Prace zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa. Uszanuj moją pracę, jak i czas spędzony na pisaniu tego, i nie umieszczaj ich na innych stronach! Dziękuje! :D

środa, 20 sierpnia 2014

T.O.P Randka z gwiazdą /+16


 Przez chwilowy brak czasu, one shot zostanie dodany nieco później - jak go w końcu dalej ruszę... -.-# - a, jak nie to na razie pewnie wcale... Serio wybaczcie, że nic nie oddaje, ale widzę, że nie tylko ja przez tą duchotę narzekam również na brak weny, jak i dodatkowo brak czasu.
Tym razem zadowolicie się kolejnym scenariuszem. :P ( bo ostatnio chyba brak weny na yaoi... -.- )  Scenariusz dla - Anonimowy (Magdalena) :) Niestety Rena już nie napiszę, bo nie brałam zamówień,i byłoby nie fer w stosunku do innych. Nie znam za bardzo Bing Bang, jednak scenariusz się akurat z G-Dragonem spodobał, więc mam nadzieję, że i ten się spodoba. Jak będą jakieś błędy, to przepraszam!
[SPOILER] mogą być nieco podobne fragmenty do pewnego filmu, który obejrzany kiedyś, natchnął mnie na napisanie podobnej przygody. :D

~ * ~

Był piękny i ciepły wieczór. Wraz z przyjaciółką przyjechałyście do klubu, gdzie niby miało być Dj Big Bang. Ta poprosiła cię, abyś poszła już zająć kolejkę, która znajdowała się uliczkę dalej, niby od razu po przejściu przez skrót między blokami. Musiała zajść jeszcze do bankomatu, a jeśli ty poszłabyś z nią, to stałybyście w tej kolejce do rana. Wzruszyłaś ramionami na znak, że raczej rozumiesz i wyszłaś z samochodu. Niestety, w drodze wyzywałaś się, jaka to głupiutka jesteś, pisząc się na to. Kompletnie nie wiedziałaś w którą stronę iść, bowiem w Seulu mieszkałaś dopiero od miesiąca. Niby miałaś iść prosto, przez alejkę między blokami, ale przed tobą nagle było ich kilka.
- Aish! Ostatni raz zgodziłam się na to. - jęknęłaś żałośnie, rozglądając się dookoła. Spojrzałaś w górę i widząc jakiś budynek i napis, stwierdziłaś, że to musi być pewnie jakaś agencja. - Hmm, może to za tym jest? - powiedziałaś do siebie, po czym z delikatnym uśmiechem i nadzieją, ruszyłaś przed siebie. W końcu idąc ciemną alejką, zaczęłaś się rozglądać, w obawie, że ktoś może iść za tobą. Gdy nikogo nie zauważyłaś, ledwo odkręciłaś głowę do przodu i już zostałaś znokautowana przez drzwi. - Ał.  - jęknęłaś, kiedy upadłaś na ziemię, słysząc po chwili głęboki męski głos, i widząc prawdopodobnie jakieś gwiazdki przed oczyma.
- Uderzyłem cię?
- Aniyo, coś ty. Drzwi same mnie uderzyły znienacka, bo zapragnęłam je pocałować. Widocznie w nieodpowiednim momencie. Wiesz taki fetysz. - mruknęłaś z oburzoną ironią, dotykając bokiem roztwartej dłoni uderzone miejsce.
- Eee, ok? - odparł, kucając obok ciebie. - To nie jest dobrze.
- Z tobą, czy ze mną? Bo z tego co jeszcze pamiętam, to ja oberwałam drzwiami. - zmroziłaś go wzrokiem, na co on już nic nie odpowiedział, tylko rozglądał się na boki. - Chwila... - mruknęłaś i zmarszczyłaś nieco brwi z zdziwieniu. Znałaś skąd tą osobę. Tak! Przecież to był nikt inny, jak T.O.P z Bing Bang! Może nie uwielbiałaś tego zespołu, ale kojarzyłaś go, jak i resztę zgrai. Nawet miałąs kilka piosenek na komórce i komputerze. - Ty jesteś... - nie dokończyłaś, bo T.O.P bezczelnie zakrył ci usta dłonią.
- Ne, jestem tym kim myślisz, dam ci autograf, może jakiś bilet na nasz koncert, zanim zaczniesz wrzeszczeć, że mnie spotkałaś, i zleci się cały gang sasaeng. - mówił to tak szybko, że ledwo co rozumiałaś jego słowa. Wkurzona oderwałaś jego dużą dłoń od swoich ust, i wstałaś, otrzepując sukienkę z niewidzialnego kurzu.
- Aish, nie chcę nic od ciebie, jak i iść na twój głupi koncert! Ał... - syknęłaś, kolejny raz przykładając roztwartą dłoń do uderzonego czoła. Oparłaś się na wyciągniętej dłoni o ścianę budynku tuż przy drzwiach, bowiem zakręciło ci się dodatkowo w głowie. Miałaś nadzieję, że nimi nie oberwiesz po raz drugi. Mężczyzna ustał i podszedł do ciebie, przez co mogłaś  idealnie zauważyć, jaka drobniutka przy nim jesteś.
- Ok, to zabiorę cię do lekarza.
- Nie chcę do żadnego leka... - i w tym też momencie jakimś cudem wyskoczył z tych samych drzwi G-Dragon, jak i reszta, o mało co nie uderzając nimi, w przyjaciela. Serio? skąd oni się kurna urwali? Z choinki? Pomyślałaś, patrząc ze skwaszoną miną na blond-włosego mężczyznę, ignorując resztę, bo ten patrzył na ciebie przez chwilę nieco zdezorientowany, jak i reszta. Gapili się, to na ciebie, to na dryblasa, po czym blondyn wystrzelił z durnym tekstem:
- Oł, Seunghyun, od kiedy masz dziewczynę? - uśmiechnął się zniewalająco, a ty zakpiłaś.
- Eee, pozwól... oppa, że coś sprostuję. Nie jestem żadną jego dziewczyną. Po prostu zwykły przypadek spotkania. Ja już sobie pójdę. To cześć.
- Chhakama! Zabiorę cię do lekarza, skoro dostałaś ode mnie drzwiami! - krzyknął, kiedy powoli się oddalałaś.
- Hyeong, przywaliłeś jej z drzwi? Oh, serio? Czemu wiecznie się wydurniasz? - mruknął Daesung, żując coś w buzi. Zapewne jakąś gumę. Najstarszy jednak to zignorował, i w mgnieniu oka zatarasował ci drogę.
- Nalegam! - mruknął do ciebie, i nim zdążyłaś coś powiedzieć, złapał cię za rękę i pociągnął do przyjaciół.
- A-ale co będzie z ____?
- A kto to? - spojrzał na ciebie ze zmarszczonym czołem Seungri.
- Moja przyjaciółka. Została chyba w klubie, albo mnie szuka, i... - mruknęłaś, jednak Choi w ogóle cię nie słuchał. Super... Nim zdążyłaś zaprzeczyć, pociągnął cię do samochodu stojącego akurat kawałek dalej. Pomógł ci wsiąść, a po chwili w drzwiach od twojej strony pojawił się zdezorientowany Taeyeang.
- Kim ona jest?
- Jak masz na imię? - zapytał, marszcząc w niewiedzy swoją twarz, przez co wyglądał nieco groźniej.
 Jezus Maria, on mnie zje, i zgładzi zaraz tym morderczym wzrokiem!
- Naeun, _____. 
- Oł, no to... miło cię poznać? - uśmiechnął się nieco krzywo, a raczej bardziej niepewnie, odbierając pas od Taeyeang, aby cię zapiąć. Z jego punktu widzenia, nie wyglądałaś za dobrze, więc tłumaczył tym twoje marudzenie.
- Taa, znam chyba milsze powitania, niż dostawanie drzwiami w głowę na dzień dobry. - mruknęłaś, i syknęłaś, kiedy za mocno dotknęłaś urażonego miejsca. O nie... będzie siniak! Aish! Zawsze coś!
Seunghyun spojrzał na ciebie z przygłupim uśmiechem, w międzyczasie samemu zapinając pasy.
- Dobra, to... znajdź jakoś tą jej koleżankę, powiedz, że ____, nic nie jest, i tak dalej. W sumie powiedz to G-Dragon'owi, bo on ma zawsze dobre gatki.
- Ale... - zaczął Tae.
- Dobra, to jadę, i nie mówcie nikomu, a zwłaszcza menadżerowi, co się stało. - odparł i, jak tylko odpalił samochód, ruszył z miejsca, wyjeżdżając wprost na nieco zatłoczoną ulicę Seulu.

*
W szpitalu lekarz porobił ci badania. Byłaś zadowolona, że nic ci się nie stało, a zwymiotowanie tam w ubikacji, było zwykłym powodem chwilowego szoku. Wracałaś właśnie korytarzem, myśląc o dzisiejszym dniu. Brunet, jak tylko cię tu podwiózł, odparł, że poczeka, i w zamian odwiezie cie jeszcze do domu. Nie bardzo ci się to podobało, ale jak to mówią?: Jak dają, to się bierze.
Kiedy wyszłaś przed budynek, zauważyłaś, jak dużo paparazzi się kręci wokoło. Było już nieco ciemno, a oni i tak twardo ślęczeli przed budynkiem, jakby kogoś chcieli przyłapać.
- Co jest? - mruknęłaś, patrząc na nich z niedowierzaniem. Po chwili doszło do ciebie, że ktoś musiał nanieść na was. To by wszystko wyjaśniało.
Z obojętną miną ruszyłaś w bok, a przechodząc obok krzaków, usłyszałaś ciche ,,pssst''. Zdziwiona tym, spojrzałaś na krzaki, i o mało co nie wybuchłaś śmiechem, widząc mężczyznę bawiącego się w jakieś drzewko. Naprawdę musiał mieć idealny kamuflaż, skoro nikt go jeszcze nie zauważył.
Ustałaś nieco przy krzakach, tak, jak o to poprosił, wzięłaś komórkę do ucha i udawałaś, że z kimś rozmawiasz. W tym też czasie Seung kazał ci patrzeć, czy może uciekać do samochodu. Niechętnie zgodziłaś się na to, i kiedy, jak na zawołanie przed szpitalem wybuchła jakaś awantura dwóch reporterów, kazałaś mężczyźnie uciekać. Zdziwiłaś się, kiedy ryzykując tym, złapał cię za rękę i pociągnął za sobą.
- Palli, palli! - krzyczał, jakby bojąc się, że jakiś reporter was złapie.
- Aish, teraz to ,,palli''! Szybciej nie umiem biegać! - mruknęłaś oburzona, ledwo co nadążając za nim. Skubaniec miał dłuższe nogi i twoje dwie długości, to u niego jedna.
W końcu dobiegliście do samochodu, który na szczęście był otwarty. Wsiedliście i ruszyliście.
- Myślisz, że wiedzieli, że to ty, czy coś?
- Chyba nie. Niby jakaś inna gwiazda tu leży, bo sasaeng zrobiły akcje z wypadkiem. - odparł zniesmaczony, wyjeżdżając już na ulicę. W końcu pędząc ulicą, w tylko mu znaną stronę. - Najwyżej, jeśli ktoś nas przyłapał, to będziesz na pierwszych stronach gazet, ze mną w roli głównej. - wyszczerzył się, i zrobił cwana minę, a ty przekręciłaś oczyma, zakładając ręce na piersi.
- Ta, bardzo zabawne. Idiota...
- Yah!
*

Kiedy mężczyzna odwiózł cię już do domu, nie miałaś pojęcia, że to nie było wasze pierwsze i ostatnie spotkanie. Nie wiedziałaś również, że i tego pięknego dnia - po malusiej kłótni z przyjaciółką - znowu się spotkacie. Obie postanowiłyście, że na takie stresy, najlepsze będzie zwiedzanie Zoo, a potem plaża. Pojechałyście w wyznaczone miejsca, a będąc w Zoo, nie wiedziałyście, że Big Bang ma jakieś nagrania tam do programu rozrywkowego o nich. Widząc tłumy, twoja przyjaciółka wręcz od razu pobiegała w tamtą stronę. Przekręciłaś z niedowierzaniem oczyma, i ruszyłaś za nią, mając nadzieję, że nie zostaniesz rozpoznana. Nie chciałaś znowu ujrzeć tego upartego kretyna. Do dziś pamietasz waszą zgryźliwą kłótnie, podczas, kiedy odwoził cię do domu, i magicznym sposobem okazało się, że jakiś reporter śledził was przez dłuższą drogę. Nigdy więcej nie miałaś zamiaru siedzieć na miejscu obok kierowcy zgięta, w jakąś nienaturalną pozycję. Przypominającą nieco tą embrionalną.
 Na szczęście cię nie ujrzał, bo znając go - oczywiście z opowiadań przyjaciółki - jeszcze by krzyknął do ciebie, i cała masa fanek od razu pewnie by cie zaczęła gonić, by rozszarpać, że ten upierdliwy dryblas cię zna. Do tego doszliby reporterzy, więc pewnie prędzej, czy później, jakimś magicznym sposobem znalazłabyś się w klatce jakiegoś lwa, lub tygrysa. Wtedy byś nie zdążyła wykopać sobie uprzednio grobu, więc twoja przyjaciółka zapewne mogłaby już wykombinować tobie jakiś skromny grobek. Nawet w zoo.
Kiedy udało ci się w końcu odciągnąć przyjaciółkę cichaczem, z ulgą odetchnęłaś, i miałaś nadzieję, że już nie spotkasz tego typka. Przytakiwałaś jej przy kazdym słowie o T.O.P'ie, i reszcie, tak naprawdę ją ignorując. Oczywiście ta myślała, że ją pilnie słuchasz, a ty puszczałaś wszystko drugim uchem. No cóż, jeśli o czymś znowu wspomni, zawsze można zwalić to na krótkotrwałą pamięć.

*

Na plaży było naprawdę super. Było ciepło, ładnie, i pełno super przystojniaków, z fajną klatą. Oczywiście twoja przyjaciółka zdążyła już przeżyć kilka mini zawałów, kiedy uśmiechali się do was, czy też zagadali z propozycją zagrania w siatkę. Nie to, że coś, ale w sumie, z tobą było podobnie.
W pewnej chwili poczułaś się nieco spragniona, a widząc, że nie macie już nic do picia, westchnęłaś i wzięłaś swoją torbę, oznajmiając kumpeli, że idziesz do samochodu, po wodę. Na szczęście parking był tuż za jednym domem, więc nie zajęło ci dużo czasu, podejście do pojazdu.
- _____? - usłyszałaś za sobą, przez co odwróciłaś się, na początku nie rozpoznając tego głębokiego głosu. W pierwszej chwili pomyślałaś, że to może twój znajomy, jednak doszło do ciebie, jak bardzo się myliłaś, widząc stojącego naprzeciwko siebie T.O.P
- Seunghyun? -  Pewnie byś go nie poznała, gdyby nie zdjęte okulary, bowiem nieco był zakamuflowany, w postaci czapki, okularów i jakiejś doklejonej brody.
- Siema! Oh, widzę, że pamiętasz moje imię. - puścił ci oczko. Uniosłaś brew ku górze, widząc to, i parsknęłaś śmiechem, łapiąc się za brzuch. Oparłaś się plecami do samochodu, i zamarłaś, widząc, jak chłopak nagle zjawił się naprzeciwko ciebie, opierając dłonie o samochód, po obu stronach twojej sylwetki. - C-co ty do cholery robisz? - starałaś się nie patrzeć na niego, by nie ukazać, jak nieco peszy cie ta sytuacja, no i zawstydza! Nie to, że coś, ale właśnie paradowałaś przed nim w dwuczęściowym stroju kąpielowym, gdzie ta dolna partia była okryta jedynie prześwitującą chustą.
- Powiedz, że właśnie gdzieś odjeżdżasz.
- Mwo? - mruknęłaś, z niezrozumieniem, widząc, jak mężczyzna patrzy w jakimś kierunku z tęgą miną. Odwróciłaś wzrok, widząc, jakiś czarny bus. - Paparazzi? - zapytałaś, a ten skinął głową, i wręcz od razu złapał cie za ramię i zmusił do kucnięcia, aby was nie zauważyli.
- Pomożesz mi? - zapytał wręcz błagalnie, przez co przyglądałaś mu się uważnie. Dopiero teraz ujrzałaś, jak duże i ładne są jego oczy, a obejmujące cie ramię, jakby paliło twoją skórę. Co to kurna jest? - ____? - zapytał zniecierpliwiony.
- Ne, ne, wsiadaj, i przestań marudzić. - mruknęłaś, jednak on złapał cie za dłoń. - Kluczyki.
- Mwo?
- Jestem pewien, że nie znasz za dobrze Seulu, więc z tobą, jako kierowcą, za daleko im nie uciekniemy. - odparł, a ty patrzyłaś na niego z niedowierzaniem.
W końcu z ogromnym westchnieniem oddałaś mu je, nagle przypominając sobie, że twoja kumpela wspominała coś, że on nie ma prawa jazdy.
- Ok, masz i wsiadaj szybko. - odparł, a ty spojrzałaś pytająco na okulary.
- Chwila moment, ty nie masz podobno prawa jazdy.
- Tsa, ale czy to ważne? Nie raz jeździłem samochodem po Seulu, więc spokojnie. Nie zabiję nas. - chwila ciszy. - Raczej. - uśmiechnął się głupkowato, a ty czułaś się tak, jakby ktoś dołożył do ciebie węgla i brakowało tylko chwili, by para zaczęła wybuchać ci z uszu ze złości.
- Chyba nie masz na co kasy wydawać, co? - burknęłaś, i nagle usłyszałaś zacięte pogawędki reporterów.
- Czy to ważne? Wsiadaj! - Widząc jego ponaglający wzrok, wymsknęłaś się spod jego ramion, i zaczęłaś ostrożnie okrążać przód samochodu, rozglądając się przy tym, kiedy on w tym czasie wsiadał do pojazdu. Nie wiedząc, że nachylił się, by otworzyć ci dyskretnie drzwi, złapałaś za klamkę i oberwałaś drzwiami w czoło. Wybitnie Choi. Wybitne... Uduszę go! Wrr!
Jęknęłaś od razu, łapiąc się za bolące czoło. Unosząc wzrok, ujrzałaś przez otwarte okno samochodu twarz T.O.P'a, który patrzył na ciebie przepraszająco.
- Mianhe...
- Nie skomentuję tego. - mruknęłaś.
- I dobrze. Już dużo twojego jadu mam na sobie.
- Yah! Ty...
- Wsiadaj, wsiadaj! Palli! - jęknął, rozglądając się nerwowo. Nagle ujrzał, że jakiś typ ustał i zrobił zdjęcie, kiedy wsiadałaś, na szczęście będąc tyłem do niego. Ponaglił cię byś zapięła pasy, samemu to robiąc, dopiero teraz zauważając, że masz na sobie tylko strój kąpielowy. Zapatrzył się nieco na twój brzuch, po czym dając sobie mentalnego plaskacza, odwrócił wzrok, nieco się kurcząc, i poprawiając fotel - Jezus Maria, kto jest taki niski?
- Masz jakiś problem? - syknęłaś, a on zmrużył groźnie oczy.
- Czy ty zawsze jesteś taka zołzą?
- Aniyo.
- Jasne. - spojrzał na ciebie z politowaniem.
- Jesteś całkiem ładna, jednak charakterek masz paskudny. - fuknął, a ty wybałuszyłaś oczy, patrząc na niego zaskoczona. - Dobra, nie ważne. Załóż chociaż te spodenki pod sobą - odparł, unikając cie wzrokiem, jak ognia. Kiedy zaczęłaś to robić, tobie też kazał się nieco zniżyć. Zrobiłaś to, wsuwając akurat idealnie swoje spodenki, a on zaczął ostrożnie cofać. Wlepiłaś się mocno w siedzenie i zakryłaś twarz w długich włosach i chuście, jaką wcześniej miałaś przepasaną na biodrach. Widząc kątem oka jego minę z tą sztuczną bródką, i czapką, naprawdę myślałaś, że parskniesz śmiechem. W sumie wyglądał nawet spoko, bo widząc kiedyś zdjęcia Azjatów z zarostem, uważałaś, że wyglądają gorzej dziecinnie. Niczym nastolatek z dziewiczym wąsem, czy koperkiem, jak kto woli.
T.O.P Naciągnął jeszcze rogi koszuli na swoje policzki, i uniósł barki w górę, aby ukryć mało wiele twarz. Krew zawrzała w was obu, a adrenalina dała o sobie znać, kiedy kilku paparazzi było za waszym samochodem, głośno o czymś dyskutując i rozglądając się. Robili również wam zdjęcia, co już kompletnie wprawiło w was w stres. Podziwiałaś Koreańczyka za to, że zachował zimną krew w owej sytuacji. Ty już albo dawno zostałabyś przyłapana, abo uciekała z piskiem, z wizją swojej wykrzywionej twarzy na nagłówkach gazet, i stron internetowych. No cóż, chociaż, jakbyś była tak długo w show biznesie, to pewnie wiedziałabyś co nieco, jak się zachowywać w takich sytuacjach.

*

Kiedy jechaliście przez miasto, Choi zaproponował ci małe zwiedzanie w zamian za to, że po raz kolejny uratowałaś go przed kłopotami. Poza tym, nie mógł od razu wrócić na plażę, dopóki paparazzi nie odjedzie, a on w spokoju będzie mógł wrócić samochodem z G-Dragonem do domu. Oczywiście zgodziłaś się, w międzyczasie pisząc kumpeli wiadomość z przeprosinami, że ją zostawiłaś, bo ''źle się poczułaś'', a nie chciałaś jej psuć zabawy. Na szczęście była tak dobra, że ci wybaczyła, bowiem plażę miałyście akurat blisko domu, więc nawet na pieszo mogła wrócić. On tak samo poinformował przyjaciela, tłumacząc mu zaistniałą sytuację. 
Cały czas jaki spędziliście na zwiedzaniu, minął wam naprawdę szybko. W sumie co się dziwić, skoro bawiłaś się naprawdę wspaniale, i zwiedziłaś nieco Seul. Teraz mogłaś go pokazać przyjaciółce. Oczywiście jeśli się nie zgubicie z twoją orientacją w terenie.
- Komawo za pokazanie Seulu, Seunghyun. W sumie nie jesteś takim idiotą, jak myślałam. - zaśmiałaś się nieco wrednie, i wytknęłaś język mężczyźnie, który spojrzał  na ciebie nieco morderczo.
- Ta, nie ma za co. Ty też nie okazałaś się być laską z syndromem księżniczki.
- Yah! - mruknęłaś, i w końcu oboje zaczęliście się śmiać. Jednak brunetowi nie było już tak do śmiechu, kiedy ujrzał za wami jadący czarny van, zapewne z paparazzi.
- O nie... - mruknął, od razu zaciągając kołnierze, i zamykać szyby od samochodu, aby nie był zbyt widoczny w bocznym lusterku. - Jak na złość! - warknął i nieco przyspieszył, kiedy jechaliście autostradą. - Musimy jakoś ich zgubić, bo to będzie maskara jakaś. - Spojrzałaś na niego nieco niepewnie. Bałaś się. Nie chciałaś, by was przyłapali. To byłby naprawdę koniec dla waszej dwójki. Naprawdę nie wiedziałaś co masz robić!
- Znasz te rejony?
- Ani? - odparł, a ty zamarłaś.
- ,,A-ani''? - powtórzyłaś, nie mogąc dalej uwierzyć w jego odpowiedź. - Masz mapę?
- Ani? - powtórzył swoją poprzednią odpowiedź, i uśmiechnął się nieco przygłupio. Popatrzyłaś na niego z ironią i usiadłaś w końcu normalnie na siedzeniu, krzyżując w małym oburzeniu ręce na torsie.
- Cholera, ja też. - mruknęłaś, i przywaliłaś sobie w czoło z otwartej dłoni, przypominając, że zawsze chowasz do torby. Czym prędzej zaczęłaś ją przeszukiwać, jednak na marne. - Eh, naprawdę jej nie mam. - mruknęłaś. Spojrzałaś w lusterko z boku samochodu i westchnęłaś, widząc, że van nadal jedzie za wami. W końcu przeniosłaś wzrok na jakąś piaszczystą drogę i puknęłaś bruneta w ramię. - Może skręćmy w tą drogę? - zaproponowałaś, a mężczyzna zaczął coś rozważać.
- Ok, sądzę, że pewnie trafimy z powrotem na autostradę. - uśmiechnął się wesoło, i z nadzieją skręcił w boczną drogę. Ku waszej uciesze, van pojechał dalej, a wy jechaliście przed siebie piaszczystą drogą. Nawet nie wiedząc, gdzie się znajdujecie.
Po dłuższych kilku minutach jazdy, zaczęliście się użerać ze sobą, że sama wybrałaś tą drogę. Za to ty twierdziłaś swoje, że przyznał ci rację mówiąc, że pewnie trafią z powrotem na autostradę. Użeraliście się tak długo, że nawet nie wiedzieliście kiedy, a wjechaliście w idealnie zakryty liśćmi z pobliskiego drzewa, muł.
- Dlaczego nie jedziesz? - zapytałaś, przerywając tym kłótnię. Mężczyzna spojrzał na ciebie, po czym na licznik, i zaczął naciskać pedał gazu. Jednak samochód ani drgnął, a koła jedynie obracały się w mule, wydając jakieś bulgoczące odgłosy. Brunet zmarszczył nos, po czym wyjrzał przez otwarte już okno samochodu. Ty również to zrobiłaś, wytrzeszczając oczy bardziej.
- Ee, powinniśmy wyjść i go popchnąć.
- Mwo?! - mruknęłaś, kiedy obije zaczęliście wychodzić ostrożnie przez okna samochodu.
- Wiem, że moglibyśmy się ubrudzić, no, ale co innego zrobisz? - odparł. - Może, ci pomóc?
- Ale on się zapada! - mruknęłaś, wchodząc powoli już na dach. Doprawdy, takiej akcji, to jeszcze nigdy nie miałaś w życiu! - Nawet nie próbuj mnie dotknąć! - mruknęłaś, kiedy mężczyzna, zaczął wyciągać do ciebie dłoń.
- Yah! Nie musisz się na mnie złościć! Już pominę fakt, kto nas w to wpakował. - już chciałaś coś powiedzieć, kiedy pojazd zanurzył się jeszcze bardziej, niespokojnie bujając.
- Jezu co za dzień! - jęknęłaś żałośnie, nawet nie będąc świadomą tego, że przylepiłaś się do mężczyzny, jak rzep do psiego ogona. Kiedy to do ciebie doszło, spojrzałaś na niego nieco speszona. Odchrząknęłaś i odsunęłaś się od niego, jak gdyby nigdy nic.
- Chyba będziemy musieli skoczyć.
- O nie, nie nie. Nie ma mowy! - odparłaś ze strachem w oczach. Jak mogłabyś skoczyć, skoro nawet nie masz pewności, jak bardzo ten muł się rozciąga wokoło?
- A co? Chcesz tu utonąć? Razem z... Eee, jak ją nazwałaś? - odparł, patrząc na ciebie poważnie. - Gabi?
- Masz jakiś problem dryblasie? - fuknęłaś, a widząc jego politowanie na twarzy, westchnęłaś cierpiętniczo. - Ani, nie chcę utonąć.
- To, co? skaczemy?
- Eh, no dobra, a-ale razem, arraso? - zapytałaś zawstydzona, nieśmiało wyciągając do niego rękę. Mężczyzna spojrzał na ciebie, a potem twoją dłoń, niepewnie w końcu ją ujmując. - Jakie ty masz małe rączki.
- Wiem. - zaśmiałaś się, kolejny raz zawstydzając. Nawet nie miałaś pojęcia, dlaczego to wszystko się dzieje, i rumienisz się, jak jakaś dziewica. - Aish, mój samochód. - jęknęłaś.
- Jak wyjdziemy z tego cali, to ci oddam za niego, albo kupię nowy. - westchnął.
- Przestań się chwalić kasą, co? - mruknęłaś oburzona.
- Arraso, już nie będę. - mruknął od niechcenia. - Odrzućmy twój plecak na tą trawę. Tam pewnie już nie ma tego bagna, i skoczymy. - przez chwilę patrzyłaś na niego z niedowierzaniem. W końcu oddałaś mu swój cenny pakunek, a ten odrzucił go na trawę. Widząc, jaki to kawałek, i raczej ty nie miałaś szans, przełknęłaś ciężko ślinę. No, bo jak mogłaś skoczyć tak daleko?! W końcu czując, jak pojazd jeszcze bardziej się zatapia, pokiwałaś energicznie głową na zgodę. Niestety pech chciał, że podczas skoku, T.O.P źle wyznaczył odległość, przez co wylądowaliście w bagnie. Lepszej wpadki nie mogłaś sobie wymarzyć. Czym prędzej podpłynęliście do jakiejś gałęzi, i chwytając się jej, wyszliście na brzeg. Kiedy ustaliście, spojrzeliście ostatni raz na samochód, który zatopił się do samego końca w bagnie. W końcu spojrzałaś za siebie i zmrużyłaś groźnie oczy.
- Zapłacisz mi za to wszystko.
- Jakbym nie płacił słuchając twoich marudzeń.
- Zamknij się! - mruknęłaś, i biorąc swoją torbę, całą w błocie ruszyłaś w tylko sobie znanym kierunku. A może raczej, nie znanym?
- Ee, a gdzie ty idziesz?
- Do domu. - mruknęłaś, odwracając się na chwilę do niego przodem. - Bo co?
- Ee... Bo Seul to raczej w przeciwną stronę. - wyszczerzył się, a ty miałaś ochotę przywalić temu wielkoludowi w głowę swoim plecakiem.
*

Przez całą drogę oboje znowu się kłóciliście. Ty pragnęłaś wrócić do domu i wytłumaczyć przyjaciółce dlaczego zniknęłaś, Choi zaś czerpał radość z braku reporterów, i sam narzekał na twoje marudzenie. Chciał w miłej atmosferze przeżyć tą chwilę wolności, a nie.
W końcu wasza kłótnia się nieco nasiliła. Seung chciał ci się tłumaczyć, z tego, że nie jest tylko zwykłą gwiazdką, a też człowiekiem, ale ty i tak marudziłaś, że wyżej sra, niż dupę ma. Czy, jak to tam leciało. W końcu jednak jego humorystyczne żarty, sprawiły, że nieco wasze stosunki się polepszyły. Jednak, to nie pomogło w tym, że jakimś magicznym cudem znaleźliście się w lesie, a już się ściemniało. Do tego, jak na domiar złego, zaczęło grzmieć, a wy byliście wśród drzew. Kolejna genialna sytuacja!
- Boisz się burzy?
- W zasadzie, to nie, ale chyba zacznę, patrząc na naszą wspaniałą sytuację. - mruknęłaś nieco zaniepokojona. - Eh, jestem zmęczona tym chodzeniem. - westchnęłaś, i przystałaś na chwilę, opierając się ramieniem o pobliskie drzewo. - Chyba się zgubiliśmy.
- Nie chyba, ale na pewno. - uśmiechnął się ironicznie, patrząc na komórkę z niezadowoleniem. - Lepiej je wyłączmy, i chodźmy dalej. Może nic nam się nie stanie, i na kogoś natrafi...
- Aniyo! Nie chce na nikogo natrafiać w lesie, podczas burzy! A jak to będzie duch? A-albo jakiś psychol, który nas potnie na kawałeczki, niczym w Hostelu?
- Tak, pewnie, i może jeszcze będzie chciał wyssać z nas duszę co? - dryblas zaśmiał się melodyjnie, odpychając dłonią gałąź, która grodził wam przejście. Naprawdę był rozbawiony po pachy twoim zachowaniem.
- No, a nie? - zapytałaś nieco jękliwie, rozglądając się dookoła drzew. Czułaś, jak ciarki powoli zaczynają przechodzić ci po ciele, a wyobraźnia zaczyna bardzo dobrze działać. Oh! Czyżbyś widziała postać za drzewem niedaleko was? Uspokój się _____...
- Duchy nie istnieją, i na przyszłość ogranicz oglądanie horrorów. - zaczął się śmiać nieco z ciebie, w końcu nieśmiało obejmując w pasie i przybliżając do siebie, kiedy o mało co nie wpadłaś w poplątane gałęzie pod waszymi nogami. Bo oczywiście ważniejsze było mruczenie pod nosem z niezadowolenia, niż patrzenie pod nogi.
Zarumieniłaś się nieco, czując, jak jego dotyk wręcz przyjemnie pali twoją skórę. W końcu cię puścił, a ty miałaś ochotę zignorować to, i znowu wtulić się w jego bok. - W ogóle opowiedz mi coś o sobie.
- Co byś chciał wiedzieć?
- Wszystko?
- Ty się pytasz, czy odpowiadasz?
- Aj, czepiasz się. - mruknął, kolejny raz chroniąc cię przed upadkiem. Spojrzał na ciebie z politowaniem, co zauważyłaś tylko dzięki łunie księżyca, jaka przedzierała się przez drzewa. Tak to panowały między wami egipskie ciemności.
Wytknęłaś mu język, starając się iść, jak człowiek, a nie sierota.
- To, jak? Powiesz?
- Hmm... ok, ale mamy problem.
- Jaki? - zmarszczył w zabawny sposób swoje brwi.
- To może trochę potrwać. Moje życie jest pełne wraże... woołaa...! - Byłaś tak wpatrzona w mężczyznę, że nie zauważyłaś przeszkody, i zahaczyłaś nogą o wystającą gałąź po czy runęłaś, jak długa na runo leśne. Tak, nie ma to, jak przytulać się i całować po nocach matką ziemią. - Ał.
- Nic ci nie jest?!
- Chyba nie. - mruknęłaś, wstając ostrożnie z jego pomocą z ziemi. Jednak syknęłaś, czując przeszywający ból w kolanie. Musiałaś nim uderzyć mocno o twardszą ziemię. Nie chcąc robić problemu Choi, ruszyłaś przed siebie, nieco kuśtykając. Daleko jednak nie zaszłaś, bowiem Azjata zatarasował ci drogę.
- Eh, łamaga z ciebie. Chodź, wezmę cię na barana.
- Mwo? Ani, ani, i ani!
- Nie marudź, tylko wskakuj. Chyba widzę w oddali jakiś domek. - odparł, wskazując przed siebie jakąś czarną plamę. - Może ktoś tam mieszka, i nam pomoże?
- To pewnie duch, albo jakiś psychopata kanibal.
- Znowu zaczynasz? - spojrzał na ciebie  z politowaniem, po czym kucnął przed tobą. - Wskakuj, bo inaczej cie tu zostawię, sam na sam z duchami, i twoimi wymyślonymi kanibalami.
- Oppa!

*

Siedziałaś nieco zestresowana w jakiejś kanciapie, a raczej altance, przerobionej na mini domek. W pomieszczeniu była jedynie kanapa, jakieś fotele, stoliczek, i jakiś regał z książkami. Ogólnie było bardzo przyjemnie w środku. Syknęłaś, i spojrzałaś na swoje kolano, w zaschniętej krwi, i pisaku. Jak tylko Choi cie tu zaprowadził, po uprzedniej zgodzie właściciela na nocleg, i pomoc z rana, w sprawie dojazdu do Seulu, udał się z powrotem do mieszkania starca, by załatwić jakieś plastry, i sprzęt leczniczy, by odkazić twoją ranę. Burza grasowała nieco za oknem, jednak dzięki dużej ilości drzew, deszcz tak mocno nie lał w waszym obrębie, a błyski nie były takie mocne. Ostrożnie wstałaś z miejsca i powoli podeszłaś do okna. kolano nadal cie bolało, mimo iż już nie kulałaś. Musiałaś mocno nim uderzyć.
- Mówiłem ci, że masz się nie ruszać. - mruknął Seung, kiedy wszedł z całym arsenałem lekarstw, i spojrzał się w twoją stronę, kiedy to przyglądałaś się przez okno co jakiś czas jaśniejącemu niebu, wsłuchując w ciche grzmienia.
- Z tego co wiem, nie jestem kaleką, jak na daną chwilę. - mruknęłaś, i pozwoliłaś się mu podprowadzić do kanapy, na której następnie usiadłaś. Choi mruknął coś na to pod nosem, zabierając się do roboty. Byłaś niezmiernie zaskoczona, z jaka delikatnością leczył twoje zranione kolano. - zadzwonię do przyjaciółki, i powiem jej, że... nie wrócę na noc do domu. Ty też lepiej poinformuj chłopaków. - westchnęłaś, po czym wyjęłaś komórkę i chciałaś zadzwonić. Jak na złość nie miałaś zasięgu, więc napisałaś jej SMS. Na twoje nieszczęście, zaczęły się wypytywania, gdzie jesteś, i dlaczego nie wrócisz na noc. Hyun miał o tyle lepiej, że G-Dragon wiedział o całej sytuacji, kiedy ty nie mogłaś powiedzieć, z kim właśnie przebywasz. Chociaż i tak przyjaciółka by ci nie uwierzyła.
W końcu po całej akcji z uratowaniem kolana, mężczyzna zaniósł cały arsenał, a kiedy wrócił, przez jakiś czas jeszcze rozmawialiście. Potem poszliście po kolei do prowizorycznej łazienki, by się umyć. Może nie była jakaś super ekskluzywna, ale liczyło się to, że chociaż była woda, czysta, a wy mogliście się umyć. Doprawdy, że ten mężczyzna był taki miły. Jak się okazało, mieszkał z małżonką, która wcześniej była na jagodach, i dlatego jej nie widzieliśmy. Kiedy Choi się mył, ty stałaś na środku pokoju nieco zmieszana z upraną spódniczką, i strojem kąpielowym, będąc już ubrana w bokserkę, i spodenkach. Chyba dobrze przeczuwałaś, aby wziąć ze sobą zapasowe ubrania. Szkoda tylko, że nie wzięłaś ze sobą bielizny na zmianę, i pod ubraniami byłaś kompletnie naga. Rozglądając się po pokoju, zastanawiałaś się, jak będziecie spać. Nie wiedziałaś co mężczyzna powiedział starcowi, że jedyna pościel i dwie poduszki były w kanapie, i nic więcej, a to znaczyło, że musielibyście spać oboje na kanapie. Przygryzłaś swoją wargę i zaczęłaś nieco przemieszczać się po pokoju, by zawiesić mokrą spódniczkę, i strój kąpielowy na wieszaku za oknem, na zamontowanych linkach pod nim. Zaczęłaś intensywniej się nad wszystkim zastanawiać. Oczywiście podejrzewałaś, że Choi będzie kazał ci spać na kanapie, jednak... jakoś nie widziałaś tego, by spał na fotelu lub na podłodze. A z drugiej strony, nie widziało ci się spanie z nim na jednym łóżku. Tym bardziej, że ty mimo iż miałaś na sobie ubranie, to pod spodem byłaś naga, a on na pewno będzie paradował w bokserkach. Westchnęłaś ciężko, i opadłaś na fotel, opierając głowę na dłoni, podpartej na łokciu o podłokietnik fotela. Mężczyzna w końcu wyszedł, a ty nie wiedziałaś czy bardziej chcesz go zgromić wzrokiem, czy patrzeć z zachwytem na jego ciało, kiedy wyszedł tylko w bokserkach. Nie wyglądał na skrępowanego, co już w ogóle cię nieco dobijało.
Czym prędzej odwróciłaś wzrok, odchrząkując cicho pod nosem. Momentalnie zrobiło ci się gorąco, a serce zabiło szybciej. Chciałaś już rzucić kąśliwą uwagę, ale nie umiałaś. Kompletnie odebrało ci mowę. Miałaś tylko nadzieję, że te perfidne piersi, nie postanowią zrobić ci psikusa, bo ianczej będzie wszystko widać, kiedy sutki się odznaczą na materiale czarnej bokserki.
- Musimy pomyśleć, jak śpimy. - westchnął w pewnej chwili, i rozwiesił swoją morką koszulkę na wieszaku za oknem, wraz ze spodniami tak, jak i ty wcześniej, siadając w końcu po drugiej stronie stoliczka na drugim fotelu. Bałaś się na niego spojrzeć, czując nieco niekomfortowo. W sumie, może nie do końca, ale twoja wyobraźnia za dużo ci już wizji zaczęła ukazywać przed oczyma.
W końcu oboje ustaliliście, że ty będziesz spała na kanapie, a on mało wiele zdrzemnie się na fotelu, z nogami wyciągniętymi na stoliczek. Przytaknęłaś na to, ale z jednej strony było ci głupio. Serce podpowiadało, byś pozwoliła mu spać obok siebie, i nie marznąć, bo nie miałby czym się przykryć, ale rozum zaraz to wykluczał, wpajając do twojej głowy jakieś chore wizje gwałtów. Tak, prędzej to ty byś go pewnie zgwałciła, po tym, jak go ujrzałaś w samych bokserkach. Jezu, o czym ty myślisz?!
Burza za oknem nasiliła się, więc na wszelki wypadek pogasiliście wszystkie lampki, i zawiesiliście ubrania w domu, by nie zmokły doszczętnie, po czym nieco zmęczeni ułożyliście się na swoich tymczasowych posłaniach. Ty w pierwszej chwili odwróciłaś się w stronę ściany, nie chcąc czuć wyrzutów sumienia, że ty śpisz pod ciepła pierzynką, a on w samych bokserkach na fotelu. Do tego kompletnie nie przykryty. Aż ci ciarki przeszły na samą myśl o tym, i w końcu nie wytrzymałaś.
- Oppa, śpisz? - zapytałaś, patrząc się w stronę rozwalonego na fotelu mężczyznę. Ten po chwili odkręcił nieco głowę w bok, by spojrzeć do tyłu kątem oka.
- Nie, a co? - zapytał, i przekręcił się tak, że patrzył teraz na ciebie normalnie. Nieco speszyłaś się od jego wgapiania się w ciebie z uwagą, mimo iż było już nieco ciemno w pomieszczeniu, i zestresowana, ukrywałś twarz we włosach.
- Bo... bo... - zaczęłaś nieco drżącym głosem, siadając już normalnie na łóżku.
- ,,Bo''? - przygryzłaś nieco swoją wargę, po czym przymknęłaś powieki. Strasznie się denerwowałaś. Nie miałaś pojęcia, jak on to sobie wyobrazi. Raz kozie śmierć.
- Bo nie zasnę, jeśli będziesz tak leżał jedynie w bokserkach na fotelu, kiedy ja leżę pod ciepłą kołderką. - odparłaś, prawie, że na jednym wydechu, patrząc na niego zawstydzona. Twoje serce biło nieco szybciej, a na twoim ciele zaczęły występować ciarki. Mężczyzna przyglądał ci się uwaznie, analizując twoje słowa.
- Czy ty coś sugerujesz?
- Czy to od razu musi być sugestia? - mruknęłaś oburzona, opierając się plecami o ścianę. Wykrzywianie się  na bok, i gimnastykowanie się, by tylko widzieć chłopaka, nie było zbyt przyjemne.
Widząc wzrok chłopaka, spuściłaś ten swój na swoje bawiące się dłonie.
- Przepraszam. - westchnęłaś. - zacznijmy jeszcze raz. - poprawiłaś nieco niechlujnie włosy, i spojrzałaś na niego. Siedział już normalnie. Nieco bokiem do ciebie, bo tylko tak owy fotel mu to umożliwiał. - Chciałam tylko powiedzieć, że nie czuje się w stosunku do ciebie fer, że śpię pod kołdrą, a ty praktycznie... nagi leżysz w nienaturalnej pozycji na tym zapewne niezbyt wygodnym fotelu.
- Yhym, kontynuuj.
- No i pomyślałam, że to raczej nie będzie nic złego, jak tę noc prześpimy razem, w jednym łóżku. Nie chcę być winna za chorowitość w najbliższym czasie któregoś z nas. - westchnęłaś, i nieco niepewnie poklepałaś miejsce przed sobą. - to jak? Położysz się obok? Obiecuję trzyma się blisko ściany, i mieć raczki przy sobie! - krzyknęłaś z hardą miną, na co mężczyzna uniósł nieco brew do góry.
- Eh, a mam inne wyjście? Poza tym, wspominałaś coś, że nas nie lubisz czy coś, wiec nie czuję byś była dla mnie zagrożeniem, maluszku. - uśmiechnął eis nieco wrednie, a w tobie aż wezbrała złość.
- Yah! nie powiedziałam tego, i wcale nie jestem maluszkiem! - mruknęłaś, na co mężczyzna się zaśmiał. Sama też nie mogłaś dłużej się na niego gniewać, i zawtórowałaś mu. W końcu mężczyzna się położył obok ciebie. Od razu poczuł przyjemne ciepło, bowiem faktycznie takie siedzenie, a raczej pół leżenie na fotelu mu nie służyło.
Po kilku chwilach krępacji ,w końcu oboje czuliście się nieco rozluźnieni obok siebie. Nawet ty nie wstydziłaś się już tego, że nic nie masz pod ubraniami. Dużo rozmawialiście na swój temat, jak i inne, nieco mniej ważne. Oboje czuliście potrzebę poznania się bardziej, i już nawet opryskliwe uwagi się skończyły. Potem wszystko poszło szybko, kiedy zauważalnie nieco zadrżałaś, wydając z siebie ten specyficzny dźwięk, wciągania powietrza przez zęby,  kiedy jest człowiekowi zimno. Choi nie zważając na nic, po prostu kazał ci się do siebie przytulić. Przez dłuzszą chwile zastanawiałaś się nad tym, ale widocznie mężczyzna nie lubił niezdecydowanych kobiet, i sam cie przytulił do siebie, twierdząc, że będzie ci cieplej. Nastała chwila ciszy między wami, zrobiło się dziwnie gorąco, a po krótkiej chwili, oboje już smakowaliście nieśmiało swoich ust. Poczułaś, jak T.O.P Ujmuje twój policzek, i nieco pogłębia bardziej pocałunek, robiąc przy tym kolejny krok do przodu. Oboje wiedzieliście, gdzie to wszystko doprowadzi, jeśli nie przestaniecie, ale nie zrobiliście tego. W końcu usiadłaś okrakiem na biodrach mężczyzny, i westchnęłaś w jego usta, kiedy ujął twoje pośladki i nieco ugniatał je, nieco zmuszając, byś się ocierała o niego. Uśmiechnęłaś się pod nosem, stwierdzając ze śmiechem w jego usta, że kompletnie wam odbiło. Mężczyzna zawtórował ci, patrząc na ciebie nieco porządającym wzrokiem. W końcu role się zamieniły, i to on górował nad tobą. W kolejnej dozie pocałunków, pozbyliście się swoich ubrań. T.O.P czule całował twoje nagie ciało, drążąc sobie drogę od szyi, poprzez dekolt, piersi, żebra, brzuch, na podbrzuszu kończąc. W końcu nieco rozchylił twoje nogi i zaczął dopieszczać językiem i ustami twój czuły punkt, jak i nad nim, łechtaczkę. Wiłaś się pod nim z przyjemności, próbując nie pojękiwać zbyt głośno. Mówią, że ściany mają uszy, a ty nie chciałaś, by ktoś was usłyszał.
Mężczyzna był naprawdę opiekuńczy w stosunku do ciebie. Przed włożenie najpierw swojego pierwszego palca w ciebie, z zamiarem rozciągnięcia cię, dobrze nawilżył go śliną. Jak i twoją pochwę, byś nie czuła dyskomfortu, kiedy to po chwili dodał drugiego. To było dziwne, bowiem to był twój drugi raz, a ty się nie denerwowałaś. Czułaś się taka odprężona i spokojna. Może dlatego, że twój pierwszy partner nie podchodził do tego wszystkiego tak poważnie i ostrożnie, jak Choi?
Kiedy mężczyzna stwierdził, że jesteś już odpowiednio rozciągnięta, i podniecona, teraz to ty postanowiłaś się nim zająć. Musiałaś jeszcze nieco bardziej go pobudzić, abyście mogli zacząć to, na co oboje się nieco nastawiliście. Pchnęłaś go na plecy, po czym rozkraczyłaś się i usiadłaś na jego biodrach, skutecznie ocierając się o jego pobudzone prącie. W końcu obdarowując jego nieco umięśniona klatkę piersiową pocałunkami, zaczęłaś się zniżać. Będąc u podbrzusza, ujęłaś nasadę prącia, i wzięłaś się do pracy. Ucałowałaś wpierw żołądź penisa, aby następnie przejechać językiem po całej jego długości. Jak na Azjatów przystało, nie miał za bardzo się czym chwalić, ale niby długość nie ma znaczenia, i czasem ten mniejszy da więcej doznań, niż większy. Jeśli oczywiście mówimy o orgazmie pochwowym.
W końcu wzięłaś go całego do ust, i nie spuszczając wzroku z podnieconego od doznań T.O.P'a, zaczęłaś  go dopieszczać, unosząc równomiernie swoją głowę w górę i dół, pieszcząc również jego prącie dłonią, u nasady.
Kiedy i on był gotowy, kolejny raz zamieniliście się pozycjami, przez co teraz to ty leżałaś na plecach, a Hyun nad tobą. Jakimś magicznym sposobem nagle oboje mieliście prezerwatywy przy sobie. Nie bardzo wierzyłaś w trzymanie  ich w portfelach, jak to ci oznajmił Seunghyun, kiedy zapytałaś, gdzie trzyma, wiec postanowiłaś, że weźmiecie twoją. Po odstawieniu twojej torebki, czarnooki sprawnie otworzył opakowanie, po czym założył na swoje prącie lateksowy kapturek. Splunął na dłoń i otarł ślinę na całej  swojej długości, by wszystko poszło w twoim wnętrzu sprawnie i bez komplikacji w postaci uporczywego dyskomfortu.
Mężczyzna w końcu zaczął w ciebie powoli wchodzić. Odwracał twoją uwagę czułymi pocałunkami, za co byłaś mu wdzięczna, ochoczo je oddając. Kiedy nieco przyzwyczailiście się do siebie, zaczęliście się kochać. Najpierw nieco spokojniej, a potem nieco szybciej, czasem zmieniając rytm, by dryblas nie doszedł za szybko. Jeśli już szaleliście, to chcieliście zaczerpnąć z tego nieco więcej, i dłużej, a nie kilka krótkich minut. W pomieszczeniu jęki mieszały się z cichymi posapywaniami Choi. Wam obojgu było naprawdę dobrze i przyjemnie, i nie żałowaliście tego, do czego między wami doszło. Nawet jeśli po powrocie do domów, wasze drogi miałyby się rozejść. Ta noc po prostu była wasza. Koniec, kropka.
W pomieszczeniu zrobiło się naprawdę gorąco, a wy coraz to bardziej nie wstydziliście się swoich  jęków. Patrzyliście sobie od czasu do czasu w oczy, bowiem T.O.P przeważnie drażnił twoje piersi ustami i językiem. Było ci naprawdę wspaniale i dobrze, i naprawdę nie spodziewałaś się, że sprawy tak się obrócą.
Dostając jakiejś odwagi,  odepchnęłaś od siebie chłopaka, i kiedy ten opadła obok ciebie, usiadłaś sprawnie na jego biodrach po czym nabiłaś się, od razu kołysząc zmysłowo biodrami do tyłu i przodu. Czas zatrzymał się dla was, a wy żyliście tylko chwilą i przyjemnością. Pot perlił się delikatnie na waszych ciałach, na których od czasu do czasu pojawiała się gęsia skórka. W końcu kolejny raz zmieniliście pozycje, i kochaliście się tak, aż do momentu, aż Seung nie zaczął w tobie przyjemnie pulsować. Kazałaś mu wyjść z siebie, po czym obalając go na plecki kolejny raz, zdjęłaś prezerwatywę. Odrzuciłaś ja gdzieś mało wiele na ramę fotela i zaczęłaś stymulować ustami, jak i dłonią kolegę swojego towarzysza dzisiejszej nocy. Kiedy zaczął specyficznie sapać i syczeć, odsunęłaś usta od jego prącia, i skierowałaś na jego podbrzusze. Ten rozlał się tam i nieco na kratce piersiowej, kiedy białą ciecz nieco mocniej wytrysnęła.
- Boże... - sapnął zadowolony, i przypatrywał się ze zdziwioną miną, jak ocierasz jego brzucho końcem kołdry.
- No co? I tak sie nie skapną.
- A czy ja coś mówię? - mruknął, po czym zaśmiał się, przyciągając cie w końcu do ciebie. Okrył was bardziej kołdrą i przytulił cie do siebie bardziej, abyście mogli w końcu iść spać.

5 komentarzy:

  1. Jedyne co ci powiem, to WOW! Zryłaś mi psyche! <333

    OdpowiedzUsuń
  2. Kobieta nie ma torsu, ma piersi lub pierś xDD. A tak to przyjemnie się czytało, nawet jesli to był TOP xDD. Mam nadzieję, że z GDragonem też kiedyś jeszcze ff napiszesz <3

    OdpowiedzUsuń
  3. zgapka z serialu randka z gwiazdą!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. bez przesady,wykorzystałam pomysł z kilkoma motywami,co opisałam w opisie, a nie od A do Z i to nie był serial, tylko film ;)

      Usuń
  4. Oboze cudne😍 Dziewczyno pisz dalej💙💙

    OdpowiedzUsuń