziemię z tego zażenowania.
Głos dyrektorki, rozbrzmiewający z głośnika, powstrzymał cię przed śmiercią marną.
- Witam wszystkich na corocznych zawodach szkolnych, polegających na podchodach w naszym pobliskim lesie. Mam nadzieję, że nikt się nie zgubi w tym roku, co przytrafiło się tylko raz od czasów organizowania zawodów. Opiekunowie zapoznają was z regulaminem i dadzą potrzebne rzeczy. - nastał gwar. Wszyscy się rozdzielili w stronę swoich nauczycieli, a ty już nie spojrzałaś na Kim Jongina, więcej. Bałaś się, że teraz będzie ciągle zwracał na ciebie uwagę, czy czasem po raz kolejny nie ''pożerasz'' go wzrokiem.
Pech chciał, że wasz opiekun poinformował was, iż w tym roku naszły małe zmiany. Od tak, aby dodać trochę trudności zabawie. Mianowicie waszymi towarzyszami będą uczniowie z innych klas, i już jesteście połączeni. Nie była, to dla ciebie dobra wiadomość. Wolałaś być z którąś ze sowich koleżanek. Chociaż z jednej strony może akurat trafi ci się jakąś fajna osoba? Myślałaś tak, dopóki nie usłyszałaś kolejnego głosu dyrektorki wymawiającej już połączone pary.
- ____ i Kim Jongin.
- Co? - zamarłaś, a twoje ciało nagle zesztywniało. Byłaś w takim szoku, że nawet nie słyszałaś tego, co do ciebie mówią dziewczyny. Nie mogłaś w to uwierzyć. Będziesz z tym Kim Jonginem! Dzisiaj chyba naprawdę pech nie miał zamiaru cię opuścić.
Natrętne myśli zaczęły krążyć w twojej głowie. No, bo jak mu teraz spojrzysz w oczy? Jeszcze chwilę temu przyłapał cię na podglądaniu go, a teraz masz być z nim w parze? To było dla ciebie niedorzeczne, to raz, a dwa, o mało co nie zeszłaś z tego świata widząc jak twój nauczyciel wskazuje mu właśnie ciebie.
- To jakiś żart... To naprawdę jakiś żart! - mruczałaś niezadowolona pod nosem, kiedy twoje przyjaciółki prawie, że piszczały na tę nowinę. Miałaś wrażenie, że chyba dzisiaj wszyscy się ze sobą zmówili i robią ci po prostu na złość. Tak, to na pewno to! Odważyłaś się w końcu ponownie spojrzeć tam, gdzie chwilę temu widziałaś Kim z nauczycielem. Dojrzałaś go, mając nadzieję, że serce nie wyskoczy ci z piersi. Tym bardziej, gdy dojrzałaś ten jego cwany uśmieszek, jaki zrobił idąc już w twoim kierunku.
Ustał naprzeciwko ciebie i zaczął intensywnie ci się przyglądać. Czułaś się skrępowana i zestresowana.Zaraz wypali mi dziurę na twarzy. - pomyślałaś, starając się hardo patrzeć w jego stronę, a nie tchórzliwie uciekać wzrokiem, gdzie popadnie. Niestety, długo to nie trwało. Ręce ci się niemiłosiernie zaczęły pocić, a twoje tęczówki i tak biegały w rożne kierunki świata, aby tylko na niego ponownie nie spojrzeć.
Dlaczego on? Dlaczego akurat z nim muszę szukać ukrytych rzeczy? - pomyślałaś.
- Annyeong, jestem Kim Jongin, ale wolę być nazywany Kai. - wyciągnął dłoń w twoją stronę, a ty w końcu uraczyłaś go swoim spojrzeniem. Patrzył na ciebie zaciekawiony ponieważ byłaś innej narodowości. Pochodziłaś z Polski, a tych nie było wielu w Seulu.
Zawahałaś się przez chwilę spoglądając na jego dłoń. W końcu odważyłaś się ją uścisnąć z lekkim uśmiechem na ustach.
- _____. - powiedziałaś nieśmiało, a twój głos - mimo, iż tego nie chciałaś - zadrżał. Jeszcze tego ci brakowało.
Halo, halo? Mogę się już spalić ze wstydu? O! Albo najlepiej umrzeć?!
Spojrzałaś na niego i ujrzałaś, że się uśmiecha, odwracając wzrok w bok, po chwili wracając nim na ciebie.
Zawsze uważałaś, że Kai, ma śliczny uśmiech, który oglądałaś z daleka. Teraz miałaś szansę zobaczyć go bliżej jak i poznać jego właściciela. Wiedziałaś, że taka szansa może się więcej nie powtórzyć. Chciałaś ją wykorzystać, jak najlepiej, przy okazji wymazując w niepamięć wpadkę sprzed chwili.
W końcu po rozdaniu każdej z grup po plecaku, z potrzebnym ekwipunkiem, zawody się zaczęły. Ruszyliście w stronę lasu.
Między wami panowała niezręczna cisza, co coraz bardziej przyprawiało cię, o gorszy stres. Czułaś, że jeszcze chwila i dostaniesz palpitacji serca, a wtedy już nie byłoby tak ciekawie i zabawnie.
Postanowiłaś, że pójdziesz na odwagę i odezwiesz się, jako pierwsza. Nie ważnym było to, że prawdopodobnie walniesz jakąś gafę. Po prostu musiałaś skrócić tą dręczącą cię ciszę.
Już rozchyliłaś usta w gotowości do rozpoczęcia rozmowy, kiedy On cię wyprzedził.
- Długo już mieszkasz w Korei? Mówisz dość dobrze po Koreańsku, jak na osobę innej narodowości.
- Odkąd zaczęłam tu naukę w podstawówce. - odpowiedziałaś, patrząc na mapę, gdzie były wyznaczone miejsca, w których mogliście znaleźć poszukiwane przez was fanty.
Nawet nie wiesz, kiedy zaczęłaś intensywniej myśleć nad mapą. Spojrzałaś przed siebie i uśmiechnęłaś się, bo według mapy okazało się, że niedaleko was gdzieś jest ukryta figurka. Była ona jedną z figurek, jakie mieliście do zebrania. Cóż, cała zabawa polegała na przysłowiu - Kto pierwszy, ten lepszy.
- Yay! Chyba wiem gdzie może być ukryta jedna z figurek! - krzyknęłaś radośnie i od razu zaczęłaś iść szybko przed siebie, nie zwracając uwagi, że Kim coś do ciebie mówi.
Nagle zahaczyłaś nogą, o ukrytą w runie leśnym gałąź i potknęłaś się. Zaczęłaś turlać się w dół, z liściastego urwiska. Mimo, iż urwisko nie było duże, to nie było to dla Ciebie miłe przeżycie. Lądując już na równi czułaś, że lekko się poobijałaś. Prawie każda cześć ciała przyprawiała cię, o lekki ból. Leżąc na plecach otworzyłaś niepewnie powieki, widząc dziwnie ciemne niebo i konary drzew. Podejrzewałaś, że może nadejść burza. Jednak od razu odgoniłaś te domysły. Wstałaś z jękiem z ust. Otrzepując się z niechcianych dodatków, zaczęłaś się rozglądać. Nagle twoim oczom rzuciło się coś połyskującego w krzakach. Podeszłaś bliżej roślinności i wyciągnęłaś z niej, poszukiwaną przez twoją grupę rzecz. Była, to złota figurka w kształcie sowy. Musieliście znaleźć jeszcze tylko trzy - lisa, niedźwiedzia i wiewiórkę, aby mieć całą kolekcje zwierząt lasu.
Z wielkim uśmiechem odwróciłaś się za siebie, aby pokazać znalezisko Jonginowi. Nigdzie, go nie było. Twoja mina zrzedła.
Przez tą radość zapomniałaś, że się potknęłaś i sturlałaś na sam dół urwiska, a to znaczyło tylko jedno - zgubiłaś się. Nikogo nie widziałaś w pobliżu. Wiedziałaś, że jest źle, a nawet gorzej. Brunet jakby wyparował, a ty coraz, to bardziej nerwowo biegałaś wzrokiem dookoła. Twoje poranne przypuszczenia się sprawdziły.
- Kai?! - nawoływałaś. - Kim Jongin, oppa?! Gdzie jesteś?!
Krzyczałaś, jeden raz, drugi i odpowiadała ci tylko cisza.
Ruszyłaś w stronę urwiska. Jednakże wejście na nie z powrotem, graniczyło trochę z cudem i twoją kondycją. Postanowiłaś, że spróbujesz jakoś to obejść z pomocą mapy. Jednakże w pewnym momencie już sama nie wiedziałaś, czy idziesz w dobrym kierunku.
Byłaś zła i załamana, że zgubiłaś swojego towarzysza.
Schowałaś duży papier do kieszeni i kucnęłaś przy drzewie, tuląc w swoich dłoniach złotą rzeźbę. Nie wiedziałaś co masz teraz zrobić. W którą stronę iść, a do tego usłyszałaś właśnie pierwszy grzmot.
- O nie, tylko nie to... - bałaś się burzy od zawsze. Z myślą, że właśnie nigdzie się przed nią nie ukryjesz, zaczęłaś czuć pewną panikę. Miałaś nadzieje, a wręcz modliłaś się, aby burza przeszła. Niestety, w oddali rozległ się grzmot, a niebo pojaśniało, od błyskawicy. Ku twojej obawy, burza nie miała zamiaru przejść obojętnie nad Seulem. Jęknęłaś zrozpaczona, gdy pojawił się kolejny błysk nad konarami drzew, a kilka sekund później rozbrzmiał się grzmot. Od razu zacisnęłaś powieki, modląc się ponownie, aby ktoś cię znalazł, zanim burza rozpęta się na dobre.
Długo nie musiałaś czekać na ratunek. Usłyszałaś szelest liści, gdzieś niedaleko. Jak na alarm uniosłaś się i ujrzałaś czarnookiego chłopaka.
-Jongin oppa... - powiedziałaś cicho, łamiącym się głosem w jego stronę. Ten odwrócił wzrok. Westchnął jakby z ulgą, gdy cię ujrzał i od razu do ciebie podbiegł. Zaczął uważnie cię rejestrować zmartwionym wzrokiem.
Czy on właśnie jest zmartwiony? - pomyślałaś zaskoczona.
- W porządku? Nic ci się nie stało?!
- Nic mi nie jest. - Odparłaś, uśmiechając się lekko. Kim Jongin, przekręcił ironicznie oczyma. Nie wierzył w twoje słowa.
- Jak to nie? Przecież widzę, że jesteś cała brudna i podrapana! Co się stało? - odpowiedział z opiekuńczym wyrazem twarzy, a tobie jakby zrobiło się cieplej na sercu. Jednak nie udawałaś, że trochę cię zaskoczyło jego zachowanie. Wydawał się być obojętny w stosunku do innych, ale jednak pozory mylą. - _____, odpowiedz. - nalegał.
Zrobiło Ci się głupio na myśl, że miałabyś mu zaraz powiedzieć, iż zleciałaś z urwiska. Nie chciałaś aby miał cię za łamagę. Chociaż jakby się tak głębiej temu przyjrzeć, to i tak pewnie już uważał Cię za taką. Przecież stałaś przed nim faktycznie cała brudna i podrapana w niektórych miejscach.
- Nie, nie powiem.
- Dlaczego?
-Bo to głupie i... patrz co udało mi się znaleźć! - wyciągnęłaś prze szczęśliwa w jego stronę złotą figurkę. Czarnooki zakpił odkręcając głowę na bok i krzyżując ręce.
- Walić jakiś tam przedmiot i nie zmieniaj tematu! - mruknął i od razu spojrzał w górę widząc sekundę temu błysk.
- Ale...
- Lepiej powiedz, bo nie mam zamiaru stać tu przez całą burz... - nie dokończył, bo nagle krzyknęłaś jak poparzona, kiedy tylko rozbrzmiało się głośne grzmienie.
- Dobrze, już dobrze! Spadłam z urwiska, ale naprawdę nic mi nie jest! - Jong, przymrużył powieki, kolejny raz przyglądając ci się badawczo z lekkim niedowierzaniem. Widział, jak trzęsiesz się niczym galareta, a twoje jasne oczy spoglądają nerwowo w niebo, jakby się czegoś bały. Również uniósł głowę do góry wytężając umysł.
- Czy ty... - zawahał się. - Czy ty, boisz się burzy?
- N-n-nie! - mruknęłaś, z całkiem nieźle udawaną pewnością siebie, mimo tego malutkiego zająknięcia się.
Nagle, jak na zawołanie, zagrzmiało naprawdę głośno, a ty odskoczyłaś w bok, od razu kucając.
-Tak! Tak! Tak! Boję się burzy! - krzyczałaś rozpaczliwie, zakrywając uszy, kuląc zgarbioną sylwetkę przy jego nogach. Ten patrzył na ciebie z lekkim zaskoczeniem, nie wiedząc przez chwilę co robić. Widział, że się boisz i to nie był byle jaki strach. Ty, aż panikowałaś! Idealnie słyszał twój szloch, jak i widział, te kruche, trzęsące się ciałko.
Kucnął przy tobie i uniósł za podbródek twoją głowę do góry. Nieśmiało spojrzałaś mu w oczy, widząc ten troskliwy uśmiech, na jego wydatnych wargach.
- Nie płacz ____. Dobrze? - szepnął i wtulił cię w swoje ramiona. Zadrżałaś na ten gest, wtulając się w niego bardziej, kiedy usłyszałaś kolejny nieprzyjemny dla twojego ucha odgłos. Niestety, ta piękna chwila nietrwałą długo, bo poczułaś, jak łapie cię za ramiona, odsuwa od siebie delikatnie i sprawia, że oboje wstaliście na równe nogi. - Niestety, ale mamy mały problem... -zrobił skwaszoną minę. - Prawdopodobnie się zgubiliśmy, bo też nie wiem, w jakim kierunku mamy iść. - zaśmiał się głupio, patrząc w niebo, jakby sam nie dowierzał, w to co mówi.
- Co?! Ty też nie wiesz gdzie jesteśmy?!
- Niestety... wybacz, ale ja akurat nie jestem dobry w terenie. - zrobił skruszoną minę, a do ciebie nie dochodziły jego słowa. W sumie bardziej próbowałaś ich niedosłyszeć i nie wbijać do głowy. Byłaś przerażona na samą myśl zostania tutaj, przez całą burzę, bądź nawet noc, bo robiło się późno. Z opiekunami nie mogliście się skontaktować, bo nie mieliście do nich numerów. Aby zabawy nie stało się zadość, jak na złość Kim padła bateria w telefonie, a ty nie miałaś zasięgu.
Świetnie, po prostu świetnie!
Mieliście w razie zgubienia się, patrzeć na oznakowane drzewa rażąco żółtą opaską, jednak żadnego takiego nie widzieliście w zasięgu wzroku. Od razu wywnioskowaliście, że nauczyciele po prostu uważali, że w tym lesie nie jest łatwo, o zgubienie się i niepotrzebne będą wam ich numery. Wystarczą przecież te odblaski. No chyba myśląc, o tym, zapomnieli, o was. O braku dania wam jakiegokolwiek kompasu, nie wspominajmy...
Westchnęłaś czując, jak po twoim policzku spływa samotna łza. Panika łapała się ciebie coraz to bardziej. Miałaś w głowie już tragiczne scenariusze, kiedy po chwili poczułaś, jak Jongin, łapie cię za ramiona i delikatnie potrząsa z radosnym uśmiechem, jakby co najmniej wygrał totolotka.
- _____, nie martw się! Damy sobie radę! - kolejny błysk i po chwili grzmot oznajmił, że burza krąży nad ich głowami.
- Jak to mam się nie martwić?! Zaraz tu na zawał padnę! - spojrzałaś spode łba, a twój głos praktycznie nie imitował nadzieją, a rozpaczą i gniewem, jak u małego dziecka. To go zasmuciło.
- Nie zdążysz. - odparł, pewnie. - Nie pozwolę ci. - ujął twoje policzki w dłonie, a ty nie rozumiałaś, jak masz to odebrać. Świetnie, jak nie padnę na zawal przez burzę, to przez jego bliskość. - pomyślałaś.
- Wiesz czemu? Kiedy cię szukałem, przypadkowo odnalazłem chatkę, która znajduje się niedaleko.
-Naprawdę?! - poczułaś nadzieję. Nagle poczuliście pojedyncze krople na twarzach i ciele. Zaczynał coraz to bardziej padać deszcz.
-Tak! Chodźmy tam, zanim na dobre się rozpada i rozpęta ta burza. Chociaż na moje, to już daje czadu. - faktycznie zaczęłaś coraz bardziej czuć kolejne spadające krople deszczu, które zdążyły już na tobie wylądować.
Kiedy Kai złapał Cię za dłoń zarumieniłaś się. Od razu uśmiechnął się na twoją reakcję i pociągnął w stronę budowli. Na szczęście okazało się, że jest otwarta. Niestety, jej wnętrze, aż przyprawiało, o nieprzyjemne ciarki. Wyglądała trochę tak, jak te w horrorach.
Wszędzie były pajęczyny i można było wyczuć tlący się tam zapach wilgoci. Drapiący w gardło kurz sprawił, że oboje zaczęliście pokasływać.
Chłopak podszedł do jednego z foteli i zaczął strzepywać z niego całą zawartość kurzu. Jakoś, to przebolałaś. Spojrzałaś już na niego podirytowana, kiedy tylko zaczął otrzepywać drugi fotel i jakiś koc. Widząc już niemalże przed sobą większą chmarę kurzu, zaczęłaś kaszleć. On również. Już chciałaś coś powiedzieć, kiedy diametralnie zrobiło się ciemno na tworze, a w oknie błysło jasne światło. Kolejny raz panika ogarnęła twoje wątłe ciało, powodując, że za schron uznałaś, świeżo co otrzepany koc przez Jongina. Zabrałaś mu go niemalże łapczywie i nałożyłaś na siebie. Kucając w swoim kocu, oparłaś się plecami, o jakąś starą kanapę.
- _____? W porządku? - kucnął przy tobie, niepewnie unosząc dłoń w twoją stronę. Miał nadzieję, że nie spanikujesz mu na tyle, że będzie cię musiał tutaj zaraz reanimować.
- Oppa...Ugh... - zadrżałaś, kiedy kolejny głośny i bardzo dla ciebie straszny grzmot, rozległ się po okolicy. Wtedy dłoń Jongina, spoczęła na twojej zakrytej głowie. Spojrzałaś na niego niczym zbity psiak. Twoje oczy był mokre i lekko zaczerwienione.
- Tak?
- M-mógłbyś mnie przytulić? Proszę, zawsze kiedy ktoś mnie przytula, czuje się bardziej bezpieczna. - widząc jego uniesioną brew, dodałaś natychmiast. - Tylko, o tyle proszę! Nikomu, o niczym nie powiem! Obiecuję! - odpowiedziałaś szczerze, bo naprawdę tak było. Aby dodać powagi swojej obietnicy, złożyłaś dłonie, jak do modlitwy.
Za każdym razem, od małych lat, gdy była burza, kryłaś się w czyiś ramionach, które przynosiło spokój i ukojenie w twoim umyśle, i ciele.
- Nie mówisz tego czasem specjalnie? - uśmiechnął się chytrze, a jego oczy dziwnie zaświeciły. Droczył się z tobą. No, jak mógł?! Otworzyłaś się przed nim i nabrałaś odwagi na rozmowy z nim a on co? Śmieszki sobie urządza?
- Co? - uniosłaś łuk brwiowy do góry, udając, że nie wiesz co mu po głowie czmycha. A niech się tłumaczy!
- No bo widziałem, jak dziś się na mnie patrzyłaś i...
- Jongin, to nie tak, jak... - wtrąciłaś, próbując wybronić swój honor, jednak on przyłożył palec do twoich ust, uniemożliwiając tym wydobycia słowa z nich. Ta krótka chwila sprawiła, że na moment zapomniałaś, o szalejącej za oknem burzy.
- Nie martw się,też od jakiegoś czasu Cię obserwuję.
Zaśmiał się, patrząc na ciebie w flirciarski sposób. Zamarłaś, patrząc na niego z niezrozumieniem, niczym ciele na malowane wrota. Co miał na myśli, mówiąc to. Czyżby cię lubił? Jeśli, to było prawdą, to czułabyś się wniebowzięta.
Patrzyłaś teraz na niego niczym mały i przerażony psiak. Chłopak, zaczął gładzić delikatnie twoje włosy, wtapiając czarne tęczówki, w strukturę twojej twarzy.
- Nie patrz tak na mnie i masz... - zdjął duże słuchawki ze swojej szyi i wręczył w twoje dłonie. - Usiądź wygodnie na fotelu, załóż to, zamknij oczy i zobaczysz, że słuchając muzyki zapomnisz, o panującej na zewnątrz burzy.
Pokiwałaś twierdząco głową i zrobiłaś tak, jak ci polecił. Rozsiadłaś się wygodnie na fotelu obok, nakładając słuchawki na uszy. W nich leciała aktualnie muzyka zespołu Exo - baby, don't cry. Nie wiedziałaś, że również słucha ich muzyki.
Uśmiechnęłaś się pod nosem i przymknęłaś powieki. Poczułaś po chwili, jak Jongin, siada na grubym oparciu fotela, obok ciebie. Spojrzałaś na niego zaskoczona. Niestety nie było ci dane długo tego robić, ponieważ nasunął bardziej koc na twoją głowę. Zrobił to, abyś nie mogła dojrzeć błyskawic, odbijających się w lustrze, stojącego naprzeciwko was. Po chwil faktycznie poczułaś ulgę i bezpieczeństwo. To drugie może dlatego, że objął cię ramieniem, wtulając w swój bok. Byłaś tym zaskoczona.
Koreańczyk zaczął delikatnym i uspokajającym ruchem dłoni, gładzić twoje ramię. Mimo już stanowczego spokoju w twoim ciele, czułaś jednak, że w dwóch miejscach ten spokój jest zakłócony. Jednym z tych miejsc było już bijące na maksymalnych obrotach serce, a drugie w podbrzuszu. Czułaś idealnie, jak roztargnione motyle rozpoczęły swoją gonitwę.
Nie wiedzieliście nawet kiedy, a oboje usnęliście, pogrążając się w błogim śnie. Dopiero na drugi dzień z samego rana, obudziło was brutalnie głośne otwarcie drzwi i krzyki. Otworzyliście ślamazarnie powieki, widząc przed sobą dwóch nauczycieli, którzy cieszyli się, że w końcu was znaleźli. Oczywiście nie obyło się bez zbędnych komentarzy, na temat waszego zniknięcia i twojego wyglądu. Miałaś roztrzepane włosy i lekko rozmazany tusz i eyeliner. Szybko zsunęłaś słuchawki an szyję i zaczęłaś poprawiać swój wygląd.
Jak się okazało, chatka w której przebywaliście, należała do leśniczego, który wczoraj zapomniał jej zamknąć na noc. Co było skutkiem, że zastał was śpiących razem.
Wracaliście już w stronę szkoły, kolejny raz nic do siebie nie mówiąc. Dorodny rumieniec, rozlał się na twojej twarzy, na samą myśl, o tym, że Kim uratował cię przed burzą. Pożyczył swoje słuchawki, okrył kocem, wtulił w siebie, dając ciepło i spokój.
Spojrzałaś kątem oka w jego stronę. Od razu speszona odwróciłaś spojrzenie, kiedy tylko odwrócił się i uśmiechnął zalotnie.
Co, on ma z tymi zalotnymi spojrzeniami?
- Dziękuję. - szepnęłaś, nabierając odwagi, aby ponownie spojrzeć w te czekoladowe tęczówki. Były teraz lekko jaśniejsze pod wpływem wpadających w nie promieni słonecznych. Jednak mimo tego, były nadal duże i lśniły tajemniczo.
Kolejne stado motyli odezwało się w twoim brzuchu kiedy uśmiechnął się do ciebie czule. Poczułaś, że jeszcze chwila, gdy będzie się tak uśmiechać, to nie wytrzymasz i wnet rzucisz się na niego. A co! Skoro sam się przyznał, że i tak obserwuje cię od jakiegoś czasu.
Nagle zmarszczyłaś lekko swój nos. Spojrzałaś na niego z lekkim grymasem na twarzy, po czym odważnie łapiąc go za nadgarstek, zatrzymałaś się. On również, to zrobił czując opór. Nauczyciele szli dalej. Widząc, że się zatrzymaliście, zwolnili nieco kroku, abyście czasem ponownie się nie zagubili w akcji.
Kim Jongin, spojrzał w dół na twoją dłoń i na ciebie. Uniósł brew ku górze i po chwili zakpił bardziej radośnie, niż srogo
- Wiedziałem! - zaśmiał się
- Co niby wiedziałeś? - zapytałaś zdezorientowana jego wypowiedzią.
- Wiedziałem, że wpadłem ci w oko.
- Głupek! Wcale nie! - nadęłaś policzki, robiąc po chwili zażenowaną minę. Bałaś się, że jednak przyuważył, że ci się podoba. Póki nie wiedziałaś, dlaczego cię obserwuje od jakiegoś czasu, nie musiałaś mu wyjawiać prawdy, że ma rację.
Odwróciłaś speszony wzrok, gdy puściłaś jego nadgarstek, swoją drżącą dłonią.
Jongin, przyglądał ci się uważnie, zaciekawiony twoim zachowaniem. Odwrócił się bardziej tak, że stał teraz naprzeciwko ciebie. Aż poczułaś mrowienie na twarzy, czując jak niemalże wywierca ci tam dziurę, tym ciekawskim spojrzeniem.
- Dlaczego uważasz, że jestem idiotą? - zapytał zaskoczony.
- Bo wyobrażasz sobie nie wiadomo co... - mówiłaś coraz ciszej, patrząc w stronę już całkowicie olewających was nauczycieli, którzy byli już spory kawałek przed wami. Odechciało, im się czekania na parę gołąbków.
-A tak nie jest? - spojrzałaś na niego zirytowana, gdy prawie, że zwijał się ze śmiechu.
-Jest!To znaczy nie! Znaczy nie jest, po pros...Yah! Przestań to robić! - krzyknęłaś tupiąc nogą i wymachując rękoma.
- Ale ja nic nie robię.
-Jak nie?! Ugh... Nieważne.
- O jej... Jaka urocza.
zaśmiał się i potargał twoje włosy, w końcu ruszając za ledwo widocznymi opiekunami. Zdesperowana swoją wpadką, przygryzłaś nerwowo wargę. Ciekawość zaczynała coraz bardziej cię dręczyć. W dalszym ciągu, jego wypowiedź w chatce, stała u ciebie pod wielkim znakiem zapytania.
Widząc, że chłopak również się oddala, szybko dorównałaś mu kroku. W ogóle nie zwracałaś na niego uwagi, bo szłaś zamyślona. Kai przyuważył to, jednak nic nie mówił, tylko czekał, aż w końcu wyrzucisz z siebie to dręczące ''coś''.
- Kai oppa? - uśmiechnął się tajemniczo pod nosem, na dźwięk swojego imienia. Nie mylił się co do tego, że od razu po tym, jak wciągnęłaś ciężko powietrze, zadasz mu pytanie.
Brzmiąc cichutko i niepewnie kontynuowałaś dalej.
- Co miałeś na myśli mówiąc: Nie martw się, też od jakiegoś czasu cię obserwuję? - od razu rzuciła ci się w oko jego reakcja. Zrobił się dziwnie zmieszany. Zaczął w dziwnie ślamazarny sposób masować dłonią swój kark, nerwowo przygryzać swoją wargę. Miałaś nawet wrażenie, że jego źrenice - mimo, iż ledwo widoczne - zwęziły się odrobinę.
-Oppa?
- No bo... - ponownie przyuważyłaś, jak się zmieszał. Teraz zaczął jakby intensywniej myśleć. Mrużył delikatnie swoje powieki i wyginał w bok usta. W danym momencie Kim Jongin, był dla ciebie jedną, wielką zagadką. W końcu po chwili namysłu, przystanął i odwrócił się w twoją stronę. Po jego minie widać było, że jakaś ciekawa myśl, zawładnęła w jego głowie. - Mowa czy czyn? - zapytał, wsuwając dłonie w kieszenie spodni.
Spojrzałaś na niego, jak na jakiegoś wariata. Uniosłaś z ironią lewą brew do góry. Miałaś już dość jego zagadek i dziwnego zachowania w twoim kierunku.
- Mwo? - widziałaś, jak wzdycha niezadowolony. Zrobił jeden krok w twoją stronę. Zaniepokoiłaś się lekko widząc, jak również lekko zniżył głowę. Była niemalże na przeciwko twojej. Prawie zachłysnęłaś się powietrzem, czując do tego ciepły oddech na twarzy i jego perfumy.
- Czyli czyn. - szepnął, a jego twarz była już, o wiele bliżej. Czarne oczy badały idealnie twoje lekko rozchylone, malinowe usta. Nie zdążyłaś nawet wydobyć z siebie oddechu, a co dopiero słowa, kiedy chwycił delikatnie twoje policzki i musnął delikatnie twoje usta. Serce zabiło ci szybciej i mocniej. Jego usta był bardzo ciepłe, delikatne i takie pełne.
Kim po chwili odsunął się. Stało się, jak podejrzewałaś. Kim Jongin, właśnie cię pocałował! Twoje marzenie się spełniło.
- ____, podobasz mi się, więc nie schrzań tego. - czarnooki puścił w twoją stronę oczko. Odwrócił się na pięcie i zaczął iść przed siebie, z zalotnie szerokim uśmiechem.
Pozostawił ciebie, w niemałym osłupieniu. Patrząc gdzieś przed siebie, dotknęłaś opuszkami palców swoich ust, które zostały pocałowane przed chwilą przez Jongina.
Widziałaś, jak po paru przebytych krokach odwraca się z lekko skwaszoną miną.
- _____, idziesz, czy znowu zamierzasz się tu zgubić?!
- Już idę, idę! Nie gorączkuj się tak!
- Złośnica! - przymrużyłaś powieki i mrucząc coś pod nosem, zaczęłaś iść w jego stronę z niemałym grymasem. Kiedy byłaś już obok niego poczułaś, jak chwyta cię za rękę. Popatrzyłaś na niego zaskoczona, chyba nadal nie rozumiejąc, tych wszystkich wydarzeń.
- Moja kochana złośnica.... - szepnął i musnął bok twojej głowy.
- _____, idziesz, czy znowu zamierzasz się tu zgubić?!
- Już idę, idę! Nie gorączkuj się tak!
- Złośnica! - przymrużyłaś powieki i mrucząc coś pod nosem, zaczęłaś iść w jego stronę z niemałym grymasem. Kiedy byłaś już obok niego poczułaś, jak chwyta cię za rękę. Popatrzyłaś na niego zaskoczona, chyba nadal nie rozumiejąc, tych wszystkich wydarzeń.
- Moja kochana złośnica.... - szepnął i musnął bok twojej głowy.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKochane. :3
OdpowiedzUsuń"... Podobasz mi się, więc nie schrzań tego!"
OdpowiedzUsuńNajlepszy tekst ever xD
Nie... nie no zabiłaś mnie!
Właśnie w takim wydaniu wyobrażam sobie Kaia. W sensie - taki pewny siebie i swoich atutów O.o . Ostatnio mam wgl jakąś jazdę na scenariusze i muszę przyznać, że ten to jeden z lepszych, jakich dotąd czytałam ^^.
~AVA
Podobasz mi się, nie schrzań tego xD Padłam :P Super ^^
OdpowiedzUsuń"Podobasz mi się, więc nie schrzań tego"
OdpowiedzUsuńSIKAM XD
Hej, jeśli potrzebujesz korektora, jestem chętna do pomocy, GG: 52012166 , Pozdrawiam :))
OdpowiedzUsuńTo jest akurat stary scenariusz i moja pisownia i stylistyka o wiele się poprawiły. Zachęcam do przeczytania nowszych scenariuszy, jak T.O.P, albo Jinmin. :P No i mimo wszystko dziękuję za chęci. :) :*
Usuń