Prace zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa. Uszanuj moją pracę, jak i czas spędzony na pisaniu tego, i nie umieszczaj ich na innych stronach! Dziękuje! :D

poniedziałek, 14 czerwca 2021

One shot - Poddany


Bohaterowie: Kim Jongin (Kai) , Kyungsoo (D.O), Wu Yi Fan (Kris), Lee Taemin, Kim Jonghyun, Oh Sehun.
 uwagi: Jedna z was zaproponowała, abym zrobiła nietypowe paringi, więc będą. A co, postanowiłam spróbować. Nie zabijajcie mnie za to, co będzie się działo z jednym z bohaterów. ;.;  Mogę obiecać, że nie będzie śmierci, jednakże liczcie się z faktem możliwych obelg, przekleństw, i okrutnego traktowania. :3

~ * ~

-Umm, lubisz to mała dziwko... O tak, nie przestawaj, ughh...! - Zacisnąłem mocno powieki, czując, że duszę się przez mocny uścisk dłoni na moich włosach, napierający moją głowę w stronę tego, co znajdowało się teraz w mojej buzi.Byłem jednak już na tyle doświadczony w tym gównie, że umiałem przełknąć tą jebaną białą wydzielinę, aby się nie zakrztusić, kiedy tak robił. Spuszczając się w mojej buzi.
W końcu puścił moje bujne, średniej długości, czarne włosy, a ja mogłem go w końcu wyjąć. On oddychał ciężko, kiedy to oblizałem prącie z resztek, a następnie perwersyjnie wargi, i kąciki ust, z taką samą nutką erotyczności, patrząc na niego. Wiedziałem, że uwielbia na to patrzeć. Jak zlizuję jego słoną spermę z prącia, i ubrudzonych kącików ust, gdzie zawsze się musiało znaleźć nieco tej cholernej wydzieliny. Jego cwany uśmieszek to zdradzał.
- Mmm, dobry kotek. - odparł, gładząc mnie po włosach, a potem policzku, jakbym naprawdę był owym zwierzęciem. Wsunął swoje prącie pod bieliznę i nie martwiąc się o zapięcie swoich spodni, poprawił się na czarnym, skórzanym fotelu, i nachylił się do mnie, po czym pocałował namiętnie. Oczywiście ochoczo oddałem pocałunek, bowiem wiedziałem, że gdybym tego nie zrobił, czekałaby mnie kara. Musiałem być posłuszny swojemu panu, który sprał mi tak mocno mózg, że już nawet nie byłem przeciwny co do tego, co ze mną robił. Nawet, jak kazał mi się położyć na łóżku i zaspokajać na oczach, robiłem to, z ogromną chęcią, i satysfakcją. Czy byłem dziwny?
Na początku tego wszystkiego byłem bardzo przeciwny. Im byłem bardziej, tym gorzej mnie traktował, bijąc, bądź czasami nawet gwałcąc. Na szczęście miał w sobie chodź krzty... człowieczeństwa? Nie wiem, czy to odpowiednie słowo, więc wracając...  nie ruszał wtedy mojego tyłeczka do czasu, aż ten nie dojdzie do siebie, po jego chorych akcjach za moje nieposłuszeństwo.
Wtedy ujrzałem, że nie mam wyjścia w tym pieprzonym świecie mojego szefa, i muszę mu być posłuszny. - Byłeś dzisiaj rewelacyjny, wiesz? Umiesz jednak obciągać fiuty z zaangażowaniem. Wiedziałem odkąd cię poznałem, że niezłe z ciebie ziółko Kyungsoo... - pocałował mnie ponownie, nieco agresywniej.
Zabawne jest to, jak można się wpakować w takie gówno, kiedy twój ojczulek, zaczyna bawić się w mafiozo. W końcu wprowadza się do siedziby ( po jakże krótkiej śmierci matki ) nagle przedstawia ci takiego jednego skurwiela, który po śmierci swojego ojca, zostaje panem domu, podwładnych, jak i moim. Robiąc ze mną to, co właśnie robił.
W końcu mój pan oderwał swoje pełne usta od tych moich, po czym wstał, zapinając już spodnie. Musiałem przyznać, że uwielbiałem się z nim całować. Miałem wrażenie, że poprzez pocałunki chce mi coś pokazać. Oczywiście te delikatne i subtelne, w przeciwieństwie do tych łapczywych, przepełnionych pożądaniem.
Wysoki mężczyzna, o nieco ciemniejszej karnacji, skierował się do swojego biurka, z którego wyjął paczkę papierosów. Zapalił, wypuszczając dym ze swoich pełnych i skażonych tym świństwem ust, które mimo to, i tak nadal uwielbiałem.
Zaczął mi się uważnie przyglądać, kiedy zaciągnął się kolejny raz. Jego duże, krucze oczy błyszczały diabelsko, a ja starałem się nie patrzeć na niego. Mimo iż uwielbiałem jego oczy, bo było w nich coś tajemniczego... (oh, kolejna rzecz, zakochałem się? )
Nie miałem zamiaru dawać mu tej satysfakcji, patrzenia na mnie z wyższością.
Nie miałem zamiaru widzieć w tym spojrzeniu swojej marnej pozycji sługusa, i przy okazji dziwki tej jebanej mafii.
Całe pomieszczenie w końcu zaczęło pachnieć nikotyną, przy okazji przeszywając moją delikatną skórę, która zapewne prześmiardnie od tego jebanego syfu. Znowu, kolejny raz tego dnia.
Nienawidzę papierosów. Nienawidzę, tego jebanego życia. Nienawidzę siebie. Nienawidzę... jego?

~ * ~

 Głośne westchnienia i jęki obijały się o ściany ciemnego pomieszczenia, oświetlonego jedynie kilkoma lampami znajdującymi się na stołach. Skórzana kanapa nieprzyjemnie trzeszczała pod naciskiem drobnych kolan i ciał. 
- O tak mała dziwko, ssij go mocniej. Mocniej powiedziałem kurwa! Głuchy jesteś?! - Dłoń Krisa mocniej ścisnęła się na moich włosach i docisnęła moją twarz do swojego prącia, przez co zacząłem się krztusić i mieć prawie odruch wymiotny. W końcu poluźnił uścisk, kiedy posłusznie robiłem to co mi kazał. Po chwili poczułem jednego penisa ocierającego się o mój policzek, a po drugiej stronie drugiego.
Taemin i Jonghyun...
W końcu byłem zmuszony teraz to ich zaspokajać, kiedy to Sehun, zamieniał się z Krisem, aby mnie penetrować. Poczułem mocne pchnięcie Krisa w swoje wnętrze i mocny klaps na pośladku, przez co aż jęknąłem z obrzydzoną przyjemnością.
- Mmm Kyungsoo, masz tak ciasny i cudownie gorący ten tyłeczek, że aż mam czasami ochotę pieprzyć cię codziennie, no ale niestety, nasz szef Kai niestety ma cię w większej mierze na wyłączność. - Burknął Jonghyun, zamieniając się z Yifanem, kiedy ten wspomniany doszedł na moje plecy.
Kiedy tylko udało mi się wydostać ze szponów reszty, która w okrutny sposób mnie potraktowała, udałem się cały obolały do pokoju. Wyjąłem z szafki jedną pięknie lśniącą w świetle żyletkę, uśmiechając się do niej. Wiedziałem co zamierzam zrobić. I tak byłem nieczysty, więc moja dusza już należała do diabła.
Cofnąłem się kilka kroków i usiadłem przed ramą łóżka. Oparłem się o nią plecami i odsłoniłem swój nadgarstek i przedramię, przyozdobione już delikatnymi, jasnymi szramami. To był naprawdę piękny widok. Te blizny tyle mi przypominały każdego dnia, a ja tworzyłem dalej nową historię na swojej skórze. Nie mogłem zapomnieć, bo ból był dla mnie najcudowniejszym lekarstwem, by zapomnieć. Nawet jeśli potem i tak te szramy przypominały mi o wszystkim na nowo. Ten człowiek zrujnował mi życie. Sprał mi tak bardzo mózg, że mimo cierpień, zacząłem się kurwić wręcz ze wszystkimi w mafii. Uwielbiałem być brutalnie traktowany, i pieprzony, jak na dziwkę przystało. Jednak potem, kiedy uświadomiłem sobie co się stało, stawałem się znowu tym niewinnym z przeciągu kilku lat, Kyungsoo. Cierpiąc za to wszystko.
Przyłożyłem żyletkę do skóry, pod którą był widoczne żyły, i zrobiłem pierwszy ruch. Śmiałem się, jak jakiś psychopata, patrząc jak moje rany stają się coraz to głebsze, a krwi przybywa. Oblizałem spierzchnięte usta, a po moim policzku spłynęła łza.
- Kris. - jedna szrama. - Taemin. - druga szrama. - Sehun. - kolejna. - Jonghyun. - następna. - I... - tu na chwile przystałem. Spojrzałem przed siebie, a moje łzy nabrały na sile, na myśl o nim. Pokochałem go. Pokochałem tego jebanego skurwiela, mimo tych wszystkich upokorzeń, gwałtów, i cierpień, jakie ten człowiek mi zadał. Dając mi nadzieję jednocześnie, na dobre jutro, opiekując się mną, po tych wszystkich szkodach. Mówiąc czułe słówka, przytulając od czasu do czasu. Gdyby nie on, jego popierdolona banda robiłaby sobie z mojego odbytu garaż dzień w dzień, spuszczając mi się w niego, jak i na twarz. Nigdy tego nie rozumiałem dlaczego mnie w pewien sposób bronił, i już nigdy nie zrozumiem. To mój koniec. Zdecydowałem, nawet jeśli kocham tego dupka nad życie. - Kai... - szepnąłem, i podciąłem sobie żyły. Syknąłem, patrząc, jak jasna krew, zamienia się momentalnie w tą szkarłatną, jednak nic z tym nie robiłem. Pozwalałem szkarłatnej cieczy plamić mój dywan w pokoju, jak i moje ubrania, patrząc w nią niczym zahipnotyzowany. Świadomie traciłem coraz to bardziej przytomność, bowiem zbyt duża ilość krwi, ulotniła się z mojego ciała. Nim kompletnie straciłem przytomność, usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi i przerażony krzyk, powiązany z przekleństwem.
Jednak nie martwię się. Nie umarłem. Nadal będę żył w tym okrutnym i popieprzonym świecie, jak tylko wyzdrowieję. Nadal będę żył, jako dziwka, i niewolnik w świecie Kim Jongina, którego potajemnie kocham. Nadal będę żył z nieodwzajemnioną i toksyczną miłością do niego, i jego głupich, ale jakże podniecających sadystycznych jazd. Chyba dopiero doszło do mnie, że byłem masochistą.
Ps. Następnym razem mocniej podetnę sobie żyły, aby zapomnieć i oddać swoją nieczystą duszę diabłu. Jednak najpierw zniszczę tego, kogo tak bardzo kocham Niech dozna bólu, jaki zadawał mi przez tyle czasu... Amen.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz