Witam! :)
A więc postanowiłam, że pierwszym na odstrzale będzie Jin z BTS. Zaczynam się z chłopakami zapoznawać, więc pomyślałam, że fajnie byłoby go wziąć pierwszego. Scenariusz dedykowany Olie. :)
Pragnę od razu was przeprosić, że tak długo znowu nic nie dodawałam. Jednak od razu zaznaczam, że z postami pewnie, i tak będzie, jak na razie kiepsko. :( Trudno jest mi teraz ogarnąć dwa blogi, w tym dwa opka i tak dalej. I tak zawieszę przynajmniej NW na jakiś czas, niestety, jak i opko na I blogu. ;/ Do tego dochodzi czasem ten cholerny leń, brak czasu i chwilowo małe komplikacje rodzinne, które no... wyzbywają się tego mojego zapału do pisania... Poza tym jest ciepło, więc człowiek częściej, gdzieś wychodzi, wyjeżdża, i tak dalej.
Co do scenariuszy... napiszę jedynie 6, jak na razie 3, są ''zamówione'' bo niektóre osoby źle zrozumiały i dla spokoju ducha już je przyjmę. XD ( Od razu zaznaczam, że nic nie przyjmuję na daną chwilę! ) Co do one shota... W sumie dostałam 4 propozycje: MinKey, 2Min, KaiSoo i JongKey. Żadna się nie powtórzyła, więc myślę, że one shoty sobie na razie odpuszczę. Jednak jeśli ktoś chce, to niech napiszę, który z tej 4 mu najbardziej odpowiada. Może, jak będę miała większy zapał i mniej do nadrobienia, coś tam kiedyś nabazgram z owym paringiem. Jednak jeśli znowu przynajmniej nie będzie dwóch powtórzeń, to nic nie wybiorę. Wybaczcie, i mam nadzieję, że zrozumiecie, że notki nie będą na razie często się pojawiać. Ciężko jest mi się uporać z tymi wszystkimi zaległościami. Jednak postaram się zrobić wszystko, co w mojej mocy! Aja! Aja! Hwaiting! Keke XD
Co do scenariuszy... napiszę jedynie 6, jak na razie 3, są ''zamówione'' bo niektóre osoby źle zrozumiały i dla spokoju ducha już je przyjmę. XD ( Od razu zaznaczam, że nic nie przyjmuję na daną chwilę! ) Co do one shota... W sumie dostałam 4 propozycje: MinKey, 2Min, KaiSoo i JongKey. Żadna się nie powtórzyła, więc myślę, że one shoty sobie na razie odpuszczę. Jednak jeśli ktoś chce, to niech napiszę, który z tej 4 mu najbardziej odpowiada. Może, jak będę miała większy zapał i mniej do nadrobienia, coś tam kiedyś nabazgram z owym paringiem. Jednak jeśli znowu przynajmniej nie będzie dwóch powtórzeń, to nic nie wybiorę. Wybaczcie, i mam nadzieję, że zrozumiecie, że notki nie będą na razie często się pojawiać. Ciężko jest mi się uporać z tymi wszystkimi zaległościami. Jednak postaram się zrobić wszystko, co w mojej mocy! Aja! Aja! Hwaiting! Keke XD
~*~
-
____, kochanie! Chhakama! To nie tak, jak myślisz! - krzyknąłem za tobą, jednak
ty nie słuchałaś. Po tym, jak usłyszałaś, kiedy mówię do słuchawki: ,,Też cię
kocham najpiękniejsza", wybiegłaś ze łzami w oczach z naszego nowego
mieszkania. Jak zwykle zrozumiałaś coś źle, i nie pozwoliłaś mi na wyjaśnienia -
Cholera jasna. - mruknąłem i niewiele myśląc, ubrałem szybko buty i pobiegłem
za tobą. Żałowałem tego, że oboje mieszkaliśmy na obrzeżach, gdzie jest albo
pełno uliczek, albo krzaków i innych cholernych pierdół. Mimo, iż wybiegłem wręcz za tobą, to i
tak straciłem cię z pola widzenia. Wyjąłem szybko telefon. Ściemniało się, a
tobie zachciało się gdzieś szlajać, bo weszłaś do naszej sypialni w
nieodpowiednim momencie. Jeden sygnał, drugi, trzeci, a ty nadal nie
odbierałaś. W końcu po ostatnim sygnale włączyła się poczta. Przekląłem i złapałem
się za włosy. Ściemniało się coraz bardziej, a ty nadal byłaś dla mnie
nieuchwytna. Zdesperowany szukałem cię dalej. Nie mogłem pozwolić na to, aby ci
się coś stało tylko dlatego, że wszystko źle zrozumiałaś. Pobiegłem do
pobliskiego parku. Lubiłaś tam przebywać. Zauważyłem drobną postać, i dwie
większe.
Nie musiałem się długo zastanawiać, kim była ta pierwsza. Doskonale widziałem fragment twojej przestraszonej twarzy. Wydawało mi się, że nogi ci dygoczą. Nie, ty cała dygotałaś, i miałem wrażenie, że ty zaraz tam zemdlejesz ze strachu. Ruszyłem w twoją stronę.
– Yah, co tutaj się dzieje? - zapytałem, przez co spojrzenia całej trójki, zostało skierowane do mnie. Zmierzyli mnie kpiącym wzrokiem i spojrzeli po sobie.
Nie musiałem się długo zastanawiać, kim była ta pierwsza. Doskonale widziałem fragment twojej przestraszonej twarzy. Wydawało mi się, że nogi ci dygoczą. Nie, ty cała dygotałaś, i miałem wrażenie, że ty zaraz tam zemdlejesz ze strachu. Ruszyłem w twoją stronę.
– Yah, co tutaj się dzieje? - zapytałem, przez co spojrzenia całej trójki, zostało skierowane do mnie. Zmierzyli mnie kpiącym wzrokiem i spojrzeli po sobie.
– Nic ciekawego. Tylko rozmawiamy z koleżanką. –
zaczęli chichotać w najlepsze, a we mnie, aż krew się zagotowała. Znowu
spojrzeli na ciebie, a widząc, że ani drgnąłem, znowu się odwrócili, a raczej
ten najgłówniejszy. Jakby co najmniej był ich pieprzonym szefuniem. – Yah, nie
zamierzasz iść? Mamy ci pomóc? – zapytał pewnie, podchodząc do mnie coraz
bliżej, z myślą, że zacznę się cofać. Jednak ja ani drgnąłem. Stałem hardo i
patrzyłem na nich z obrzydzeniem, a zwłaszcza na tego ich pieprzonego samca
Alfa. Dlatego też byłem zmuszony poczuć tej jebany odór z jego poharatanych
ust, zapewne poniszczonych przez papierosy.
–
Ani, nie trzeba. – uśmiechnąłem się perfidnie do niego, po czym usiadłem na
ławce, przy której stałaś. – Ej~, co zamierzacie zrobić takiej uroczej
dziewczynie? Nie widzicie, że bardzo się was boi?
-
Nie twój interes. – warknął drugi. – Więc spieprzaj stąd. Nie lubimy, kiedy nam
ktoś przeszkadza. - jeden z oprychów o mało co nie zabił mnie wzrokiem ~ przez
co chyba aż ‘’posrałem’’ się w majteczki ~ i pogładził cię przerażoną po
policzku. Aż wręcz zacisnąłem niezauważalnie pięść na materiale spodni. Nikt
nie będzie cię tak dotykał. Tylko ja mogłem.
-
,,Spieprzaj?’’ Oh, jak możesz mówić, tak perwersyjnie?! – jęknąłem i
przyłożyłem dłoń do twarzy, udając rozpacz, zerkając na niego, jak na jakiegoś winowajcę.
W końcu zaśmiałem się i rozłożyłem rękę na całej długości oparcia ławki i przyglądałem się wam wszystkim uważnie.
- Żartowałem. Pasuje wam taki ohydny slang. – posłałem im iście tajemniczy uśmiech.
W końcu zaśmiałem się i rozłożyłem rękę na całej długości oparcia ławki i przyglądałem się wam wszystkim uważnie.
- Żartowałem. Pasuje wam taki ohydny slang. – posłałem im iście tajemniczy uśmiech.
-
Nadal tu siedzisz pajacu? Nie zamierzasz iść?
-
,,Pajacu’’? Łoho, robi się zabawnie! Co będzie następne? Gówniarzu? Dzieciaku?
O, a może… Jebańcu, czy coś? Sugerując się oczywiscie waszym slangiem na czasie.
-
Jin, przestań. – poprosiłaś cichutko, kiedy zauważyłaś, że robi się niebezpiecznie, zwracając przy tym na siebie ich uwagę.
-
Chhakama? Znasz tego dupka?
-
Yah! Tylko nie dupek, co? – mruknąłem. – Co wy macie z tymi wyzwiskami? Eh… co
za niewychowana banda. - zakpiłem, kręcąc
do tego głową z niedowierzaniem.
– Poza tym. – i tu też wstałem. - Jakoś nie przypominam sobie, aby moja NARZECZONA miała takich znajomych. - warknąłem, po czym przeszedłem pomiędzy nimi, szturchając z bara, aby złapać cię za nadgarstek i pociągnąć do przodu. – Idziemy kochanie. – odparłem i pociągnąłem cię. Daleko jednak nie zaszedłem, bo wręcz od razu nas rozdzielili. Oni naprawdę prosili się o lanie! - Yah!
– Poza tym. – i tu też wstałem. - Jakoś nie przypominam sobie, aby moja NARZECZONA miała takich znajomych. - warknąłem, po czym przeszedłem pomiędzy nimi, szturchając z bara, aby złapać cię za nadgarstek i pociągnąć do przodu. – Idziemy kochanie. – odparłem i pociągnąłem cię. Daleko jednak nie zaszedłem, bo wręcz od razu nas rozdzielili. Oni naprawdę prosili się o lanie! - Yah!
-
To twoja narzeczona? – zakpił, oh wielki władca zbirów, przerywając mi tym,
coraz to bardziej grabiąc sobie u mnie tym durnym zachowaniem. - To, jak ty o
nią dbasz, że szlaja się o tej porze sama i to w nawet niebezpiecznym miejscu?
- zagadnął, podchodząc do mnie znowu bliżej. Nosz ile razy mam wąchać ten smród
z jego ust?! Alkohol i papierosy… Cholera mać, nienawidzę tego gówna! Precz o
wielki panie smrodu~!
-
Nie twoja sprawa, a teraz z łaski swojej puść mnie, bo mam pewną sprawę do
obgadania z MOJĄ NARZECZONĄ. - odparłem groźnie,
patrząc na nich w ten sam sposób.
W końcu spojrzałem na ciebie, bardziej z troską. Trzęsłaś się chyba gorzej niż galareta w lodówce. Westchnąłem, i pociągnąłem cię kolejny raz za sobą. Już chciałem coś powiedzieć, kiedy kolejny z tej bandy jełopów się odezwał.
- Obgadać? Czyli co? Lodzik będzie w domowym zaciszu? Może od razu niech z nami również coś "obgada"? - Nie wiem ile przeszliśmy, że puściłem cię i cofnąłem, łapiąc za manatki jednego z nich.
- Nikt nie będzie tak obrażał mojej ukochanej! - warknąłem, po czym uderzyłem z pieści w twarz tego typka tak, że aż upadł na ziemię. Ten spojrzał na mnie chwilowo zamroczony. Zaciągnął nosem niczym rozzłoszczony byk, bądź jakaś stara lokomotywa, po czym zakpił, i spojrzał na mnie wściekłe. Nim się zdążyłem zabrać do ucieczki, poczułem silny ból nosa i fragmentu twarzy. Zatoczyłem się nieco w bok, patrząc na nich spode łba. Tym razem to ja dostałem od niego z pięści. Już wiedziałem, że szamotanina z nimi, to nie przelewki. Nie miałem pewności, czy nie mieli jakiegoś ostrego narzędzia w postaci noża, przy sobie. Szybko się wyprostowałem, i spojrzałem na niego z już trochę zakrwawioną buzią. Uśmiechnąłem się nieco lekko, z kpiną.
Jebaniec przeciął mi wargę i policzek, tym swoim cholernym pierścionkiem cnoty. Akurat czasami sam byłem wybuchowy, więc mu oddałem tak, że aż wpadł i przewrócił się z tym drugim. Korzystając z tego pięknego planu, przez który upadli, chwyciłem cię za dłoń i pociągnąłem za sobą.
W końcu spojrzałem na ciebie, bardziej z troską. Trzęsłaś się chyba gorzej niż galareta w lodówce. Westchnąłem, i pociągnąłem cię kolejny raz za sobą. Już chciałem coś powiedzieć, kiedy kolejny z tej bandy jełopów się odezwał.
- Obgadać? Czyli co? Lodzik będzie w domowym zaciszu? Może od razu niech z nami również coś "obgada"? - Nie wiem ile przeszliśmy, że puściłem cię i cofnąłem, łapiąc za manatki jednego z nich.
- Nikt nie będzie tak obrażał mojej ukochanej! - warknąłem, po czym uderzyłem z pieści w twarz tego typka tak, że aż upadł na ziemię. Ten spojrzał na mnie chwilowo zamroczony. Zaciągnął nosem niczym rozzłoszczony byk, bądź jakaś stara lokomotywa, po czym zakpił, i spojrzał na mnie wściekłe. Nim się zdążyłem zabrać do ucieczki, poczułem silny ból nosa i fragmentu twarzy. Zatoczyłem się nieco w bok, patrząc na nich spode łba. Tym razem to ja dostałem od niego z pięści. Już wiedziałem, że szamotanina z nimi, to nie przelewki. Nie miałem pewności, czy nie mieli jakiegoś ostrego narzędzia w postaci noża, przy sobie. Szybko się wyprostowałem, i spojrzałem na niego z już trochę zakrwawioną buzią. Uśmiechnąłem się nieco lekko, z kpiną.
Jebaniec przeciął mi wargę i policzek, tym swoim cholernym pierścionkiem cnoty. Akurat czasami sam byłem wybuchowy, więc mu oddałem tak, że aż wpadł i przewrócił się z tym drugim. Korzystając z tego pięknego planu, przez który upadli, chwyciłem cię za dłoń i pociągnąłem za sobą.
-
Yah! Ty kurwo, zaraz dostaniesz! - krzyknął za nami. Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym nie strzelił do nich durnej miny.
- Biegniemy! Palli, palli! - powiedziałem do ciebie i pociągnąłem bardziej, przez co musiałaś zacząć biec. Przebiegliśmy pomiędzy krzakami, a potem kawałek przez kilka uliczek, aby ich zgubić. W końcu zaciągnąłem cię w ciemny zaułek, i przywarłem do ściany, zakrywając plecami. Odczekałem, aż nas miną, czując, jak serce mi szybko bije, a nasze oddech są nierównomierne. – Cii… - szepnąłem i przyłożyłem palec do swoich ust, a potem tych twoich, na znak, abyś na chwilę zatrzymała oddech. Tamci pobiegli dalej, przez co spojrzałem na ciebie z ulgą. Patrzyłem na twoją przerażoną twarz, domyślając się z jakiego powodu masz taki, a nie inny wyraz. Wiedziałem, że krwawię, bowiem od dłuższej chwili czułem metaliczny posmak w ustach.
- Biegniemy! Palli, palli! - powiedziałem do ciebie i pociągnąłem bardziej, przez co musiałaś zacząć biec. Przebiegliśmy pomiędzy krzakami, a potem kawałek przez kilka uliczek, aby ich zgubić. W końcu zaciągnąłem cię w ciemny zaułek, i przywarłem do ściany, zakrywając plecami. Odczekałem, aż nas miną, czując, jak serce mi szybko bije, a nasze oddech są nierównomierne. – Cii… - szepnąłem i przyłożyłem palec do swoich ust, a potem tych twoich, na znak, abyś na chwilę zatrzymała oddech. Tamci pobiegli dalej, przez co spojrzałem na ciebie z ulgą. Patrzyłem na twoją przerażoną twarz, domyślając się z jakiego powodu masz taki, a nie inny wyraz. Wiedziałem, że krwawię, bowiem od dłuższej chwili czułem metaliczny posmak w ustach.
– Gwenchana.
To nic… - mruknąłem i syknąłem, kiedy dotknęłaś niepewnie mojego zbolałego
policzka. Nie ukrywałem przed tobą faktu, że mnie boli. Skurwysyn miał dobry
prawy sierpowy. No i , jak wcześniej wspomniałem, zajebisty pierścionek cnoty.
- M-mianhe… - szepnęłaś przestraszona, od razu odciągając z zażenowaniem
dłoń w dół, na co ja westchnąłem. Złapałem ją i objąłem, przeplatając nasze
place. Uśmiechnąłem się do ciebie nieco krzywo, kiedy poczułem ból przy próbie
zrobienia delikatnego uśmiechu. - Jesteś głupkiem, wiesz? Tak się narażać. - mruknęłaś cichutko.
-
Wiem. - zaśmiałem się, po czym nastąpiła pomiędzy nami cisza. - Kochanie, pozwól mi to wszystko wyjaśnić w domu, co? - szepnąłem czule do
twojego ucha, ostatecznie przytulając się do ciebie. Widziałem, że byłaś bardzo
zmieszana i zdezorientowana przez to wszystko. O tym, że owładnął cię strach
nie wspominając. Mimo przeprosin sprzed chwili i trosce o moją twarz, nie
oddałaś uścisku, co mnie zabolało.
- Seokjin, ty krwawisz. - powiedziałaś w końcu cicho, odsuwając mnie tylko ze względu
na to, patrząc z uwagą na moje rany, kiedy ujęłaś mój podbródek i ostrożnie
przekręcałaś głowę. Ja tu do ciebie z wyjaśnieniami, miłością, a ty przejmowałaś się
bardziej moją rozciętą wargą i policzkiem. Kobiety… - Chodzimy do domu, opatrzę
cię. - skwitowałaś znów cicho, i złapałaś za moją dłoń, prowadząc w wyznaczone
miejsce.
-
_____... - powiedziałem cicho - Nie jesteś już zła, że to robisz? – Diametralnie
się zatrzymałaś, jednak nie odwróciłaś już do mnie - Ok, rozumiem. Jesteś zła.
Powiedziałem beznamiętnie i westchnąłem, dalej idąc za tobą grzecznie. W końcu dręczony tym wszystkim, zatrzymałem cię.
- ____, zrozum, że to nie tak, jak ci się wydaje.
Powiedziałem beznamiętnie i westchnąłem, dalej idąc za tobą grzecznie. W końcu dręczony tym wszystkim, zatrzymałem cię.
- ____, zrozum, że to nie tak, jak ci się wydaje.
-
A jak?! - warknęłaś na mnie, pokazując w końcu i łzy, kiedy na mnie spojrzałaś. Moje serce momentalnie ustało, a ja poczułem się tak, jakbym co najmniej wbił ci nóż w serce. Nienawidziłem widzieć twoich łez, przepełnionych goryczą i rozpaczą. Jedynie tolerowałem te od szczęścia, w których było widać było radość, nie cierpienie.
-
_____... - szepnąłem i podszedłem bliżej. Ująłem twoje policzki, ocierając
ślady łez. - Jeśli pozwolisz mi to wytłumaczyć, to powiem ci co, i jak jest. -
odparłem cichym szeptem. – Tylko proszę, uljima. Uwielbiam kiedy się uśmiechasz do mnie w
tak radosny i beztroski sposób. – powiedziałem czułym głosem i musnąłem
niepewnie twoją wargę. Jakby bojąc się odtrącenia.- Saranghae. - dodałem z nadzieją, że te słowa podziałają.
- Arraso, niech ci będzie. W sumie to by było nie fer, gdybym ci na to nie pozwoliła. - odszeptałaś i bez słowa prowadziłaś mnie dalej za rękę.
- Arraso, niech ci będzie. W sumie to by było nie fer, gdybym ci na to nie pozwoliła. - odszeptałaś i bez słowa prowadziłaś mnie dalej za rękę.
- Komawo. - powiedziałem czułym głosem, i uśmiechnąłem się lekko pod nosem,
ciesząc się, że jednak masz trochę skruchy i wyrozumiałości w swoim serduszku.
Kiedy
doszliśmy, okazało się, że z tego wszystkiego zapomniałem zamknąć domu. Na
szczęście nie był on idealnym obiektem odwiedzin dla włamywaczy dzisiejszego
wieczora, i nic nie zostało skradzione.
Usiadłem
się na krześle w kuchni, i czekałem, aż zaczniesz wycierać moją twarz z
zaschniętej już krwi. Kiedy to robiłaś, oboje milczeliśmy. Dopiero zacząłem
syczeć z bólu, kiedy natrafiłaś na moją rozciętą wargę przy kąciku ust.
- Mianhe. - powiedziałaś cicho, nadal trzymając przy sobie pewną urazę na
mnie. Przez chwilę widziałem w twoich oczach jednak troskę, która i tak
odleciała w niepamięć, kiedy specjalnie docisnęłaś wacik do rozcięcia. Ty chyba
serio chciałaś mnie dziś torturować! - W sumie to wszystko teraz powinna zrobić
twoja tajemnicza kochanka, którą kochasz i nazywasz ,,najpiękniejszą". –
mruknęłaś z niesmakiem, tym samym uświadamiając mnie bardziej w moich
podejrzeniach.
Doprawdy
wręcz chciało mi się śmiać na te twoje głupoty. Kobiety właśnie takie były.
Najpierw osądzały, nie pozwalając do końca wszystkiego wyjaśnić. ~ Już nie
wspomnę, że chwilę temu powiedziałaś, że to byłoby nie fer w stosunku do mnie,
gdybyś nie pozwoliła mi się wyspowiadać ~ W końcu obiecały, że możesz się usprawiedliwić, aby na samym końcu znowu zacząć walić, jakieś niestosowne fochy! Typowa kobieta. Robi co innego niż
mówi, eh…
-
M-mwo? – zapytałaś zaskoczona i nieco spłoszona, niczym sarna.
-
Nie ważne, - mruknąłem i odciągnąłem twoją dłoń od mojej twarzy, wychodząc
całkowicie z kuchni. Naprawdę poczułem się nieco urażony. Mężczyźni,
pamiętajcie: Nigdy nie ufajcie kobietom! To zło wcielone! Nawet, jak to wygląda
uroczo i niewinnie!
Wszedłem
do łazienki, zatrzaskując za sobą drzwi. Podszedłem do lustra, i zacząłem
oglądać swoje rany.
-
Cholerny gniot z pierścionkami. – warknąłem, zaczynając przemywać wodą rany. W
pewnej chwili usłyszałem ciche, ale dość słyszalne pukanie do drzwi. Nic nie odpowiedziałem, po chwili widząc w lustrze, jak drzwi się uchylają, a ty ze
spuszczoną głową wchodzisz do łazienki. Mimo, iż miałaś ją opuszczoną, to
doszukałem się nawet w twojej podstawie skruchy.
-
Mianhe, Seokjin. – powiedziałaś cichutko, i niepewnie wtuliłaś się w moje
plecy. – Ostatnio jestem przewrażliwiona, bo zbliża mi się…
-
Nie zwalaj znowu winy na okres. – mruknąłem, domyślając się, że właśnie twoje
usta zmieniły się w wąską linię.
-
Ale to prawda! – mruknęłaś również, odsuwając się ode mnie, z zamiarem
wskoczenia na blat, aby następnie spocząć tam na siedząco.
Spojrzałem
na ciebie nieco niepewnie i podejrzliwie, analizując twoje ostatnio minowe dni.
W końcu dochodząc do wniosku, że jednak możesz mówić prawdę, westchnąłem
zrezygnowany.
- Arraso, przypuśćmy, że ci wierzę. – odparłem, dalej przemywając ranę.
-
Zostaw to. Sama się tym zajmę. – odparłaś, odciągając moją dłoń od rany na
policzku. Zakręciłaś wodę i zeskoczyłaś z blatu łazienkowego. Pognałaś do
kuchni, po chwili wracając z całym medycznym asortymentem. Znowu wskoczyłaś na
blat, po czym przyciągnęłaś mnie do siebie, abym ustał pomiędzy twoimi
zwisającymi i nieco rozchylonymi nogami. Ja oparłem dłonie na zimnej płycie, z
obu stron twojej sylwetki, patrząc jedynie na koszyk z pierdołami medycznymi. W
końcu wzięłaś wacik i namoczyłaś go znowu jakimś odkażaczem. Zaczęłaś delikatnie
przykładać do rysy na moim policzku, dmuchając w owe miejsce, aby mnie nie
szczypało. W końcu spojrzałem na ciebie, uważnie ci się przyglądając,
popadając, jak zwykle w twój urok. Byłaś taka urocza i niewinna, kiedy z troską patrzyłaś na dmuchana ranę, z dzióbkiem z ust, z którego wypuszczałaś powietrze.
-
Wiesz, co do tego wcześniej i w ogóle… - zaczęłaś niepewnie. – To naprawdę
przepraszam, ale wiesz, jakie są kobiety. Chociażby na moim przykładzie.
-
Oj, bardzo wiem. – uśmiechnąłem się nieco słabo, no ale zawsze coś.
-
Wiesz, jesteśmy zaręczeni. Ślub już w planach, a tu nagle przyłapuje cię, jak
mówisz do słuchawki takie słowa. Naprawdę nie pomyślałam, że mogłaby być to
omonim. Nigdy tak do niej przy mnie nie mówiłeś, ani nic.
-
no tak, mianhe. – odparłem po dłuższej chwili namysłu, stwierdzając, że w
większej mierze to jednak był mój błąd.
-
Wiedziałam, że twoja mama mówi do ciebie: kochanie, najpiękniejszy, i tak dalej,
ale nigdy bym nie przypuszczała, że ty… też. - powiedziałaś cichutko, przestając przy
okazji przykładać co mojej rany wacik. Odsunęłaś dłoń i przygryzłaś wargę,
przez chwilę nie wiedząc co ze sobą zrobić.
-
_____... – zacząłem, spoglądając ci w oczy, kiedy to ująłem twój podbródek, i
uniosłem nieco twoją głowę, abyś na mnie spojrzała. – Już wszystko sobie
wyjaśniliśmy, więc nie ma sensu dalej tego roztrząsać. – szepnąłem i
przybliżyłem twarz do tej twojej. Dzieliły nas tylko małe odległości. Czuliśmy
wzajemny oddech, a nasze rozchylone usta już praktycznie stykały się ze sobą. Otarłem się o twój nosek, tym swoim, i w
końcu to ja pocałowałem cię pierwszy. Najpierw był to czuły całus. Dałem sobie
chwilę na spojrzenie ci w oczy, gładząc delikatną skórę twoich policzków. W
końcu pocałowałem cię nieco mocniej i namiętniej, łapiąc twoje dłonie i
wyjmując z nich wacik, jak i płyn do dezynfekcji.
- Arraso. – oderwałaś swoje usta od tych moich jedynie tylko po to, aby to
szepnąć. W końcu oplotłaś mnie nogami w pasie i rękoma na szyi. Albo miałaś
również chęć na to samo co ja, albo jedynie czytałaś mi w myślach.
Bez
najmniejszego problemu dźwignąłem cię i skierowałem do wyjścia z łazienki, a
następnie naszej sypialni. Po drodze pogasiłem na ślepo zbędne światła, i
zakluczyłem drzwi, przez co śmiałaś się cichutko.
-
Twoje nawyki, ciągłego sprawdzania drzwi, czy są zamknięte, jak i gaszenia
niepotrzebnego światła w pomieszczeniach, chyba nigdy z ciebie nie wyjdą. –
kolejny raz zachichotałaś do mojego ucha, całując subtelnie szyję, wplatając dłonie w moje włosy, i nieco je mierzwiąc.
-
Bardzo śmieszne. Przynajmniej cię nikt nie porwie. Doceń moje starania. –
mruknąłem i zacisnąłem automatycznie dłonie na twoich pośladkach, przez co
jęknęłaś cichutko.
-
Oj, dobrze, już dobrze, no. – spojrzałaś mi w oczy pogładziłaś moje policzki. – Saranghae. –
szepnęły twoje usta, a moje serce zabiło wręcz szybciej.
-
Też cię kocham. – odwzajemniłem twoje uczucia, w końcu wchodząc już z tobą do
naszej sypialni. Położyłem cię ostrożnie na naszym ogromnym łóżku i
zagnieździłem się pomiędzy twoimi udami, zaczynając pieścić ustami twoja szyję,
linię szczęki i obojczyki.
-
Jin?
-
Hmm? – mruknąłem, rozpinając w kompletnie innej kolejności guzik twoich spodni
i rozporek, robiąc ci w międzyczasie malinkę nad obojczykiem.
-
Ale… naprawdę nie masz kochanki? – zapytałaś nieco zaniepokojona. W sumie,
chyba kobiety już tak miały, że jeśli chodziło o inne kobiety, to nie było żartów.
Nawet jeśli to były matki. A kto wie, czy akurat nie mogłem jej zdradzać z nią?
Ludzie są dziwni czasem, i takie historie się zdarzają. Ostatnio nawet
czytałem, że trzydziesto iluś letni koleś, miał dziewczynę w postaci dziewięćdziesięciojednoletniej
staruszki! Faktycznie, miłość jest ślepa, albo ten koleś był zaślepiony majątkiem
owej staruszki, która lada chwila mogła kopnąć w kalendarz. Kto tam wie?
Zaprzestałem pieszczot, i spojrzałem
na ciebie ze zmarszczonym czołem. Pokiwałem głową rozbawiony i cmoknąłem cię
czule w usta.
-
Kochanie… - zacząłem, dając ci pojedyncze całusy w usta. – Jeśli mi nie wierzysz,
to jutro na obiadku rodzinnym sama mama ci o tym powie. Co ty na to? –
przygryzłaś wargę, a ja patrzyłem rozczulony na twoje słodkie, psie oczka,
które się tak we mnie niepewnie wpatrywały.
-
Um, ufam ci, ale sprawdzę, ok? Tak, dla świętego spokoju tego cholernego kobiecego
ducha. – mruknęłaś, wplatając delikatnie dłoń w moje włosy, aby je zacząć
nieporadnie mierzwić. Uśmiechnąłem się tylko na to, i zacząłem cię powoli
rozbierać, dopieszczając pocałunkami w okolicach szyi i dekoltu. W końcu kiedy
leżałaś przede mną naga, i ja się rozebrałem, chłód lizał bezwstydnie nasze
nagie ciała, przyprawiając o gęsia skórkę na ciele.
-
Jesteś taka piękna. – szepnąłem, kiedy całowałem cię po piersiach i brzuchu,
rękoma wodząc po twoich udach i bokach pośladków. Spojrzałem na ciebie. Rumieniłaś
się, jak zawsze, jednak patrząc na mnie tym seksownie płomiennym wzrokiem. Uśmiechnąłem
się i zawisłem nad tobą, całując czule w usta. – Pewnie nie wyjdzie bez
prezerwatywy? No wiesz, skoro, i tak okres ci lada chwilę przyjdzie.
- Ani. – szepnęłaś hardo, kręcąc do tego głową. Przygryzałaś teraz tak nieco perwersyjnie
czubek palca wskazującego, pieszcząc jedna dłonią swoją lewą pierś. Wręcz od
razu poczułem, jak fala gorąca nawiedza moje ciało, a przyjemne mrowienie w
podbrzuszu nakręca mnie coraz bardziej. W sumie nie tylko mnie, bo i mojego
członka, który zaczął lekko się unosić i opadać. Doprawdy… co za dziwny narząd.
Wiedząc,
że bez zabezpieczenia się nie obejdzie, wstałem z łóżka i kucnąłem przed szafką
nocną, wyjmując z niej listek z prezerwatywą i lubrykant. W końcu wróciłem na
łóżko z tym wszystkim, przystępując najpierw do nałożenia prezerwatywy, a potem
wylania nieco lubrykantu na palce. Kolejny raz nachyliłem się nad tobą, całując
czule i namiętnie w usta. Włożyłem wpierw w ciebie jednego palca, na co
stęknęłaś, czując ogarniający cie wewnątrz chwilowo nieprzyjemny chłód. Po
kilku ruchach dołączyłem drugiego, wdrążając
język do twojego podniebienia. Kiedy tak się całowaliśmy, ja cie rozciągałem,
ty nieśmiało ujęłaś moje prącie, stymulując je nieco, aby było bardziej
twardsze. W pokoju roznosiły się ciche sapnięcia i stęknięcia, wywołane u nas
obojga przyjemnością. W końcu wyjąłem z ciebie palce, i ponowiłem ruch z
nawilżaniem. Tym razem padło na moje prącie osłonięte lateksowym kapturkiem.
Kiedy wszystko było już gotowe, chwyciłem nasadę prącia, i wraz z pochylaniem
się do ciebie, zacząłem w ciebie stopniowo wchodzić. Stęknęłaś nieco, i
zacisnęłaś palce na moich barkach. Patrzyłaś mi prosto w oczy, i wodziłaś
opuszkami palców po mojej twarzy, kiedy tak nad tobą leżałem.
– Pocałuj, i możesz zaczynać. – poprosiłaś, gładząc mnie po plecach, jak i pośladkach, przez co nieco rumieniłaś się przez to. Uważałem, że to było na swój sposób urocze zachowanie.
– Pocałuj, i możesz zaczynać. – poprosiłaś, gładząc mnie po plecach, jak i pośladkach, przez co nieco rumieniłaś się przez to. Uważałem, że to było na swój sposób urocze zachowanie.
W
końcu po chwili namiętnych pocałunków i powolnych ruchów biodrami, abyś się przez
tą chwilę przyzwyczaiła, zszedłem z pocałunkami na twoją pierś, przyspieszając
minimalnie tempa. Nie chciałem dzikiego seksu.
Lubiłem kochać się z tobą wolno, zmysłowo, ukazując wszelakie uczucia do
ciebie. Nie tylko pożądanie, bo co to za miłość oparta tylko na tym? Żadna…
Ująłem
twoje pośladki, dociskając cię do siebie bardziej abyś czuła mnie w sobie
jeszcze lepiej. Nie łudziłem się nad tym, że dostaniesz orgazmu po tym, bo mało
która kobieta go miała, przez taki stosunek. Nie bez powodu większość kobiet go
udaje, aby tylko bardziej podrajcować mężczyznę, i wkręcić mu, jaki to on nie zajebisty, bo doprowadził ją do szczytowania. Gdyby kobiety nie umiały i w
tym kłamać, świat byłby lepszy, no i seks dla obojgu stron. Chociaż... raczej bym się nad tym jeszcze zastanowił.
Moje
rozchylone usta wypuszczały gorące powietrze na twoją lekko wygiętą szyję. Dłonie
wodziły po nagim ciele, dając ci bezpieczeństwo. Na naszych ciałach perlił się
leciutki pot, w formie jedynie małych drobinek, przez co nasze ciała błyszczały
się w świetle wpadającej do pokoju łuny księżyca. Przyspieszyłem nieco, przez
co pojękiwałaś częściej, przy każdym kolejnym ruchu. Objęłaś moje biodra
łydkami, i zaczęłaś nieco drapać po plecach.
Wyginałaś się nieco, oddychając szybko, a ja z fascynacją drażniłem twoją skórę, to na szyi, piersiach i obojczykach.
Wyginałaś się nieco, oddychając szybko, a ja z fascynacją drażniłem twoją skórę, to na szyi, piersiach i obojczykach.
-
Um, szybciej. – poprosiłaś, wręcz dociskając mnie swoimi nogami do siebie
bardziej. Posłusznie przyspieszyłem, wpijając się w twoje usta, i całując nieco
łapczywiej i z pazurem. Jednak tobie było mało. Przekręciłaś nas, siadając na mnie z cichym syknięciem i jękiem. - Wiem, że wolisz wolniej, bo bla, bla, bla, ale chcę dziś szybciej. - patrzyłem na ciebie z dezorientowaną miną. Twoja twarz wykrzywiała się w podnieceniu i rozkoszy, kiedy to ślamazarnie unosiłaś się i opadałaś. Mimowolnie uniosłem dłonie, wodząc nimi po twoich nagich plecach.
Z każdą chwilą pokój ogarniało coraz więcej erotyzmu i gorąca, jakie wydobywało się z naszych ciał i ust, przez przyśpieszone oddechy. Jęki odbijały się bezwstydnie o ściany naszego domu, na obrzeżach miasta. Na nasze szczęście w małym zaciszu, bowiem sąsiedzi już chyba by nie wytrzymywali czasem naszych zabaw. Kiedy oczywiście coś nas wzięło, na takie konkrety.
Z każdą chwilą pokój ogarniało coraz więcej erotyzmu i gorąca, jakie wydobywało się z naszych ciał i ust, przez przyśpieszone oddechy. Jęki odbijały się bezwstydnie o ściany naszego domu, na obrzeżach miasta. Na nasze szczęście w małym zaciszu, bowiem sąsiedzi już chyba by nie wytrzymywali czasem naszych zabaw. Kiedy oczywiście coś nas wzięło, na takie konkrety.
W
końcu zmieniłem pozycję, bowiem zacząłem czuć, że niedługo dojdę. Przytuliłem się do ciebie bardziej, obejmując jako tako twoją głowę
ramionami, i
przyspieszyłem nieco.
Oddychałaś coraz szybciej. Ja również, czując, że koniec jest bliski. Kilka szybszych pchnięć i wydałem z siebie bezgłośny jęk, a potem sapnięcie. Bezwstydnie wsunąłem dłoń pomiędzy nasze ciała, zaczynając dręczyć twoją łechtaczkę. W końcu zsunąłem się nieco niżej, znacząc mokre ślady od pocałunków. Dorwałem się ustami do twojej łechtaczki,wychodząc przez to z ciebie, przez co zaczęłaś stękać i również bezwstydnie coś wykrzykiwać. Mój sprawny język drażnił cię, a dłonie masowały krągłe piersi. Czułem, jak mocno zaciskasz włosy na mojej głowie, o mało ich nie wyrywając. Jednak, chyba mogłem ci to wybaczyć. Najwyżej zwalę na ciebie, jak będę w ta,tych miejscach nagle ''jakimś cudem'', łysy.
Tobie też nie wystarczyło długo, abyś się spięła, wygięła kręgosłup w łuk, i perfidnie jeszcze mocniej ścisnęła mnie za włosy, ciągnąc nieco. Boże, co za demon! Takie niepozorne i spokojne urocze coś było z ciebie, ale co do czego, to chyba strach się bać.
Przez doznany orgazm straciłaś na chwilę głos, kiedy to jęk utkwił ci w gardle. W końcu również sapnęłaś, mogąc w końcu wydobyć z siebie jęk.
Oddychałaś coraz szybciej. Ja również, czując, że koniec jest bliski. Kilka szybszych pchnięć i wydałem z siebie bezgłośny jęk, a potem sapnięcie. Bezwstydnie wsunąłem dłoń pomiędzy nasze ciała, zaczynając dręczyć twoją łechtaczkę. W końcu zsunąłem się nieco niżej, znacząc mokre ślady od pocałunków. Dorwałem się ustami do twojej łechtaczki,wychodząc przez to z ciebie, przez co zaczęłaś stękać i również bezwstydnie coś wykrzykiwać. Mój sprawny język drażnił cię, a dłonie masowały krągłe piersi. Czułem, jak mocno zaciskasz włosy na mojej głowie, o mało ich nie wyrywając. Jednak, chyba mogłem ci to wybaczyć. Najwyżej zwalę na ciebie, jak będę w ta,tych miejscach nagle ''jakimś cudem'', łysy.
Tobie też nie wystarczyło długo, abyś się spięła, wygięła kręgosłup w łuk, i perfidnie jeszcze mocniej ścisnęła mnie za włosy, ciągnąc nieco. Boże, co za demon! Takie niepozorne i spokojne urocze coś było z ciebie, ale co do czego, to chyba strach się bać.
Przez doznany orgazm straciłaś na chwilę głos, kiedy to jęk utkwił ci w gardle. W końcu również sapnęłaś, mogąc w końcu wydobyć z siebie jęk.
-
Boże, Jin… - szepnęłaś, wodząc dłońmi po piersiach i brzuchu. – Chyba robienie
mi dobrze wyszło ci lepiej, niż zazwyczaj. – zaśmiałaś się, patrząc mi w oczy,
kiedy położyłem się ostrożnie nad tobą.
-
Praktyka czyni mistrza, skarbie. – zaśmiałem się i pocałowałem cie czule w
czoło.
- No i mianhe. Nie chciałam cię tak mocno ciągnąc za włosy. - powiedziałaś z zawstydzeniem i skruchą, przygryzając nieco wargę.
– Nic się nie stało. Najwyżej potem nie marudź, jak wyłysieje. - zaśmiałem się.
- Yah! - mruknęłaś, jednak wystarczyłą chwila, by i twój chichot rozprzestrzenił się po pokoju.
- Chodźmy spać. Jestem zmęczony. – mruknąłem, obalając się na bok i przyciągając blisko siebie, wręcz wtulając w swoje rozgrzane ciało.
- No i mianhe. Nie chciałam cię tak mocno ciągnąc za włosy. - powiedziałaś z zawstydzeniem i skruchą, przygryzając nieco wargę.
– Nic się nie stało. Najwyżej potem nie marudź, jak wyłysieje. - zaśmiałem się.
- Yah! - mruknęłaś, jednak wystarczyłą chwila, by i twój chichot rozprzestrzenił się po pokoju.
- Chodźmy spać. Jestem zmęczony. – mruknąłem, obalając się na bok i przyciągając blisko siebie, wręcz wtulając w swoje rozgrzane ciało.
-
Ty zmęczony? Jezu, jak tak dalej pójdzie, to wyjdzie tak, że wyjdę za mąż za
dziadka! Ja tryskam energią! – powiedziałaś z hardą miną, przez co ja jedynie
patrzyłem na ciebie słabo, i pewnego rodzaju politowaniem.
- Ne, ne… Czyli mam wziąć sobie starszą? – mruknąłem, przymykając już powieki, i
całując cię czule w czoło.
-
No wiesz! – mruknęłaś oburzona, lekko uderzając mnie pięścią w pierś. W końcu
zaśmiałaś się i wtuliłaś we mnie mocno. – Sarnaghae, Jin.
-
Ja ciebie również. – odparłem, i po chwili zasnęliśmy oboje, wtulenie w siebie
mocno.
Jeeeejuuu strasznie dziękujee <33333 Wielbieeee *.*
OdpowiedzUsuńDziękujeeeeee.! ^,,,^
Proszę! ^^ Ciesze się, że się spodobało. ^^
UsuńOmooo cudowne. Nie wiem jak opisać ten scenariusz. Świetny? Wspaniały? Uroczy? Za mało przymiotników ;_; Jin bohater a potem Jin bóg seksów. Świetne połączenie
OdpowiedzUsuńKiedyś takie FF były zaznaczane +18 , heh robię się stara chyba, ale przeraża mnie ten obniżający się prób wiekowy do tych spraw...a sam one shot genialny!! Uroczo się o nią martwił a scena łóżkowa mrrr kurde chcę by moje przyszłe kochanie tak o mnie dbało <3
OdpowiedzUsuńTo było genialne :D jak też jestem tykającą bombą przed ekhm no wiecie ... XD
OdpowiedzUsuńTakie nieporozumienie przez rozmowę z matką X3 no to taki maminsynek, co? >_< a na koniec tak seksownie się zrobiło, tak gorąco... ahhh ~ może ja kiedyś też znajdę takiego Jin'a :D Może ~ :*
Bardzo mi się podobało, życzę weny na kolejne takie cudeńka <3
ahhhhh niesamowite <3
OdpowiedzUsuńserce mi waliło jak nie wiem co xd
A Jin taki cudny <3