Prace zamieszczone na tym blogu są mojego autorstwa. Uszanuj moją pracę, jak i czas spędzony na pisaniu tego, i nie umieszczaj ich na innych stronach! Dziękuje! :D

środa, 2 kwietnia 2014

Nuhreul Wonhae III

No i wszystkie zamówienia zostały zrealizowane. ^^ Teraz zamierzam skupić się bardziej na tym opowiadaniu. Jednak, to nie oznacza, że nie trafi się taki motyw, że dopadnie mnie wena i dodam jakieś yaoi, czy coś. :) To będzie w sumie zależało w głównej mierze od czasu, który mnie nie lubi. No i mam maturę w tym roku, więc zrozumiecie mnie na pewno. ^^
Edit.: Przynajmniej do końca matur, na chwilę zawieszam bloga. ;/ Niestety, ze względu iż zaraz one nastąpią i mam je wręcz na początku maja, to nie mam kiedy pisać, chociażby przez ostatnie egzaminy, jakie muszę pozdawać w ten weekend. =.= Także przepraszam i proszę o wyrozumiałość moi kochani. Wytrzymajcie i nie zapomnijcie o mnie. :P Może jednak zdarzyć się tak, że jednak dodam coś szybciej, ale wole nie obiecywać i tak dalej... Jednak jestem pewna, że jak skończy sie szkoła, to jakis czas znajdę na pisanie czegoś. Przecież nie będę zakuwać 24/ h, co nie? -.- Mój mózg, by tego, chyba nie wytrzymał. XD
ok, koniec gadania. Tymczasem do tego czasu, aż nic się nie pojawi i moje życie nabierze wolności, zostawiam was z kolejnym rozdziałem NW. Trzymajcie się i do zobaczenia później~. <3



Stałam tam, jak słup soli i wpatrywałam się tępym wzrokiem w osobę, którą widziałam chwilę temu. No może nie taką chwilę, no ale… Nie mogłam uwierzyć, że to On kupił ten domek! Do tego jeszcze sam! Co innego, jakbyśmy były to ja i Taeyeon! Z którą dzieliłabym się czynszem na pół i może jakoś dawałybyśmy sobie radę ze spłacaniem. Nie umiałam sobie wyobrazić, jak On mógłby sam utrzymać takie duże mieszkanie, bo do malutkich nie należało. W sumie pochodził z zamożnej rodziny, więc… Nie, nie, nie! Na pewno zamiast brania od rodziców pieniędzy na utrzymanie tego, istniała opcja chociażby udostępnienia pokoi do wynajęcia. Tak, na pewno tak by było. On mimo iż pochodził z bogatszej rodziny, to nie wyglądał na szczycącego się tym. 
- Baekhyun? Dlaczego ty...? - zaczęłam, patrząc na niego oniemiałym wzrokiem. Jakbym co najmniej widziała  coś niezwykłego, albo bardziej niewyobrażalnego.
- Och , jaka szkoda no… Wyprzedziłeś nas oppa. - Taeyeon, jak zwykle wtrąciła mi się w słowo, próbując z całych sił wymusić śmiech i pokazać, że to jej nie załamało. Jednak ja wiedziałam, co tak naprawdę w niej teraz siedzi i, że to tylko gra.  Wystarczająco długo ją znam, aby znać również już na tyle dobrze jej zachowanie.  Cóż się dziwić, że zapewne, aż się w sobie gotowała. Przecież właśnie został kupiony jej wymarzony dom! Do tego przez chłopaka z którym byłam dzisiaj na… A właśnie. Czy to nie była, jakby... randka? Dopiero, to teraz do mnie doszło. Dla nas mogło to wyglądać, jak zwykłe spotkanie dwóch nieznajomych osób, jednak dla kogoś innego, jak randka. Dobra, to jest dziwne…Muszę stanowczo zaprzestać filozofowania, więc wracając do mojego marudzenia... nie spodziewałam się, że kiedy mówił, że szuka mieszkania, tak naprawdę był już umówiony. Do tego w tym samym miejscu co my! Dzień i czas spotkania, już nawet nie poruszam… Przypadek?
- To wy się znacie? - Przedstawicielka zaczęła lustrować uważnie całą naszą trójkę. W pomieszczeniu zapadła cisza. Zbyt długa i cicha, jak dla mnie. Miałam wrażenie, jakbym co najmniej ogłuchła z tego szoku. A może tak było naprawdę? Cała atmosfera przybrała takiej gęstości, że tylko brakowało iść komuś po nóż do kuchni, i podjąć próbę ukrajania jej. Tak, to zabrzmiało tak… niemądrze co nie? No cóż, nigdy nie uważałam się za nie wiadomo, jak mądrą osobę, a chyba suche żarty był u mnie na początku dziennym. Spędzanie tyle czasu z Taeyeon robi swoje.
Spojrzałam na przyjaciółkę, nie wiedząc co odpowiedzieć. Ona chyba też tego nie wiedziała, bo stała nieobecna, patrząc się na jakiś tylko jej znany punkt. Gdzieś z dala od wpatrujących się w nas osób. Miałam ochotę ją przytulić, bo nie umiałam patrzeć na nią smutną wiedząc, że ma czasem niezdrowo poukładane w tym swoim tęczowym mózgu. Praktycznie udało jej się coś znaleźć i to w naprawdę przystępnej cenie, jak na taki duży domek, a tu okazuje się nagle, że jest już kupiony, i do tego przez Baekhyuna. No cóż, jak to mówią: ,, Life is brutal ’’, a my nic z tym nic możemy zrobić. W sumie, to zdziwiłam się, że do tego czasu jeszcze nikt nie zdążył go kupić. Z tego co wiem, to ludzie wnet polują na takie okazje niczym wygłodniałe zwierzęta na swoje nieumyślne ofiary. Teraz powinna toczyć się zacięta walka o niego, a jak na razie jesteśmy tu tylko my. Ja, Taeyeon i Baekhyun. Jednak najlepsze jest to, że cała ta obniżka trwa już trzy dni! Niby nie dużo i zawsze jest opcja, że ktoś jeszcze się zastanawia - bo w sumie kupno takiego budynku to grubsza sprawa -, ale ja się pytam... Gdzie do jasnej cholery są zainteresowani klienci? W takim przypadku powinni walić drzwiami i oknami! A może tak naprawdę okaże się potem dlaczego tego nie robią, ponieważ tu straszy lub grasuje jakaś mafia o której nie mamy bladego pojęcia? Wiedziałam, że jest tu naprawdę podejrzanie spokojnie i chicho.
Znowu popatrzyłam na neutralną minę Tae. Tym razem jednak łapiąc jej spojrzenie, zrobiłam to błagalnym wzrokiem, aby coś wymyśliła. Ona zawsze była dobra w wymyśleniu wyjścia z takich sytuacji. Poza tym, skoro tak bardzo chciała ten domek, to niech teraz o niego walczy, a nie stoi, jak zaczarowana. Czekając na jakieś tchnienie w nią pomysłu, przez jakiegoś tęczowego jednorożca z krainy latających prosiaczków i gadających zegarków! Boże, co za dziewczyna...
Westchnęłam niezauważalnie, kiedy w dalszym ciągu nie reagowała, co było do niej niepodobne. Biedna widocznie, aż tak się załamała tą wieścią, że już sama tak naprawdę nie wiedziała co ma począć, jak tylko wpatrywać się w jakiś punkt za, hmm…  chyba ramieniem szatyna. Już zawczasu zapiszę sobie w głowie, aby po drodze zajechać po jakieś słodycze, które za każdym razem poprawiały jej humor. No i podejrzewam, że, jak dodam do tego moje cappuccino z pianką, to już w ogóle wróci jej ta, aż za duża energia.
Mój wzrok również jakoś tak samoistnie powędrował w stronę Jego sylwetki, a ja oczekiwałam, że widząc to, chociaż w końcu on się odezwie…
- Można tak powiedzieć. - Oznajmił w końcu, uśmiechając się do nas przyjacielsko...
...co nie uszło uwadze jego przedstawicielowi, który popatrzył na niego badawczo, a potem na nas, w naprawdę przerażający sposób. Miałam wrażenie, że od tego jego spojrzenia w pomieszczeniu zrobiło się jakoś tak... chłodniej? Kurczaki, jeszcze chwila i zamrozi nas tym wzrokiem! W ogóle ten gburowaty facet zachowywał się tak, jakby był gotów walczyć o dominację nad jakimś terytorium, którym w danym przypadku był ten dom, i za wszelką cenę najlepiej nie pozwolić nam go kupić.Doprawdy, ludzie są dziwni.
-No cóż dziewczęta… Mój klient was niestety wyprzedził, więc kiedy będziemy podpisywali umowę, wy będziecie musiały szukać dalej. - Chyba starał się być uprzejmy, ale coś mu nie wyszło. Kiedy zaczął pisać coś w zeszycie, wpatrywałam się zachłannie w długopis z myślą, aby się nim najlepiej udławił. Chłopak spojrzał na niego pytająco, następnie w dół na swoje buty i zrobił zamyśloną minę, jakby coś zaczął rozważać. Miałam nadzieję, że nie fakt czy jego białe adidasy czasem gdzieś się nie pobrudziły.
- Nie koniecznie muszą… - Dodał szybko, patrząc w naszym kierunku z tajemniczym błyskiem w oku. Nie ukrywam, byłam bardzo otwarta na propozycję, jaka w danym momencie krążyła w jego głowie. Tym bardziej, iż po jego minie miałam małe podejrzenia co do jego planów. Jednak wolałam nie cieszyć się na zapas, że prawdopodobnym było to, iż będzie chciał nam udostępnić chociażby jeden pokój. - Jeśli byłaby możliwość, to chciałbym, aby zamieszkały tu ze mną, i może nawet były współwłaścicielkami? Jeśli oczywiście to możliwe. - Mimo iż właśnie takie podejrzenia co do jego tajemniczego uśmiechu chodziły mi po głowie, to i tak moje oczy skierowały się z namalowanym zaskoczeniem na twarzy w stronę Taeyeon, na której ustach pojawił się jakże mi dobrze znany uśmiech euforii. W sumie to jej się nie dziwie, bo sama czułam w środku pewną radość i chęć przytulenia go za to najlepiej od razu. Może z tym przytulaniem się powstrzymam - co będzie trudne bowiem jestem ich maniakiem - jednak naprawdę byłam mu wdzięczna, że pomyślał o nas. Powiedziałam mu w jakiej jesteśmy ‘’świetnej’’ sytuacji, a on przez to postanowił nam pomóc! Serio… to chyba naprawdę musi być jakieś przeznaczenie! Tylko nachodzi pytanie, czego konkretnie będzie dotyczyło?
- Jest pan pewien? Dla mnie nie będzie problemu zabrania dziewczynek, nawet teraz, aby pokazać czegoś innego.
- Ależ oczywiście! Akurat je znam… Um, to znaczy, bardziej tą niższą, prawda Ania? - Śledziłam uważnie każdy jego krok, kiedy to zaczął przemieszczać się po salonie i rozglądać po nim. W końcu ustał obok nas. Od razu poczułam tą odurzającą woń jego delikatnych perfum, jak wtedy, kiedy uchronił mnie od upadku. Przypominając sobie przy okazji jego delikatny dotyk, i te spojrzenie czarnych tęczówek. Nieśmiało uśmiechnęłam się do niego i kiwnęłam głową z dezaprobatą, czując, jak jego palce przyprawiły w ruch moje ciemne włosy na czubku głowy.
- Ajuma, i tak planowałem podać informacje do Internetu w sprawie wynajmu dwóch pokoi, ponieważ wiem, że długo bym nie pociągnął, utrzymując ten dom samemu. - Mówiąc to, ciągle patrzył się na nas, uśmiechając się, powiedziałbym, że troskliwy i zaufany sposób. 
W sumie, jak wcześniej było wspomniane, wiedział o naszej dotychczasowej sytuacji, i pewnie dlatego to zaproponował.
Przedstawiciele odeszli od nas kawałek, a po chwili rozważań pomiędzy sobą na temat tego wszystkiego uznali, że to dobry pomysł. Nie minęła chwila, a ja wraz z Taeyeon, dusiłyśmy się wręcz nawzajem w niedźwiedzim uścisku. Ciesząc się, jak małe dzieci, że choć trochę udało nam się wyratować tyłki. Musiało to naprawdę komicznie wyglądać, bo bekon – a co, będę go tak czasem nazywać – zaczął się z nas śmiać, jak i po chwili przedstawiciele. Uwierzcie mi, że to był dziwny widok, widząc, jak ten gburowaty typek śmieje się z naszej reakcji. No cóż, teraz tylko zostanie ogarnięcie szkoły, aby móc zacząć tutaj nowy rok, gdy tam zaliczymy wszytko, jak i znalezienie jakiejś pracy. Niestety, ale za coś trzeba będzie opłacać rachunki.
W momencie, gdy tamci zaczęli sporządzać specjalne dokumenty, Byun wziął nas na górę, aby pokazać resztę domu. Byłam taka podekscytowana, że dosłownie każdy szczegół, jak chociażby białe drzwi od pokoi, przyprawiały mnie o wielką euforię. Zdecydowanie jestem dziwna... Owe drzwi znajdowały się naprzeciwko schodów w niedużym, podłużnym korytarzu, zaledwie oświetlonym wątłym światłem, wpadającym przez okno znajdujące się po prawej stronie owego pomieszczenia. Wrota były rozstawione jeden przy drugim, w średnich od siebie odległościach. I tylko te czwarte prowadzące do nawet obszernej łazienki - która nawiasem mówiąc była już prześlicznie urządzona - znajdowały się od razu na lewo, na przeciwko jednego z pokoi, jak tylko się wchodziło schodami na górę. Na piętrze tylko ona była już urządzona, jak i korytarz. Reszta średniej wielkości pokoi - w sam raz dla jednej osoby - była jeszcze w surowym stanie.
- I jak wam się podoba? – zagadnął, opierając się ramieniem o ścianę przy wejściu. Kiedy na się do niego odwróciłam, nasze spojrzenia spotkały się. Chyba przez tę chwilę dopóki się nie uśmiechnął, a ja oprzytomniałam, straciłam moc panowania nad swoim ciałem, które wręcz znieruchomiało, jakby było sparaliżowane.
Boże… niech on przestanie zabijać mnie tym swoim tajemniczym uśmiechem!
- Jest tu naprawdę ładnie. – skwitowałam niemalże od razu odwracając onieśmielone spojrzenie na Lee, która nawet nie raczyła odpowiedzieć, bowiem kraj wiecznego szczęścia pochłonął ją na amen. Baekhyun patrząc z rozbawieniem na wędrującą dziewczynę po pokoju, nawet chyba nie miał zamiaru przeszkadzać jej tej wspaniałej zabawy uśmiechania się od ucha do ucha. Niczym naćpany hindus do shishy. Naprawdę chyba zacznę coraz to poważniej rozważać zapisanie jej na jakąś kurację leczniczą.
- Ania! – krzyknęła nagle, a ja aż się wzdrygnęłam przerażona. Podbiegła do mnie i chwyciła za dłonie, patrząc niczym bezbronny szczeniaczek. Przeczuwałam, że coś jej chodzi po głowie i to było nic innego, jak…
- Co wy na to, aby Ania zaprojektowała i pomalowała nasze pokoje? – wiedziałam. Wiedziałam, że takie coś w końcu kiedyś wyjdzie z jej ust na światło dzienne po tym, jak tylko zdradziłam jej, że czasem malowałam pokoje u siebie w Polsce. Mój ojciec był, a raczej nadal jest pracownikiem robót wykończeniowych i nauczył mnie paru potrzebnych w tym fachu podstaw, odkąd sięgam pamięcią. Jak widać, Taeyeon bardzo zafascynowana tym faktem i moimi zdolnościami artystycznymi – pokazałam jej parę zdjęć ukończonych przeze mnie pokoi – postanowiła to w końcu wykorzystać. Mam dla was radę i zapamiętajcie ją na przyszłość: nigdy, ale to przenigdy nie wspominajcie za wiele o takich zdolnościach, jak i innych, przy tak naćpanych radością, szczęściem i nieskończoną wyobraźnią osobnikach, jak Lee Taeyeon. Do tego, która jest yaoistką na zabój. Serio, to grozi ''ogłupieniem'' lub czymś podobnym.
-Taeyeon…
-Ania zna się na tym? – oczywiście zaskoczenie było u niego tak duże na to, co powiedziała, że musiał, po prostu musiał zignorować fakt, że właśnie się odezwałam. Nigdy nie lubiłam, jak ktoś wtryniał mi się w zdanie, a dopiero traktował, jak powietrze. To mnie już powoli coraz bardziej irytowało i raczej każdy się ze mną zgodzi, że praktycznie nikt nie lubi takiego podejścia.
- Oczywiście! Jej tata jest budowlańcem czy kimś takim. – wykończeniowcem, cholera mać!
- Taeyeon… - o tym, że nagle chyba przestałam istnieć, już chyba wspomniałam. Halo! Ja tu jestem! Czy oni naprawdę to robią? Nie, po prostu nie wierzę… Eh, i bądź w takich chwilach pełnym i opanowanym człowiekiem ze statusem ,,optymista’’ bez ani szczypty dodatku pesymizmu gratis. No nie da się! O nie… niech tylko tu się wprowadzimy, to nauczę ich kultury osobistej! Oczywiście jeśli przestaną mnie traktować, jak to cholerne powietrze, czego, jak na razie nie mają zamiaru zaprzestać! Idioci…
- Miałam nawet okazję zobaczyć efekt jej pracy! Bo za pozwoleniem właściciela naszego poprzedniego lokum, Ania zaprojektowała jeden pokój i mówię ci, że efekt niesamowity! – Dobrze Tae, cieszę się, że mnie chwalisz, jednak pojmijmy fakt, iż to był twój pokój, to raz. Dwa, wręcz zmusiłaś mnie do narysowania subtelnej scenki przedstawiającej dwóch półnagich facetów, nad którą potrafiłaś godzinami się roztapiać i nagromadzać kisiel we własnych majtkach… Boże, nie wierze, że to powiedziałam. Zdemoralizowana strona Ani, reaktywacja! Dobra, nie ważne… Tak w ogóle, to było zabawne doświadczenie, kiedy błagała mnie o to bardzo długo, i nawet posunęła się do kupna brakujących mi już przyborów malarskich bez mojej wiedzy! Normalnie przyjaciółka nie… złoto? Skarb? Jak to się tam mówiło? Eh, nie ważne… No i, jak widać, w końcu uległam jej szczenięcemu urokowi i innych sposobom, jak chociażby ten jeden, który już wspomniałam. Tak, na wcześniej wspomnianym czynie się nie skończyło, więc wyobraźcie sobie, jaki to z niej maniak. Jednak w sumie wracając do przedstawionej przeze mnie scenki na ścianie w jej pokoju - tak, tak, znowu wam pomarudzę, a co – Lee wręcz uwielbiała czytać takie rzeczy i nie ukrywam, że ja również to robiłam. Czasem nawet natchnęła mnie chęć napisania czegoś takiego, bądź hetero w formie opowiadania. Jednakże nie czułam takiego uwielbienia do tego pierwszego gatunku co ona. Tak w ogóle, to do dziś truje mi, że powinnam stworzyć bloga i opublikować tam swoje prace wraz z jej zdjęciami, które mogłaby zrobić idealnie odpowiadające co do niektórych sytuacji. Podobno moje ,,wypociny’’ jak większość osób to zwie, są dobre i bardzo ciekawe. Któż wie, może kiedyś? Na razie jakoś nie mam na to chęci… Jednak ostatnio mocno się nad tym zastanawiam.
-O świetnie! Co o tym sądzisz Ania? – z moich rozmyślań wybił mnie głos mojego… Czy mogę go już nazwać współlokatorem? A co mi tam, a więc… współlokatora, który przypomniał mi, że właśnie próbowałam zwrócić na siebie ich uwagę. Jak widać, wystarczyło się chyba na chwilę przymknąć. I oddalić z myślami gdzieś w tęczową krainę z czekoladowymi zwierzątkami, aby zorientowali się, że nagle brakuje czyjegoś, za przeproszeniem, wpieprzającego się głosu. I cholera mać, cały plan bycia w danym momencie dobrą osobą, rzucającą szczęściem na lewo i prawo, spowodowanym znalezieniem i kupnem nowego mieszkania, szlag trafił! Dziękuje, wychodzę!
-Dopiero teraz zorientowaliście się, że JA również mam coś do powiedzenia? – mruknęłam ironicznie, chociaż bardziej miałam wrażenie, iż warknęłam niczym jakiś pies na obcą osobę. Jeszcze brakowało tego, abym wystawiła kły i pazury, a moje oczy zmieniłyby kolor na jakąś czerwień? Chwila, czy ja się nie upodabniam, do jakiegoś wampira, czy wilkołaka? Stanowczo, koniec z horrorami owego gatunku. Bynajmniej na jakiś czas...
Oczywiście owa dwójka przez chwilę w ciszy zaczęła patrzeć na mnie, jak na jakiegoś kosmitę, a ich śmiech niemalże zaraz po tym, rozniósł się po całym mieszkaniu. 
Mogłabym się założyć, że zapewne, aż przedstawiciele to usłyszeli, jak nie całe miasto. Chociaż, nie zdziwiłabym się co do świata, widząc ich niemalże łzy w oczach i pochylone sylwetki. Tak bardzo to było śmieszne, że i ja wpadłam przez nich w tą perfidną pułapkę napadu śmiechu, chichocząc w końcu na równi z nimi. Jednak od razu się ogarnęłam i kolejny raz zmroziłam ich wzrokiem. Jakby tak zamarzli, to bardzo ciekawe posążki z nich by były.
-Oj, nie złość się kochana! – fotografka wiedziała bardzo dobrze, że jestem maniakiem kontaktów fizycznych, jak i fakt, jak to perfidnie wykorzystać przeciwko mnie. Cholerna, a jednocześnie kochana przyjaciółka.
W końcu oderwała się ode mnie i zaczęła wesoło uśmiechać, od razu mnie tym zarażając. W tym samym czasie, kiedy to już się mniej więcej opanowaliśmy, przyszli przedstawiciele, zapraszając nas na dół. Abyśmy podpisali potrzebne dokumenty. Całe formalności nie zajęły nam dużo czasu. Klucz w końcu powędrował do nas, który już zawczasu trzeba będzie dorobić. No i w sumie mogliśmy już powoli planować remont, bo o przeprowadzce to w sumie… chyba nie było bardzo mowy, dopóki pokoje nie zostaną urządzone. No chyba, że w tym czasie będziemy spać w śpiworach w obszernym salonie. W sumie, to nie byłby wcale taki zły pomysł, bowiem cały dół był zrobiony, i prąd już był w całym mieszkaniu. Już z tego salonu nawet do kuchni byłoby bardzo blisko, więc wystarczyłoby włączyć lodówkę i inne potrzebne pierdółki zwane potocznie urządzeniami elektronicznymi. Wtedy tylko pozostałaby kwestia kupna czegoś do jedzenia i higieny osobistej. Właśnie… ciekawe czy jest tu w pobliżu jakiś sklepik? Fajnie w sumie by było, jakby był jakiś full wypas market, ale zapewne okaże się, że do niego będzie większy dystans.
- To, jak robimy? Wprowadzamy się już powoli i remontujemy stopniowo pokoje…? Eee, to znaczy Ania będzie malować je w wolnej chwili. Czy dopiero, jak wszystko będzie skończone?  - zagadnęła Lee, podchodząc do okna i wyglądając przez nie na stojące zapewne obok domki lub jakiś przechodniów.
- Ja wolałabym abyśmy wprowadzili się od razu. Nie chcę, aby twoja babcia dłużej nas utrzymywała. I tak dla nas dużo zrobiła. – skwitowałam, rozglądając się po obszernym salonie. Kątem oka zauważyłam, jak moja przyjaciółka mocno się nad tym zastanawia, a stojący obok niej Byun, uważnie mi się przygląda.
Jeszcze chwila i zaraz zje tą swoją wargę...
Doprawdy, on chyba nie wie, jak czasami irytujące i krępujące jest uczucie czyjegoś ciągłego wzroku na sobie. No chyba, że ja jestem wyjątkiem, który jest na to wręcz wyczulony.
Spojrzałam na niego pytająco z myślą, że może po prostu nie może do niego dojść fakt iż nie dość, że poznał Europejkę, to jeszcze zamieszka z nią pod jednym dachem!  Och, to musiało być dla niego takie szalone! Serio, czasami moja ironiczna strona mnie zabija… Nigdy, więcej… Jednak wracając… Na to, że prawdopodobnie odwróci wzrok nie liczyłam, biorąc pod uwagę dzisiejszą sytuację w kawiarni. I wiecie co zrobił? Tak, jak myślałam, nie odwrócił wzroku, tylko dodatkowo uśmiechnął się w tak perfidnie zabijający sposób, iż miałam ochotę iść do kuchni. Wyjąć z szafki mikser i wydłubać nim sobie oczy, zanim zdąży mnie tym zauroczyć. A jeśli ewentualnie, by nie było takiego cacka, to w moim plecaku na pewno znalazłby się jakiś ołówek, który z miłością służyłby mi z pomocą. Musiałam przyznać samej sobie, że w swoim dwudziestoletnim życiu, nie widziałam wręcz tak szczerego do bólu, uśmiechu u jakiejś osoby. Serio!
- Aleś ty skromna. – Taeyeon zachichotała wesoło, na co w sumie wzruszyłam ramionami. – Mi pasuje taki układ, a tobie eee, oppa…? W sumie, to mogę wiedzieć ile masz lat? – oho, włączyła się bezpośredniość pani fotograf.
- trzydzieści pięć. – powiedział Baekhyun, przez co spojrzałam na niego pytająco. Puścił mi szybko oczko i uśmiechnął tajemniczo. Oczywiście nie widząca tego pierwszego i patrząca na nas uważnie Lee, nie omieszkała zrobić tej swojej miny najlepszej swatki świata, na którą zareagowałam pilotującym spojrzeniem. Jak tylko przeniosłam na nią wzrok z chłopaka. Już wtedy, kiedy to ujrzała mnie wraz z nim przy fontannach, wiedziałam, a raczej domyślałam się, co w tej jej przepełnionej multum dobrych emocji główce szykuje się za plan. W sumie potwierdził to fakt umówienia się, jak i przygotowanie mnie na spotkanie z nim przez nikogo innego, jak ją. Do dziś przeklinam dzień w którym to moje nogi błagały o pomstę do nieba, gdy kazała przymierzyć mi już chyba z setny ciuch.
- Och, czyli jednak jesteś naszym oppa! – chwila ciszy i  zastanowienia… – Och, serio jesteś taki stary? –- powiedziała to tak zdruzgotana tym małym trollem naszego kolegi, że myślałam iż parsknę tam zaraz śmiechem.
-Ok, ok, mam dwadzieścia pięć. – zaśmiał się wesoło, z rozbawieniem tarmosząc jej ciemne włosy. 
 – No i w sumie mi również pasuje taka opcja. Od spania na materacach, czy w śpiworach na panelach przez kilka dni czy miesięcy, jeszcze nikt nie umarł. Chyba… - ostatnio słowo powiedział z udawanym przerażaniem, co wywołało u naszej trójki salwę śmiechu. Ach, naprawdę, jeśli on ma nas tak rozbawiać przez cały czas, to wraz z Taeyeon pewnie nałapie się, jakiś skurczów brzucha i wzdęć od tego śmiechu. – Jednak mam pytanie. – dodał po chwili, gdy się uspokoiliśmy, a moje dotychczasowe zainteresowanie - jakie właśnie skupiłam na czytaniu jakże ,,ciekawej’’ wiadomości od operatora sieci - stanowczo przegrało z ciekawością, co takiego miał nam do powiedzenia. – Nie będzie wam przeszkadzać, jak wezmę tutaj ze sobą psa? – komórka od razu wypadła mi z ręki, roztrzaskując się o podłogę. Oczywiście dziwnym by było to, gdyby spojrzenie owej dwójki najpierw nie przeniosło się na urządzenie, a potem na mnie. Nie to, że nie lubię zwierząt czy coś, ale... NIE! Nie miałam zamiaru być cała poobijana, przez to, że ten naprawdę uroczy zwierzak każdego możliwego dnia, będzie powalał mnie na łopatki, aby tylko mnie wylizać ze swojej miłości. No sorry, co to, to nie. Jak będę chciała się z kimś lizać, tfu! Całować, to znajdę sobie kogoś odpowiedniejszego do tego! Już właściciel tej sałaty jest lepszym kandydatem, bowiem ma… Chwila! Stop! Aish, Ania… jak możesz myśleć o czymś takim?! Nawet go dobrze nie znasz! Eh... czyżbym się w nim zauroczyła? W sumie, to fajne uczucie i tak dalej, ale tak od razu w nim?  To chyba trochę nie na miejscu, i po prostu mój mózg od nadmiaru dzisiejszych emocji się ciut przegrzał. Albo…O nie, pewnie to ten jego szczery uśmiech tak na mnie zadziałał! Cholera jasna… Od razu zaznaczam, że nie mam zamiaru robić sobie złudnych nadziei, a potem wyglądać przez nieszczęśliwą miłość niczym jakiś cholerny wrak człowieka z nadmiarem uczuć. Oczywiście mam świadomość, iż istnieje jakaś szansa na coś więcej pomiędzy mną, a tym nowym, ale nie. Zachowanie zdrowego rozsądku będzie najlepszą opcją. Oczywiście myślenie o tym, jak pesymistka, nie optymistka też jest dobrą opcją. Pytanie tylko, jakie są szanse na to, że nie będzie na odwrót?
- Ania? Wszystko w porządku? - Akurat jestem bardzo wrażliwą osobą jeśli chodzi o takie rzeczy. Dodatkowo stałam się jakby mniej ufna do mężczyzn, mimo iż tego nie ukazuję. A to wszystko przez ostatni związek o którym, to kiedyś wspomniałam. - Ania? Halo? - Tylko dziękować Taeyeon, za uratowanie mi tyłka, przed tym cholernym damskim bokserem. - Ania cholera jasna! – przerażona wzdrygnęłam się i odskoczyłam wskutek głośnego tonu, a raczej wręcz ryku dziewczyny. Dopiero teraz ujrzałam przed sobą parę ciemnych oczu i poczułam dotyk na ramionach. Zamrugałam energicznie powiekami, wracając swoimi myślami z ,,Kariny wiecznych rozmyślań'' tu, na ziemię, bo widocznie, jak zwykle się zawiesiłam.
- Um, przepraszam… mogłabyś powtórzyć?
- Tak, pytałam się ciebie ,,czy coś się stało?’’. – mruknęła, robiąc niezadowolonego dzióbka z ust, co zawsze mnie bawiło. Jednak nie teraz. Teraz to wręcz się bałam tego jej, jakby morderczego spojrzenia. Brr, aż chyba poczułam nieprzyjemne ciarki na plecach.
- Nie, dlaczego? – głupiej już chyba zapytać się nie mogłam.
- No… wypuściłaś gwałtownie telefon, i do tego zrobiłaś taką przerażoną minę po moim pytaniu, o odpowiadaniu na wołania Taeyeon nie wspomnę. – spojrzałam teraz na szatyna, a moja komórka będąca właśnie w jego dłoniach, została skierowana ku mnie. Spojrzałam na nią zdziwiona, czując w środku wielkie zażenowanie. No ładnie… Tak długo przeprowadzałam ze sobą monolog, skupiając się na swoich przemyśleniach, że nie zauważyłam, kiedy Bekon podniósł moją komórkę i ją złożył, a Tae próbowała do mnie dodatkowo dotrzeć. Gdzie oczywiście, ja nie reagowałam. Zadziwiające, przez chwile byłam prawie, jak ściana! Ugh… chyba serio ograniczę picie kawy, bo ostatnio robię się nie dość, że zbyt nadpobudliwa, to jeszcze lubię się zawieszać, eh…
- Ania nie kłam. – zaborcza mina fotografki coraz to bardziej zaczynała mnie przerażać. A najbardziej fakt, że zna mnie tak dobrze, cholera... No to wpadłam, jak śliweczka w kompocik, badum tss…
- No bo… - chyba nagle zapomniałam, jak się mówi po Koreańsku, o Polskim nie wspominając, którego żaden z tej dwójki na bank nie zrozumie. Serio, ‘’uwielbiam’’ formować takie zdania w których muszę powiedzieć, że taka chociażby opcja zamieszkania z psem, nie bardzo mi odpowiada. Chociaż w sumie… fajnie byłoby mieć takiego uroczego zwierzaka w domu i … o, oł. Chyba Tae coś wyczuła i pewnie zaczęła mnie już telepatycznie przekonywać do zgody na ten pomysł.
- Chodzi o Sangchu, prawda? – bingo! A nie mówiłam, że mnie rozgryzła? To naprawdę robi się przerażające, że zdarza jej się to coraz częściej!
Spojrzałam na nich z zażenowaniem w oczach, i zagryzłam dolną wargę, czując się w jakiś sposób niezręcznie. I jak ja mam im teraz cokolwiek odpowiedzieć, jak wręcz dodatkowo stresują mnie tym swoim ponaglającym wzrokiem?
- Tak. – powiedziałam to tak cicho, że chyba naprawdę nie chciałam, aby któreś z nich to usłyszało, to raz ,a dwa - to będzie jakiś cholernie perfidny cud, jeśli jednak to usłyszeli…
- Jak się nie zgadzasz, to nie ma proble…
- To znaczy, nie! – witaj mój niezdecydowany świecie. Normalnie Hug i Kiss kochany! Ugh, zabijcie mnie…
Byun i Lee spojrzeli na mnie, całkowicie zdezorientowani moim zachowaniem. 
W sumie to im się nie dziwie. Zapewne oboje nie wiedzieli już kompletnie, czy się na to zgadzam, czy też nie. Baekkie wyglądał, jakby się nad tym zaczął pilnie zastanawiać, a Taeyeon patrzyła na mnie z politowaniem, jak nigdy. Wyglądało mi to trochę na małą złość z jej strony, i zapewne zaraz coś od siebie doda przez to, że jej radosna aura postanowiła w dniu dzisiejszym okrutne ją opuścić. W czasie, gdy dowiedziałyśmy się, że ten dom został kupiony. No ale pomijam sobie ten fakt.
- Eh, przepraszam, ale ostatnio jestem jakaś taka niezdecydowana… czy coś. -  uśmiechnęłam się do nich głupio i w końcu w dotychczas cichym pomieszczeniu rozległo się moje westchnienie i skwierczący odgłos, gdy tylko opadłam bezradnie na skórzany fotel. Zakryłam twarz dłonią, opartą na łokciu o nałokietnik mebla i tylko czekałam aż Lee zacznie tą swoją przemowę.
- Oppa, przepraszam, że to powiem, ale jesteś idiotą. – no tak, bezpośredniość Lee, reaktywacja! – Mimo, iż zostałyśmy wpisane, jako współwłaścicielki, to praktycznie przecież ty jesteś tym najważniejszym, więc tak naprawdę nie mamy nic do zarzucenia w sprawie mieszkania z nami Sangchu.
- Czy ja wiem, czy najważniejszy? Wy dorzuciłyście się do kupna, więc macie równie takie samo prawo, co ja. Nie inaczej. Nie znam was jeszcze za dobrze i wolę znać wasze zdanie, Taeyeon. A… A…
- Ania. – mruknęłam pomocnie, bo naprawdę nie rozumiałam, jak nie mógł załapać jeszcze wymowy mojego imienia! Przecież jest bardzo łatwe, nie to co Gertruda czy… o, na przykład Genowefa!
- Dziękuję. – uśmiechnął się do mnie przyjacielsko i chyba w sumie za to, że tak ładnie się do mnie uśmiecha, mogę mu to wybaczyć. - Ania, na przykład nie bardzo się zgadza na ten pomysł, więc…
- Dobrze, niech wam będzie. Po prostu podpadł mi już pierwszego dnia w tym parku. – mruknęłam beznamiętnie, czując zaraz ściskający mnie ze wszystkich stron ciężar. Kim był, a raczej kim była, to już chyba nie muszę mówić.





Naprawdę kolejny raz w życiu nie żałowałam drobnych lekcji od ojca, na temat robót wykończeniowych, gdy tylko u mnie w Polsce był remont. Byłam z siebie dumna, że potrafiłam pomalować wszystkie pokoje tak, jak to robią fachowcy. W końcu w sumie ma się ten fach do malowania, skoro jestem córką samego specjalisty w owych robótkach i studentką ASP. A jeśli już oto chodzi, to wraz z Taeyeon dostałyśmy się na uniwersytet! Ach, jestem taka szczęśliwa! I nawet zaproponowali nam abyśmy już tu ukończyły owy rok i zdawały sesje, zamiast w Seulu. Szczęście, chyba pokochało mnie na nowo!
Stałam tak sobie na środku pokoju Bacona, i podziwiałam dalej swoją pracę. K- pop’owa muzyka grała w tle - chyba, jakaś grupa Big Star – a ja momentami potupywałam prawą stopą o podłogę, która była zakryta na całej długości, folią malarską. Pukanie do moich uszu doszło w momencie, kiedy to ściągałam już brudne rękawiczki i czapkę z daszkiem z głowy.
- Pomyślałem, że skoro i tak idę na górę obejrzeć, czy czasem nie pomalowałaś mojego pokoju na różowo, to przy okazji przyniosę ci kawę. – mój wzrok powędrował w stronę Baekhyuna stojącego w drzwiach. Niemalże od razu poczułam te znajome mi od dłuższego czasu gilgotanie w brzuchu, lecz chyba mniejsze niż na początku. – Widzę, że jednak nie jesteś tak psotna, jak kiedyś, kiedy to ostatnim razem zamiast cukru dosypałaś mi soli do kawy. No, a kiedy indziej wparowałaś mi bezwstydnie do łazienki. - zaśmiał się lekko zawstydzony. - Na szczęście, kiedy byłem już ubrany. – po usłyszeniu ostatnich słów, czułam wręcz, jak puściłam mega buraka. Tak moi drodzy, ja Ania, wpadłam mu do łazienki niczym huragan, gdy ten akurat się ubierał. Może do niczego takiego, by nie doszło, gdyby zakręcił kluczyk w drzwiach... Zapytacie pewnie, jak mimo wszystko do tego doszło? To proste. Piekłam wtedy jakieś ciasto z Lee. W pewnym momencie pobrudziła mnie kremem na policzku. Nim również zdążyłam nabrać słodkiego składnika na palec, aby się zrewanżować, ta zdążyła uciec już na górę. Pobiegłam, więc za nią no i bez najmniejszego zastanowienia się, wparowałam do łazienki z myślą, że na pewno tam się ukryła. Wtedy moim oczom ukazał się Byun. Tylko w samych spodniach, w których to na dodatek zapinał zamek i guzik, przez co w pierwszej chwili mnie nie zauważył. Uwierzcie mi, że z pozoru to chuchro. Jednak widząc go w takiej odsłonie, dopiero teraz zauważyłam lekko widoczny ABS na jego brzuchu.  Jego naga skóra jeszcze lekko błyszczała w niektórych miejscach dzięki jeszcze perlącym się kroplom wody. Dopiero po chwili mojej obecności w łazience, wrzasnął przerażony, kiedy ujrzał, jak wpatruję się w niego oniemiała, niczym zapewne jakiś zboczeniec. Chwilę później i ja zaczęłam krzyczeć. Taeyeon do dziś ma z tego ubaw.
– Uwierz mi, iż to był istny przypadek. – mruknęłam w dalszym ciągu będąc zażenowana ową sytuacją, mimo iż minął od tego zdarzenia dopiero niecały tydzień. W końcu od razu spojrzałam nieufnie na kremowy trunek, który trzymał w ręku, a potem na uśmiechającego się do mnie chłopaka.
Naprawdę teraz, to wręcz mogłam spodziewać się wszystkiego. Po chwili namysłu wzięłam od niego kawę i przybliżyłam filiżankę do twarzy. Może, to głupie i wyglądało komicznie, ale wolałam być ostrożna. Na początek zaczęłam wąchać napar kawy, której zapach był naprawdę obiecujący. Po czym zdecydowałam się subtelnie zamoczyć w niej usta i upić mały łyk. O dziwo kawa smakowała naprawdę dobrze, tak jak pachniała. I wyglądała naprawdę normalnie, więc chyba jednak niepotrzebnie się zaniepokoiłam. No chyba, że przed samym wyjściem na rozmowę kwalifikacyjną o pracę w tej uroczej kawiarni, nagle będę musiała iść odwiedzić łazienkę na dłużej niż jakieś pięć – dziesięć minut. Och, to by było okropne, fu~! 
– Już ci przecież mówiłam, że nie moja wina, iż Taeyeon wsypała cukier do solniczki, a sól do cukierniczki. – biadoliłam dalej, mając naburmuszoną minę, jak obrażone na cały świat dziecko. - w sumie to musiałam wyglądać identycznie, bo podobno miałam dziecięcą twarz, jak na taki wiek -, bo przecież ileż to można mi to wypominać? Jak widać, skwierczący Bekon bawił się przy tym rewelacyjnie. Idiota jeden.
-Naprawdę masz talent do takich rzeczy. – Już myślałam, że ma na myśli tamten incydent. Ach, aż naszła mnie ochota, aby znowu na niego warknąć! Jednak w odpowiednim momencie zauważyłam, jak wskazuje na jedną ze ścian. Na jej środku namalowałam dodatkowo od siebie czarne drzewo. Wyglądało ono, jak te podczas zimy. Gołe, z samotnie rozproszonymi gałęziami na boki. Na moich ustach pojawił się delikatny uśmiech. To było naprawdę miłe, co właśnie powiedział. Zawsze uwielbiałam słuchać opinii na temat moich prac. To mnie podbudowywało i dawało kopa do dalszej pracy.
Spojrzałam z uśmiechem na chłopaka. W dalszym ciągu stał i przypatrywał się w skupieniu mojej pracy. Znowu upiłam łyk kawy, ciesząc się przepysznym smakiem cynamonu. Uwielbiałam takie dodatki. A już w szczególności, gdy dodatkowo była dołączona wanilia! Zawsze uważałam i uważać będę, że takie rzeczy, dają wtedy kawie lepszy smak.
- O której musisz iść na rozmowę do tej kawiarni?
- Hmm… w sumie, to już powinnam się szykować do wyjścia. – stwierdziłam po uprzednim spojrzeniu na godzinę w komórce. Ten czas stanowczo jest złośliwy i zbyt szybko ucieka.
- Dlaczego nie dasz CV do jakiegoś artystyczno-graficznego przedsiębiorstwa? Tylko do… kawiarni? – zapytał w taki sposób, jakby był kompletnie zdruzgotany moim wyborem. Jego mina była bezcenna. Brwi w zabawny sposób zmarszczyły się, a dolna warga wręcz została zaciśnięta przez jego zęby.
Miałam wrażeniem, że jeszcze chwila i zaraz je odgryzie.
- To proste Baekhyunie. Uwielbiam kawę i urocze ciasta. Dodatkowo chcę spróbować czegoś nowego. No nie wiem, chociażby fachu bycia baristą? – rozmarzyłam się przez chwilę, patrząc z uwagą na siwe ściany pokoju.
- To skoro również i lubisz ciasta, to może przy okazji idź na cukiernika? – mruknął zdegustowany.
- Yah! Byun Baekhyun! Nie powiedziałam tego, że lubię piec! Tylko, że je uwielbiam! Czyli tylko patrzeć i jeść, a to jest różnica! Eh, doprawdy, naucz się słuchać… - biadoliłam upijając łyk gorącego trunku, patrząc gdzieś w przestrzeń. Jakoś tak nasunęła mi się myśl w głowie. Dlaczego wziął siwy, a nie na przykład inny kolor? Tak, tak, wiem. Bardzo twórczy problem na zawracanie sobie nim głowy. No, ale to naprawdę mnie zaintrygowało! Kto wie, Może to akurat był jego ulubiony? – Baekhyun? –zapytałam po chwili, przy okazji odwracając wzrok od rysunku drzewa.
- Tak?
- Dlaczego wybrałeś siwy kolor ścian? Z tego co mi również mówiła Taeyeon… To planujesz dodatkowo dać do pokoju biało-czarne meble. – usiadłam ostrożnie na stołku. Musiałam uważać, aby w wybitny sposób nie wylać na siebie jeszcze gorącej kawy. U mnie wszystko było możliwe.
Ostrożnie przybliżyłam filiżankę do ust. Ani myśl mi przyszło, aby spuszczać z niego ciekawskiego wzroku. Stał sobie obok mnie, uśmiechając się bardziej do siebie niż do mnie. A tak z innej beczki, to czy to nie dziwne, że zrobił dla mnie taką pyszną kawę… mimo, iż jej sam nie lubi? Aż naszła mnie wredna myśl, aby zacząć prosić go o nią częściej. Jestem taka zła~ keke.
-To są akurat moje ulubione kolory. Do tego, jakby w pewien sposób przynoszą mi wenę, kiedy na nie patrzę.
 - Wenę? – zapytałam gromko zdziwiona. – Och! Czyżbyś pisał? O, albo rysował?
- Powiedzmy, że to pierwsze. – zaśmiał się, chowając w międzyczasie dłonie do kieszeni. – Piszę różne opowiadania i wiersze. - No proszę, proszę, czego ja się dowiaduję? Normalnie z całej naszej trójki, to jakaś artystyczno-kreatywna rodzinka! To chyba serio, jakieś przeznaczenie.
Przytakując mu oniemiała jego wypowiedzią, spojrzałam na niego. Znowu się uśmiechał w ten radosny sposób, przez co, i ja znowu poczułam, jak coś szalonego wariuje w moim ciele. Pewnie to te czasem dziko latające motylki. Znowu musiały o sobie przypomnieć w niespodziewanym momencie. Jakby tego było mało, serce oczywiście standardowo zawsze musiało iść z nim w parze. Jakby co najmniej, hmm… napędzały się nawzajem w jakiś sposób. Ba przykład poprzez rytm? Dobra, nie będę dłużej się nad tym zastanawiać, bo w takich kwestiach nie jestem najlepsza. Jednak jednego byłam pewna. Byun mnie pociągał...
- To świetnie! Um, a mogłabym kiedyś zoba…
- Tu jesteście! – do pokoju wpadł nikt inny, jak wiecznie przepełniona szczęściem Tae, oczywiście bezwstydnie przerywając mi wypowiedź. – Ania! – krzyknęła, jednak ani ja, ani Byun, nie wiedzieliśmy w pierwszej chwili, o co jej chodzi. – Dostałam się! Yay~! – krzyczała rozradowana, zmierzając z wielkim uśmiechem w moją stronę. Zawczasu pośpiesznie odstawiłam kawę na podłogę. Bóg wie, czy te roztrzepane dziecko szczęścia, w jakiś magiczny sposób nie sprawiłoby, że nagle moje białe ogrodniczki - i tak już wystarczająco poplamione przez farbę - nabrałyby dodatkowo czekoladowego odcienia. Niemiłą konsekwencją byłyby jednak zapewne oparzenia, dlatego wolałam dmuchać na zimne. 
Akurat byłam maniakiem kontaktów fizycznych, jednak nigdy, kiedy Lee była w tym swoim stanie wiecznej euforii. Za każdym razem tylko czekałam na chwilę, aż moje oczy wyjdą na wierzch, jak u jakiejś żaby, a kości wydadzą ten specyficzny dźwięk łamania. Dobrze, że chociaż przy uchu nie zaczęła mi krzyczeć,  bo zapewne dawno musiałbym nosić jakiś aparat słuchowy lub inne cacko.
- Naprawdę? – wydusiłam z ledwością, słysząc w tle cichy śmiech skwierczącego osobnika. Idiota jeden. Zamiast mi pomóc to się nabija z tego.
- Tak! Właśnie przed chwilą do mnie dzwonili! Powiedzieli, że z chęcią przyjmą osobę do robienia sesji zdjęciowych. Na weselach, czy innych imprezach! Och, nawet może w plenerze, yay! – Tak, tak, Taeyeon. Też się z tego powodu cieszę, no ale cholera jasna! JA TU SIĘ DUSZĘ!  - A no i dzwonili również z uczelni. – dodała odsuwając się w końcu ode mnie. Tak! Nie ma to jak złapać w płuca trochę powietrza! Wdech, wydech, wdech, wydech.
- Jak to? - zmarszczyłam brwi i nos, kiedy tylko odpowiednia ilość tlenu zastała dostarczona do moich płuc.
- Powiedzieli, abyśmy przyszły dziś po plan i krótkie zwiedzenie szkoły.
- Powiedz tylko, że nie teraz. – jęknęłam bezradnie, rozglądając się nerwowo po pokoju. I co ja biedna miałam teraz zrobić?


3 komentarze:

  1. O mamuniu!!!! Matko boska!! To było mega zabawne! Twoje opowiadanie tak mnie wkręciło, że z zapartym tchem czekam na dalsze części! No i jeszcze do tego BaekHyun... I się rozpływam *___*
    Powodzenia i Hwaiting!! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Urocze opko!! Ty na serio powinnaś zacząć pisać jakieś własne opowiadanie ! Bo masz talent do zostania dobrą pisarką i mówię to naprawdę poważnie! Słuchaj się swojej Nuny ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny rozdział X3 Świetnie się bawiłam :D z tekstem jak i z gifami X3 zawsze podobają mi się u Ciebie takie kombinacje <3 a śmiechu miałam co niemiara. :)
    Dużo weny i czasu na następną część.
    Choć z tym czasem może być krucho, jak i u mnie ;( Przeklęte matury. No ale co my możemy na to poradzić. Musimy się spiąć mocno w sobie i to przetrwać. Wiem, że damy radę <3 Pozdrawiam serdecznie. <3

    OdpowiedzUsuń