Pierwszy w życiu One Shot natchniony dzięki snu,więc proszę o wyrozumiałość ^^ !Amen.
Moje zielone oczy niepewnie wpatrywały się przez wielkie okno lotniska.Jeden z samolotów przykuł moją uwagę,więc bezwiednie wpatrywałam się jak odlatuje z pasa.Ciało grzecznie spoczywało na jednym z siedzeń a uszy wsłuchiwały się w informacje wypływające z głośników.Pamiętam do dziś ,że bałam się lecieć sama do Korei mimo iż to był mój drugi raz.Pierwszy to powrót z Seulu do Polski.Pierwszy raz leciałam bez mojej przyjaciółki,która wyczekiwała na mój powrót.Wywołana wiadomość o moim locie skłoniła mój umysł do wyższych obrotów.Wstałam niepośpiesznie i udałam się do odprawy.Dałam bilet do sprawdzenia,udałam się długim korytarzem i po niedługiej chwili uradowana opadłam na wyznaczone miejsce w kabinie samolotu.Wyjrzałam przez małe okienko z delikatnym uśmiechem na ustach mimo iż czułam w środku smutek,że kolejny raz opuszczam rodzinę
-Do zobaczenia...-szepnęłam cichutko i niechciana łza zakręciła się w oku.Tak bez powodu.Przetarłam ją i od razu wyjęłam telefon włączając ulubione utwory,które w mgnieniu oka odegnały niepotrzebny stres i strach.Cała podróż była dla nie wyjątkowo męcząca.Miałam szczęście,że podczas przesiadki w Rosji nie musiałam długo czekać.Zaledwie trzy godziny.Los chyba mi sprzyjał.Kolejny raz udałam się na odprawę.Samolot w końcu wylądował.Uśmiechnęłam się widząc te wszystkie Seulskie budynki i wieżowce.Spojrzałam na zegarek.Wskazywał parę minut po dziewiątej.Odliczyłam sobie osiem godzin wstecz i doszłam do wniosku ,że akurat w mojej ojczyźnie jest pierwsza w nocy.Zmęczona i jednocześnie zadowolona ze szczęśliwego lotu wyszłam z wielkiego samolotu kierując się po chwili wielkim holem w stronę jednych drzwi wyjściowych tak jak reszta pasażerów.Moja niebieska sukienka powiała delikatnie,kiedy rozsuwane drzwi lotniska rozsunęły się wpuszczając delikatny wiaterek.Przystałam na chwilę tupiąc nogą pokrytą czarno-czerwonymi trampkami na wysokiej podeszwie w rytm akurat grającej piosenki w moim uchu.Niestety ze względu na mój nieogarnięty charakter zabrakło mi czasu na jakiekolwiek przebranie się w coś wygodniejszego co zaczynało mnie już powoli irytować.Westchnęłam dalej przytupując nogą przyglądając się na tablicę przylotów i odlotów samolotów.Nie wiedziałam czemu,ale zawsze to robiłam.Akurat jak na zawołanie w słuchawce rozbrzmiała się jedna z piosenek SHINee władnąca moim uchem.Złapałam za rączkę walizki i leniwym krokiem ruszyłam przed siebie.Nie śpieszyło mi się...Mimo iż wiedziałam,że moja przyjaciółka niecierpliwie wyczekuję mojego powrotu w naszym spólnym mieszkaniu.Była dla mnie drogocenną osobą ,więc każdego dnia dziękuję Bogu,że zesłał mi takiego anioła.Chyba wynagrodził mi te wszystkie cierpienia jakie przeżyłam w przeszłości.Aby bardziej jej niepokoić wysłałam wiadomość,że dotarłam cała i zdrowa.Od razu dostałam odpowiedź,że się cieszy.Uśmiechnęłam się idąc przed siebie słysząc po chwili krzyki ogłuszające przyjemną nutę w mojej słuchawce.Wykrzywiłam usta w niezadowoleniu,jak bym co najmniej zjadła super kwaśną cytrynę.Przyznam,że niechętnie odwróciłam wzrok.Moje serce zamarło,nogi odmówiły posłuszeństwa stając w jednym miejscu,usta lekko się rozchyliły.Ujrzałam ciebie.Wysokiego i przystojnego koreańskiego mężczyznę.Od razu wiedziałam kim jesteś.Jednak nie szalałam,nie cieszyłam się jak reszta fanek o mało cię w danym momencie nietaranująca.Byłam na to zbyt zmęczona i rozdrażniona.W końcu czując czucie w nogach ruszyłam szybkim krokiem.Czułam ,że im dłużej będe tam stała tym bardziej moje uszy eksplodują od tych krzyków.Powiedz jak ty to wytrzymujesz?
Jednak idąc za tą całą zgrają stojących i piszczących dziewczyn mój cholerny wzrok mnie zdradził wpatrując się w twoją stronę.Zauważyłeś mnie.Widziałam to jak przez chwilę przyglądałeś się mojej drobnej sylwetce mimo iż miałeś na nosie ogromne czarne okulary,które po chwili ściągnąłeś je zaczepiając o zagłębienie bluzki.Nie powiem musiało to wyglądać dla ciebie komicznie...Niska szatynka mająca ok 155 cm wzrostu ciągnąca za sobą walizkę prawie większą od siebie,do tego wystrojona w niebieską sukienkę z trampkami na wysokiej podeszwie dodających mojemu wzrostowi parę centymetrów.Speszona odwróciłam wzrok.Jednak moje oczy był silniejsze i nieśmiało spojrzały na ciebie.Od razu nie umknął mi fakt,że uważnie badałeś moją osobę mimo piszczących i praktycznie kolejny raz taranujących cię fanek.Co wtedy o mnie pomyślałeś?
Badawczo przyglądałeś się mojemu niskiemu wzrostu,ciemnobrązowym długim włosom i zielonym kocim oczom,które w dalszym ciągu zdradziecko patrzyły na ciebie,będąc już pewnie teraz dwa razy większe niż zazwyczaj.Jak by tego było mało,gdy przechodziłeś już bliżej mnie.Znacznie bliżej.Widziałam idealnie twoje rysy twarzy a ty zapewne moje.Nagle moje usta,ciało i umysł dołączyły do tego paktu zdradzieckiego powodując,że uśmiechnęłam się delikatnie.Odwzajemniłeś go.Subtelnie,jednak zrobiłeś to.Moje serce zadrżało niespokojnie kiedy twoje usta roztwarły się,jak by chciały mi coś powiedzieć.Co takiego chciałeś wydobyć z tych aksamitnych i pełnych malinowych ust?
Jednak nie mogłeś...dłoń jakiegoś mężczyzny zawieszona na twoich plecach powodowała,że przymusowo przyspieszyłeś kroku w stronę wyjścia oddalając się ode mnie coraz to bardziej.To był twój menadżer prawda?
Kiedy znikałeś za wielkimi szklanymi drzwiami,widziałam jak w ostatniej chwili się odwróciłeś.Twój uśmiech wciąż górował na twoich wargach jednak biło od niego pewne zawiedzenie i smutek.I to był koniec.Zniknąłeś za tymi cholernymi drzwiami i tłumem fanek,które przeklinałam w duszy.Westchnęłam cicho,ścisnęłam bardziej rączkę od mojej walizki spuszczając na nią smutny wzrok.Mimo iż się nie poznaliśmy to cieszył mnie sam fakt,że Bóg pozwolił mi zobaczyć cię na żywo.Dowiedziałeś się o moim istnieniu co było kompletnym spełnieniem dla mojego serca.Czując coraz gorsze zmęczenie i dziwnie napełniające się łzami oczy udałam się do postoju taksówek.Jednak nie wróciłam jedną z nich do domu.Potrzebowałam teraz chwili sam na sam.Chciałam przemyśleć dzisiejszy dzień.Te wydarzenie na lotnisku.Twoje oczy aż wierciły mi dziurę w umyśle powodując,że myślałam o tobie więcej i więcej.O ustach i tej umięśnionej sylwetce to wole nie mówić,bo ta wypowiedź musiała by być już dozwolona od lat osiemnastu.Wysiadłam w nieznajomym dla mnie miejscu.Jednak po chwili rozglądania się wokoło doszło do mnie,że jednak idealnie znam tą okolicę ponieważ w pobliżu było moje i Oli mieszkanie.Bo tak miała na imię moją przyjaciółka.Pełna dalszych zamyśleń o tobie ruszyłam przed siebie z lekko spuszczoną głową powodując ,że moje ciemnie opadające kosmyki włosów przysłaniały trochę moją widoczność.Nagle poczułam jak na coś wpadłam bądź coś wpadło na mnie.Już sama nie wiedziałam.Jednak uczucie uderzenia było dziwnie miękkie,więc to musiała być jakaś osoba
-Przepraszam...-powiedziałam cicho nie mając już sił na wydobycie głośniejszego tonu głosu.Moje źrenice diametralnie zwężyły się kiedy uniosłam wzrok.To byłeś ty...Drugi raz tego dnia los sprawił,że spotkaliśmy się przypadkowo.Czyżby to było przeznaczenie?
Moje myśli rozwiał twój uśmiech i głos
-Nic nie szkodzi...-powiedziałeś a moje serce stanęło w miejscu
-Skąd pocho...-nie dokończyłeś ponieważ twój opiekun rozdzielił nas brutalnie mnie popychając.Upadłam,a ty wpatrywałeś się we mnie z takim strachem.Czego się bałeś?Że stanie mi się krzywda?Czy po prostu byłeś zaskoczony zachowaniem swojego hyeonga?
Nagle utwierdziłeś mnie w przekonaniu,że ruch twojego szefa bardzo ci się nie spodobał.Patrzyłeś na niego z taką złością.Widziałam idealnie jak twoje czarne tęczówki posyłały gniewne spojrzenia w jego stronę podczas,gdy coś do niego warknąłeś.Nie zrozumiałam.Zmęczenie dogryzało coraz bardziej powodując,że moje drobne ciało słabło.Nie wiedziałam czemu,ale kiedy próbowałam wstać moje nogi nie reagowały.Znużenie zaczynało odliczać sekundy pochłaniając mnie coraz bardziej.Moje powieki przymknęły się,a ciało oparło o leżącą obok mnie walizkę.Usłyszałam twój krzyk...Dalej nic nie pamiętam..Nie pamiętam co się ze mną stało.Co się ze mną działo.Czy zostawiłeś mnie samą na tym chłodnym chodniku?Bezwładną bez jakiejkolwiek pomocy?
Otworzyłam powieki pozwalając jasnemu światłu na penetrację moich zielono-niebieskich tęczówek.Miałam wrażenie ,że ta błoga ciemność będzie trwała wiecznie.Na szczęście zbudziłam się.Jednak coś mi nie pasowało.Nie słyszałam żadnych samochodów ani odgłosów ludzi tylko ciszę.Nawet nie czułam pod swoim ciałem chłodnego chodnika.Czyżbym jednak się myliła i umarła?
Jednak od razu rozwiałam moje wyimaginowane myśli widząc,że znajduję się w niewielkim pomieszczeniu.Zaczęłam się nerwowo rozglądać prostując do pozycji siedzącej,mimo iż moje ciało było słabe od nadmiaru nieodespanych godzin.Nagle moim oczom ukazałeś się ty.Uśmiechnąłeś się widząc,że w końcu się obudziłam.Ten uśmiech świadczył o radości prawda?
Z butelką wody w dłoni przysiadłeś się obok mnie.Od razu poczułam zapach twoich perfum.Poczułam jak moje serce zbudziło się od życia.Twoje czekoladowe oczy przyglądały się uważnie mojej bladej,od przemęczenia twarzy a jedna z dłoni niepewnie skierowała się ku mnie
-Proszę...-powiedziałeś podając mi trunek z przezroczystą cieczą.Niepewnie wzięłam go od ciebie a na twoich ustach kolejny raz zagościł ten radosny i charyzmatyczny uśmiech.Czułam jak moje policzki oblały się rumieńcem,a oczy nieśmiało błyszczały,wpatrując się w twoją sylwetkę siedzącą blisko moich nóg okrytych kocem.
-Jak się czujesz?Wszystko w porządku?-pytanie odkleiło się od twoich ust.Jednak ja zdałam się tylko na skinienie twierdząco głową.
-Jak masz na imię-dalej ciągnąłeś tą grę w pytania i odpowiedzi jednak ja nic nie odpowiedziałam.
-Skąd pochodzisz?-moje usta kolejny raz milczały.Nie potrafiłam mu odpowiedzieć.Czyżby przez szok jaki we mnie górował w danym momencie?Dlaczego tak na mnie działałeś?
Spuściłam wzrok na plastikową butelkę.Westchnąłeś po czym wstałeś.Widziałam po twojej minie,że nie masz pojęcia co zrobić.Nie wiem czemu,ale wstałam i podeszłam do ciebie chwiejnym krokiem
-Jestem Marta i pochodzę z Europy-uśmiechnęłam się jednak poczułam jak nogi się pode mną uginają.Złapałeś mnie w ostatniej chwili ratując przed upadkiem.Spojrzałeś na mnie z troską i odprowadziłeś do kanapy na której po chwili siedziałam.
-Z Europy?-zapytałeś patrząc uwaznie w moje jasne oczy.Nie mogłeś się przyzwyczaić do nich prawda?Wiecznie widziałeś te czarne tęczówki.
-Tak,ale mieszkam od jakiegoś czasu w Korei-stwierdziłam i nieśmiało wzięłam łyk wody.Czułam wielką gulę w swoim gardle.
-To miło.Jestem Minho-przedstawiłeś się a twój wyraz twarzy przybrał taką postać jak byś co najmniej coś kombinował.Te wielkie i przepiękne oczy,które błyszczały niemiłosiernie również cię zdradzały.Czemu moje serce drgnęło niespokojnie?Czyżby przez twoją obecność i dłoń właśnie przyłożoną do mojego czoła sprawdzającą jego temperaturę?
Moja głowa leżała oparta o twój tors,a twoja duża dłoń gładziła moje długie ciemnobrązowe włosy.Uniosłam głowę ku górze widząc jak próbujesz ukryć ten swój cwany i pełny charyzmy uśmieszek.Zachichotałam nieśmiało zakrywając dłonią swoje malonowe usta,kiedy przypomniałam sobie jak wyglądało nasze pierwsze spotkanie.Ty też teraz o tym myślałeś prawda?
Nie mogłam uwierzyć,że osoba o której kiedyś marzyłam właśnie leży obok mnie i czule gładzi moje włosy i delikatną skórę.Korzystając z okazji nachyliłeś się ostrożnie ku mojej sylwetce.Delikatnym ruchem przygwoździłeś moje ciało do łóżka po chwili zawisając swoim nad moim z opartymi rękoma między moją głową.Chwilę popatrzyłeś na mnie i zatopiłeś swoje wargi w moich powodując,że rozkoszowałam się ich słodkim smakiem.Powiedz ile to już trwało?Nasza znajomość?Rok,dwa?
Oderwałeś się ode mnie.Czyżbyś wyczytał moje myśli skoro skinąłeś głową?
Kolejny uśmiech namalował się na moich ustach podczas kiedy obejmowałam rękoma twoją szyję.Dziękowałam Bogu już setny raz,że zesłał mi tak wspaniałego mężczyznę jakim byłeś ty.Wiedziałam,że warto było czekać.Ponieważ ja kocham ciebie a ty kochasz mnie...
Nie jestem pewna co do tego czy tak wyglądają One Shoty,ale co mi tam ^^
Śliczne *.* chcę takich więcej! <3
OdpowiedzUsuń